Szłam powoli chodnikiem w stronę centrum. Było zimno i
mroźne powietrze owiewało moją twarz, sprawiając tym, że mój nos zrobił się
czerwony. Tak szczerze zaczęłam żałować, że wyszłam z domu. Po co? Nawet ja
tego nie wiedziałam. Chciałam i wyszłam, a teraz nawet nie mam z kim rozmawiać.
Usiadłam na najbliższą ławkę i wyjęłam telefon. Nie wchodziłam nawet w
interakcje, bo nie chciałam-w najgorszym wypadku- rozpłakać się na ulicy.
Napisałam więc tylko tweeta:
„Brrrr….zimno.”
Rozejrzałam się dookoła. Pełno ludzi. Rozsiadłam się na
ławce i przechyliłam głowę. Zamknęłam oczy. Wsłuchiwałam się w hałas który
panował dookoła. A nagle usłyszałam chrząkniecie. Od razu usiadłam prosto i
otworzyłam oczy. Zobaczyłam jakąś dziewczynę. Na oko wyglądała na 15 lat. Gdy
tylko na nią spojrzałam, uśmiechnęła się. Nie znam jej. Czego chce? Jeżeli to
jakaś ich fanka, to chyba mogę się zacząć bać.
-Słucham? –zapytałam niepewnie
-Mogę prosić o zdjęcie? –Co? Kogo ona o nie prosi? Kim ja
jestem żeby mnie o to prosić? Może i to było miłe, ale też dziwne. Może i
‘jestem’ dziewczyną Louisa, ale czy to jest powód do proszenia o zdjęcie?
Przecież ja nic nie osiągnęłam. –To jak?
-Jasne –posłałam jej ciepły uśmiech i wstałam by ustawić się
do zdjęcia. Dziewczyna wyjęła aparat, pstryknęła zdjęcie, podziękowała i
poszła. To było bardzo dziwne, lecz cóż. Chciała to nie mogłam odmówić. A to
znaczyło też, że ona mnie lubi i wspiera nas. To miłe.
*pół godziny później*
Pchnęłam drzwi i od razu znalazłam się w domu. Poczułam
przyjemne ciepło, które tam panowało, a mnie przy okazji rozgrzewało. Na dworze
było bardzo zimno, dlatego też cieszyłam się, że znalazłam się już w cieplutkim
domku. Ściągnęłam buty, kurtkę, szal i ruszyłam w kierunku salonu. Chłopaki
siedzieli przed telewizorem. Prawie w komplecie. Jak się można domyślić, nie
było Louisa, który zapewne nie wrócił jeszcze z tego ‘spotkania’ i nie
było Zayna. A o tacie już nie wspomnę.
Przeszłam przez prawie cały pokój i usiadłam na fotelu.
-Zimno –wysyczałam i podciągnęłam nogi pod brodę. Chłopaki
spojrzeli w moją stronę. Ani me ani be. Niall wstał tylko z miejsca i opuścił
pomieszczenie. Ja natomiast spojrzałam w ekran telewizora. Leciała jakaś durna
telenowela. Nie miałam ochoty i zresztą nie mogłam się na niej skupić. Dalej
zastanawiałam się gdzie jest Louis. Lubię siedzieć w salonie, gdy on tu jest.
Bez niego jestem taka…pusta. A każdy w około jest zamulony. Siedzą i patrzą w
‘pudło’. A na powiedzenie czegokolwiek jest im za ciężko.
Siedziałam tak jeszcze przez 5 minut i wtedy wszedł Niall.
Oczywiście miałam nadzieję, że to Louis… Blondyn podał mi koc którym się
okryłam i podał do ręki kubek. Szybko go wzięłam i poczułam przyjemne ciepło na
dłoni. Było to kakao. To miłe z jego strony.
-Dziękuję –wyszeptałam, a on tylko się uśmiechnął i zajął
swoje miejsce.
Upiłam łyk gorącej cieczy, która od razu rozgrzała mnie od
środka. Tego było mi trzeba.
*godzina 16*
Dalej siedzieliśmy przed telewizorem i nic nie robiliśmy.
