czwartek, 31 października 2013

Rozdział 10

-Grzebałeś w moich rzeczach –próbowałam powiedzieć to srogo, by nie wyszło, że cholernie boję się powiedzieć mu prawdę. Łzy ledwo hamowałam.
-Nie grzebałem. Znalazłem to na twoim biurku. Wśród rysunków….Co to jest?
-USG
-Czyje?
-Moje
-Co z tym dzieckiem?
-Zabiłam je
-Nie sądziłem, ze jesteś taką suką. Pieprzysz się z kim popadnie, a potem co? Zabijasz własne dziecko? Czy ty się dobrze czujesz? –zaczął krzyczeć. Trafił w mój czuły punkt. Rozpłakałam się. Suka? Czy on wie w ogóle co to znaczy? Nawe jeśli, nie wie dlaczego to zrobiłam. Dlaczego usunęłam ciążę. Nic nie wie, a nazywana mnie suką. To bardzo bolało, bo go kocham.
-Musisz mnie wysłuchać. To nie jest tak jak myślisz
-A jak jest? Tu chyba nie ma czego tłumaczyć. Doskonale wszystko rozumiem –powiedział i spojrzał na mnie. A raczej w moje oczy. Patrzał mi bardzo głęboko w oczy i nie sądzę by cokolwiek w nich zobaczył. Moje łzy wszystko zasłaniały, a ja prawie nic nie widziałam. Ostatni raz podciągnęłam nos i wybiegłam z pokoju. Szybko znalazłam się na dole i zabrałam swoją kurtkę. A buty byle jak wciągnęłam na nogi. Chciałam jak najszybciej stąd uciec. Gdzieś gdzie nikt mnie nie znajdzie. Gdzieś gdzie będę mogła być sama. Louis nawet nie wie jak bardzo mnie krzywdził w tym momencie. Nie wiedział, że brzydziłam się tym dzieckiem. Nie wiedział, że trudno byłoby mu żyć. Nie wiedział, że nie powiedziałabym mu prawdy, bo była ona obleśna. Nic nie wiedział.
Odwróciłam się ostatni raz i zobaczyłam w drzwiach Nialla. Wołał mnie. Zaczęłam biec, lecz gdy tylko się odwróciłam zobaczyłam światła, które kompletnie pozbawiły mnie widoku. Zapadła ciemność.
*oczami Louisa*
Nie mogłem uwierzyć, że ta mała osóbka była zdolna do czegoś takiego. Nie sądziłem, że jest taka puszczalska i bezduszna. Myślałem, że jest inna, ale muszę się przyzwyczaić, że wszyscy mnie okłamują. Jednak….po niej bym się tego nie spodziewał. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Chciałem jak najszybciej położyć się spać, bo nie wytrzymywałem.
Wyszedłem z pokoju brunetki i objąłem kierunek do swojego, lecz coś mnie zatrzymało. A mianowicie głos Nialla. Tak przeraźliwie krzyczał jej imię. Przestraszyłem się i zbiegłem na dół. Perrie siedziała w salonie i płakała, Zayn ją uspokajał, a Niall, Liam i Harry wybiegli na zewnątrz.
Kiedy tylko stanąłem w drzwiach zobaczyłem coś czego nie chciałem nigdy zobaczyć. Niall klęczał na ziemi i próbował obudzić Katy. Dookoła było pełno ludzi. Szybko zacząłem biec w ich stronę. Harry dzwonił po karetkę.
-Co się dzieje? –zapytałem gdy tylko do nich dobiegłem i przepchnąłem się przez ludzi. Niall tylko srogo na mnie spojrzał. Wydaje mi się, że słyszał krzyki dochodzące z naszego pokoju i domyślił się, że się pokłóciliśmy. Ale to tym razem nie moja wina… Co ty wygadujesz? To wszystko to twoja wina!
*10 minut później*
Katy leżała na łóżku szpitalnym, a lekarze gdzieś z nią jechali. Pytałem i pytałem, ale nic się nie odzywali.
-Gdzie ją zabieracie do jasnej cholery?!
-Musimy zrobić badania i sprawdzić czy nic jej nie jest
-Będzie miała operację?
-Sądzę, że nie. Miała dużo szczęścia. Wydaje mi się, że to nic poważnego, ale to trzeba jeszcze potwierdzić –powiedział tylko tyle i zniknął za drzwiami. Zostałem sam ze swoimi myślami. (Chłopakom nie pozwolili jechać) To wszystko moja wina! Gdyby nie ja, gdyby nie ta kłótnia…. Dlaczego to zrobiłem? Jestem kompletnym idiotom!
Usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. Nie miałem na nic siły i tak po prostu się rozpłakałem. Przecież…ja mogę ją stracić. Nie ważne co mówią lekarze teraz. Chcą mnie po prostu uspokoić, a tak naprawdę może się okazać, że przeze mnie już nigdy nie będzie mogła chodzić, nie będzie mogła nic zobaczyć, nie będzie mogła nic powiedzieć. Nie będzie mogła żyć….
Ja i moja głupota
Chłopaki przyjechali do szpitala. Byli wszyscy. Ucieszyłem się gdy ich zobaczyłem, ale oni natychmiast się na mnie ‘rzucili’.
-Louis co między wami zaszło? Dlaczego ona wybiegła z domu? Dlaczego płakała? Gadaj! –oczywiście te pytania zadał mi Niall. Nie miałem mu tego za złe, ale nie mogłem nic powiedzieć. Nie, dopóki to się nie wyjaśni. Może…może…to co ona chciała mi wyjaśnić miało jakieś wielkie znaczenie, a ja niepotrzebnie na nią naskoczyłem? Może ona naprawdę nie chciała? Może…to przypadek? Nie wiem i mogę się nigdy nie dowiedzieć.
Nie przeżyję, jeśli jej się coś stanie. Nie będę mógł żyć. Nie będę, tak po prostu. Moje poczucie winy mnie wykończy.
*godzina później, 18:00*
Lekarz pozwolili nam do niej wejść. Powiedział, że ma złamaną nogą i to tyle. Miała naprawdę dużo szczęścia, bo to mogło skończyć się dla niej tragicznie. Na całe szczęście tak nie było i odetchnąłem z ulgą. Od razu usiadłem na krześle obok niej i złapałem ją za rękę. Chłopaki i Perrie stali za mną i tylko się przyglądali. Naprawdę bardzo to przeżyliśmy. Najgorsze było spotkanie z Paulem. Co mu powiem? Teraz go nie ma, ale nie długo powinien przyjechać. Boje się.
      Siedzieliśmy tutaj z 10 minut i wtedy wpadł do Sali zdyszany Paul. Od razu ustąpiłem mu miejsca i sam stanąłem obok.
-Co jej jest?
-Nic poważnego. Ma tylko złamaną nogę –powiedział za nas wszystkich Liam. Ja nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa.
-Zostawcie mnie z nią. Jedźcie do domu. Nie potrzebnie tu siedzicie. I tak się nie obudziła –powiedział, a może rozkazał Paul. Wszyscy zaczęli się zbierać. Tylko ja zostałem. Nie pojadę z nimi. Muszę tu zostać. Usiadłem na jednym krześle przystawionym do niewielkiego stolika. Chłopaki stanęli w drzwiach i ostatni raz na nią spojrzeli, po czym wyszli. Tylko Liam jako ostatni ruchem głowy pokazał, że mam iść z nim. Zaprzeczyłem, a on wyszedł. Zostaliśmy sami. Ja, Paul i Katy. Bałem się cokolwiek powiedzieć. Bałem się jego reakcji. Jednak…musze się przyznać. Nic innego mi nie pozostało.
-To moja wina –powiedziałem po czym głośno przełknąłem ślinę. Wpatrywałem się w plecy menadżera i czekałem, aż coś powie. Lecz on ani drgnął.
-Jak to? –wreszcie się odwrócił, ale chyba jednak obyło by się bez tego. Nie mogłem wytrzymać i wstałem z miejsca. Podszedłem do okna i to co tam zobaczyłem było niesamowite. Nasi fani. Byli tu. Wspierali nas. A raczej Katy. To bardzo miłe z ich strony. Mamy najlepszych fanów na świecie.
-To jak? Odpowiesz? –usłyszałem za sobą głos Paula. Głęboko westchnąłem i na jednym tchu powiedziałem:
-Chodzi o to, że pokłóciliśmy się i ona wybiegła z pokoju. Nie wiedziałem, że ona..
-Dobra Lou, ale powiedz mi o co się pokłóciliście
-Znalazłem na jej biurku kartkę. To znaczy USG. Pytałem skad to, gdzie dziecko no i tak wyszło…
-Louis! Czy ty wiesz coś ty zrobił? Krzyczałeś na nią? –Paul od razu podniósł się z miejsca i spojrzał na mnie, raczej z troską. Z troską o Katy. Kiedy zapytał podniósł trochę głos.
-Tak, trochę bardziej niż ty teraz –powiedziałem nie patrząc na niego. Nie mogłem. On jest jej ojcem. Do teraz nie wiem o co tu chodzi, ale wiem, że to coś poważnego.
-Louis…ona..została zgwałcona. Usunęła to dziecko, bo nie mogłaby z nim żyć. Uwierz, było jej ciężko, w końcu to jej dziecko, ale nie mogła jego urodzić. W pewnym sensie to ja z jej matką ja do tego namówiliśmy. Dla jej dobra. Nie powiedziała Ci tego na początku, bo nie ufa Ci na tyle, żeby zdradzać takie informacje, a jak chciała Ci to powiedzieć teraz pewnie nie dopuściłeś jej do słowa..

