czwartek, 31 października 2013

Rozdział 10

-Grzebałeś w moich rzeczach –próbowałam powiedzieć to srogo, by nie wyszło, że cholernie boję się powiedzieć mu prawdę. Łzy ledwo hamowałam.
-Nie grzebałem. Znalazłem to na twoim biurku. Wśród rysunków….Co to jest?
-USG
-Czyje?
-Moje
-Co z tym dzieckiem?
-Zabiłam je
-Nie sądziłem, ze jesteś taką suką. Pieprzysz się z kim popadnie, a potem co? Zabijasz własne dziecko? Czy ty się dobrze czujesz? –zaczął krzyczeć. Trafił w mój czuły punkt. Rozpłakałam się. Suka? Czy on wie w ogóle co to znaczy? Nawe jeśli, nie wie dlaczego to zrobiłam. Dlaczego usunęłam ciążę. Nic nie wie, a nazywana mnie suką. To bardzo bolało, bo go kocham.
-Musisz mnie wysłuchać. To nie jest tak jak myślisz
-A jak jest? Tu chyba nie ma czego tłumaczyć. Doskonale wszystko rozumiem –powiedział i spojrzał na mnie. A raczej w moje oczy. Patrzał mi bardzo głęboko w oczy i nie sądzę by cokolwiek w nich zobaczył. Moje łzy wszystko zasłaniały, a ja prawie nic nie widziałam. Ostatni raz podciągnęłam nos i wybiegłam z pokoju. Szybko znalazłam się na dole i zabrałam swoją kurtkę. A buty byle jak wciągnęłam na nogi. Chciałam jak najszybciej stąd uciec. Gdzieś gdzie nikt mnie nie znajdzie. Gdzieś gdzie będę mogła być sama. Louis nawet nie wie jak bardzo mnie krzywdził w tym momencie. Nie wiedział, że brzydziłam się tym dzieckiem. Nie wiedział, że trudno byłoby mu żyć. Nie wiedział, że nie powiedziałabym mu prawdy, bo była ona obleśna. Nic nie wiedział.
Odwróciłam się ostatni raz i zobaczyłam w drzwiach Nialla. Wołał mnie. Zaczęłam biec, lecz gdy tylko się odwróciłam zobaczyłam światła, które kompletnie pozbawiły mnie widoku. Zapadła ciemność.
*oczami Louisa*
Nie mogłem uwierzyć, że ta mała osóbka była zdolna do czegoś takiego. Nie sądziłem, że jest taka puszczalska i bezduszna. Myślałem, że jest inna, ale muszę się przyzwyczaić, że wszyscy mnie okłamują. Jednak….po niej bym się tego nie spodziewał. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Chciałem jak najszybciej położyć się spać, bo nie wytrzymywałem.
Wyszedłem z pokoju brunetki i objąłem kierunek do swojego, lecz coś mnie zatrzymało. A mianowicie głos Nialla. Tak przeraźliwie krzyczał jej imię. Przestraszyłem się i zbiegłem na dół. Perrie siedziała w salonie i płakała, Zayn ją uspokajał, a Niall, Liam i Harry wybiegli na zewnątrz.
Kiedy tylko stanąłem w drzwiach zobaczyłem coś czego nie chciałem nigdy zobaczyć. Niall klęczał na ziemi i próbował obudzić Katy. Dookoła było pełno ludzi. Szybko zacząłem biec w ich stronę. Harry dzwonił po karetkę.
-Co się dzieje? –zapytałem gdy tylko do nich dobiegłem i przepchnąłem się przez ludzi. Niall tylko srogo na mnie spojrzał. Wydaje mi się, że słyszał krzyki dochodzące z naszego pokoju i domyślił się, że się pokłóciliśmy. Ale to tym razem nie moja wina… Co ty wygadujesz? To wszystko to twoja wina!
*10 minut później*
Katy leżała na łóżku szpitalnym, a lekarze gdzieś z nią jechali. Pytałem i pytałem, ale nic się nie odzywali.
-Gdzie ją zabieracie do jasnej cholery?!
-Musimy zrobić badania i sprawdzić czy nic jej nie jest
-Będzie miała operację?
-Sądzę, że nie. Miała dużo szczęścia. Wydaje mi się, że to nic poważnego, ale to trzeba jeszcze potwierdzić –powiedział tylko tyle i zniknął za drzwiami. Zostałem sam ze swoimi myślami. (Chłopakom nie pozwolili jechać) To wszystko moja wina! Gdyby nie ja, gdyby nie ta kłótnia…. Dlaczego to zrobiłem? Jestem kompletnym idiotom!
Usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. Nie miałem na nic siły i tak po prostu się rozpłakałem. Przecież…ja mogę ją stracić. Nie ważne co mówią lekarze teraz. Chcą mnie po prostu uspokoić, a tak naprawdę może się okazać, że przeze mnie już nigdy nie będzie mogła chodzić, nie będzie mogła nic zobaczyć, nie będzie mogła nic powiedzieć. Nie będzie mogła żyć….