Chyba to polubię.
Zaczęłam się robić senna. Strasznie senna. Powieki stały się tak ciężkie, że nie mogłam ich
utrzymać. Nie miałam wyjścia, więc postanowiłam, że pójdę się położyć.
-Jestem śpiąca, pójdę się położyć –oznajmiłam tylko, a
chłopaki przytaknęli na znak, że rozumieją. Poszłam więc na górę. Od razu rzuciłam
się na łóżko i przykryłam kołdrą. Nie musiałam też długo czekać na uśnięcie.
Jedyne czego wtedy potrzebowałam był sen i widok jego pięknej twarzy. Wyszedł
bardzo wcześnie i jeszcze nie wrócił. Tak bardzo za nim tęsknię.
*godzina później, oczami Nialla*
Katy poszła się położyć już jakąś godzinę temu, ja szczerze
też muszę przyznać, że bym tego potrzebował, ale jednak postanowiłem poczekać
na chłopaków. Nie wiem gdzie wcięło Louisa, a Zayn pojechał po Perrie. Jeżeli
ona się zgodzi i będzie miała czas to jeszcze dzisiaj pojedziemy na ‘biwak’.
Harry już obdzwonił wszystkie miejsca gdzie można by zrobić ognisko i gdzie są
domki do przenocowania. Przydałyby nam się dwa, gdzie mogli byśmy spać po 3/4
osoby.
-Chyba wrócili –oznajmił Harry tym samym budząc mnie z
‘transu’. Spojrzałem w stronę wejścia i wtedy wpadli do pokoju. Zayn i Perrie.
Nie było z nimi Louisa. Nie mam pojęcia gdzie się podział, ale to podejrzane.
Zaczynam się o niego martwić, ale w końcu jest dorosłym dzieckiem…chyba sobie
poradzi.
-To jak gotowi? –zapytał Zayn bardzo wesoło
-Cześć –przywitała się Perrie
-Cześć, cześć –odpowiedzieliśmy jej- Jeszcze nie jesteśmy
spakowani. Nie wiedzieliśmy czy jedziemy czy nie. A no i Harry jeszcze nie
załatwił tych domków –dopowiedziałem
-No to chodźmy się spakować, a Harry niech zadzwoni
gdziekolwiek –odparł więc Zayn całkiem spokojnie. My tylko mu przytaknęliśmy i
ruszyliśmy do swoich pokoi w celu spakowania swoich rzeczy. Jeżeli już tam
pojedziemy to na chociaż trzy dni. Nie jest za ciepło to nie sądzę by im
chciało się tam dłużej siedzieć.
-Nie wiecie gdzie jest Lou? –odwróciłem się jeszcze, ale oni
pokiwali tylko głową na nie, więc dałem sobie spokój i poszedłem na górę.
Postanowiłem również obudzić Katy. Niech się spakuje.
Zapukałem do drzwi, ale nikt mi nie odpowiedział, wszedłem
jednak do środka. Leżała na łóżku opatulona kołdrą i spała. Nie miałem serca by
ja budzić. Usiadłem na łóżku i chwilę na nią popatrzyłem. A następnie
postanowiłem zadzwonić do Louisa. Wyciągnąłem więc telefon z kieszeni i wybrałem
jego numer. Bez zastanowienia wcisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem komórkę
do ucha.
Pierwszy sygnał. Drugi
sygnał. Trzeci sygnał. Odebrał.
-Halo? –usłyszałem w słuchawce dobrze znany mi głos. Jednak
nie był on Louisa. Eleanor.
-Gdzie Louis? –zapytałem, a ona się zaśmiała. Nienawidziłem
tej dziewczyny i nie mam pojęcia co Lou robi u niej. Czy gdziekolwiek tam są.
Zerwała z nim, a on jeszcze ma czelność do niej jeździć? Kiedy ma przy sobie
Katy? Ten chłopak naprawdę nie zdaje sobie sprawy, jakie popełnia błędy.