-Tak było, ale ja nie wiedziałem. Jezu, Paul –usiadłem na krześle i złapałem się za głowę. To było za wiele. Zgwałcona? Ta malutka Katy? Moja Katy? Nie..nie mogę w to uwierzyć, to nie może być prawda..niestety jest. 
___________________________________________________
A więc chyba dość sporo czasu zajęło mi napisanie tego rozdziału, prawda? Tak, to prawda. Przepraszam, ale jakoś nie miała chęci. Żeby napisać coś dobrego muszę się zmobilizować, no i tak widać, tutaj nie za bardzo to wyszło, ale nadal mam nadzieję, ze się podoba :)
To pierwsza sprawa, a druga jest taka, że niechcący, będąc na telefonie, usunęłam komentarz z zakładki "informowani" i nie wiem kogo mam poinformować :c Bardzo bym prosiła, by ta osoba, która ostatnio dodała tam komentarz, podała mi swój username jeszcze raz, okej? :) Bardzo przepraszam, ale byłam na telefonie i tak wyszło :c :// xx
           Do następnego x

wtorek, 22 października 2013

Rozdział 9

Harry zakręcił i wypadło na Perrie.
-Prawda czy wyzwanie? –od razu zapytał
-Hm…niech będzie prawda
-No to…..czy kochasz Zayna?
-Nie mogłeś wymyślić nic głupszego? Oczywiście, że tak! –odpowiedziała blondynka i tym razem to ona zakręciła. Wypadło na Nialla.
-Wyzwanie, poproszę
-A więc, powiedz, że nie lubisz Biebera
-Co?! Oszalałaś?! –blondyn się oburzył, a my zaczęliśmy się z niego śmiać. Przecież to nic takiego, a on robi wielkie halo.
-Mów! –blondynka wyciągnęła swój telefon i jak sądzę nagrywała jego słowa.
Niall zakręcił i wypadło na Zayna.
-Wyzwanie
-Pocałuj Perrie…ale dłużej niż 5 sekund
-Głupek. Mamy się przy was całować?
-Ty się ciesz, że wybrałem Perrie..-hm…mały szantażyk?
Zayn podszedł więc do Perrie i zrobił to co kazał mu Niall. Wszyscy bili im brawo, a Zayn kręcił głową. Do takiego czegoś na pewno są przyzwyczajeni, ale nie przy nas…
Zayn zakręcił i wypadło na Harrego.
-No to teraz twoja kolej..
-Wyzwanie
-Pocałuj dłużej niż 7 sekund….hm….Katy
Harry uśmiechnął się. Chyba był zadowolony. Ja raczej trochę mniej. Po pierwsze: nigdy się z nim nie całowałam i raczej nie przyszłoby mi to na myśl, a po drugie: tak przy nich? To krępujące. No ale…co mi tam? To tylko gra. Poczułam się pewniej. Każdy wiedział, że Harry jest uwielbiany przez dziewczyny, a ja poczułam, że jak go pocałuję, to Louis będzie zazdrosny. Bardzo mi na tym zależało, nawet jeśli to by go zabolało…. No ale czemu miał by być zazdrosny? Może i mnie lubi, ale na pewno nie kocha.
Nim się obejrzałam Harry siedział koło mnie i zbliżał się. Zamknęłam oczy i już po chwili poczułam jego ciepłe wargi na swoich. I wow. Harry naprawdę dobrze całuje. Niczego nie można mu zarzucić.
-Uuuuuuu –usłyszałam za sobą głosy chłopaków, a Harry się ode mnie oddalił. Nie powiem, ale chętnie bym to powtórzyła. NA chwilę zapomniałam o Lou. Właśnie. Lou. Spojrzałam w jego stronę, ale on nawet na mnie nie patrzał. Przez chwilę czułam się źle, ale potem…przecież razem nie jesteśmy i raczej nie będziemy, wiec nie wiem czemu tak się zachował.
-No kręć Hazz –powiedział Liam, a ten tak właśnie zrobił. Wypadło na Louisa. Ten niechętnie wypowiedział jedno słowo jakim było „wyzwanie”.
-No więc, teraz ty pocałuj się z Katy. Polecam! –zaśmiał się, no ale mówił serio. Spojrzałam nie niego, a ten dalej miał spuszczoną głowę. Pragnęłam go teraz pocałować. Chciałam tego tak bardzo, jak pragnę oddychać.
-Wiem jak całuje –wypowiedział niby cicho, ale dość głośno
-Jak to? –zdziwiła się Perrie. Zrobiłam się czerwona na twarzy. Przecież on właśnie się przyznał, że się całowaliśmy.
-No tak. Takie to dziwne?
-Gdzie? Przecież nie ma żadnych zdjęc….-dalej ciągnął niedowierzający Liam
-A kto powiedział, że całowaliśmy się przy fotoreporterach?
-Nie? To gdzie?
-Chyba Liam, chcesz wiedzieć za dużo- uśmiechnął się głupio i…wstał. Podszedł do drzwi i powiedział, że nie gra i idzie spać. Co?! Czemu w takim memencie?!
-Pójdę z nim pogadać –powiedziałam i wykonałam podobną czynność do jego.
-Katy? –zapytał cicho Liam
-Tak?
-Czy….czy między wami coś jest?
-Kontrakt –zaśmiałam się – nie nie ma nic. Nie wiem czemu tak się zachowuje –powiedziałam i wyszłam. Widziałam jak Louis zamyka drzwi od swojego domku, więc szybko tam zmierzyłam. Szybko wskoczyłam po schodach i pchnęłam drzwi. Na dworze było już ciemno.
Louis siedział na łóżku i podtrzymywał głowę, jednak jak usłyszał skrzypiące drzwi od razu spojrzał na mnie.
-Co ty tu robisz?
-Przyszłam pogadać
-Chyba nie mamy o czym
-Owszem. Mamy. Chcę wiedzieć czemu się tak zachowujesz..
-Jak?
-Dobrze wiesz
-Wkurzyłem się, że całowałaś się z Harrym
-Dlaczego? –na chwilę zamilkł. Chyba sam nie wiedział co ma powiedzieć.
-Obiecaj, ze nie będziesz całować się z innymi chłopakami
-Co? Czy ty się słyszysz? Nie jesteś moim chłopakiem i nie możesz mi tego zabraniać
-Owszem. Jestem twoim chłopakiem
-Ale nie tak serio –siedziałam koło niego i cały czas mu się przyglądałam, jednak on na mnie nie patrzał.
-To nic. Nie chcę żebyś to robiła
-W takim razie ja też nie chcę żebyś to robił
-I ja tego nie robię –zaśmiał się
-To dobrze
Lou spojrzał na mnie i widziałam w jego oczach radość. Przybliżył się bliżej mnie, a ja nie wiedziałam czy chcę zrobić to o czym myślę. Ale po co? Dzisiaj powiedział mi coś co bardzo mnie zdziwiło. No bo czemu nie mam całować się z innymi? A teraz…teraz to on próbuje mnie pocałować. Oczywiście podoba mi się ten pomysł, ale to dziwne. Przecież nie powiedział, że mnie kocha, a całować mnie chce? Jest dziwny. Jednak się nie opierałam. Zamknęłam oczy i czekałam, aż poczuję jego usta. Chwila i to się stało. Położyłam swoją rękę na jego kark i przyciągnęłam bliżej siebie. A Lou błądził ręką po moich plecach, a drugą trzymał na moim policzku.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy, zapytałam:
-Czemu mnie pocałowałeś?
-Takie miałem wyzwanie –uśmiechnął się
-No tak –Ty głupia myślałaś, że on sam tego chce? Jesteś naiwna. No tak….przecież on tylko wykonał swoje wyzwanie, a ja robiłam sobie nadzieje…
*dwa dni później, 29 listopad*
Otworzyłam oczy i od razu na moje usta wkradł się uśmiech. Wreszcie noc spędzona w swoim wygodnym łóżku. Oczywiście nie mogę narzekać na tamte, bo nie były złe, ale jak to się mówi: Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Sięgnęłam po telefon, bo sprawdzić która jest godzina. 8:24. Dość szybko. Odłożyłam go na szafkę i podciągnęłam kołdrę po sam czubek nosa. Chciałam wyjść, ale było tak ciepło, że nie miałam ochoty. Listopadowe ranka są zimne, a szczególnie tutaj w Londynie.
Tak się zamyśliłam, ale nie trwało to długo, bo usłyszałam jakiś hałas. Chyba coś spadło.
-Niall ty idioto! –zaraz po tym usłyszałam krzyk Harrego. Zaśmiałam się pod nosem i wyszłam z łóżka.  Nie miałam ochoty na ubieranie się, więc zrobiłam tylko koka, by jakoś wyglądać, naciągnęłam na nogi ciepłe papucie i zbiegłam na dół. Tak jak sądziłam, chłopcy siedzieli w kuchni.
-Cześć wszystkim –przywitałam się i oczywiście w odpowiedzi dostałam to samo. Usiadłam przy stole i zaczęłam im się przyglądać.
-Wybieracie się gdzieś? –zapytałam, bo to dziwne, że wszyscy byli wystrojeni o takiej godzinie. Przecież mogli by jeszcze spać i jestem pewna, że jakby Zayn mógł to by to wykorzystał.
-Tak. Nagrywamy dzisiaj piosenkę. Chcesz jechać z nami? –odpowiedział oraz zapytał mnie Liam
-Nie, dzięki. Ja posiedzę sobie w cieplutkim domu i pooglądam telewizje –uśmiechnęłam się szeroko, by ich wkurzyć
-Musisz to robić? –zapytał oburzony Zayn
-Oczywiście
-Jak my wrócimy to też sobie poleżymy i pooglądamy
-Nie wątpię, ale ja mogę to robić cały dzień, a wy nie
-Co racja to racja, ale…
-Zayn! Przestań! Śpieszymy się, a ty w najlepsze sobie rozmawiasz –skarcił go Louis i wyszedł z kuchni. Zaraz za nim poszła cała reszta. Postanowiłam zrobić to samo i także wstałam i poczołgałam się za nimi. Stanęłam w drzwiach i patrzałam jak ubierają buty oraz kurtki.
-Będziesz tęsknić? –zapytał Hazza
-Za wami zawsze,  ale idźcie już! –pognałam ich i w tym czasie na dół zbiegł tata.
-Samochód już czeka, ruszajcie się..
-Cześć tato
-Cześć córeczko - przytulił mnie przelotnie i wyszedł, a raczej wytruchtał z domu na zewnątrz. Chłopaki zaraz za nim, a ja stanęłam w drzwiach lekko je przymykając.
-Zapomniałem! –krzyknął Louis i szybko wbiegł z powrotem do domu, po czym pobiegł na górę. Ja patrzałam jak chłopcy wchodzą do samochodu.
Nagle zbiegł Lou, więc odwróciłam się w jego stronę. A on tak nie spodziewanie pocałował mnie w usta, po czym powiedział:
-Widzimy się później –tyle go widziałam, bo zanim zdążyłam się otrząsnąć ten wchodził już do samochodu. A kiedy odjechali zamknęłam drzwi i wróciłam do środka. Od razu skierowałam się w stronę kuchni, bo mój żołądek domagał się jedzenia. Zrobiłam sobie jakieś kanapki, oraz gorącą czekoladę.
Poszłam z tym do salonu i wygodnie rozsiadłam się na łóżku. Zabrałam się za jedzenie i włączyłam TV. Poszukałam jakiegoś filmu i zaczęłam oglądać.
*godzina później*
Siedziałam i nadal oglądałam film. Nudziło mi się, bo nie było to za ciekawe, ale nie miałam nic innego do roboty. Nagle usłyszałam swój telefon. Szybko pobiegłam na górę, lecz nie zdążyłam odebrać. Sprawdziłam kto to. Nathan. Nim się obejrzałam dostałam sms-a właśnie od niego.

