sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 15

-Przykro mi Nick, ale ja nie czuję do Ciebie tego samego. Ja kocham Louisa. Jestem Ci wdzięczna, że wtedy mi pomogłeś, zrobiłeś dla mnie wiele, ale nic z tego nie będzie. Przepraszam –powiedziałam i odeszłam. Przeszłam przez ulicę i podeszłam do szatyna. Był bardzo zdenerwowany. Od razu wstał z ławki, a ja z uśmiechem na ustach mogłam w tamtym momencie powiedzieć
-Kocham Cię Louis –na jego ustach natychmiast pojawił się uśmiech. Mocno mnie do siebie przytulił.
-Tak długo na to czekałem –powiedział i pocałował mnie z czoło. –A teraz wybacz ale muszę gdzieś pójść, zaraz wracam –puścił mnie i ruszył w stronę ulicy. Usiadłam na ławkę i patrzałam na niego. Zorientowałam się, że idzie do kwiaciarni. Uśmiechnęłam się kiedy się odwrócił, a wtedy usłyszałam krzyk, pisk opon i głośny huk.
*godzina później, szpital*
-Będzie dobrze kochanie, wyzdrowiejesz, kocham Cię, wiesz? –mówiłam ze łzami w oczach, gładząc jego rękę. Chłopcy cały czas mi się przyglądali i stali kawałek dalej. Lekarz powiedział, że to nic takiego. Ma tylko lekki wstrząs mózgu i nic mu nie będzie. Może i tak. Może i za bardzo przeżywam, ale go kocham, więc to chyba nic dziwnego, prawda? Właśnie powiedział, że mnie kocha, ja powiedziałam to mu. Mieliśmy być szczęśliwy, a w tym czasie wszystko się spieprzyło. Może to nie nasz czas? Może to jakiś znak? Może my nie jesteśmy sobie przeznaczeni?
Obwiniałam siebie, bo gdyby nie szedł po te cholerne kwiatki, których wcale nie potrzebowałam, to nic by się nie stało. Ale mówi się, że jest to co ma być, wiec obwinianie się za cokolwiek nie ma sensu. Może to i prawda? Całkiem możliwe.
-Dzień Dobry państwu –do Sali wszedł lekarz, a zaraz za nim mój ojciec. Zrobiłam miejsce facetowi i przytuliłam się do taty, który głaskał mnie po plecach, w celu uspokojenia. Chyba zdawał sobie sprawę, ze nie wierzę lekarzom. Te osoby już nie raz powiedzieli mi, że będzie dobrze, że wyjdzie z tego. I co? Moja mama nie żyje. Jeżeli będzie mówił tak i tym razem rozszarpię go na kawałki.
- Temu młodzieńcowi nic nie jest. Ma lekki wstrząs mózgu tak jak mówiłem, ale nic poza tym. Niedługo powinien się wybudzić
*23:00*
-Jedźcie do domu, ja z nim zostanę. Nie ma sensu, żebyśmy wszyscy tu zostali. Jak się obudzi powiadomię was –uśmiechnęłam się do chłopaków. Chciałam im oszczędzić siedzenia tutaj, ale wiedziała, że będzie ciężko. To ich przyjaciel.
-Ja zostaję. Poczekam, aż się obudzi –powiedział stanowczo Liam
-Ja też –dodał Zayn. Spojrzałam zrezygnowanym wzrokiem na Nialla i Harrego. Widziałam, że chce im się spać, ze długo nie wytrzymają.
-Jedźcie –powiedziałam tak samo stanowczo jak Liam do mnie, mając nadzieję, ze to zadziała. No i tak było.
-Ale macie do nas zadzwonić gdy tylko się wybudzi –pokiwał palcem Niall i dał mi całusa w policzek. Tak samo postąpił Harry i wyszli z Sali. Nie minęła chwila, a Louis otworzył oczy. Obudził się.
-Zawołajcie chłopaków, pewnie jeszcze nie wyszli ze szpitala –powiedziałam do Zayna i Liama, po czym uścisnęłam mocniej rękę Louisa. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a w oczach zebrały się łzy. Nie kłamali.
-Jaki szpital? Co się stało?
-Miałeś wczoraj wypadek, nie pamiętasz? Samochód Cię potrącił –wytłumaczyłam mu, a on spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a potem na chłopców.
-Kim jesteś? –zapytał, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
-Jak to kim? Jestem Katy, nie rób sobie jaj Louis
-Jakich jaj? Naprawdę Cię nie znam –powiedział dość przekonująco, a ja spojrzałam na chłopców. Patrzeli na nas w szoku, z otwartymi buziami. Niall chyba zaczął płakać stojąc w drzwiach.
Lou wyswobodził rękę z mojego uścisku, a ja wstałam z miejsca i wybiegłam z Sali. Pobiegłam wzdłuż korytarza i usiadłam w kącie, tonąc w łzach.
To nie możliwe. Louis stracił pamięć. Nie zna mnie. Nie wie co do niego czuję, nie wie, że kocha mnie. Nie wie co się działo od czasu naszego poznania i może nawet wcześniej. W tamtej chwili zaczęłam się też martwić o chłopaków. A co jeśli ich też nie pamięta? Przeze mnie!
Poczułam, że ktoś siada koło mnie, po czym mocno do siebie przytula. Wtuliłam się w jego tors i zaczęłam moczyć koszulkę. Był to mój ojciec. Poznałam go po perfumach.
-Co jeśli on nie pamięta chłopców? Przeze mnie? –zapytałam i spojrzałam na niego żałośnie.
-Pamięta ich. Nie pamięta Ciebie. Uważa, że Eleanor jest dalej jego dziewczyną. Nie pamięta dwóch ostatnich miesięcy.
*dwa dni później, 10 grudzień*
Obudziłam się z samego rana. Nie mogłam spać. Było dość zimno w domu, więc zawinięta w kołdrę wstałam z łóżka i  naciągnęłam na nogi kapcie. Podeszłam do okna i oparłam się łokciami o parapet. Śnieg pruszył, więc byłam szczęśliwa. Jeżeli ma być śnieg, to niech jest. Nienawidzę gdy się topi, jest wtedy wielkie błoto, a magia świąt gdzieś tryska.