-W łazience. Zaraz powinien przyjść
-Przekaż mu tylko, że dzwoniłem i powiedz, żeby jak
najszybciej wrócił do domu
-Oczywiście
-Na razie –szybko wypaliłem i rozłączyłem się. Telefon
rzuciłem na łóżko, a łokcie oparłem na kolanach podtrzymując tym samym
podbródek. W co on się pakuje?
-Czy to Louis? –usłyszałem za sobą jej cieniutki zaspany
głos. Odwróciłem się natychmiastowo. Patrzała na mnie nadal upatulona po czubek
nosa w kołdrę.
-Nie….to znaczy, ja dzwoniłem do niego –zmieszałem się. Na
pewno nie mogę jej powiedzieć, że pojechał do El. Nie wiem czy coś poważnego
między nimi jest, czy tylko to udawanie, ale wiem, że tego powiedzieć jej nie
mogę.
-Kiedy wróci? –poprawiła się na swoim miejscu i patrzała na
mnie wyczekująco.
-Chyba niedługo –posłałem jej ciepły uśmiech i by zmienić
temat szybko dodałem- Pakuj się! Wybieramy się na ‘biwak’!
Katy wstała ze swojego miejsca i wykonała jakieś dziwne gesty.
-Co ty robisz? -zacząłem się śmiać.
-Taniec szczęścia! -krzyknęła i ze śmiechem ruszyła w stronę szafy. A ja w stronę drzwi. Poszedłem do siebie i zacząłem pakowanie.
*oczami Katy, pół godziny później*
Upewniłam się jeszcze czy mam wszystko i gdy byłam tego
pewna zeszłam na dół, ciągnąc za sobą walizkę. Nie brałam za dużo rzeczy, bo
nie jedziemy tam na długo.
-I co gotowa? –zapytał się blondyn, a ja kiwnęłam głową na
tak i uśmiechnęłam się.
-Ja spakowałem rzeczy Louisa –powiedział Liam
-On jeszcze nie wrócił? –zapytałam. Byłam zdziwiona. A
także…zła? Nie wiem czemu, ale poczułam się wystawiona mimo, że nigdzie się nie
umawialiśmy i ….nie jesteśmy parą.
-Nie, nie wrócił –na moje pytanie odpowiedział Niall
-To co wyjeżdżacie? -z góry zszedł zaspany tata. Chyba dużo pracuje.
-Tak jedziemy –odpowiedziałam już z uśmiechem, zapominając o
sytuacji sprzed chwili. Właśnie w tym momencie stał mi się obojętny.
-To bawcie się dobrze, a ja chyba jeszcze pójdę się przespać
–powiedział znowu tata, a ja się zaśmiałam. Podbiegłam do niego i mocno
przytuliłam
-Dobranoc tatusiu –kiedy już go puściłam z uścisku,
wyszliśmy z naszymi torbami na zewnątrz. W samochodzie siedział Zayn z jakąś
dziewczyną obok, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że ich w domu nie było.
-Chodź, pojedziesz ze mną –poczułam ciągnięcie za ramię i
zobaczyłam, że ciągnie mnie blondyn. Poszłam za nim w stronę jego samochodu.
Wsadził nasze walizki do bagażnika, a ja w tym czasie wsiadłam do samochodu.
Usłyszałam, że zamyka bagażnik, więc spojrzałam przez okno. Zamiast wsiąść do
samochodu, zaczął rozmawiać przez telefon. Ktoś do niego dzwonił. Przyglądałam
się mu w zaciekawieniu. Nie wiem z kim rozmawiał i chyba nie chcę wiedzieć.
Wszyscy po mału odjeżdżali z naszej posesji, a ja nadal
czekałam na Irlandczyka. Który po chwili również wsiadł do samochodu i nic nie
mówiąc odjechał.
Cała droga minęła nam bardzo szybko i w ciszy. Ja się nie
odzywałam bo nie wiedziałam czy on ma na to ochotę i cos mi się wydaję, że on
myślał tak samo. Ale jakoś nie miałam odwagi na powiedzenie jakiegokolwiek
słowa.