Rzuciłam telefon gdzieś na łóżko i zabrałam się za przygotowanie. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam zestaw na dzisiaj. <klik> Poszłam od łazienki i przebrałam się. Zrobiłam lekki makijaż, a włosy rozplotłam i zostawiłam rozpuszczone. Kiedy już byłam gotowa zbiegłam na dół i posprzątałam po sobie talerz oraz kubek. Wyłączyłam telewizor i nim się spostrzegłam była już 10. Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć. Był to Nathan.
-Cześć –przywitał mnie szerokim uśmiechem
-Cześć, wejdź, a ja jeszcze skoczę po parę drobiazgów
-Okej
Poszłam na górę i wzięłam swoją torebkę. Spakowałam do niej parę potrzebnych rzeczy i zeszłam na dół. Ubrałam kurtkę, szal i buty, po czym razem z Nathanem opuściłam dom. Postanowiliśmy się przejść, więc po woli ruszyliśmy w kierunku centrum.
-Nie mówiłaś, że chodzisz ze sławnym Louisem Tomlinsonem, nawet nie mówiłaś, że go znasz –wypalił tak z nikąd. Dlaczego chce rozmawiać akurat o nim? Jeszcze na samym początku?
-Nie było okazji żeby Ci powiedzieć i chyba nie ma też to żadnego znaczenia, prawda?
-Nie, nie, ale wiesz…nie za bardzo się lubimy i…nie wiem czy nie będzie mu przeszkadzać, że się spotykamy
-Nie sądzę by to był problem. To z kim się spotykam, kogo lubię to moja sprawa. On nie musi z Tobą przebywać
Trochę mnie zdziwiło to, że oni się nie lubią. Nie wiem o co chodzi, ale to dziwne. A zmieniając temat to, to kłamanie nieźle mi idzie. Nie sądziłam, że przyjdzie to z taką łatwością. Nie wierzę sama w siebie.
*trzy godziny później*
-Idziemy już? –zapytałam, bo siedzieliśmy tutaj dość długo.
-Oczywiście, ale ja będę musiał się zbierać..
-Nie szkodzi, ja też pójdę do domu
Razem udaliśmy się na przystanek, bo akurat nie chciało nam się iść. Było dość zimno i to jeszcze nas zniechęcało.
      W końcu był mój przystanek. Pożegnałam się z Nathanem i wyszłam z autobusu. Przeszłam kawałek i znalazłam się w domu. Na podjeździe stał samochód, którym chłopaki dzisiaj jechali nagrywać. Dziwne. Już wrócili?
Szybko pokonałam dystans miedzy domem a bramą i już po chwili byłam w środku. Drzwi były otwarte. Czyli wrócili. Nie zdążyłam nawet ściągnąć butów, bo dopadł mnie Louis.
-Nie rozbieraj się. Mam niespodziankę.. –powiedział i zaczął się ubierać
-Ale…
-Żadnych ale, chodź
-No dobra
*oczami Nialla, godzina później*
Siedziałem z chłopakami w salonie i wtedy usłyszeliśmy śmiechy. Ktoś wszedł do domu. Pewnie Louis i Katy.
-Gdzie byliście? Co za niespodziankę miałeś dla Katy? –zapytałem bo praktycznie nic nam nie powiedział.
-Byliśmy w studiu tatuaży… w końcu sobie zrobiłam! Zawsze chciałam mieć tatuaż –powiedziała szczęśliwa Katy.
-To pokaż co masz –dziewczyna podeszła do mnie i wyciągnęła w moją stronę prawą rękę. Na nadgarstku miała znak nieskończoności, a w środku literka L….czyżby dlatego, że Louis? Możliwe. Przyglądałem się temu chwilę i zobaczyłem coś podobnego. Była to ręka Louisa. Również na nadgarstku miał znak nieskończoności, ale w środku nie było L, a K.
-Ciekawe –powiedziałem
-No wiemy –powiedziała Katy – Muszę coś namalować. Zaraz wrócę –dopowiedziała i pobiegła na górę.
*oczami Katy*
Usiadłam przy biurku i wyciągnęłam swoją teczkę. Przyjrzałam się swoim paru rysunkom i wyciągnęłam czystą kartkę oraz ołówek. Zaczęłam malować mój nowy tatuaż. Bardzo się z niego cieszyłam i to ja kazałam tatuażyście zrobić literkę L jak Louis. Mu powiedziałam, że chciałam zapamiętać, ze to z nim robiłam go, ale przecież to oczywiste. Tak naprawdę kochałam go i znak nieskończoności oraz literka jego imienia miała oznaczać, że nie przestanę go kochać choćby nie wiadomo co.
Już prawie skończyłam gdy usłyszałam swoje imie
-Katy! –szybko zbiegłam na dół, by sprawdzić o co chodzi
-Słucham? –weszłam do kuchni bo tam byli chłopcy.
-chcesz lody? –zapytał Zayn i pomachał pucharem w którym właśnie były.
-Jasne, daj –wzięłam i od razu zabrałam się za jedzenie. Bardzo lubię lody i tego nie da się ukryć.
-Louissssssssssssss….-powiedziałam słodkim głosem, bo było mi zimno i chciałam, żeby przyniósł mi moje papucie.
-Co chcesz? –spojrzał na mnie podejrzanie
-Przyniesiesz mi moje kapcie? Proszę
-Eh, okej
-Są pewnie pod łóżkiem, bo tam je pchnęłam
*10 minut później*
Louis jeszcze nie przyszedł. Zastanawiałam się  o co chodzi. Może nie może znaleźć? Ale byłam pewna, że tam je pchnęłam. Postanowiłam to sprawdzić i poszłam na górę. Weszłam do pokoju i Lou tam był. Siedział na łóżku z kartką w ręce. Gdy się lepiej przyjrzałam zobaczyłam, że jest ona w koszulce… Nie! Tylko nie to! –pomyślałam, ale wiedziałam, że zobaczył coś czego nie powinien. Do moich oczu naleciały łzy, ale jeszcze nie pozwoliłam im wypłynąć.

-Co to jest? –zapytał srogo Louis i spojrzał na mnie. 
__________________________________________
Przepraszam za jakiekolwiek błędy...to tak na początek :D Przez chwilę miałam nowy wygląd, więc ktoś mógł go zobaczyć, ale jednak wróciłam do tej bohaterki co mam cały czas..:) 
Chciałam was zapytać, czy znacie kogoś kto robi szablony na bloga i mógłby mi zrobić? Byłabym wdzięczna :) 
No i to tyle, piszcie komentarze, bo to bardzo motywuje :) 
        Do następnego :**
PS. Co sądzicie o tym szablonie: http://s4.ifotos.pl/img/louiiispn_xwhenah.png ? Byłby dobry? Czy lepszy ten co jest? A może macie swoje propozycje dotyczące szablonu? Jak już to albo sam Louis, albo on z Acacią Clark. Lub ona sama :) 

