piątek, 27 grudnia 2013

Wygrana

Wczoraj nie mogłam dodać tego imagina, gdyż mam karę i rodzice mi nie pozwolili wejść, ale dzisiaj jest:)
Dziękuję Weronice i Klaudii, wasze imaginy była bardzo dobre, ale zwycięzca jest tylko jeden i dzisiaj jest to Charlotte F. Gratuluję:) Liczyłam na więcej imaginów, no ale cóż, miłego czytania xx
PS. SPRAWDŹCIE JAK WYGLĄDA TEN SZABLON I ZAGŁOSUJCIE CZY ZMIENIĆ CZY NIE:) (ankieta po lewej stronie)
_____________________________________________
Z łóżka wyciągnął mnie przyjemny zapach igliwia. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdy na korytarzu napotkałam Louisa starającego się dociągnąć choinkę do salonu.

-Wszystkiego najlepszego, kochanie!- powiedział ledwo trzymając choinkę.

Szybko poszłam mu na ratunek. Cały czas się uśmiechałam.

Postawiliśmy sosnę w rogu pokoju, a on szybko mnie przytulił. Znów poczułam te jego strasznie drogie perfumy. Ustami lekko dotknęłam płatka jego lewego ucha.

-Sto lat!- szepnęłam.

Wyciągnęłam rękę nad nasze głowy, mocno trzymając w dłoni jemiołę. Chłopak spojrzał tymi magicznymi niebieskimi oczami nad siebie. Po salonie rozniósł się jego piękny, zaraźliwy śmiech. Delikatnie cmoknął mnie w policzek, a potem klepnął w tyłek. Wyprostowałam się, a na mojej twarzy malowało się zdziwienie.

-Tylko tyle?- oburzyłam się.

Znów się zaśmiał. Ma wspaniały śmiech.

-A na co liczyłaś, niewiasto, pokazując mi się tylko w koszuli?- zapytał teatralnie.- I to w dodatku w mojej koszuli w paski?!

Zachichotałam, a on obserwował każdy mój ruch. Byłby z niego wspaniały aktor, lecz on wybrał karierę muzyczną, co mu wyszło na dobre.

-Oh! Wybacz panie, lecz nocne igraszki ze mną, bez koszuli, ci się podobały- zauważyłam przybierając taki sam ton głosu jak on.

Nagle spoważniał, uśmiech zszedł z jego twarzy. Ja spojrzałam na niego, a jego wzrok powędrował nad moje ramię. Usłyszałam znajome chrząknięcie i szczerze dziękowałam Bogu, że po za paskowaną koszulą Louisa, miałam na sobie także bieliznę. Odwróciłam się na pięcie. Moje oczy zauważyły cztery wesołe dziewczynki, choć już nie takie małe, oraz dorosłą kobietę, w błogosławionym stanie, o kamiennym wyrazie twarzy.

-Lottie, weź siostry i idźcie się rozpakować- poinstruowała najstarszą z córek.

Nastolatka posłusznie pociągnęła siostry oraz walizki na korytarz. Spłonęłam rumieńcem. Poczułam dłoń Louisa chwytającego moją rękę.

-Następnym razem bądźcie bardziej ostrożni- poprosiła Jay z uśmiechem na twarzy.

Kamień spadł mi z serca. Jay jest wspaniałą kobietą, o przesympatycznym charakterze, lecz przede wszystkim była matką Louisa. Uwielbiałam pogaduchy z Jay, lecz paradowanie przed nią , i jej czterema córkami, w samych majtkach i koszuli jej, jak na razie, jedynego syna nie robi piorunująco dobrego wrażenia.

-Dobrze- spuściłam głowę i na jednej nodze pobiegłam do pokoju. Czym prędzej zrobiłam to co do mnie należało, a następnie popędziłam do kuchni, skąd roznosił się wspaniały zapach pierdolników (czyt. pierników). Zauważyłam Louisa bawiącego się ze swoimi siostrami i naszła mnie ochota na.... małego Tomlinsonka biegającego po tym, zbyt często, pustym, ogromnym domu.

-Ładnie wyglądają nie sądzisz?- zapytała cicho Jay kładąc rękę na moim ramieniu.

-Kiedyś będzie idealnym ojcem- stwierdziłam patrząc jak rozśmiesza Daisy i Phoebe.

-I oby jak najszybciej- powiedziała ze śmiechem.

Spojrzałam na nią podejrzliwie. Czy ona coś sugeruje? Czy ja powinnam o czymś wiedzieć?


***

-Lottie, Fizzy, Daisy, Phoebe!- krzyknęłam, a cała czwórka zjawiła się w świątecznie ustrojonym salonie.

W rogu stała pięknie pachnąca choinka ustrojona w różnokolorowe bombki i inne ozdoby. Stół był wypełniony różnego rodzajem potraw. Piękny zapach roznosił się po mieszkaniu. Rzadko kiedy jest tu tak przytulnie, miło i rodzinnie. Zazwyczaj wracam po pracy do pustego, ogromnego domu, do którego jego właściciel zaglądał zdecydowanie zbyt rzadko. Poczułam jak Louis mnie przytula od tyłu, a dziewczynki odwracają wzrok. Zachichotałam cicho gdy Louis pociągnął mnie na korytarz. Byliśmy sami, a po jego zbyt poważnym wyrazie twarzy nie mogłam się niczego spodziewać.

-Kocham Cię, wiesz?- zapytał.

-Ja Ciebie też- odpowiedziałam zatapiając się w błękicie jego oczu.

-Zamknij oczy- poprosił.

Posłusznie wykonałam jego polecenie. Ujął moją dłoń i delikatnie wcisnął mi pierścionek na palec. Otworzyłam oczy i zauważyłam śliczny pierścionek z wielkim diamentem.

-Mam nadzieję, że ci się spodoba i...

-Jest piękny!- przerwałam mu.

Mocno objęłam jego szyję, a on dokończył swoją wypowiedź:

-...Chcę byś wiedziała, że właśnie się zgodziłaś na nasze małżeństwo.

Odsunęłam się od niego na chwilkę i znów spojrzałam w te, pełne wątpliwości i strachu, błękitne oczy. Uśmiechnęłam się najszerzej i najpiękniej jak umiałam.

-To twoje urodziny, a mimo wszystko to ty sprawiłeś mi najpiękniejszy prezent jaki mogłam dostać- powiedziałam.

-Czyli bierzemy ślub?- zapytał uradowany.

-Nawet teraz!- odpowiedziałam bez namysłu.

Louis zaczął krzyczeć ze szczęścia. Uniósł mnie i zrobiliśmy pełen obrót. Krzyki Louisa przyciągnęły na korytarz całą rodzinę mojego przyszłego męża.

6 komentarzy:

  1. O.O...Ale fajnie nie spodziewałam się, super rozdział czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, kochana!
    Czekam na następny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest rozdział czy ta wygrana? : O Chyba raczej wygrana nie? bo skończyło się na tym facecie w drzwiach, a teraz nagle że się obudziła . //DORADCA xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAK, TO JEST WYGRANY IMAGIN A NIE ROZDZIAŁ!:)

      Usuń
  4. Charlotte F. Masz talent, gratuluję wygranej, mój imagin przy twoim to jak...hmm nawet nie mam porównania. Tak fantastyczny jest ten imagin.
    Dokonałaś słusznego wyboru Nati :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój imagin również mi się podobał i NA PRAWDĘ zastanawiałam się, który z tych ma wygrać, jednak bardziej spodobała mi się ta fabuła, bo styl pisania był na równym poziomie:) xx

      Usuń