Chwilę popatrzyłam, jednak postanowiłam się ubrać. Czekam na dzień, gdy będę mogła ściągnąć gips. Wiem, że to pewnie niedługo nastąpi. Wybrałam z szafy zestaw na dzisiaj i poszłam do łazienki. Przebrałam się, zrobiłam lekki makijaż, a końcówki włosów lekko pofalowałam. Dochodziła dopiero 8, lecz zrobiłam się głodna, wiec od razu zeszłam na dół. Tak jak przypuszczałam chłopcy jeszcze spali, więc mogłam swobodnie wszystko zrobić. No nie do końca, w lodówce nic nie było. Nie zastanawiałam się długo, tylko wzięłam pieniądze, które schowałam do małej torebki, ubrałam się i wyszłam z domu. <klik> 
*godzina później*
Kocham zimę, jednak pójście do sklepu pieszo nie było dobrym pomysłem. Zmarzłam strasznie, a musiałam jeszcze zrobić zakupy. Zamówiłam taksówkę i nią wróciłam do domu, nie tylko dla tego, że było zimno, ale też dlatego, że ze złamaną nogą, nie do końca by się to udało. Wyłożyłam wszystkie siatki na ziemię, zapłaciłam kierowcy, a ten odjechał. Teraz było najtrudniejsze. Miałam cztery ciężkie siatki i kulę. Nie wiedziałam jak mam to zrobić, wiec postanowiłam obudzić Nialla, dlatego, że to on najwięcej je. Nim jednak zdążyłam nacisnąć zieloną słuchawkę, usłyszałam, że drzwi domu otwierają się i wychodzi Louis. Na plecach poczułam zimny dreszcz i nie mogłam się ruszyć. Wczoraj wrócił do domu, praktycznie nie rozmawiamy. Lou chce spotkać się z El, ale na razie się nie pojawiła. Ojciec chce ją poprosić, by ponownie z nim zerwała i nie udawała jego dziewczyny, gdyż ja to robię. Chyba nie wpłynie na Louisa korzyść to, że raz był widziany ze mną, a dwa dni później z nią, prawda?
-Pomóc Ci? –z zamyślenia wyrwał mnie jego cienki głos. Kiwnęłam twierdząco głową, a on złapał wszystkie cztery w ręce i ruszył w stronę domu.
„Możecie mu przypominać, ale nie wszystko na raz”
Rozebrałam się i poszłam w ślady Lou, czyli do kuchni. Postawił siatki na blacie i zaczął rozpakowywanie.
-Dziękuję –szepnęłam jednak usłyszał to.
-To ja Ci dziękuję, byłem strasznie głodny, a dzięki tobie będę miał co jeść –zaśmiał się, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nawet nie wiecie jak bardzo mi go brakuje. Nawet nie wiecie ile czekałam na słowa „kocham Cię” wypowiedziane przez niego, w moją stronę. A kiedy one się pojawiły, on mnie zapomniał. To bolało najmocniej. Może lepiej by było gdyby nie powiedział mi tego? Może wtedy nie czekałabym aż tak bardzo na to, aż sobie wszystko przypomni? Może robiłabym dalej to co robiłam?
A może było lepiej, że mi powiedział? Może dzięki temu mam na co czekać? Może odeszłabym całkiem po tej całej sytuacji? A teraz gdy wiem, że od odwzajemnia moje uczucia, to czekam, aż znowu mi to powie?
Sama nie wiem co byłoby lepsze. Najlepiej w ogóle nie myśleć, co by było gdyby….bo to nie ma sensu. Żyjmy teraźniejszością, róbmy wszystko by każdy dzień zapamiętać jak najlepiej. Nie chcę się nad sobą użalać. Nie mam szczęścia do chłopców więc to nie jest dla mnie nowość.
-Pomóc Ci?
-Nie, dziękuję, już prawie kończę –odpowiedział mi, a ja zasiadłam na krześle. Zaczęłam się zastanawiać co dzisiaj zrobić. Postawiłam na Trifle (angielski deser) może to nie ta pora, ale miałam na to ochotę. Zresztą jak Lou nie chcę, to mu nie zrobię.
-Robię Trifle, chcesz? –zwróciłam się do szatyna, a ten się szeroko uśmiechnął i kiwnął twierdząco głową. –To ja zrobię, a ty najlepiej usiądź i nie zawracaj głowy
-Nie chcesz żebym Ci pomógł?
-Poradzę sobie
-Ja wolisz –zaśmiał się i usiadł na krześle. Dziwnie się czułam wiedząc, że mi się przygląda, jednak nie chciałam się tym teraz przejmować.
-Co tak właściwie Ci się stało w nogę? –zapytał po dłuższej chwili. Tak, tego też nie pamiętał.
-Miałam wypadek, zresztą strasznie podobny do Ciebie. Tez potrącił mnie samochód
-Jak to się stało?
-Wybiegłam na ulicę
-Dlaczego?
-Wolałabym teraz o tym nie rozmawiać –to straszne. Miałabym mu powiedzieć, ze to przez niego? A może miałabym mu przypomnieć całkiem to co się stało. Może miałabym mu wszystko przypomnieć?
Nie mogłam. Nie w tamtej chwili. Lekarz zalecał, żeby przypominał sobie, ale powoli. Najlepiej zabrać go w miejsca, gdzie był w ostatnim czasie. Chciałabym to zrobić.

