piątek, 11 października 2013

Rozdział 6

Szłam powoli chodnikiem w stronę centrum. Było zimno i mroźne powietrze owiewało moją twarz, sprawiając tym, że mój nos zrobił się czerwony. Tak szczerze zaczęłam żałować, że wyszłam z domu. Po co? Nawet ja tego nie wiedziałam. Chciałam i wyszłam, a teraz nawet nie mam z kim rozmawiać. Usiadłam na najbliższą ławkę i wyjęłam telefon. Nie wchodziłam nawet w interakcje, bo nie chciałam-w najgorszym wypadku- rozpłakać się na ulicy. Napisałam więc tylko tweeta:
„Brrrr….zimno.”
Rozejrzałam się dookoła. Pełno ludzi. Rozsiadłam się na ławce i przechyliłam głowę. Zamknęłam oczy. Wsłuchiwałam się w hałas który panował dookoła. A nagle usłyszałam chrząkniecie. Od razu usiadłam prosto i otworzyłam oczy. Zobaczyłam jakąś dziewczynę. Na oko wyglądała na 15 lat. Gdy tylko na nią spojrzałam, uśmiechnęła się. Nie znam jej. Czego chce? Jeżeli to jakaś ich fanka, to chyba mogę się zacząć bać.
-Słucham? –zapytałam niepewnie
-Mogę prosić o zdjęcie? –Co? Kogo ona o nie prosi? Kim ja jestem żeby mnie o to prosić? Może i to było miłe, ale też dziwne. Może i ‘jestem’ dziewczyną Louisa, ale czy to jest powód do proszenia o zdjęcie? Przecież ja nic nie osiągnęłam. –To jak?
-Jasne –posłałam jej ciepły uśmiech i wstałam by ustawić się do zdjęcia. Dziewczyna wyjęła aparat, pstryknęła zdjęcie, podziękowała i poszła. To było bardzo dziwne, lecz cóż. Chciała to nie mogłam odmówić. A to znaczyło też, że ona mnie lubi i wspiera nas. To miłe.
*pół godziny później*
Pchnęłam drzwi i od razu znalazłam się w domu. Poczułam przyjemne ciepło, które tam panowało, a mnie przy okazji rozgrzewało. Na dworze było bardzo zimno, dlatego też cieszyłam się, że znalazłam się już w cieplutkim domku. Ściągnęłam buty, kurtkę, szal i ruszyłam w kierunku salonu. Chłopaki siedzieli przed telewizorem. Prawie w komplecie. Jak się można domyślić, nie było Louisa, który zapewne nie wrócił jeszcze z tego ‘spotkania’ i nie było  Zayna. A o tacie już nie wspomnę. Przeszłam przez prawie cały pokój i usiadłam na fotelu.
-Zimno –wysyczałam i podciągnęłam nogi pod brodę. Chłopaki spojrzeli w moją stronę. Ani me ani be. Niall wstał tylko z miejsca i opuścił pomieszczenie. Ja natomiast spojrzałam w ekran telewizora. Leciała jakaś durna telenowela. Nie miałam ochoty i zresztą nie mogłam się na niej skupić. Dalej zastanawiałam się gdzie jest Louis. Lubię siedzieć w salonie, gdy on tu jest. Bez niego jestem taka…pusta. A każdy w około jest zamulony. Siedzą i patrzą w ‘pudło’. A na powiedzenie czegokolwiek jest im za ciężko.
Siedziałam tak jeszcze przez 5 minut i wtedy wszedł Niall. Oczywiście miałam nadzieję, że to Louis… Blondyn podał mi koc którym się okryłam i podał do ręki kubek. Szybko go wzięłam i poczułam przyjemne ciepło na dłoni. Było to kakao. To miłe z jego strony.
-Dziękuję –wyszeptałam, a on tylko się uśmiechnął i zajął swoje miejsce.
Upiłam łyk gorącej cieczy, która od razu rozgrzała mnie od środka. Tego było mi trzeba.
*godzina 16*
Dalej siedzieliśmy przed telewizorem i nic nie robiliśmy. Chyba to polubię.