piątek, 18 października 2013

Rozdział 8

-Przecież to jest fotoreporter –powiedział Louis gdy tylko zobaczył tego faceta, który wyłaniał się zza drzewa. Zaczął się śmiać, przez co dostał kuksańca w bok.
-To nie jest śmieszne. Naprawdę się bałam –powiedziałam zła, a on zrobił specjalnie smutną minkę i mnie przytulił. Również oplotłam go rękoma dookoła tali. Byłam od niego niższa, przez co mogła doskonale usłyszeć jak bije jego serce. I mogę przysiąc, że to była muzyka dla moich uszu.
-Chodźmy stąd, bo się przeziębisz –wypaliłam, bo dziwnie się czułam. Przecież ten facet właśnie robi na zdjęcia, a Louis naprawdę może się przeziębić. Przecież stoi bez koszulki.
-Dobrze –Lou się uśmiechnął i mnie puścił i zamiast tego złapał moją dłoń i splótł nasze palce. Tak też weszliśmy do jego domku.
-A tu co się dzieje? Czy ja czegoś nie wiem? –zaspany Harry siedział na łóżku i przyglądał nam się z uniesioną brwią. Puściłam jego dłoń i ponownie oblałam się rumieńcem.
-Nic się przecież nie dzieje. –powiedziałam zbita z tropu i żeby zmienić temat zapytałam- Macie coś do jedzenia? Bo my nic nie wzięliśmy –podrapałam się po głowie i czekałam na ich reakcję.
-Oczywiście, że mamy. Ale czemu to my musimy o wszystkim myśleć? –zapytał Harry ze śmiechem.
-Ty to organizowałeś, więc chyba to twój obowiązek –odpowiedziałam i poszłam za nim, by otrzymać trochę jedzenia. Hazza dał mi kanapki i to co do nich potrzebne, a ja zabrałam się za przyrządzenie tego jakże wspaniałego śniadania. Posmarowałam nam kanapki i położyłam na to kiełbasę. Harry również zrobił nam herbatę i trzeba przyznać, że był nieźle przygotowany.
-Chłopaki zimno tu –powiedziałam to zgodnie z prawdą, bo te domki w końcu były z drewna. Nie było tu żadnego ogrzewania, więc nie ma co się dziwić.
-Proszę –Louis podał mi koc, którym od razu się okryłam. On w czasie gdy ja robiłam kanapki, też się ubrał, bo na pewno nie było mu ciepło bez nawet koszulki.
-Co robicie? –zapytał zaspanym głosem Liam. Obudził się.
-Jemy kanapki –odpowiedziałam
-I pijemy herbatkę, którą ja zrobiłem…mmmm –dopowiedział Harry a ja się zaśmiałam.
-Zimno tu –ponownie zabrał głos Liam
-No nie gadaj –przewrócił oczami Louis
-Dacie mi też herbaty? –zapytał Li
-Musisz mnie ładnie poprosić –Harry.
-Nie wydurniaj się pojebańcu i zrób mi tą herbatę, zimno mi
-Dobrze, ale też będziesz musiał coś dla mnie zrobić jak będę chciał –oburzony Hazza oczywiście na prośbę Li wstał i zrobił mu tę herbatę, a ja w tym czasie dałam mu kanapki. A zaraz po tym do nas wpadli chłopaki i Perrie. Również dorobiła kanek i ich poczęstowałam, a Harry zrobił swoją ‘słynną’ herbatę.
-Idziemy dzisiaj na grzyby –powiedział zadowolony Niall….całkiem niezły pomysł. Przecież co innego możemy tu robić? Przecież nie zrobimy już o 13 ogniska…
-Jestem za –powiedziałam, a zadowolony Niall mnie przytulił
*oczami Nialla*
Przytuliłem Katy, bo cieszyłem się, że mnie popiera….jednak szybko tego pożałowałem. Traktuję ją jak młodszą siostrę i naprawdę nie zakochałem się w niej. Przestraszyłem się jak jej rano nie było w domku, w końcu jesteśmy w lesie… A gdy ją przed chwilą przytuliłem spotkałem się z groźnym spojrzeniem Lou, jednak gdy tylko zobaczył, że ja również na niego patrzę odwrócił głowę i zaczął z uśmiechem z kimś rozmawiać. Sądzę, że on coś do niej poczuł, jednak nie jestem tego pewny. Lou jest świetnym aktorem, szybko potrafi zmienić swój humor…na lepszy na gorszy. Najpierw na mnie spojrzał złowrogo, a potem się uśmiechnął. Czyli? Czyli szybko humor się poprawił. Albo raczej udawał, że tak się stało. Nie chciałbym, żeby on zranił w jakikolwiek sposób moją malutką Katy, dlatego będę trzymał rękę na pulsie. Nie wiem co on kombinuje z Eleanor, co on u niej robił przez prawie cały dzień, ale chcę się tego dowiedzieć. A jeżeli mi nie powie, ostrzegę go, że wszystko wiem i jeżeli będzie taka potrzeba ostrzegę Katy przed nim… Jest moim przyjacielem dlatego nie wypada go pogrążać, ale on sam sobie robi problemy, a potem ich żałuję. Wolałbym, żeby nie bawił się sercem Katy. Może i nie znam jej długo, ale wiem, że jest kruchą dziewczyną, którą można łatwo zranić. Może czasem wydaję się, że jest twarda, pewna siebie, ale to tylko pozory, które mylą… Ja doskonale wiem jaka ona jest. Mam dar do poznawania ludzi. Wiem kiedy kłamią a kiedy mówią prawdę. Dlatego też chciałbym, żeby ona również mi powiedziała czy coś czuje do Louisa. Bo jak nie…to nie mam się czego obawiać, a jak tak? A jak tak bo będę musiał bardzo na nią uważać. Louis może i jest starszy ale to nie oznacza, że mądrzejszy.
*pół godziny później*
Ja, Katy, Zayn i Perrie opuściliśmy pokój chłopaków i poszliśmy się trochę ogarnąć, bo wyglądaliśmy jak siedem nieszczęść. Nasze plany na najbliższą chociaż godzinę, to na pewno wypad na grzyby…
-To ja pójdę pierwsza jeśli pozwolicie –odezwała się Perrie, a my oczywiście kiwnęliśmy głową, że nie mamy nic przeciwko.
-A ja z Tobą nie mogę? Będzie szybciej, a chyba się mnie nie wstydzisz, prawda? –powiedział Zayn i przytulił blondynkę od tyłu. Ona się zaśmiała i…zgodziła. Razem weszli do łazienki, a my zostaliśmy sami. Katy siedziała na swoim łóżku nadal opatulona kocem, który dostała od któregoś z chłopców. Trzymała w ręce telefon, więc mogłem się domyśleć, że jest na tt. Również wyciągnąłem swój….jedna kreska. Ciężko będzie. Zalogowałem się no i strasznie wolno mi chodził. Ale udało mi się napisać jednego tweeta.
„Siedzimy sobie w domku z @KatyHiggins i czekamy aż się zwolni łazienka”
A następnie jeszcze krótki:
„Zimnoo…kto przytuli?”
Wtedy już wylogowałem się i spojrzałem na Katy. Nadal siedziała zapatrzona w telefon. Wszedłem w kontakty i wybrałem numer do niej. Chwila i już usłyszałem piosenkę Why.
-Kto dzwoni? –zapytałem, a ona podniosła do góry swój telefon. Dostrzegłem tam swoje zdjęcie i zacząłem się śmiać. 

–Skąd je masz? –zapytałem, bo to na pewno nie ona mi je robiła.
-Z internetu –odpowiedziała z szerokim uśmiechem. Lubię jak się uśmiecha. Wygląda na jeszcze słodszą i bezbronniejszą.
Rozłączyłem połączenie i rzuciłem telefon gdzieś na bok. A zaraz po chwili wyszedł Zayn z Perrie z łazienki. Następna poszła Katy, a ja postanowiłem w tym czasie poszukać sobie jakieś ciuchy. Włosy uczesałem tutaj, bo nic specjalnego z nimi nie robiłem, ale było nawet okej.
*pół godziny później*
Teraz staliśmy już wszyscy pod naszym domkiem z jakimiś koszykami na grzyby.
-Rozdzielamy się czy idziemy wszyscy razem? –zapytałem
-Chyba się rozdzielamy, co? Bez sensu iść całą grupą w jedno miejsce. A takim razie nie pozbieramy wiele grzybów –odpowiedział Liam
-Też tak sądzę. Powinniśmy się rozdzielić na dwie grupki –poparł również Zayn
-Okej, to ja pójdę z Katy, Louisem i Liamem, a Zayn, Perrie i Harry razem, co wy na to? –zaproponowałem jak mamy się rozdzielić.
-Okej, to chodźmy –powiedział Harry i nasza grupka ruszyła w całkiem innym kierunku co Zayna i reszty.
-Spotkajmy się tutaj za godzinę, wiec o 14:30! –krzyknąłem jeszcze do Zayna, na co on tylko przytaknął głową i zniknęliśmy wszyscy w głębi lasu. Katy z chłopakami cały czas rozmawiała, a ja szedłem za nimi. Raczej rozglądałem się za grzybami bo miałem na nie ochotę.
-Patrzcie! Ja już jeden znalazłam! –krzyknęła Katy i podbiegła do jednego z drzew i schyliła się, bo właśnie tam leżał grzyb. Schowała go do swojego koszyka i wróciła do rozmowy.
-Czemu Niall idziesz tak sam? –Louis zwolnił kroku i zaczął iść ramię w ramie ze mną.
-Szukam grzybów, mam na nie straszną ochotę –odpowiedziałem i dalej wykonywałem swoją czynność. Nigdzie nie widziałem jakiś dobrych. Jak już to same trujące. I tak znam się na tym, bo jak byłem młody nie raz chodziłem z dziadkiem.
   Szliśmy, szliśmy, aż w końcu znaleźliśmy jakieś dobre miejsce, gdzie było bardzo dużo tego czego szukaliśmy. Każdy zaczął je zbierać, no i nie raz pytali mnie czy takie są dobre. Musiałem im wytłumaczyć jakie mają zbierać, bo inaczej byłym pytany co chwilę.
*około godziny 14:30*
Już znaleźliśmy się przed naszym domkiem i siedzieliśmy dookoła miejsca na ognisko. Zayna, Perria i Harrego jeszcze nie było, dlatego wypatrywaliśmy ich. Znaleźliśmy dość dużo grzybów. Będziemy mieli co jeść.
-Jesteśmy! –usłyszałem za swoimi plecami i odwróciłem się w tamtą stronę. Krzyknął to Harry i szedł wymachując swoim koszykiem. Jeszcze chwila a by mu to wszystko powypadało.
-Dużo macie? –zapytałem gdy już znaleźli się obok nas.
-Jasne! Tam gdzie my byliśmy było bardzo dużo i to jeszcze dobrych! –powiedział Zayn i pokazał mi swój koszyk. No rzeczywiście miał dużo tego,  ale czy były one dobre to będę sprawdzał później.
*godzina 15:30, oczami Katy*
Przygotowaliśmy grzyby i zabraliśmy się za zjedzenie ich. Minęło trochę czasu zanim zdążyliśmy wszystko zrobić, przez to, że cały czas się wygłupialiśmy. Tylko Niall był strasznie zawzięty i nie wydurniał się z nami.
-Dobre –przyznałam a Niall zadowolony się uśmiechnął
-Dziękuję
-Przecież to nie tylko on robił! –oburzył się Harry
-Ale zrobiłem najwięcej! Ty tam nawet palcem nie kiwnąłeś! –odrzekł mu Niall
-To prawda Harry –przyznałam, na co on zaraz się złośliwie-ale na żarty- spojrzał.
-Po czyjej ty jesteś stronie? –zapytał zbliżając się do mnie
-Po stronie prawdy
-Ah tak?
-Tak, tak
-No to pożałujesz! –rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać. Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Myślałam, że zaraz popuszczę.
-Harry przestań! –krzyknęłam i próbowałam się jakoś wydostać spod niego, dlatego waliłam go rękoma i odsuwałam od siebie. Był silniejszy i mi na to ni pozwolił.
-Dobra, oszczędzę Cię, ale pod warunkiem –przestał na chwilę i czekał na moją reakcję. Każdy przyglądał się nam i czekał na to co powie Harry. Szczerze to się bałam, bo on to ma jednak te pomysły…
-No jaki?
-Buziak w policzek –poklepał się po swoim prawym
-Nie mogę czegoś innego? –zapytałam smutna
-Nieeee, chyba, że wolisz…..-nie dokończył, tylko zaczął mnie ponownie łaskotać.
-Nie, nie, zgadzam się!
-Okej, to dawaj –pocałowałam go w ten policzek a on dopiero wtedy puścił mnie, a ja mogłam odsapnąć.
*godzina 18:00*
Siedzieliśmy w naszym domku, zawinięci w koce. Na dworze było już ciemno a w domku zimno.
-To co robimy? –zapytał znudzony Liam
-Może pogramy w butelkę? –zaproponował Harry
-Na całowanie? –zapytałam, bo chciałam się upewnić.
-Tak, ale z chłopakami to chyba tylko w policzek –odparł Louis
-Ale to nie fair –oburzyłam się
-Ja nie mam zamiaru się całować z nimi –powiedział Liam i pokazał na każdego z nich po kolei.
-No dobra, to niech będzie ten policzek…
-No chyba, że prawda lub wyzwanie –zaproponował Hazza
-Ok, to będzie chyba lepsze