Ja i moja głupota
Chłopaki przyjechali do szpitala. Byli wszyscy. Ucieszyłem się gdy ich zobaczyłem, ale oni natychmiast się na mnie ‘rzucili’.
-Louis co między wami zaszło? Dlaczego ona wybiegła z domu? Dlaczego płakała? Gadaj! –oczywiście te pytania zadał mi Niall. Nie miałem mu tego za złe, ale nie mogłem nic powiedzieć. Nie, dopóki to się nie wyjaśni. Może…może…to co ona chciała mi wyjaśnić miało jakieś wielkie znaczenie, a ja niepotrzebnie na nią naskoczyłem? Może ona naprawdę nie chciała? Może…to przypadek? Nie wiem i mogę się nigdy nie dowiedzieć.
Nie przeżyję, jeśli jej się coś stanie. Nie będę mógł żyć. Nie będę, tak po prostu. Moje poczucie winy mnie wykończy.
*godzina później, 18:00*
Lekarz pozwolili nam do niej wejść. Powiedział, że ma złamaną nogą i to tyle. Miała naprawdę dużo szczęścia, bo to mogło skończyć się dla niej tragicznie. Na całe szczęście tak nie było i odetchnąłem z ulgą. Od razu usiadłem na krześle obok niej i złapałem ją za rękę. Chłopaki i Perrie stali za mną i tylko się przyglądali. Naprawdę bardzo to przeżyliśmy. Najgorsze było spotkanie z Paulem. Co mu powiem? Teraz go nie ma, ale nie długo powinien przyjechać. Boje się.
      Siedzieliśmy tutaj z 10 minut i wtedy wpadł do Sali zdyszany Paul. Od razu ustąpiłem mu miejsca i sam stanąłem obok.
-Co jej jest?
-Nic poważnego. Ma tylko złamaną nogę –powiedział za nas wszystkich Liam. Ja nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa.
-Zostawcie mnie z nią. Jedźcie do domu. Nie potrzebnie tu siedzicie. I tak się nie obudziła –powiedział, a może rozkazał Paul. Wszyscy zaczęli się zbierać. Tylko ja zostałem. Nie pojadę z nimi. Muszę tu zostać. Usiadłem na jednym krześle przystawionym do niewielkiego stolika. Chłopaki stanęli w drzwiach i ostatni raz na nią spojrzeli, po czym wyszli. Tylko Liam jako ostatni ruchem głowy pokazał, że mam iść z nim. Zaprzeczyłem, a on wyszedł. Zostaliśmy sami. Ja, Paul i Katy. Bałem się cokolwiek powiedzieć. Bałem się jego reakcji. Jednak…musze się przyznać. Nic innego mi nie pozostało.
-To moja wina –powiedziałem po czym głośno przełknąłem ślinę. Wpatrywałem się w plecy menadżera i czekałem, aż coś powie. Lecz on ani drgnął.
-Jak to? –wreszcie się odwrócił, ale chyba jednak obyło by się bez tego. Nie mogłem wytrzymać i wstałem z miejsca. Podszedłem do okna i to co tam zobaczyłem było niesamowite. Nasi fani. Byli tu. Wspierali nas. A raczej Katy. To bardzo miłe z ich strony. Mamy najlepszych fanów na świecie.
-To jak? Odpowiesz? –usłyszałem za sobą głos Paula. Głęboko westchnąłem i na jednym tchu powiedziałem:
-Chodzi o to, że pokłóciliśmy się i ona wybiegła z pokoju. Nie wiedziałem, że ona..
-Dobra Lou, ale powiedz mi o co się pokłóciliście
-Znalazłem na jej biurku kartkę. To znaczy USG. Pytałem skad to, gdzie dziecko no i tak wyszło…
-Louis! Czy ty wiesz coś ty zrobił? Krzyczałeś na nią? –Paul od razu podniósł się z miejsca i spojrzał na mnie, raczej z troską. Z troską o Katy. Kiedy zapytał podniósł trochę głos.
-Tak, trochę bardziej niż ty teraz –powiedziałem nie patrząc na niego. Nie mogłem. On jest jej ojcem. Do teraz nie wiem o co tu chodzi, ale wiem, że to coś poważnego.
-Louis…ona..została zgwałcona. Usunęła to dziecko, bo nie mogłaby z nim żyć. Uwierz, było jej ciężko, w końcu to jej dziecko, ale nie mogła jego urodzić. W pewnym sensie to ja z jej matką ja do tego namówiliśmy. Dla jej dobra. Nie powiedziała Ci tego na początku, bo nie ufa Ci na tyle, żeby zdradzać takie informacje, a jak chciała Ci to powiedzieć teraz pewnie nie dopuściłeś jej do słowa..