-I jak?
-Smaczne. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale to było najlepsze z wszystkich jakie jadłem. Moja mama nawet takiego nie robi, a jest mistrzynią –nie mógł się zatrzymać z tymi komplementami na temat mojego trifle, przez co na moich policzkach pojawiły się rumieńce. W tym samym momencie do kuchni wszedł zaspany Niall. Pocałował mnie z policzek, a Louisowi podał rękę.
-Smakowałeś tego?
-Oczywiście, że tak –odpowiedział kpiąco blondyn. Ale nie do końca zrozumiał o co chodziło Louisowi.
-Ale smakowałeś tego jak zrobiła to Katy?
-Nie –Irlandczyk spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja podałam mu łyżeczkę, na której było trochę nabrane.
-Pyszne, masz jeszcze? –zapytał, a ja się zaśmiałam.
-Musiałabym zrobić
-A możesz? Proszę
-Dla Ciebie wszystko –odpowiedziałam i zabrałam się za robienie kolejnego trifle.

-Witaj Eleanor, musimy porozmawiać –oznajmił mój tata do słuchawki, a ja niecierpliwie czekałam aż skończy –moglibyśmy się spotkać? Tak? To wspaniale. Spotkajmy się w Nordic Bakery za godzinę, to do zobaczenia
Tak zakończyła się rozmowa ojca z El, mam nadzieję, że zgodzi się po raz drugi zerwać z Lou gdy dowie się, że on stracił pamięć. Chyba, że jednak coś do niego czuje i nie będzie chciała tego zrobić
_________________________________________
wiem, wiem, krótkie i beznadziejne, ale jak to mówią, lepszy rydz niż nic, prawda? :) 
Kolejny wypadek, ale zakończony trochę inaczej. Jak sądzicie: El się zgodzi? Jak szybko Lou sobie przypomni? Co się wydarzy? Piszcie komentarze, napiszcie co sądzicie o tym rozdziale :)
Ps. Zagłosuj w ankiecie, jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś :) xx Dziekuję xx

Nie podobają się wam moje imaginy? :( ZAPRASZAM :) http://onedirectionmojeimaginy.blogspot.com/

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 14

Wróciliśmy do domu, a Katy od razu poszła do swojego pokoju. Uczyniłem to samo. Czułem się podle. Musze z tym skończyć. Gdyby nie to, dawno bym jej powiedział co czuję, a ona nie zaproponowałaby żebyśmy zostali przyjaciółmi. Wiem, że ją krzywdzę, ona sądzi, że spotykam się z Eleanor, ale ona sama by tego nie chciała. Przecież to nie ja, a ona ze mną zerwała, ten rozdział został już zamknięty. Teraz chciałbym spróbować czegoś innego, ale nie w celu pobawienia się dziewczyną, a w celu bycia szczęśliwym. Naprawdę gdy z nią jestem czuję się inaczej, jakoś magicznie. Ta dziewczyna sprawia, że mógłbym się uśmiechać cały dzień. Chciałbym być kimś dla kogo ona chciała by żyć, chciałbym być kimś z kim spędzała by wolny czas, ale nie z przymusu, a z chęci. Teraz gdy jest ten układ, wychodzimy razem, a ja mogę ją trzymać za rękę. Oczywiście uszczęśliwia mnie to, ale nie do końca. Dlaczego? Wiem, że ona tego nie chce. Robi to dla ojca, a mnie to boli. Dlaczego nie może tego robić bo chce? Dlaczego musi przez to cierpieć?
Kiedy tak leżałem i rozpaczałem, przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Może i zostaliśmy przyjaciółmi, może ona nie chce nic więcej, ale parę udajemy, więc może udać się na randkę, prawda? Mogę spędzić z nią czas w taki sposób czas, a ona na pewno będzie czuła się lepiej, gdy zaproponuję jej to z własnej woli, bo jakby nie patrzeć, takie pomysły czasem podsuwa nam Paul.