I tak też usiedliśmy w kółku, wzięliśmy jakąś butelkę i pierwszy zaczął kręcić Harry….zaczynam się bać. 
__________________________________________
No więc jest kolejny rozdział :) Mam nadzieję, a przynajmniej tak sądzę, że wyszedł lepiej niz poprzedni. Chociaż i tak sądzę, że piszę gorzej. Niby mam wszystko pięknie ułożone, a jak przyjdzie, że mam napisać to wychodzi byle gówno. No ale niech będzie.
    Do następnego :**

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 7

Chłopaki rozpalili ognisko, więc wszyscy się ogrzewaliśmy. Co było potrzebne bo na dworze o tej godzinie było strasznie zimno. Niall zaczął opowiadać nam jakiś kawał. Wcale nie śmieszny, ale śmiałam się jak głupia. Mam po prostu tak, ze jak ktoś coś opowie i nawet jeżeli to śmieszne nie jest, tak jak teraz, ja i tak śmieję się jak opętana. Nie chcę, żeby tej osobie było przykro, to po pierwsze, a po drugie czasami jest to takie głupie, że aż śmieszne. Tak było i teraz. To było raczej głupie niż śmieszne, a i tak każdy śmiał się.
-Z czego się tak śmiejecie? –niespodziewanie przyszedł Louis. Usiadł koło…mnie. Tak. Wszędzie było miejsce, a on musiał koło mnie? Wiem, wiem, pewnie dziwicie się dlaczego tak się zachowuję. Przecież nie jest moim prawdziwym chłopakiem i nie musi spędzać ze mną czasu, dlatego jak dzisiaj sobie gdzieś poszedł i nie było go cały dzień, nie powinnam się przejmować. Ale ja nie potrafię. Czasami, tak jak dzisiaj, czuję jakby on był tylko mój. Marzenia. Nie podobało mi się, że mnie zostawił, ale chyba czas przestać się o to gniewać, prawda? Wcale nie powinnam się gniewać, bo to ja wychodzę na jakąś chorą jego psychofankę. On nie jest twój. Czego ty chcesz? Właśnie. Czego ja chcę? Ja wiem. Ja chcę go. Chcę powiedzieć o nim, że jest mój. Chcę pokazać światu jak bardzo go kocham. Ale to niemożliwe.
-Coś się stało? –usłyszałam tuż przy swoim uchu jego głos. Nie poruszyłam się, a dalej patrzałam na ognisko.
-Tak. Czemu miałoby nie być? –zaśmiałam się, żeby wyszło bardziej wiarygodnie. Nie chcę go oszukiwać. Przecież najchętniej bym powiedziała, że nie ma mnie na cały dzień zostawiać i jeszcze nie mówić gdzie idzie. Ale nie mogę. Przecież wtedy by wyszło, że go kocham.
-Dziwnie się zachowujesz
-Wcale, że nie. Zdaje Ci się
-Yhyym , nie oszukasz mnie. Jeżeli chodzi o moje dzisiejsze wyjście, to…chyba nie sprawiłem Ci tym przykrości, prawda?
-Nie! Skąd w ogóle taki  pomysł? Świetnie się z chłopakami bawiłam –przy telewizorze.
-Ah tak
-Tak
-Niech Ci będzie
Nie miałam ochoty na dalszą część naszej chorej rozmowy. Czemu tak nagle zaczął się mną przejmować? Czemu nie chce mnie mieć tak daleko, jak rano? Teraz mi nie jest potrzebny.
Kogo próbujesz oszukać?
-chcecie kiełbaski? –zapytał Liam
-Jasne –odpowiedziałam
-No to ktoś musi mi pomóc nadziać je na takie hm…kijki? Nie wiem jak to się nazywa
-Okej my wiemy o co Ci chodzi. Ja Ci pomogę –powiedziałam ze śmiechem i poszłam za nim. Wszystko przygotowaliśmy i gotowe daliśmy każdemu.
Siedziałam z tym ‘kijkiem’ i patrzałam na Louisa. On z uśmiechem wpatrywał się w Nialla, który po raz kolejny próbował opowiedzieć coś śmiesznego.
Jego oczy naprawdę się śmiały i wyglądały tak słodko. Chciałabym się na niego gniewać., ale doszłam do wniosku, że….nie potrafię.
-Przyglądasz mi się –Louis odwrócił się w moją stronę z wyraźnym rozbawieniem.

-Nie, zdaje Ci się –szybko wypaliłam
-Już któryś raz dzisiaj? Nie sądzę –zaśmiał się, a ja odwróciłam głowę, bo czułam, że mój policzek zaczyna się robić ciepły.
*dwie godziny później*
Może i ognisko nas grzało, ale i tak było mi trochę zimno. Chciałabym pójść do domu i położyć się spać, ale to niemożliwe. Moje zmarłe ręce zaczęłam przybliżać do ogniska, by je ogrzać, a Niall w tym czasie wziął swoją gitarę.
-Zaśpiewamy coś?
-Świetny pomysł! –odrzekł Harry i wtedy Niall zaczął grać. Była to wolna piosenka, ale nie wiem jaka. Poprawiłam się na swoim siedzeniu i wyczekiwałam na głosy chłopaków. Najpierw zaczął Liam. Nie rozumiem jak można tak świetnie śpiewać. Czy on nie chce mi oddać trochę swojego talentu? A jakbym tak wzięła od każdego po trochę to bym była najlepszą gwiazdą na świecie.
Zaraz po nim śpiewał Zayn i przytulał się w tym czasie do Perrie. Oni do siebie pasują. Są świetną parą.
Nim zdążyłam się zorientować zaczął śpiewać Lou. Gdy tylko usłyszałam jego głos spojrzałam w jego kierunku. Patrzał na mnie. Wyglądał świetnie. Światło które padało z ogniska, rozświetlało jego twarz, tym samym dodając mu uroku.

Złapał mnie za rękę. 

