niedziela, 29 września 2013

Rozdział 4

Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
Otworzyłam oczy, po czym od razu je przetarłam rękoma. Uśmiech mimowolnie pojawił mi się na ustach, lecz sama nie wiem dlaczego. Spojrzałam na zegar. Była 8:57. Usiadłam na łóżku i patrzałam na podłogę. Wsłuchiwałam się, żeby dowiedzieć się czy chłopcy może już się obudzili, lecz żadne hałasy do mnie nie dochodziły. Wstałam więc i podeszłam do okna. Pogoda nie wyglądała na taką jaką chciałabym żeby była. Otworzyłam balkon i przeszłam przez szklane drzwi. Od razu poczułam zimny powiew wiatru który oblał moją twarz, a włosy porozrzucał na wszelkie możliwe strony. Podeszłam do barierki i zobaczyłam go. Szedł z siatkami w stronę domu. Ubrany w podwinięte spodnie, luźną koszulkę, dżinsową kamizelkę i vansy, z wielkim artystycznym nieładem na głowie przemierzał trasę dzielącą go od drogi do drzwi. Przeszedł mnie dreszcz. Wpatrywałam się w niego i czekałam sama nie wiem na co. Moje serce zaczęło bić szybciej. Ale dlaczego? To uczucie jakie  w tej chwili poczułam było dziwne… Nie wiem dlaczego tak na niego zareagowałam. Ten chłopak sprawiał, że byłam szczęśliwa i zła jednocześnie. Był bardzo przystojny, to fakt, ale jego zachowanie przechodziło wszelkie możliwe bariery. Raz był miły, raz wredny, raz pewny siebie, raz zagubiony, raz nie zwracał na nikogo uwagi, raz tylko na mnie. Zastanawiam się czy to jak on mnie traktuje w jakiś sposób mnie do niego…ciągnie? Nie wiem. Jednego jestem pewna: to co czuje gdy go widzę, lub jest w pobliżu, nie jest normalne. Naprawdę chciałabym być na niego obojętna, lecz nie mogę. Nienawidzę go dlatego, że traktuje mnie bardzo podle, ale…jakoś nie mogę być na niego zła.
Chyba nie tylko on zachowuje się dziwnie..
Nim się zorientowałam go już nie było. Zniknął w głębi naszego domu. Przymknęłam oczy i wsłuchiwałam się w przejeżdżające obok samochody, w to co działo się dookoła. Wiatr cały czas przypominał o swojej obecności, co w pewnym sensie było dobre. Na moim rozgrzanym ciele pojawiła się gęsia skórka, przez co postanowiłam wrócić do środka. Mogłam się przeziębić, bo na dworze za ciepło to to nie było.
Zamknęłam szczelnie drzwi i podeszłam do szafy w celu poszukania jakichkolwiek ciuchów na dzisiaj. Po dłuższym zastanawianiu w końcu coś wybrałam i poszłam do łazienki. Nałożyłam kolejno rzeczy i zrobiłam makijaż. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Gotowa opuściłam łazienkę i wyszłam z pokoju. Pomału schodziłam po schodach wsłuchując się, by dowiedzieć się czy Lou jeszcze tam jest. Lecz albo go nie było, albo tak cicho się zachowywał i nie było go słychać. Niepewnie pchnęłam drzwi prowadzące do kuchni i weszłam do środka. Nie myliłam się, był tam. Stał przodem do blatu, a tyłem do mnie. Różne produkty były porozwalane a Lou chyba je chował do szafek. Usiadłam na krześle i przyglądałam się mu. Ma bardzo seksowny tyłek. Jenki! O czym ty myślisz! Ogarnij się dziewczyno!
-Co jest we mnie takiego ciekawego? –zaśmiał się i przygryzł dolną wargę, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że stoi przodem do mnie i przygląda się mi.
-Yyyy…no nic. Tak tylko patrzę –szybko wypaliłam zmieszana. Kompletnie nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Chyba to wyczuł bo się zaśmiał.
-Okej. Załóżmy, że wierzę. To powiedz mi czemu tak szybko się obudziłaś?
-Bo jestem wyspana? Głupie pytanie…
-Też racja –znowu się zaśmiał. Chyba to lubi.
-A ty czemu ta szybko się obudziłeś? –zapytałam o to samo, bo tak czy inaczej, zdążył już nawet być w sklepie.
-Z jednej strony nie mogłem spać- mina najwyraźniej mu zrzedła, lecz po chwili z sztucznym uśmiechem dodał- A zresztą rano w sklepach nie ma tylu ludzi.
Nie wiem czemu ale musiałam go spytać. Wiem, że może nie miał ochoty by rozmawiać o tym ale coś mnie kusiło:
-A dlaczego nie mogłeś spać?
-Przez pewną osobę –odwrócił wzrok w bok, lecz po chwili ponownie na mnie spojrzał. W jego oczach widziałam jakieś zawiedzenie. Na początku miałam nadzieję, że to może przez mnie? Może on..coś…nie! Naprawdę mam zbyt bujną wyobraźnię! Przecież on mnie nawet nie lubi. Dopiero teraz to sobie przypomniałam i mi również uśmiech zszedł z twarzy
-Coś nie tak? –zapytał z …troską?
-Przecież mnie nie lubisz. Dlaczego ze mną rozmawiasz? Tak normalnie?
-Skąd pomysł, że cię nie lubię? –zaśmiał się, lecz chyba moja mina mówi sama za siebie, że za śmiesznie to nie jest.
-Twoje zachowanie, mówi samo za siebie, Louis. Nie wiem w końcu jak się zachowywać w stosunku do Ciebie. Raz jesteś miły, tak jak teraz. Normalnie rozmawiamy, a raz mnie ignorujesz. Nie sądzę, że jest to normalne zachowanie.
-Przepraszam, nie wiedziałam, że Cię tym ranię. –wypowiedział to bardzo cicho, lecz dzięki ciszy, która tu panowała miałam możliwość dokładnie go usłyszeć. Nie patrzał już na mnie. Wzrok miał spuszczony.
-Ale właśnie to robisz. –powiedziałam i opuściłam pomieszczenie. Wiem, że może zrobiłam źle, przecież mogłam z nim porozmawiać jak kolega z koleżanką, chociaż raz. Normalnie. I nie wykorzystałam tej szansy. Teraz nie wiem czy jeszcze będę miała okazję z nim normalnie porozmawiać. Poszłam do siebie do pokoju i tam się zamknęłam. Łzy cisnęły mi się do oczu, lecz jak na razie nie pozwoliłam im wypłynąć. Dzięki temu co się właśnie stało zrozumiałam, że… on wcale nie jest mi obojętny, jak myślałam na początku. Może zrobił na mnie złe wrażenie na początku. Przedstawił się i nic, ale to nie zmieniło faktu, że mi się podoba. Czuję, że on jest inny i to mnie do niego ciągnie.
Wzięłam laptopa i go odpaliłam. Zalogowałam się na tt a w moich interakcjach…Pełno hejtów, pełno historyjek na mój temat. Wiem, że udawanie dziewczyny Louisa nie jest łatwe i muszę się liczyć z tym, że fanki mnie nie lubią, jednak łagodniej by mogły na mnie pisać. Muszą przecież zrozumieć też to, ze Lou nie będzie z nimi chodził i muszą zaakceptować jego decyzje. Nawet takie które im się nie podobają. Pisząc na mnie różne złe rzeczy, sprawiają, że się źle czuję i nic więcej. Jeżeli o to im chodzi, to nie zasługują na szacunek z mojej strony. Wiedziałam, że teraz będę miała tylko problemy. Wiem, że okłamuję cały świat i…czy to czasem ja się nie zachowuję gorzej od nich? Przecież gdybym tego nie robiła, nie miałabym tylu hejtów. To moja wina, to czemu obwiniam tylko i wyłącznie je? Jesteś naprawdę głupia Katy.
Przejrzałam prawie wszystko co o mnie pisali i znalazłam też nie mało osób, które mnie zaakceptowały, polubiły i życzą nam szczęścia. Przez chwilą byłam szczęśliwa, ale … przecież my je okłamujemy. One sądzą, że jesteśmy razem, kochamy się. A my? A my je okłamujemy. Udajemy. Lecz…przecież robię to dla taty, prawda? Chcę być szczęśliwa, mając go teraz przy sobie.
Sama już zresztą nie wiem, co i jak. Kogo o co obwiniać. Co uważać za dobre, a co nie. Nic nie wiem.
   Siedziałam jeszcze chwilę i napisałam tweeta, bo chyba powinnam, nie?