Zapukałem w drzwi, a Katy cicho odpowiedziała „Proszę”. Ledwo je usłyszałem ale udało się. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, zamykając je za sobą. Odnalazłem ją wzrokiem. Siedziała przy biurku i patrzała na mnie, ale nie była sama. Był z nią Niall. Poczułem mocne ukłucie w serce. Czy…czy między nimi coś jest? Uśmiechnąłem się by nie wyszło, że zachowuję się dziwnie. Niall chyba zrozumiał, że chcę z nią pogadać, bo wstał z miejsca i szepnął jej coś na ucho. Uśmiechnęła się, a on poklepał mnie po ramieniu i opuścił pokój.
-Po co przyszedłeś? –spojrzała na mnie, odkładając ołówek na biurko i patrząc na mnie. Zazwyczaj to lubiłem, ale tym razem mi przeszkadzało. W pokoju było dość ciemno, bo oświetlała go tylko jedna lampka, która stała na biurku. –A wiec? –zachęcała mnie, wywijając rękoma w powietrzu.
-Ja pomyślałem, że mogli byśmy gdzieś razem wyjść. No wiesz…
-Na randkę? –zapytała, a jej kąciki ust uniosły się lekko ku górze.
-Można to tak nazwać, ale oczywiście udawaną, bo udajemy parę, nie? Jesteśmy przyjaciółmi
-Tak oczywiście, kiedy? –nawet na mnie nie spojrzała, tylko zaczęła rysować.
-Jutro, może o 18?
-Ok
Podszedłem do niej od tyłu i spojrzałem na to co rysowała. I wiecie co? Rysowała mnie, czyli Niall jej w tym pomagał. Przytuliłem ją od tyłu. Tak. Tego mi było trzeba, tego mi brakowało. Czułem się spełniony, a to niby nic.
Katy złapała moje ręce, po czym odwróciła się. Była niebezpiecznie blisko, ale tylko patrzała mi w oczy. Jej były piękne.
-Pięknie malujesz
-Dziękuję –przerwałem ciszę a ona się odsunęła i spojrzała na rysunek. Louis debilu!
-To ja już pójdę –od razu skierowałem się do drzwi, chciałem jak najszybciej stamtąd wyjść. Czułem się niezręcznie.
-Nie zostaniesz ze mną?
-Nie chcę Ci zawracać głowy
-Nie zawracasz. Przyjaciele chyba mogą razem spędzać czas, prawda? O to w tym chodzi, nie?
-Właściwie to tak
-No to chodźmy położyć się spać
-Nie jesteś głodna?
-Nie –wstała z krzesła i usiadła na łóżku. Patrzała na mnie wyczekująco, więc podszedłem do niej i wgramoliłem się pod kołdrę. Katy wtuliła się we mnie, jak gdyby nigdy nic, podobało mi się to, ale to dziwne.
-Dobranoc Louis
-Dobranoc Katy
*następny dzień, 17:00*
Najpierw zaczęłam od prysznica. Bardzo mi pomógł, bo czułam się dziwnie. Nie sądzę, ze zostanie przyjaciółmi z Louisem to dobry pomysł, bo nie mogę patrzeć na niego z myślą, że nie jest mój, że nigdy nie będzie, lecz to nie tylko moja decyzja, prawda? Gdyby coś do mnie czuł powiedziałby mi. Gdyby mnie kochał nie zgodziłby się na przyjaciół. Chciałabym przestać udawać przed całym światem parę. Chciałabym być jego dziewczyną na poważnie. Jednak to, że udaję jego dziewczynę to jedyne kłamstwo, bo moje uczucia są jak najbardziej szczere. Kocham go, ale chyba lepiej być jego przyjaciółką niż stracić z nim kontakt całkowicie, prawda?
Moje myśli mnie przytłaczały, tak bardzo go kocham ale nie mogę nic zrobić. Możesz mu powiedzieć. Sądzę jednak, że jeśli Lou naprawdę kocha Eleanor to ja nie będę stała im na drodze. Chcę żeby był szczęśliwy. Naprawdę tego chce. Uważam, że on nadal coś do niej czuje, ale może to tylko złudzenia?
Owinęłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju. Chodzenie nie sprawiało mi już żadnego problemu, gorzej było z wybraniem ubrań. Co mam ubrać na gips bo chyba nie dres, prawda? Przypomniałam sobie o mojej letniej sukience, która pasowałaby najbardziej. Wiem, że jest zima, że śnieg spadł, ale nie mam nic innego jak to. Wyciągnęłam ją z szafy i położyłam na łóżku. Wróciłam do łazienki i zrzuciłam ręcznik, po czym ubrałam czystą bieliznę. Następnie zrobiłam lekki make-up, a końcówki moich włosów lekko pofalowałam. Kolejne co zrobiłam to była moja sukienka.
Kiedy już udało mi się ją założyć przejrzałam się w lustrze. Uznałam, że wyglądam całkiem nieźle, mimo, że ta sukienka nie była na zimę. Jednak wygląd nie jest najważniejszy, prawda? Oczywiście zdaję sobie sprawę, że mogą mnie skrytykować, ale jestem na to przygotowana.
Nim się obejrzałam minęło 45 minut. Sama nie wiem czemu tak długo się przygotowywałam, ale i tak miałam jeszcze trochę czasu, więc się nie przejmowałam. Usiadłam do biurka i złapałam ołówek w rękę, a przed sobą położyłam kartkę. Zaczęłam coś bazgrać, ale nie miałam konkretnego celu. Rysowałam by rysować. Zawsze to robię, gdy się stresuję, a teraz tak było. Niby to przyjacielskie wyjście dla nas, ale dla fotoreporterów raczej romantyczna kolacja. Na myśl mi przyszło czy może powiedzieć mu prawdę? Co mogę stracić? Raczej nic, a mogę zyskać. Teraz to głównie chodziło mi po głowie, ale jednak jestem tchórzem. Jestem pesymistką i nic z tego.