Nie wiedziałam o co mu chodzi i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. On tylko się uśmiechnął i gdy skończył pocałował mnie w policzek. Czułam, że jest mi cieplej. Jego duża, gorąca dłoń ogrzewała moją co było mi potrzebne, bo jeszcze chwila a by mi palce amputowali. 
*godzina 2:00*
Godzina była jaka była. Na dworze było jeszcze zimniej, co było spowodowane też tym, że nasze ognisko po mału gasło.
-Chyba czas iść spać, nie sądzicie? –powiedziała Perrie i zaraz po tym głośno ziewnęła.
-Tak, chodźmy już –poparłam ją i wstałam ze swojego miejsca, co uczynił każdy po kolei. Ruszyłam w stronę swojego domku i przy drzwiach zaczekałam na resztę. Oczywiście Harry, Liam i Louis szli w drugą stronę, do swojego. Gdy już Perrie i chłopaki byli koło drzwi razem ze mną weszłam do środka i jako pierwsza podeszłam do swojej walizki, po czym poszłam do łazienki
*następny dzień, 27 listopad*
Gdy się obudziłam było mi strasznie zimno. Przycisnęłam do siebie mocniej kołdrę i usiadłam na łóżku. Rozglądnęłam się po domku, ale każdy spał. Wstałam razem ze swoją kołdrą i podeszłam do walizki. Wyciągnęłam z niej moją kurtkę, bo miałam na sobie tylko ciepłą bluzę. Nałożyłam ją na siebie i ubrałam trampki. Wyglądałam naprawdę źle, miałam na sobie spodnie dresowe, bluzkę z krótkim rękawkiem, na to bluzę no i kurtkę. Włosy jakoś związałam i chciałam coś do jedzenia. U nas w domku nic nie było i zastanawiałam się czy ktokolwiek coś wziął. Miałam nadzieję, że może Harry coś wziął bo to w końcu on wszystko przygotowywał. Wyskoczyłam więc z domku i ruszyłam w stronę domku chłopaków. Jednak moją uwagę przykuła pewna osoba. Stała za drzewem ale ja go doskonale mogłam zobaczyć. Przestraszyłam się, bo w końcu byłam w środku lasu, wszyscy spali, a on czaił się za drzewem. Chciałam, żeby się nie zorientował, że go widzę, dlatego odwróciłam natomiast głowę i szybszym krokiem ruszyłam do swojego celu. Po schodkach wskoczyłam raz dwa i nacisnęłam klamkę. Oczywiście było otwarte, bo nawet nie było potrzeby kluczyć…kto by nas tu znalazł? Szybko pchnęłam drzwi i znalazłam się w środku. Chłopaki także spali, dlatego szybko podbiegłam do Louisa i klękłam przy jego łóżku.
-Louis, Louis, Louis! Wstawaj! –szturchałam go i cały czas mówiłam.
-Katy? Co ty tu robisz? –w końcu otworzył oczy i wyszeptał  zaspanym głosem.
-Wstawaj! Ktoś tu jest! –powiedziałam już trochę głośniej.
Podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Co ty wygadujesz?
-No mówię prawdę! Chodź zobacz! Bo ucieknie!
Nareszcie wstał i…wow! Był bez koszulki. Jego pięknie wyrzeźbiona klata, ozdobiona tatuażami świetnie się prezentowała. Nie mogłam oderwać od niego wzroku nawet jakbym chciała.
-Katy? Coś nie tak? –Lou wyrwał mnie z zamyślenia i zaczął się śmiać. Oczywiście nie uszło jego uwadze czemu się przyglądam.
-Nie, no bo, ja się zastanawiam czy Ci nie jest zimno? –szybko wypaliłam i czułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec.
-Nie jest, idziemy? Pokaż mi gdzie widziałaś tego…hmm…złoczyńcę –on się śmiał, ale mi do śmiechu nie było. A co jak ten facet nam coś zrobi? Jesteśmy tu sami, wszyscy śpią.

-Nie śmiej się, Tomlinson. To poważna sprawa –wycedziłam i pociągnęłam go za rękę w stronę drzwi.
_________________________________________
Hmm....ten rozdział wyszedł taki sobie. Nie jestem z niego zadowolona....Ale następny (który mam już napisany) jest lepszy moim zdaniem :) Piszcie jak wam się ten podobał, bo dwa komentarze pod tamtym nie są zadowalające przy 70 wejściach :/ To nie jest żaden wysiłek a mnie motywuje. I chyba sami zauważyliście, że gorzej mi idzie pisanie gdy moją motywacją są 2/3 komentarze. Bo pod 5 były 3, a pod 6 2..........1 KOM = 1 MOTYWACJA!
No i jeszcze jedno, rozdział  8, tak jak już pisałam, jest skończony. A to OD WAS będzie zależało kiedy on się pojawi. Jeżeli znowu będą 2/3 komentarze, to na pewno sobie odpuszczę i trochę poczekam przed dodaniem go :) Wszystko w waszych rękach :) 
               Do następnego :**