-Tak było, ale ja nie wiedziałem. Jezu, Paul –usiadłem na krześle i złapałem się za głowę. To było za wiele. Zgwałcona? Ta malutka Katy? Moja Katy? Nie..nie mogę w to uwierzyć, to nie może być prawda..niestety jest. 
___________________________________________________
A więc chyba dość sporo czasu zajęło mi napisanie tego rozdziału, prawda? Tak, to prawda. Przepraszam, ale jakoś nie miała chęci. Żeby napisać coś dobrego muszę się zmobilizować, no i tak widać, tutaj nie za bardzo to wyszło, ale nadal mam nadzieję, ze się podoba :)
To pierwsza sprawa, a druga jest taka, że niechcący, będąc na telefonie, usunęłam komentarz z zakładki "informowani" i nie wiem kogo mam poinformować :c Bardzo bym prosiła, by ta osoba, która ostatnio dodała tam komentarz, podała mi swój username jeszcze raz, okej? :) Bardzo przepraszam, ale byłam na telefonie i tak wyszło :c :// xx
           Do następnego x

6 komentarzy:

  1. ;cc Świetny i smutny ;cc
    Ale świetny ;* ;D Pisz dalej ;P
    Tak w ogóle to jestem pierwsza ! Łuhu ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział.
    Smutny taki szkoda mi Katy, ale Louis zamiast na nią się wydzierać powinien dać jej dojść do słowa.:c
    Czekam na następny rozdział.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak mi szkoda Katy, tyle przeszła :( widać, że Lou bardzo żałuje, mam nadzieję, że będzie przy niej czuwał :)
    Czekam na kolejny rozdział :*
    @NikusiaLove1D

    OdpowiedzUsuń
  4. I kolejny rozdział zajeee *.* szkoda że tak długo musiałyśmy na niego czekać ale warto było ;p czekam na kolejny //Ewela xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział dość smutnyy, ale genialnie napisany <3 / @Louuuis_1D (informujj mnie ;).)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny, zresztą nie pierwszy raz ci to piszę.
    Szkoda mi Katy. Nie wiem czy bym się otrząsnęła po tym co ona przeszła.
    Natomiast po Louisie widać, że żałuje,bardzo żałuje. Zależy mu na Katy.!

    OdpowiedzUsuń