      Zaczęłam się robić senna. Strasznie senna. Powieki stały się tak ciężkie, że nie mogłam ich utrzymać. Nie miałam wyjścia, więc postanowiłam, że pójdę się położyć.  
-Jestem śpiąca, pójdę się położyć –oznajmiłam tylko, a chłopaki przytaknęli na znak, że rozumieją. Poszłam więc na górę. Od razu rzuciłam się na łóżko i przykryłam kołdrą. Nie musiałam też długo czekać na uśnięcie. Jedyne czego wtedy potrzebowałam był sen i widok jego pięknej twarzy. Wyszedł bardzo wcześnie i jeszcze nie wrócił. Tak bardzo za nim tęsknię.
*godzina później, oczami Nialla*
Katy poszła się położyć już jakąś godzinę temu, ja szczerze też muszę przyznać, że bym tego potrzebował, ale jednak postanowiłem poczekać na chłopaków. Nie wiem gdzie wcięło Louisa, a Zayn pojechał po Perrie. Jeżeli ona się zgodzi i będzie miała czas to jeszcze dzisiaj pojedziemy na ‘biwak’. Harry już obdzwonił wszystkie miejsca gdzie można by zrobić ognisko i gdzie są domki do przenocowania. Przydałyby nam się dwa, gdzie mogli byśmy spać po 3/4 osoby.
-Chyba wrócili –oznajmił Harry tym samym budząc mnie z ‘transu’. Spojrzałem w stronę wejścia i wtedy wpadli do pokoju. Zayn i Perrie. Nie było z nimi Louisa. Nie mam pojęcia gdzie się podział, ale to podejrzane. Zaczynam się o niego martwić, ale w końcu jest dorosłym dzieckiem…chyba sobie poradzi.
-To jak gotowi? –zapytał Zayn bardzo wesoło
-Cześć –przywitała się Perrie
-Cześć, cześć –odpowiedzieliśmy jej- Jeszcze nie jesteśmy spakowani. Nie wiedzieliśmy czy jedziemy czy nie. A no i Harry jeszcze nie załatwił tych domków –dopowiedziałem
-No to chodźmy się spakować, a Harry niech zadzwoni gdziekolwiek –odparł więc Zayn całkiem spokojnie. My tylko mu przytaknęliśmy i ruszyliśmy do swoich pokoi w celu spakowania swoich rzeczy. Jeżeli już tam pojedziemy to na chociaż trzy dni. Nie jest za ciepło to nie sądzę by im chciało się tam dłużej siedzieć.
-Nie wiecie gdzie jest Lou? –odwróciłem się jeszcze, ale oni pokiwali tylko głową na nie, więc dałem sobie spokój i poszedłem na górę. Postanowiłem również obudzić Katy. Niech się spakuje.
Zapukałem do drzwi, ale nikt mi nie odpowiedział, wszedłem jednak do środka. Leżała na łóżku opatulona kołdrą i spała. Nie miałem serca by ja budzić. Usiadłem na łóżku i chwilę na nią popatrzyłem. A następnie postanowiłem zadzwonić do Louisa. Wyciągnąłem więc telefon z kieszeni i wybrałem jego numer. Bez zastanowienia wcisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem komórkę do ucha.
Pierwszy sygnał. Drugi sygnał. Trzeci sygnał. Odebrał.
-Halo? –usłyszałem w słuchawce dobrze znany mi głos. Jednak nie był on Louisa. Eleanor.
-Gdzie Louis? –zapytałem, a ona się zaśmiała. Nienawidziłem tej dziewczyny i nie mam pojęcia co Lou robi u niej. Czy gdziekolwiek tam są. Zerwała z nim, a on jeszcze ma czelność do niej jeździć? Kiedy ma przy sobie Katy? Ten chłopak naprawdę nie zdaje sobie sprawy, jakie popełnia błędy.