-Ślicznie wyglądasz –powiedział Louis gdy tylko zeszłam ze schodów.
-Dziękuję –powiedziałam dość cicho, jednak on to usłyszał. Moje policzki zrobiły się czerwone, ale Louis chyba się tego przyzwyczaił. Ubrany był w czarny garnitur, więc zaczęłam się bać. Ciekawe gdzie on mnie zabiera. Naprawdę żałowałam, że mam nogę w gipsie. Mogłam ubrać coś ładniejszego, bo każda dziewczyna u boku Lou wyglądałaby o wiele lepiej.
-Idziemy? –uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę rękę.

-Jeszcze nie musisz mnie łapać, nie jestem ubrana –odpowiedziałam, a on cofnął dłoń. Poszliśmy w stronę drzwi, gdzie ubrałam czarne botki i ciepłą kurtkę. Wyglądałam bardzo śmiesznie i od razu odechciało mi się gdziekolwiek iść. 

Restauracja była piękna. Napewno nie należała do najtańszych. Louis miał specjalnie zarezerwowane dla nas miejsca. W kącie restauracji, byśmy mieli spokój. Nie dziwię mu się, bo nie chce żeby fotoreporterzy nam przeszkadzali. Czułam, że on nie robił tego żeby się pokazać i żeby zrobili nam zdjęcia. Czułam, że robi to bo chce. Jednak może to tylko złudzenie? Miałam nadzieję, że on tego chce, a nie robi bo musi.
Zajęliśmy miejsca i od razu znalazł się kelner, Louis coś dla nas zamówił, a ja nie odezwałam się ani słowem. Gdy o cokolwiek pytał przytakiwałam. Nie wiedziałam co mam mówić. Dzisiejsza atmosfera była dziwna.