Nareszcie
dojechaliśmy. Znaleźliśmy się w środku lasu, gdzie stały dwa drewniane domki. A
na środku całej tej ‘polanki’ było miejsce na ognisko. Było tu pięknie a, że
robiło się ciemno i jedyne co teraz oświetlało całe to miejsce, były światła
przy domkach, dodawało temu miejscu jeszcze więcej uroku. Byłam zadowolona. Nim
się obejrzałam chłopaki i blondynka szli w stronę domków. Usłyszałam, że Harry
mnie woła, wiec się uśmiechnęłam i poszłam za nimi. Weszłam do domku do którego
poszedł Niall. Zastałam tam jeszcze Zayna i blondynkę, która jak sądzę ma na
imię Perrie.
Był to domek czteroosobowy. Całkiem ładnie urządzony.
Postawiliśmy swoje walizki na łóżkach, tym samym zajmując sobie miejsca.
-Jestem Perrie –dziewczyna podeszła do mnie i wyciągnęła
rękę
-Katy, miło Cię poznać –podałam jej swoją rękę i mocno
uścisnęłam. Dziewczyna była bardzo ładna i na pierwszy rzut oka, wydawała się
całkiem miła.
-Mi Ciebie również
-Idziemy zrobić ognisko? Już się nie mogę doczekać!
–powiedział Niall, a my się zaśmialiśmy.
-Jasne, chodźmy! –odpowiedziałam i cała nasza czwórka wyszła
z domku.
Harry i Liam również siedzieli już na drewnach, które stały
dookoła miejsca na rozpalenie ognia. Dosiedliśmy się.
-To co? Trzeba pozbierać drzewo na rozpalenie ogniska?
–zapytał Harry, całkiem niepotrzebnie bo to było wiadome.
-No tak. Kto idzie? –zapytał Niall
-JA mogę pójść –oznajmiłam bo rozpalić ogniska nie umiem, a
też chcę coś zrobić.
-To ja pójdę z tobą –powiedziała Perrie, a ja się
uśmiechnęłam. Jest naprawdę miła.
-Okej to wy idźcie, a ja z Liamem pójdziemy po kiełbaski i
jakie picie. A Harry z Zaynem mogą załatwić jakiś stolik czy coś, żebyśmy mieli
gdzie to postawić –powiedział Niall
-Skąd ja mam ci wziąć stolik? –oburzył się Hazz
-Może z domku matole? Tam są! –takim samym tonem
odpowiedział my blondyn, a Harry tylko westchnął, na co się zaśmiałam.
*10 min później*
Kiedy z Perrie miałyśmy wystarczająco dużo drewna wróciłyśmy
do chłopaków. Rzuciłyśmy wszystko na ziemię i usiadłyśmy na drewienka. Harry z
Zaynem zajęli się rozpalaniem.
Wtedy zajechał samochód. Wiem czyj to był samochód, ale nie
patrzałam już w tamtą stronę, tylko na nierozpalone jeszcze ognisko.
-Oooo! Kto zaszczycił nas swoją obecnością! –powiedział
Zayn, a ja nadal na niego nie patrzałam na niego. Nie miałam ochoty.
-Przepraszam
-Spakowałem twoje rzeczy. Są w tamtym domku. –powiedział
Niall i jak mi się wydaje wskazał na jeden z domków.
-Dzięki stary! A z kim jestem…wiecie.
-Z Liamem i Harrym –odparł ponownie Niall, a ja na niego
spojrzałam. On zrobił dokładnie to samo, więc speszona spuściłam wzrok. A on
poszedł do swojego domku.
________________________________________
Może nie jest za ciekawy, ale chyba w minimalnym stopniu się spodobał, nie?
Mam nadzieję.
Przypominam o dzisiejszej akcji na tt :) Sama chyba będę brała udział dopiero po 2 ;________; niestety, szybciej nie mogę -.-
To do następnego ;**
Nie mogłam się doczekać rozdziału ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny jest ;)
Zastanawiam się co Lou odwala z Elką. ;//
No, ale czekam na nn i zapraszam od mnie, bo są nowe rozdziały ;*
Lou jakis dziwny jeeest ;D Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuń/Louuuis_1D