-W łazience. Zaraz powinien przyjść
-Przekaż mu tylko, że dzwoniłem i powiedz, żeby jak najszybciej wrócił do domu
-Oczywiście
-Na razie –szybko wypaliłem i rozłączyłem się. Telefon rzuciłem na łóżko, a łokcie oparłem na kolanach podtrzymując tym samym podbródek. W co on się pakuje?
-Czy to Louis? –usłyszałem za sobą jej cieniutki zaspany głos. Odwróciłem się natychmiastowo. Patrzała na mnie nadal upatulona po czubek nosa w kołdrę.
-Nie….to znaczy, ja dzwoniłem do niego –zmieszałem się. Na pewno nie mogę jej powiedzieć, że pojechał do El. Nie wiem czy coś poważnego między nimi jest, czy tylko to udawanie, ale wiem, że tego powiedzieć jej nie mogę.
-Kiedy wróci? –poprawiła się na swoim miejscu i patrzała na mnie wyczekująco.
-Chyba niedługo –posłałem jej ciepły uśmiech i by zmienić temat szybko dodałem- Pakuj się! Wybieramy się na ‘biwak’!
Katy wstała ze swojego miejsca i wykonała jakieś dziwne gesty. 
-Co ty robisz? -zacząłem się śmiać.
-Taniec szczęścia! -krzyknęła i ze śmiechem ruszyła w stronę szafy. A ja w stronę drzwi. Poszedłem do siebie i zacząłem pakowanie. 
*oczami Katy, pół godziny później*
Upewniłam się jeszcze czy mam wszystko i gdy byłam tego pewna zeszłam na dół, ciągnąc za sobą walizkę. Nie brałam za dużo rzeczy, bo nie jedziemy tam na długo.
-I co gotowa? –zapytał się blondyn, a ja kiwnęłam głową na tak i uśmiechnęłam się.
-Ja spakowałem rzeczy Louisa –powiedział Liam
-On jeszcze nie wrócił? –zapytałam. Byłam zdziwiona. A także…zła? Nie wiem czemu, ale poczułam się wystawiona mimo, że nigdzie się nie umawialiśmy i ….nie jesteśmy parą.
-Nie, nie wrócił –na moje pytanie odpowiedział Niall
-To co wyjeżdżacie? -z góry zszedł zaspany tata. Chyba dużo pracuje.
-Tak jedziemy –odpowiedziałam już z uśmiechem, zapominając o sytuacji sprzed chwili. Właśnie w tym momencie stał mi się obojętny.
-To bawcie się dobrze, a ja chyba jeszcze pójdę się przespać –powiedział znowu tata, a ja się zaśmiałam. Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam
-Dobranoc tatusiu –kiedy już go puściłam z uścisku, wyszliśmy z naszymi torbami na zewnątrz. W samochodzie siedział Zayn z jakąś dziewczyną obok, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że ich w domu nie było.
-Chodź, pojedziesz ze mną –poczułam ciągnięcie za ramię i zobaczyłam, że ciągnie mnie blondyn. Poszłam za nim w stronę jego samochodu. Wsadził nasze walizki do bagażnika, a ja w tym czasie wsiadłam do samochodu. Usłyszałam, że zamyka bagażnik, więc spojrzałam przez okno. Zamiast wsiąść do samochodu, zaczął rozmawiać przez telefon. Ktoś do niego dzwonił. Przyglądałam się mu w zaciekawieniu. Nie wiem z kim rozmawiał i chyba nie chcę wiedzieć.
Wszyscy po mału odjeżdżali z naszej posesji, a ja nadal czekałam na Irlandczyka. Który po chwili również wsiadł do samochodu i nic nie mówiąc odjechał.
Cała droga minęła nam bardzo szybko i w ciszy. Ja się nie odzywałam bo nie wiedziałam czy on ma na to ochotę i cos mi się wydaję, że on myślał tak samo. Ale jakoś nie miałam odwagi na powiedzenie jakiegokolwiek słowa.
