sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 24

Szybko wydostałem się z łóżka, jak i z samej sypialni. Zszedłem na dół i na dole leżał Niall na ziemi, przykryty kocem, a na kanapie Katy. Uśmiechnąłem się mimowolnie widząc jak śpi. Podszedłem do niej i pocałowałem w czoło, po czym od razu pobiegłem do kuchni i wyciągnąłem z lodówki butelkę wody. Nie nalewałem jej do szklanki, bo głowa mi rozsadzała. Upijając parę łyków poczułem minimalną poprawę, ale ból nie ustąpił. Po co tyle piłem?
      Siedziałem w kuchni sam od jakiegoś czasu, aż nagle weszła do niej Nicole. Moje serce zabiło szybciej. Bałem się. Cholernie się bałem tego, że powie, że to zrobiliśmy. Nie chciałem zdradzać Katy. Nawet bym o tym nie pomyślał. Kocham tylko ją, a wczoraj urwał mi się film. Nic a nic nie pamiętam.
-Daj mi wodę –powiedziała i usiadła na krześle. Rzuciłem w nią butelką a sam podszedłem do lodówki po więcej i ustawiłem je na stole. Nicole napiła się i spojrzała na mnie. Uśmiech pojawił się na jej twarzy. Zagryzła dolną wargę a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
-Miło spędziliśmy tę noc –wyszeptała, po czym wstała ze swojego miejsca.
-Że co? Chcesz mi powiedzieć, że, że my to zrobiliśmy?
-Tak, Louis. Nic nie pamiętasz? Na szczęście nie piłam tyle co ty –zaśmiała się i już chciała wyjść, ale ją zatrzymałem.
-Nicole…
-tak?
-Chcę żebyś dzisiaj pojechała do swojego domu
-Dlaczego?
-Proszę –patrzałem na swoje buty. Brzydziłem się samego siebie.
-To przez to? –zakpiła- Szkoda by była jakby twoja dziewczyna się o tym dowiedziała –to ostatnie słowa jakie wypłynęły z jej ust, po czym wyszła z kuchni. Ze złości walnąłem ręką w stół, po czym zakryłem twarz w dłoniach. To nie może być prawda…

-Louis, podaj mi wodę, błagam  -po 20 minutach, gdy siedziałem sam w kuchni znalazła się Katy. Wymamrotała, a ja podałem jej to o co prosiła. Bardzo szybko wszystko wchłonęła.
-Miło było, ale się skończyło. Teraz są tego konsekwencje –powiedziała i usiadła mi na kolanach. Spiąłem się. Nigdy tak nie było. To co się wczoraj stało strasznie mnie przygnębiło, a to, że byłem pijany wcale mnie nie usprawiedliwi. Przecież Katy mi nigdy tego nie wybaczy. Nicole nie może jej nic powiedzieć.

*oczami Katy, wieczór*

-Nie mam już na nic siły –wyszeptałam opadając na kanapę. Wszyscy pomogli nam sprzątać, co i tak na nic się nie zdało. Był tu taki bałagan, że jak sama bym musiała to sprzątać, to nie wyrobiłaby się nawet w tydzień.
-Kakao? –Lou podał mi kubek, który złapałam w ręce i upiłam łyka.
-Dziękuję –wymamrotałam i odłożyłam kubek, po czym rozłożyłam się na całej długości kanapy. Chwile tak leżałam a zaraz po tym na dół zeszła Nicole. Trzymała w ręce swoją walizkę. Poczułam szczęście. Wyprowadza się? Nareszcie.
-Wyprowadzasz się? –zapytałam niby smutnie.
-Tak –spojrzała najpierw na mnie a potem na Louisa. Ja również odwróciłam wzrok w jego stronę, a co zobaczyłam? Że siedzi w telefonie. Zaśmiałam się i rzuciłam w niego poduszką. Wydawało mi się, że coś jest nie tak.
-A gdzie będziesz mieszkać?
-Wynajęłam małe mieszkanie w bloku –uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłam ten gest, dlaczego, że cieszyłam się. Bardzo dobrze, że coś sobie wynajęła.
-To do zobaczenia
-Cześć
Poczekałam, aż drzwi się zamknął i zaczęłam krzyczeć.
-Nareszcie! Louis! Nareszcie! Ej, ty będziesz siedział w telefonie a ja sama leżała i się nudziła? –oburzyłam się. Nie lubię gdy siedzi w telefonie i mnie olewa. To strasznie wkurzające.
-Wynagrodzę Ci to. Może jakaś kolacja? –usłyszałam koło swojego ucha. Uśmiechnęłam się i odwróciłam.
-Oczywiście –wymamrotałam i cmoknęłam go w usta.