Tylko tyle. Nie chciałam ich obwiniać tutaj i narzekać na to, że mnie hejtują. Bo tak czy inaczej, przyczyniłam się do tego również ja.
  Minęła godzina, więc wyłączyłam wszystko i postanowiłam zejść na dół. W końcu nie jadłam śniadania i brzuch dawał o sobie znać. Powoli podeszłam do drzwi i nie robiąc zbędnego hałasu je otworzyłam. Zeszłam na dół i już wiedziałam, że wszyscy nie śpią. Była w końcu już 10:30. Pchnęłam drzwi do kuchni i z uśmiech przywitałam się:
-Cześć
-Cześć –odpowiedzieli chórem i posłali ciepłe uśmiechy. Dosiadłam się do stołu i położyłam na talerz naleśnika, który leżał na środku stołu. Nie wiem kto je zrobił, ale to nie ma znaczenia. Byłam głodna, więc szybko zaczęłam go jeść.
-Jesteś fajną…kłamczuchą. –powiedział Harry śmiejąc się i patrząc pod stół.
-O co ci chodzi? –zdziwiłam się, bo naprawdę nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
-Nie wszystkim podoba się to, że jestem z Lou, ale powinniście to zaakceptować. –zacytował to co napisałam, wiec lekko się zarumieniłam. Harry się śmiał, co mnie po chwili wkurzyło, bo tak czy inaczej, musiałam to napisać.
-A co miałam napisać? Słuchajcie, okłamuję was. Nie jestem z Lou, tylko tak sobie udajemy. Lepsze by było? Może by Cię nie bawiło jak teraz. Jeszcze trochę mnie powkurzaj a to napiszę. –zezłościłam się, no i powiedziałam co powiedziałam. Oczywiście, nie napisałabym tego. Nie jestem taka. Ale on chyba uwierzył w moje słowa. Bo mina mu zrzedła.
-Tylko spróbuj. –wycedził przez zęby, ale wiem, że nie jakoś…złośliwie.
-Jeszcze mnie prowokuj. –przewróciłam oczami i popatrzał na resztę. Każdy patrzał na mnie ze zdziwieniem, może też ze strachem? Naprawdę sądzą, że bym to zrobiła?
-Wszystko będzie na mnie. Nie rób tego! –Harry zaczął się stresować i nie mogłam wytrzymać. Musiałam się zaśmiać i to zrobiłam.
-Przeproś
-Przepraszam.
-No i jest dobrze. A tak serio, to bym tego nie napisała. Nie mogę uwierzyć, że w to wierzyliście.
-Niezła jest. –podsumował Zayn, na co się uśmiechnęłam.
-Dzisiaj do kina. –do kuchni wpadł tata.
-Co? –Liam zapytał za nas wszystkich, bo ja też nie rozumiałam, o co mu chodzi.
-Dzisiaj do kina. Lou i Katy. Tak trudno zrozumieć?
-Ah tak. O której? –spytałam. No i się zaczyna. Dzisiejszy dzień też mam spędzić z nim. Ale chociaż w kinie. Nie będę musiała na niego patrzeć. Nawet nie pofatygował się dzisiaj, żeby mnie przeprosić, wytłumaczyć to dlaczego się tak zachowuje…
*godzina 15*
Zrobiłam lekkie poprawki i już byłam gotowa. Wiem, wiem, nie wychodzę na pokaz mody, a tylko do kina, lecz chce jakoś wyglądać. Przejrzałam się w lustrze i uznałam, że jest okej. Ubrałam niezbyt grubą kurtkę i biały szal.