     Nareszcie dojechaliśmy. Znaleźliśmy się w środku lasu, gdzie stały dwa drewniane domki. A na środku całej tej ‘polanki’ było miejsce na ognisko. Było tu pięknie a, że robiło się ciemno i jedyne co teraz oświetlało całe to miejsce, były światła przy domkach, dodawało temu miejscu jeszcze więcej uroku. Byłam zadowolona. Nim się obejrzałam chłopaki i blondynka szli w stronę domków. Usłyszałam, że Harry mnie woła, wiec się uśmiechnęłam i poszłam za nimi. Weszłam do domku do którego poszedł Niall. Zastałam tam jeszcze Zayna i blondynkę, która jak sądzę ma na imię Perrie.
Był to domek czteroosobowy. Całkiem ładnie urządzony. Postawiliśmy swoje walizki na łóżkach, tym samym zajmując sobie miejsca.
-Jestem Perrie –dziewczyna podeszła do mnie i wyciągnęła rękę
-Katy, miło Cię poznać –podałam jej swoją rękę i mocno uścisnęłam. Dziewczyna była bardzo ładna i na pierwszy rzut oka, wydawała się całkiem miła.
-Mi Ciebie również
-Idziemy zrobić ognisko? Już się nie mogę doczekać! –powiedział Niall, a my się zaśmialiśmy.
-Jasne, chodźmy! –odpowiedziałam i cała nasza czwórka wyszła z domku.
Harry i Liam również siedzieli już na drewnach, które stały dookoła miejsca na rozpalenie ognia. Dosiedliśmy się.
-To co? Trzeba pozbierać drzewo na rozpalenie ogniska? –zapytał Harry, całkiem niepotrzebnie bo to było wiadome.
-No tak. Kto idzie? –zapytał Niall
-JA mogę pójść –oznajmiłam bo rozpalić ogniska nie umiem, a też chcę coś zrobić.
-To ja pójdę z tobą –powiedziała Perrie, a ja się uśmiechnęłam. Jest naprawdę miła.
-Okej to wy idźcie, a ja z Liamem pójdziemy po kiełbaski i jakie picie. A Harry z Zaynem mogą załatwić jakiś stolik czy coś, żebyśmy mieli gdzie to postawić –powiedział Niall
-Skąd ja mam ci wziąć stolik? –oburzył się Hazz
-Może z domku matole? Tam są! –takim samym tonem odpowiedział my blondyn, a Harry tylko westchnął, na co się zaśmiałam.
*10 min później*
Kiedy z Perrie miałyśmy wystarczająco dużo drewna wróciłyśmy do chłopaków. Rzuciłyśmy wszystko na ziemię i usiadłyśmy na drewienka. Harry z Zaynem zajęli się rozpalaniem.
Wtedy zajechał samochód. Wiem czyj to był samochód, ale nie patrzałam już w tamtą stronę, tylko na nierozpalone jeszcze ognisko.
-Oooo! Kto zaszczycił nas swoją obecnością! –powiedział Zayn, a ja nadal na niego nie patrzałam na niego. Nie miałam ochoty.
-Przepraszam
-Spakowałem twoje rzeczy. Są w tamtym domku. –powiedział Niall i jak mi się wydaje wskazał na jeden z domków.
-Dzięki stary! A z kim jestem…wiecie.

-Z Liamem i Harrym –odparł ponownie Niall, a ja na niego spojrzałam. On zrobił dokładnie to samo, więc speszona spuściłam wzrok. A on poszedł do swojego domku. 
________________________________________
Może nie jest za ciekawy, ale chyba w minimalnym stopniu się spodobał, nie? 
Mam nadzieję.
Przypominam o dzisiejszej akcji na tt :) Sama chyba będę brała udział dopiero po 2 ;________; niestety, szybciej nie mogę -.- 
To do następnego ;**

2 komentarze:

  1. Nie mogłam się doczekać rozdziału ;*
    Świetny jest ;)
    Zastanawiam się co Lou odwala z Elką. ;//
    No, ale czekam na nn i zapraszam od mnie, bo są nowe rozdziały ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Lou jakis dziwny jeeest ;D Czekam na kolejny <3
    /Louuuis_1D

    OdpowiedzUsuń