*następny dzień, 18:00*

Gdy wybiła 18 postanowiłam pójść się umyć. Razem z Lou mieliśmy się wybrać na kolację. Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy związałam w zwykłego kucyka. Nie zajęło mi to wiele czasu. O wiele gorzej było z ubraniem. Nie miałam zamiaru ubierać sukienki, gdyż nie czuję się w tym najlepiej. Nie wiem również gdzie dokładnie idziemy dlatego jest jeszcze gorzej. Louis nie chce mi nic powiedzieć, co może wyjść nam na gorsze. Gdybym wiedziała czy to jakaś droga restauracja, czy może jakieś miejsce gdzie nikt nas nie wiedział wiedziałabym jak mam się ubrać.
Wyciągnęłam z szafy czarne rurki i wciągnęłam je na nogi. Na górę założyłam zwykłą białą bluzkę, a na nią miętowy sweter. Wydaje mi się, że całość wygląda całkiem ładnie.
     Zeszłam na dół, ale nie było tam Louisa. Usiadłam na kanapie i niecierpliwie czekałam na niego. Chciałam jak najszybciej wyjść. Już dawno razem nie wychodziliśmy na jakąś romantyczną kolację.
-Gotowa? –usłyszałam jego delikatny głos i odwróciłam się w prawą stronę. Ujrzałam niewysokiego szatyna odzianego w czarne lekko poszarpane rurki, granatowy t-shirt i wynoszone vansy. Zdałam sobie sprawę, że nie idziemy do żadnej restauracji, bo nawet Lou tak by się nie ubrał. Wygląda to bardziej na jego strój codzienny, jednak dla mnie i tak było idealnie.
-Oczywiście –odparłam, po czym wstałam z kanapy i podeszłam do niego. Lou złożył na moich ustach delikatny pocałunek, po czym się ubraliśmy i wyszliśmy z domu.

Louis zatrzymał samochód na parkingu jakiejś opuszczonej stacji. Naprawdę romantycznie, nie ma co. Jak na razie czułam tylko strach. To miejsce było przerażające. Wyszłam z samochodu, a po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka i tylko obejrzałam się, żeby zobaczyć gdzie jest Lou. Podszedł do mnie i objął swoimi silnymi ramionami moje delikatne ciało. Od razu zrobiło się przyjemniej i cieplej. Przytuliłam się do niego jeszcze bardziej.
-Boisz się? –szepnął do mojego ucha, na co się wzdrygnęłam. Potwierdziłam tylko jego słowa ruchem głowy i spojrzałam w górę, gdzie spotkałam jego wzrok. Pocałował mnie w czoło, po czym splótł nasze palce. Pociągnął mnie w stronę budynku. Odkluczył je kluczami, a ja nie mam pojęcia skąd on je wziął. W środku jakimś cudem było o wiele cieplej. Przecież to opuszczone miejsce!
Louis zapalił światło i kazał mi wejść na górę. Niepewnie go posłuchałam i powoli kierowałam się schodami na górę. Czułam, że to miejsce nie należy do najmilszych, ale posłuchałam Louisa, ufałam mu.
Zapaliłam tam światło i nie bardzo wiedziałam gdzie mam się udać. Zauważyłam jednak otwarte drzwi, więc tam się skierowałam. Pchnęłam je mocniej by więcej zauważyć. Moim oczom ukazał się niewielki pokój, gdzie na środku stało łóżko sypialniane, a dookoła niego wysypane były płatki róż. Na stoliku obok stało wino i dwa kieliszki. W pokoju było jeszcze cieplej, niż na dole. Było miło. Na moje usta wkradł się uśmiech a zaraz na swojej szyi poczułam ciepły oddech. Lekko się przestraszyłam, ale wiedziałam, że jest to Louis, więc się uspokoiłam.
____________________________________________
Nie jest za długi, ale lepszy ryc niż nic:) 
Mam nadzieję, że się spodobał :) 

5 komentarzy:

  1. Cholercia no, nie ładnie. Nie lubię tej Nicole, czuję że namiesza, ale mam nadzieję, że Katy wybaczy Louisowi, bo przecież zrobił to po pijaku. A może nie zrobił? Tylko Nicole go wkręca? O rany, mam nadzieje, że wszystko się ułoży :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże ja chcę żeby oni to zrobili! Czuję, że Nicole nieźle jeszcze namiesza...
    Zapraszam do mnie http://midnight-memories-moje-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nicole nie wydaję się głupia, więc na pewno, jako "prawdziwa przyjaciółka" Louisa, będzie go szantażować. Dziewczyna nie ma grosza, a Lou jest bogaty. Mały szantażyk jest bardzo w stylu czarnych charakterów.
    Co do Lou i Katy... czyżby zbliżał się ten pierwszy raz?
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;*
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! <3 Czyżby zbliżał się pierwszy raz? :* Czekam na next xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, dopiero znalazłam ten blog, ale chyba nie pożałuję <3

    OdpowiedzUsuń