Była końcówka listopada i było naprawdę zimno, nie chciałam być chora, dlatego ciepło się ubrać, to jest podstawa. Zeszłam na dół i ruszyłam w stronę drzwi. Ubrałam tam buty i czekałam na Louisa. Jednak zamiast go, przyszedł Harry. Uśmiechnął się i oparł o ścianę.
-Louis zaraz zejdzie
-Jasne
-Ładnie wyglądasz
-Dziękuję –odparłam i jak zwykle zarumieniłam. Chciałam, żeby tego nie zauważył, dlatego od razu się odwróciłam i niby czegoś tam szukałam. Lecz niestety zauważył bo zaśmiał się pod nosem. To nie moja wina, ze od razu się rumienię. Nie jestem komplementowana, dlatego nie przyzwyczaiłam się do tego.
-Słodko się rumienisz –znowu powiedział, więc się do niego odwróciłam
-Wcale się nie rumienię
-Nie, wcale
-No nie
-Sorry, Styles, ale to moja dziewczyna –ze schodów zszedł Louis i objął mnie ramieniem. Przewróciłam tylko oczami i zwaliłam jego rękę.
-Idziemy?
-Tak
-Pa, Harry –pożegnałam się tak jak wypadało.
-Jeszcze się zobaczymy, ale Paa –odparł z szerokim uśmiechem, a my wyszliśmy z domu.
-Będziemy szli pieszo? Jest zimno, a zresztą mi się nie chce –powiedziałam od niechcenia, ale musiałam, bo znając go, mógł właśnie wymyślić, że będziemy szli.
-Nie, pojedziemy samochodem –powiedział tak chłodno i nim się zdążyłam zorientować poczułam, że bierze moją dłoń, w swoją i złącza nasze palce.
Szybko pokonaliśmy dystans dzielący nas od domu, do podjazdu. Louis otworzył mi drzwi, więc wpakowałam się do środka nic nie mówiąc.
-A dziękuję? –upomniał się, lecz nie miałam zamiaru, mu tego mówić.
-Nie musiałeś mi otwierać drzwi, więc moim obowiązkiem nie jest ci dziękować
-Ale by wypadało
-Bywa –już nic na to powiedział, tylko pokonał krótki dystans do swoich drzwi i usiadł za kierownicą. Odpalił silnik i ruszył. Nic nie mówiliśmy. Patrzałam za okno i zastanawiałam się nad tym wszystkim. To takie głupie. Dlaczego ja go tak traktuje? Przecież podoba mi się. Jak na razie nie mogę powiedzieć, że go kocham, bo praktycznie prawie go nie znam, ale…zawsze coś, prawda? Zastanawia mnie również jego zachowanie. Dzisiaj mówił, że przykro mu i nie wiedział, że mnie rani, a teraz znowu to robi. Znowu ma mnie szeroko i głęboko. Zachowuje się, jakbym była jakimś przedmiotem, którym można się bawić. Traktować źle i tak dalej. Wkurzało mnie to, dlatego byłam dla niego szorstka. Ale to tylko na pokaz. Lou mnie nie lubi, a co dopiero gdyby miał mnie kochać. Nie mogę sobie robić nadziei i nie robię. Doskonale wiem, że nie będziemy razem na serio, dlatego chyba powinnam wykorzystać ten moment gdy mogę chodzić z nim za rękę itp. To może w każdym momencie się skończyć. Gdy już ojciec zdecyduje się powiedzieć, że jestem jego córką, nie będziemy udawali pary. Nie wiem czy powiemy, że ich oszukiwaliśmy, ale chyba nie. Po prostu powiemy, że już nie jesteśmy razem i koniec.
-Wysiadasz? –usłyszałam głos Lou i dopiero teraz zorientowałam się, że ma otwarte drzwi i czeka, aż zrobię to co powinnam. Szybko wysiadłam z auta, a Louis go zakluczył i już po chwili szedł koło mnie. Złapałam go za rękę, tak jak zawsze robił to on. Sądzę, że chyba też mogę, skoro jest `moim chłopakiem`, prawda? Spojrzał na mnie zdezorientowanie, co zignorowałam, ale nie dał mi tak po prostu tego zrobić. Cały czas się na mnie patrzał, z tym samym wyrazem twarzy.
-Coś nie tak? –w końcu zapytałam, bo jego zachowanie w tej chwili było drażniące.
-Nie, tylko…zresztą nie ważne.