Minęło już około 2 godziny, więc postanowiliśmy wrócić. A raczej ja. Wydawało mi się, że Louis chciał coś powiedzieć, jednak nie mógł się zebrać by to powiedzieć. Nie nalegałam dlatego opuściliśmy lokal. Postanowiliśmy pójść pieszo, wiec Lou złapał mnie za rękę i powolnym krokiem ruszył w stronę naszego domu. Panowała niezręczna cisza, ale nikt nie chciał jej przerwać. Louis cały czas się nad czymś głowił. Nie chciałam mu przeszkadzać, sądziłam, że może mu to potrzebne?
W pewnym momencie stanął, więc ja też to zrobiłam.
-O co chodzi? –spojrzałam na niego, lecz on patrzał na swoje buty. –Lou?
-Muszę Ci coś powiedzieć, jednak nie wiem jak. Nie wiem jak zareagujesz, ale muszę. Ja już tak dłużej nie mogę.
-O co chodzi Louis?
-Wiem, że chciałaś żebyśmy byli tylko przyjaciółmi, ale ja Cię kocham –ostatnie słowa powiedział ciszej, a ja stanęłam jak wryta. Patrzałam mu w oczy i czułam, że mogłabym się zaraz rozpłakać. Louis dotknął mojego policzka, a przez ciało przeszedł mnie dreszcz. W pewnym momencie poczułam szturchnięcie i odwróciłam głowę w lewą stronę. Zobaczyłam Nicka, dość zdezorientowanego.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale musimy pogadać
-To nie najlepszy moment –powiedziałam dość srogo, ale Louis zaraz dał o sobie znać
-Proszę, chwilę poczekam. Porozmawiajcie
-Dziękuję –odparł Nick i czekał, aż Lou odejdzie dalej. Ja też mu się przyglądałam. Przeszedł na drugą stronę i usiadł na ławce. Nie patrzał na nas tylko złapał się za głowę.
-O co chodzi? –spytałam patrząc na Nicka.
-Bo ja wiem, że Cię skrzywdziłem, ale ja Cię kocham Katy. Proszę daj mi drugą szansę –zatkało mnie.  
___________________________________________
Jeny ja wiem, że to jest krótkie i takie byle jakie, ale ja nie miałam ostatnio weny, ani chęci. NIC. Jakoś udało mi się napisać coś takiego. Trochę musiałam podpytać kuzynkę, ale szczerze gdy zastanawiam się co będzie dalej, to mam chyba tylko pomysł na przyszły rozdział. Reszta? Nie wiem. Przepraszam, że tak długo nic nie było, a jak jest to krótkie gówno://
Liczę na komentarze, bo TERAZ one się przydadzą. Naprawdę. Nie muszą one być pozytywne. Możecie napisać coś nie miłego, ale się z tym zgodzę, bo ten rozdział to wielkie dno. 
I liczę na głosy w ankiecie :) 

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 13

Już prawie usnęłam na kanapie, gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Od razu podniosłam swój telefon i spojrzałam na godzinę. 4:03. Ciekawe od której go nie ma. Trochę sobie zabalował.
Zobaczyłam jak Louis przechodzi koło salonu i wchodzi na schody. Chrząknęłam by zwrócić na siebie jego uwagę. Odwrócił się i bardzo zmieszał. Zszedł ze schodów i podszedł do mnie. Usiadł na kanapie i zaczął wpatrywać w czarny ekran telewizora.
-Powiesz coś? –zapytałam lecz nie dostałam na to odpowiedzi. Louis wyglądał bardzo dziwnie. Jakby był pijany, ale nie śmierdział alkoholem. –Gdzie byłeś?
-Nie mogę powiedzieć
-Czyli u niej