piątek, 11 października 2013

Rozdział 6

Szłam powoli chodnikiem w stronę centrum. Było zimno i mroźne powietrze owiewało moją twarz, sprawiając tym, że mój nos zrobił się czerwony. Tak szczerze zaczęłam żałować, że wyszłam z domu. Po co? Nawet ja tego nie wiedziałam. Chciałam i wyszłam, a teraz nawet nie mam z kim rozmawiać. Usiadłam na najbliższą ławkę i wyjęłam telefon. Nie wchodziłam nawet w interakcje, bo nie chciałam-w najgorszym wypadku- rozpłakać się na ulicy. Napisałam więc tylko tweeta:
„Brrrr….zimno.”
Rozejrzałam się dookoła. Pełno ludzi. Rozsiadłam się na ławce i przechyliłam głowę. Zamknęłam oczy. Wsłuchiwałam się w hałas który panował dookoła. A nagle usłyszałam chrząkniecie. Od razu usiadłam prosto i otworzyłam oczy. Zobaczyłam jakąś dziewczynę. Na oko wyglądała na 15 lat. Gdy tylko na nią spojrzałam, uśmiechnęła się. Nie znam jej. Czego chce? Jeżeli to jakaś ich fanka, to chyba mogę się zacząć bać.
-Słucham? –zapytałam niepewnie
-Mogę prosić o zdjęcie? –Co? Kogo ona o nie prosi? Kim ja jestem żeby mnie o to prosić? Może i to było miłe, ale też dziwne. Może i ‘jestem’ dziewczyną Louisa, ale czy to jest powód do proszenia o zdjęcie? Przecież ja nic nie osiągnęłam. –To jak?
-Jasne –posłałam jej ciepły uśmiech i wstałam by ustawić się do zdjęcia. Dziewczyna wyjęła aparat, pstryknęła zdjęcie, podziękowała i poszła. To było bardzo dziwne, lecz cóż. Chciała to nie mogłam odmówić. A to znaczyło też, że ona mnie lubi i wspiera nas. To miłe.
*pół godziny później*
Pchnęłam drzwi i od razu znalazłam się w domu. Poczułam przyjemne ciepło, które tam panowało, a mnie przy okazji rozgrzewało. Na dworze było bardzo zimno, dlatego też cieszyłam się, że znalazłam się już w cieplutkim domku. Ściągnęłam buty, kurtkę, szal i ruszyłam w kierunku salonu. Chłopaki siedzieli przed telewizorem. Prawie w komplecie. Jak się można domyślić, nie było Louisa, który zapewne nie wrócił jeszcze z tego ‘spotkania’ i nie było  Zayna. A o tacie już nie wspomnę. Przeszłam przez prawie cały pokój i usiadłam na fotelu.
-Zimno –wysyczałam i podciągnęłam nogi pod brodę. Chłopaki spojrzeli w moją stronę. Ani me ani be. Niall wstał tylko z miejsca i opuścił pomieszczenie. Ja natomiast spojrzałam w ekran telewizora. Leciała jakaś durna telenowela. Nie miałam ochoty i zresztą nie mogłam się na niej skupić. Dalej zastanawiałam się gdzie jest Louis. Lubię siedzieć w salonie, gdy on tu jest. Bez niego jestem taka…pusta. A każdy w około jest zamulony. Siedzą i patrzą w ‘pudło’. A na powiedzenie czegokolwiek jest im za ciężko.
Siedziałam tak jeszcze przez 5 minut i wtedy wszedł Niall. Oczywiście miałam nadzieję, że to Louis… Blondyn podał mi koc którym się okryłam i podał do ręki kubek. Szybko go wzięłam i poczułam przyjemne ciepło na dłoni. Było to kakao. To miłe z jego strony.
-Dziękuję –wyszeptałam, a on tylko się uśmiechnął i zajął swoje miejsce.
Upiłam łyk gorącej cieczy, która od razu rozgrzała mnie od środka. Tego było mi trzeba.
*godzina 16*
Dalej siedzieliśmy przed telewizorem i nic nie robiliśmy. Chyba to polubię.
      Zaczęłam się robić senna. Strasznie senna. Powieki stały się tak ciężkie, że nie mogłam ich utrzymać. Nie miałam wyjścia, więc postanowiłam, że pójdę się położyć.  
-Jestem śpiąca, pójdę się położyć –oznajmiłam tylko, a chłopaki przytaknęli na znak, że rozumieją. Poszłam więc na górę. Od razu rzuciłam się na łóżko i przykryłam kołdrą. Nie musiałam też długo czekać na uśnięcie. Jedyne czego wtedy potrzebowałam był sen i widok jego pięknej twarzy. Wyszedł bardzo wcześnie i jeszcze nie wrócił. Tak bardzo za nim tęsknię.
*godzina później, oczami Nialla*
Katy poszła się położyć już jakąś godzinę temu, ja szczerze też muszę przyznać, że bym tego potrzebował, ale jednak postanowiłem poczekać na chłopaków. Nie wiem gdzie wcięło Louisa, a Zayn pojechał po Perrie. Jeżeli ona się zgodzi i będzie miała czas to jeszcze dzisiaj pojedziemy na ‘biwak’. Harry już obdzwonił wszystkie miejsca gdzie można by zrobić ognisko i gdzie są domki do przenocowania. Przydałyby nam się dwa, gdzie mogli byśmy spać po 3/4 osoby.
-Chyba wrócili –oznajmił Harry tym samym budząc mnie z ‘transu’. Spojrzałem w stronę wejścia i wtedy wpadli do pokoju. Zayn i Perrie. Nie było z nimi Louisa. Nie mam pojęcia gdzie się podział, ale to podejrzane. Zaczynam się o niego martwić, ale w końcu jest dorosłym dzieckiem…chyba sobie poradzi.
-To jak gotowi? –zapytał Zayn bardzo wesoło
-Cześć –przywitała się Perrie
-Cześć, cześć –odpowiedzieliśmy jej- Jeszcze nie jesteśmy spakowani. Nie wiedzieliśmy czy jedziemy czy nie. A no i Harry jeszcze nie załatwił tych domków –dopowiedziałem
-No to chodźmy się spakować, a Harry niech zadzwoni gdziekolwiek –odparł więc Zayn całkiem spokojnie. My tylko mu przytaknęliśmy i ruszyliśmy do swoich pokoi w celu spakowania swoich rzeczy. Jeżeli już tam pojedziemy to na chociaż trzy dni. Nie jest za ciepło to nie sądzę by im chciało się tam dłużej siedzieć.
-Nie wiecie gdzie jest Lou? –odwróciłem się jeszcze, ale oni pokiwali tylko głową na nie, więc dałem sobie spokój i poszedłem na górę. Postanowiłem również obudzić Katy. Niech się spakuje.
Zapukałem do drzwi, ale nikt mi nie odpowiedział, wszedłem jednak do środka. Leżała na łóżku opatulona kołdrą i spała. Nie miałem serca by ja budzić. Usiadłem na łóżku i chwilę na nią popatrzyłem. A następnie postanowiłem zadzwonić do Louisa. Wyciągnąłem więc telefon z kieszeni i wybrałem jego numer. Bez zastanowienia wcisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem komórkę do ucha.
Pierwszy sygnał. Drugi sygnał. Trzeci sygnał. Odebrał.
-Halo? –usłyszałem w słuchawce dobrze znany mi głos. Jednak nie był on Louisa. Eleanor.
-Gdzie Louis? –zapytałem, a ona się zaśmiała. Nienawidziłem tej dziewczyny i nie mam pojęcia co Lou robi u niej. Czy gdziekolwiek tam są. Zerwała z nim, a on jeszcze ma czelność do niej jeździć? Kiedy ma przy sobie Katy? Ten chłopak naprawdę nie zdaje sobie sprawy, jakie popełnia błędy.
-W łazience. Zaraz powinien przyjść
-Przekaż mu tylko, że dzwoniłem i powiedz, żeby jak najszybciej wrócił do domu
-Oczywiście
-Na razie –szybko wypaliłem i rozłączyłem się. Telefon rzuciłem na łóżko, a łokcie oparłem na kolanach podtrzymując tym samym podbródek. W co on się pakuje?
-Czy to Louis? –usłyszałem za sobą jej cieniutki zaspany głos. Odwróciłem się natychmiastowo. Patrzała na mnie nadal upatulona po czubek nosa w kołdrę.
-Nie….to znaczy, ja dzwoniłem do niego –zmieszałem się. Na pewno nie mogę jej powiedzieć, że pojechał do El. Nie wiem czy coś poważnego między nimi jest, czy tylko to udawanie, ale wiem, że tego powiedzieć jej nie mogę.
-Kiedy wróci? –poprawiła się na swoim miejscu i patrzała na mnie wyczekująco.
-Chyba niedługo –posłałem jej ciepły uśmiech i by zmienić temat szybko dodałem- Pakuj się! Wybieramy się na ‘biwak’!
Katy wstała ze swojego miejsca i wykonała jakieś dziwne gesty. 
-Co ty robisz? -zacząłem się śmiać.
-Taniec szczęścia! -krzyknęła i ze śmiechem ruszyła w stronę szafy. A ja w stronę drzwi. Poszedłem do siebie i zacząłem pakowanie. 
*oczami Katy, pół godziny później*
Upewniłam się jeszcze czy mam wszystko i gdy byłam tego pewna zeszłam na dół, ciągnąc za sobą walizkę. Nie brałam za dużo rzeczy, bo nie jedziemy tam na długo.
-I co gotowa? –zapytał się blondyn, a ja kiwnęłam głową na tak i uśmiechnęłam się.
-Ja spakowałem rzeczy Louisa –powiedział Liam
-On jeszcze nie wrócił? –zapytałam. Byłam zdziwiona. A także…zła? Nie wiem czemu, ale poczułam się wystawiona mimo, że nigdzie się nie umawialiśmy i ….nie jesteśmy parą.
-Nie, nie wrócił –na moje pytanie odpowiedział Niall
-To co wyjeżdżacie? -z góry zszedł zaspany tata. Chyba dużo pracuje.
-Tak jedziemy –odpowiedziałam już z uśmiechem, zapominając o sytuacji sprzed chwili. Właśnie w tym momencie stał mi się obojętny.
-To bawcie się dobrze, a ja chyba jeszcze pójdę się przespać –powiedział znowu tata, a ja się zaśmiałam. Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam
-Dobranoc tatusiu –kiedy już go puściłam z uścisku, wyszliśmy z naszymi torbami na zewnątrz. W samochodzie siedział Zayn z jakąś dziewczyną obok, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że ich w domu nie było.
-Chodź, pojedziesz ze mną –poczułam ciągnięcie za ramię i zobaczyłam, że ciągnie mnie blondyn. Poszłam za nim w stronę jego samochodu. Wsadził nasze walizki do bagażnika, a ja w tym czasie wsiadłam do samochodu. Usłyszałam, że zamyka bagażnik, więc spojrzałam przez okno. Zamiast wsiąść do samochodu, zaczął rozmawiać przez telefon. Ktoś do niego dzwonił. Przyglądałam się mu w zaciekawieniu. Nie wiem z kim rozmawiał i chyba nie chcę wiedzieć.
Wszyscy po mału odjeżdżali z naszej posesji, a ja nadal czekałam na Irlandczyka. Który po chwili również wsiadł do samochodu i nic nie mówiąc odjechał.
Cała droga minęła nam bardzo szybko i w ciszy. Ja się nie odzywałam bo nie wiedziałam czy on ma na to ochotę i cos mi się wydaję, że on myślał tak samo. Ale jakoś nie miałam odwagi na powiedzenie jakiegokolwiek słowa.
     Nareszcie dojechaliśmy. Znaleźliśmy się w środku lasu, gdzie stały dwa drewniane domki. A na środku całej tej ‘polanki’ było miejsce na ognisko. Było tu pięknie a, że robiło się ciemno i jedyne co teraz oświetlało całe to miejsce, były światła przy domkach, dodawało temu miejscu jeszcze więcej uroku. Byłam zadowolona. Nim się obejrzałam chłopaki i blondynka szli w stronę domków. Usłyszałam, że Harry mnie woła, wiec się uśmiechnęłam i poszłam za nimi. Weszłam do domku do którego poszedł Niall. Zastałam tam jeszcze Zayna i blondynkę, która jak sądzę ma na imię Perrie.
Był to domek czteroosobowy. Całkiem ładnie urządzony. Postawiliśmy swoje walizki na łóżkach, tym samym zajmując sobie miejsca.
-Jestem Perrie –dziewczyna podeszła do mnie i wyciągnęła rękę
-Katy, miło Cię poznać –podałam jej swoją rękę i mocno uścisnęłam. Dziewczyna była bardzo ładna i na pierwszy rzut oka, wydawała się całkiem miła.
-Mi Ciebie również
-Idziemy zrobić ognisko? Już się nie mogę doczekać! –powiedział Niall, a my się zaśmialiśmy.
-Jasne, chodźmy! –odpowiedziałam i cała nasza czwórka wyszła z domku.
Harry i Liam również siedzieli już na drewnach, które stały dookoła miejsca na rozpalenie ognia. Dosiedliśmy się.
-To co? Trzeba pozbierać drzewo na rozpalenie ogniska? –zapytał Harry, całkiem niepotrzebnie bo to było wiadome.
-No tak. Kto idzie? –zapytał Niall
-JA mogę pójść –oznajmiłam bo rozpalić ogniska nie umiem, a też chcę coś zrobić.
-To ja pójdę z tobą –powiedziała Perrie, a ja się uśmiechnęłam. Jest naprawdę miła.
-Okej to wy idźcie, a ja z Liamem pójdziemy po kiełbaski i jakie picie. A Harry z Zaynem mogą załatwić jakiś stolik czy coś, żebyśmy mieli gdzie to postawić –powiedział Niall
-Skąd ja mam ci wziąć stolik? –oburzył się Hazz
-Może z domku matole? Tam są! –takim samym tonem odpowiedział my blondyn, a Harry tylko westchnął, na co się zaśmiałam.
*10 min później*
Kiedy z Perrie miałyśmy wystarczająco dużo drewna wróciłyśmy do chłopaków. Rzuciłyśmy wszystko na ziemię i usiadłyśmy na drewienka. Harry z Zaynem zajęli się rozpalaniem.
Wtedy zajechał samochód. Wiem czyj to był samochód, ale nie patrzałam już w tamtą stronę, tylko na nierozpalone jeszcze ognisko.
-Oooo! Kto zaszczycił nas swoją obecnością! –powiedział Zayn, a ja nadal na niego nie patrzałam na niego. Nie miałam ochoty.
-Przepraszam
-Spakowałem twoje rzeczy. Są w tamtym domku. –powiedział Niall i jak mi się wydaje wskazał na jeden z domków.
-Dzięki stary! A z kim jestem…wiecie.