-No to przestań się tak patrzeć bo mnie to denerwuje. –Bądź milsza – Przepraszam –powiedziałam, po chwili zastanowienia się nad swoim zachowaniem. Skoro mi się podoba, to muszę chyba dać mu to do zrozumienia, prawda? Nie. Nie mogę. I tak mnie nie zechce, więc lepiej nie, ale być milsza to jednak muszę.
-Za co? –zapytał znowu zdezorientowany. Wywróciłam oczami i powiedziałam:
-No za moje zachowanie. Jestem dla Ciebie nie miła, a nie mam ku temu powodów. Wybacz, ale jestem w takim wieku i…
-Nie musisz przepraszać. I tak Cię lubię –przerwał mi i tym razem to ja spojrzałam na niego zbita z tropu. Patrzał jednak na swoje buty i nie raczył spojrzeć na mnie. Lubi Cię. Lubi Cię. Lubi Cię. On mnie lubi? Właśnie to powiedział. Czyli jednak? Widzę, że sam jest niezdecydowany. Ale skoro mnie lubi, to to wykorzystam. Od teraz będę dla niego miła i spróbuję się zaprzyjaźnić.
   Kupiliśmy bilety, popcorn, colę i weszliśmy na salę. Zajęliśmy swoje miejsca i czekaliśmy aż zrobią to inni. Był to horror, czyli film dla dorosłych. Nie wpuszczają tu dzieci poniżej 18 lat. I dobrze. Nie chodzi, że dla mnie, ale dla Lou. Nie będzie żadnych fanek, a jak już to te starsze czyli będą wiedziały, że nie przeszkadzać. Raczej.
Po chwili nasz horror się zaczął, więc skupiłam się na nim. Na początku nie było straszne, lecz później? Bałam się. Cholernie się bałam. Już nawet nie miałam ochoty na popcorn. Wpatrywałam się w ekran jak zahipnotyzowana.  Praktycznie nie mogłam się ruszać, a od krzyków ledwo się powstrzymywałam. Lecz i to się zmieniło. W pewnym momencie już zrobiłam to nawet nie myśląc, że coś takiego robię. Nie tylko ja krzyknęłam, bo kobiety, dziewczyny które tu były również. Louis to usłyszał i się zaśmiał. Złapał mnie za rękę, spojrzałam najpierw na nią, a potem na niego. Naprawdę w jego oczach widziałam rozbawienie.
-To nie jest śmieszne –powiedziałam najciszej jak mogłam, ale tak by mógł usłyszeć. Nic nie odpowiedział, tylko pokręcił głową i…przybliżył się. Tak właśnie. Spuściłam wzrok, bo nie wiedziałam co chcę zrobić. Byłam zdezorientowana. Jednak Lou wolną swoją ręką złapał mnie za podbródek i podniósł moją głowę do góry, tak, że na niego spojrzałam. Był bliżej niż przed chwilą. A gdy był już naprawdę blisko, szepnął:
-Jestem twoim chłopakiem, więc…chyba mogę prawda?-zapytał, a ja w odpowiedzi tylko pokiwałam głową, że tak. Nie mogłam nic z siebie wydusić. A Louis po moim kiwnięciu przybliżył się tak, że mógł wbić się w moje usta. I to zrobił, ale delikatnie. Czule pocałował mnie i trwało to naprawdę krótko. Zbyt krótko bym mogła się zorientować co się właśnie stało i oddać pocałunek.
Otworzyłam oczy, a on już siedział oparty o swój fotel. Przez światło które padało z wielkiego ekranu mogłam zobaczyć jego twarz, na której spoczywał szeroki uśmiech. Przez resztę filmu nie mogłam się na niczym skoncentrować. Po co on to zrobił? Przecież teraz nie będę mogła się na niczym skupić, przez dwa tygodnie.
*po filmie, w samochodzie*
Usiadłam wygodnie w fotelu i zapięłam pasy. Po chwil tą samą czynność wykonał Louis. Dobry humor towarzyszył mi od tego pocałunku, lecz zrobił to, bo musiał. Ale zaraz, zaraz…przecież tam nie było żadnych paparazzi, więc nikt nie mógł nam zrobić zdjęcia.
-Co to było? –zapytałam gdy już odjechaliśmy spod kina, czym także przerwałam ciszę.
-Ale o co chodzi? –zapytał śmiejąc się. Nie musiał udawać głupiego.
-Nie udawaj głupka, Lou. Wiesz o co –wyszeptałam ledwo słyszalnie. –Przecież tam nie było żadnych osób, które mogłyby nam zrobić zdjęcia..