-U niej czyli u kogo?
-U Eleanor
-Nie byłem u niej
-To gdzie? –nie dostałam odpowiedzi. Nawet nie pofatygował się na mnie spojrzeć. –Tak sądziłam –wstałam z kanapy i jak najszybciej poszłam na górę. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Czy wiecie jak to jest kiedy osoba na której wam zależy umawia się ze swoją byłą? Czy wiecie jak to jest kiedy osoba która cię całuje, wraca do byłej? Czy wiecie jak to jest mieć złamane serce?
Zapewne nie. Czuję się strasznie. Ale najbardziej zła jestem na siebie. Nie rozumiem jak mogłam dać się całować, jak mogłam spędzać z nim czas, jak mogłam robić sobie nadzieje? Taka gwiazda jak on nigdy nie zakocha się w takiej dziewczynie jak ja. Teraz płakałam. Płakałam z bezsilności. Chciałam się komuś wygadać…chociaż może nie. Chciałam stąd uciec. Chciałam wyjść z tego domu. Chciałam na chwilę zapomnieć. Jedna osoba przyszła mi na myśl-Nick. Pewnie zastanawiacie się kim jest. Zaraz wam odpowiem. To mój były chłopak, śmieszne co? Dlaczego chcę iść właśnie do niego? Otóż on jako jedyny mnie zna. On jako jedyny nie wyprosi mnie. Nie mam nikogo innego.
Pewnie chcecie też wiedzieć jak to było kiedy byłam z nim w związku? Jest bardzo przystojny, uważany był nawet za najprzystojniejszego w szkole. Chodziłam z nim. To on mnie spytał. Oczywiście moja odpowiedź brzmiała tak. Kochałam go, a raczej podkochiwałam od trzech lat. Później do mnie zagadał. Zaczęliśmy się spotykać. Był moją pierwszą miłością. Lecz co było nie tak, skoro było tak idealnie? Po pół roku zerwałam z nim. Nie przyznawał się do mnie. Kolegom mówił, że jestem jego dobrą kumpelą. Nie o to mi chodziło. Aż tak się mnie wstydził? Aż taka byłam nie lubiana? Dziwne, że w ogóle powiedział, że się ze mną przyjaźni, cnie? Oczywiście kiedy się rozstaliśmy próbował mnie przepraszać, ale na nic się to zdało. Zranił mnie za bardzo bym mogła mu ponownie zaufać. Nie potrafiłam.
Kiedy tak rozmyślałam i przypomniałam cała tą głupią sytuację rozpłakałam się jeszcze bardziej. Skoro taki zwykły chłopak mnie nie chciał, to co dopiero taka wielka gwiazda? Nie masz szans Katy.
Postanowiłam do niego pojechać. Wyciągnęłam z szafki czystą kartkę i długopis. Nabazgrałam na niej, że pojechałam odwiedzić swojego kolegę, po czym ją zgięłam, a na wierzchu napisałam Tata. Położyłam ją na biurku i poszłam do swojej osobistej łazienki. Umyłam twarz i dokładnie ją umyłam. Nie robiłam żadnego makijażu bo wiedziałam, że kiedy się rozpłaczę to będzie jeszcze gorzej.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czyste dresowe spodnie i naciągnęłam je na nogi. Nie mogłam ubrać żadnych ładnych rurek, bo nie dałabym rady przez gips. Na górę założyłam zwykły t-shirt, a na niego bordową bluzę. Nie wyglądałam jak jakaś super modelka, ale nawet nie chciałam. Nie miałam dla kogo się stroić.
Wzięłam swoją torbę i spakowałam do niej parę swoich rzeczy. Nie zostanę u niego na długo ale na jakiś czas. Coś musze wziąć.