-Z Liamem i Harrym –odparł ponownie Niall, a ja na niego spojrzałam. On zrobił dokładnie to samo, więc speszona spuściłam wzrok. A on poszedł do swojego domku. 
________________________________________
Może nie jest za ciekawy, ale chyba w minimalnym stopniu się spodobał, nie? 
Mam nadzieję.
Przypominam o dzisiejszej akcji na tt :) Sama chyba będę brała udział dopiero po 2 ;________; niestety, szybciej nie mogę -.- 
To do następnego ;**

sobota, 5 października 2013

Rozdział 5

Louis zaparkował na podjeździe, a ja nawet na niego nie czekając wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę domu. Otworzyłam drzwi i ściągnęłam buty oraz kurtkę. Od razu udałam się do salonu, gdzie najprawdopodobniej siedzieli teraz chłopcy. No i się nie myliłam. Siedzieli, a raczej leżeli na kanapie, z nogami na drugim. Dziwnie to wyglądało i nie mogłam zrozumieć jak oni się tam pomieścili, ale teraz to był najmniejszy problem.
-Ekhemm..- odchrząknęłam by zwrócili na mnie wreszcie uwagę, no i tak też się stało. Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Uśmiechnęłam się szeroko i czekałam na jakiekolwiek pytanie, bo wiedziałam, że bez tego się nie obędzie.
-To jak tam film? –spytał Liam
-Straszny. Lepiej nie przypominaj –zaśmiałam się, ale mówiłam zgodnie z prawdą.
-A na jakim byliście? –dopytywał Niall
-Nie pamiętam tytułu, bo byłam zbyt przestraszona, ale horror
-Zdążyłem się domyślić –zabrał ponownie głos Niall
-Czyli jednak jesteś mądry
-Nie wątpliwie, gorzej z tobą
-Też Cię kocham
Naszą konwersację, przerwał wchodzący do pokoju Louis
-Myślałem, że tylko mnie –powiedział, objął mnie ramieniem i pocałował w policzek, który od razu zrobił się ciepły
-Myślenie to nie jest twoja dobra strona, niestety –odparłam i wyślizgnęłam się z pod jego ramion –to ja pójdę do siebie. Bawcie się dobrze!
-Wrócisz? –Niall..
-Jasne. Tylko wezmę kąpiel –już chciałam wychodzić, ale przypomniała mi się bardzo istotna rzecz- a i zróbcie kolację. Ma być dobre! –no i po tych słowach na dobre opuściłam pomieszczenie. Od razu skierowałam się w stronę schodów, po których doszłam na górę i zderzyłam się z ojcem
-I jak film? –złapał mnie za ramiona, bym się nie przewróciła i spytał.
-Zapytaj chłopaków, oni ci odpowiedzą. Teraz idę wziąć kąpiel –szybko powiedziałam, dałam mu całusa w policzek i pobiegłam do siebie. Zamknęłam drzwi i wyciągnęłam z szafki swoją piżamkę. Następnym moim przystankiem była łazienka, gdzie wzięłam kąpiel i ubrałam się w wcześniej przygotowane rzeczy. Gotowa opuściłam ją, a zaraz potem także swój pokój. Schodząc po schodach, zalogowałam się na tt i napisałam tweeta:
„Świetny wypad do kina! Chętnie to powtórzę!”
A zaraz po tym schowałam go do kieszeni i weszłam pewnym krokiem do salonu. Chłopacy siedzieli prawie w takiej samej pozycji co wcześniej, lecz nie było z nimi Louisa i Harrego. Omijając ich poszłam do kuchni, no i tam ich zastałam. Robili kolację, tak jak o to prosiłam. Uśmiechnęłam się i nim zdążyli się zorientować, że tu jestem wyszłam. Usiadłam wygodnie w fotelu i tak jak reszta chłopaków wpatrywałam się w telewizor.
-Gdzie tata? –zapytałam bo go tu nie było. Dziwi mnie, że z nimi mieszka a praktycznie nie spędza czasu.
-Na górze. Pewnie znowu coś załatwia. Co jak co, ale twój tata jest bardzo pracowity –odpowiedział mi Zayn, a ja tylko się do niego uśmiechnęłam. Nie miałam więcej pytań.
W pokoju było bardzo ciemno i nudno. To co chłopaki puścili było głupie i nieciekawe. Nie wiem jak mogą to oglądać. Na całe szczęście tą nudę przerwali Harry i Lou. Weszli do pokoju, zapalili światło i położyli kanapki na stole. Następnie wrócili się jeszcze po herbaty. Kiedy już razem siedzieliśmy zaczęliśmy jeść. Byłam strasznie głodna, bo tym popcornem to się nie najadłam ani trochę, a na niczym innym nie byliśmy. Nawet nie wiem czemu tego nie zaproponowałam. Tak wyszło. Byłam w zbyt wielkim szoku.
-Mam pomysł –ciszę przerwał Harry. Każdy na niego spojrzał i czekał na dalszą część.
-Każdy wie, że twoje pomysły nie wróżą nic dobrego –powiedział Louis, lecz Harry chyba w siebie nie zwątpił.
-Ale ten jest fajny
-No to mów
-Mamy teraz tydzień wolny. Nigdzie nie wychodzimy ani nic, to może zrobimy sobie wypad do lasu? Będziemy mieszkać w namiotach! Fajne, nie?
-Hmm…plan niezły, ale te namioty? Wcale mnie nie przekonują –podsumował Zayn
-No to możemy wybrać takie miejsce, gdzie są domki –dalej stawiał na siebie Hazza
-Ja tam bardziej się boję tego, że będę musiała być z pięcioma chłopakami, sama w lesie –powiedziałam i oparłam się o oparcie fotela.
-To da się załatwić. Albo pojedzie z nami twój tata, albo dziewczyna Zayna, albo Liama –powiedział Harry
-Moja odpada. Nie ma czasu –powiedział Liam i wykonał podobną czynność do mojej.
-Jeszcze Parrie. To jak Zayn? –ponownie Hazza
-Jasne, spytam
-To świetnie! Kiedy jedziemy? Jutro wieczorem? –szczęśliwy Harry już nie mógł się doczekać. Cieszył się jak dziecko z nowej zabawki.
-Zobaczymy jeszcze jak tam z Perrie i czy znajdziemy w ogóle jakieś miejsce, gdzie będzie można wynająć jakieś domki –oczywiście trzeba o tym także pomyśleć i Liam doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Podobnie jak ja.

Nagle usłyszałam swój telefon. Szybko go wyjęłam. Wiadomość od Nathana.
Przecież planujemy wyjazd, a jestem pewna, że jak będzie dobrze i będziemy mogli jechać, to już jutro nas tu nie będzie. 
Chłopaki dalej gadali o tym, jaki to świetny plan. A ja czekałam na następną wiadomość. Bardzo go lubię, mimo, że nie znam za bardzo. Ale to chyba nie problem, prawda? Można się poznać. Przykro mi, że nie mogę się z nim jutro spotkać, ale innym razem. 
No i na tym się skończyła się nasza `rozmowa`. Było już późno, więc poszłam spać. Chłopaki chyba uczynili to samo, tylko dlatego, że byli wniebowzięci. Ten pomysł Hazzy naprawdę im się spodobał i chcieli go jak najszybciej zrealizować. 
*następny dzień*
Obudziłam się i próbowałam wyjść spod kołdry, jednak zimno które panowało w pokoju mi na to nie pozwalało. Ciepła kołdra doskonale współgrała z moim ciałem, a ja nie chciałam tego psuć. Jednak zdawałam sobie sprawę, że jest to niemożliwe, dlatego złapałam za swój telefon i sprawdziłam godzinę. 11:23. Chyba z tego całego leżenia nic nie wyjdzie, więc wstałam i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam pierwszy lepszy zestaw na dzisiaj i ruszyłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i gotowa zeszłam na dół. Chłopaki siedzieli w salonie, a ja poszłam do kuchni. Zrobiłam śniadanie i po zjedzeniu poszłam do nich. Usiadłam wygodnie w fotelu i spojrzałam na każdego. Czekałam na jakąkolwiek reakcję z ich strony. Co nie nadchodziło. Liam i Harry siedzieli wpatrzeni w telewizor. Louis wyszedł bo zadzwonił jego telefon, Zayn pisał sms, a Niall zaglądał mu przez ramię.
-To jak? Jedziemy na ten cały biwak? –w końcu spytałam i dzięki temu, każdy zwrócił swoją uwagę na mnie.
-Jasne. Trzeba tylko załatwić domki –odpowiedział mi Harry
-A Perrie jedzie? –zwróciłam się do Zayna. Chciałam ją poznać, to po pierwsze, nie chciałam być tam jedyną dziewczyną, to po drugie.
-Tak jedzie
-To możecie wszystko załatwiać –uśmiechnęłam się do nich- a ja teraz pójdę na spacer
Wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam w stronę drzwi. Nie wiem czemu akurat teraz naszła mnie taka chęć. Ubrałam kurtkę i zabrałam się za buty i wtedy usłyszałam jego głos. Ciarki przeszły mi po plecach, ale wiedziałam, że dalej rozmawia przez telefon
-Czy to coś ważnego? Jakoś nie widzę potrzeby by się spotykać- odpowiedział i chwila ciszy- A co powiedzą reporterzy jak nas zobaczą? Nie wiem czy wiesz, ale mam dziewczynę- jak to miło zabrzmiało. Byłam ciekawa z kim rozmawia. Na pewno jest to dalsza osoba, bo kłamie. –No dobrze. Zaraz będę –to były jego ostatnie słowa i –jak sądzę- się rozłączył. Poprawiłam swoją grzywkę, a Lou wszedł na korytarz, tak, że go zobaczyłam. Uśmiechnęłam się, a on był trochę zdziwiony, zmieszany.
-Wychodzisz gdzieś? –zapytał
-Tak. Chcę się trochę przewietrzyć –odpowiedziałam, a on tylko się blado uśmiechnął i przeszedł koło mnie. Ubrał się i wyszedł z domu. Śpieszył się gdzieś. Tylko gdzie? Z kim się umówił? 
______________________________________________________
Wiem, że nie jest najlepszy i chyba też nie za długi, ale nie miałam ostatnio czasu, weny...nic. Nie miałam nawet ochoty na napisanie go. Nie wiem czemu. Ostatecznie dzisiaj się za niego wzięłam i dokończyłam. :) Mam nadzieję, ze to coś wam się spodoba :)  
    Wczoraj byłam na urodzinach u przyjaciółki. Nocowałam u niej. Dzisiaj ma urodziny, więc wszystkiego najlepszego! ;* 
            Do następnego ;**