-Jak nie? Było tam dość osób, sądzę, że jakaś fanka się znalazła. A z drugiej strony, chciałem sprawdzić jak zareagujesz. Musiałem być pewny, że na ulicy byś się zgodziła, a nie walnęła mnie w policzek. Tu była świetna okazja. Nie było paparazzi którzy od razu by to źle skomentowali. No i wiem, że się nie oprzesz –Mówił to jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie… Zawiodłam się na jego wypowiedzi. Sądziłam, ze on tego chciał. A to był zwykły test. Jesteś naprawdę naiwna. Nie miałaś sobie robić nadziei. Też racja, ale teraz, gdy mnie pocałował, nie będę w stanie o nim nie myśleć. Przecież to było najlepsze co mnie w życiu spotkało. 

7 komentarzy:

  1. Haha pierwsza <3 Super rozdział :* Czekam na kontynuację :)) Louis jest troche dziwny :D Ciekawe jak to wszystko sie dalej potoczy :D
    /Louuuis_1D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny!
    Pierwszy pocałunek mają już za sobą :)

    Chciałabym ci jeszcze tylko powiedzieć, że w "Summer Love" masz napisane "Młoda dziewczyna, po ŚMIECI matki.....".

    Czekam na następny.!
    Charlotte ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy rozdział... :D
    http://mellodielifeonedirection.blogspot.com/2013/09/rozdzia-11-nie-niszcz-im-takiej-chwili.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochaaam *.* // Ewela xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne! <333
    Czekam na nowy rozdział :**
    Zapraszam do mnie :)
    http://loolopowiadaniao1d.blogspot.com/#_=_

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny ! < 3
    Zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Heej ; )) Na 1d-my-life-opowiadanie.blogspot.com i na cause-you-were-mine-for-the-summer.blogspot.com są nowe rozdziały, więc zapraszam ; ))

    OdpowiedzUsuń