Zeszłam na dół. Louis nadal siedział w tym samym miejscu. Nadal patrzał pusto w telewizor. Jestem pewna, że mnie usłyszał, ale ani drgnął. Ma Cię gdzieś. Chciałam ponownie zaciągnąć się płaczem, ale zrozumiałam, że nie mogę. Nie teraz. Skoro on chce żebym cierpiała- jego zachowanie o tym świadczy- to ja nie mogę dać mu tej satysfakcji. Naciągnęłam na nogi swoje ciepłe buty, a na bluzę kurtkę. Owinęłam się szalem a na głowę wciągnęłam ciepłą czapkę. Zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała w niespełna dwie minuty. Wsiadłam do niej i powiedziałam gdzie mężczyzna ma mnie zawieźć. Od razu ruszył, a ja siedziałam i patrzałam w okno. W pewnym momencie zaczął padać śnieg-który tak uwielbiałam. Mimo mojej woli na twarzy pojawił się uśmiech a mężczyzna oznajmił, że jesteś na miejscu. Zapłaciłam mu i wzięłam głęboki wdech. Nie wiem czy Nick teraz kogoś ma, czy mnie przyjmie z otwartymi ramionami, ale mam taką nadzieję. Wiem, że jest dobrym chłopakiem i mnie nie wyrzuci.

Zadzwoniłam do drzwi, ale nikt mi nie otwierał. Ponownie poczułam się bezsilna. Co ja teraz zrobię? Usiadłam na schodach i zalałam się łzami, nie zwracałam na nic uwagi. Nawet światło zgasło a ja nie miałam siły by wstać i je zapalić, lecz po chwili zauważyłam, że się włącza. Przez łzy miałam zamazany obraz, ale widziałam, że ktoś się zbliża. Nagle poczułam czyjeś ciepłe ciało obok siebie. Wiedziałam, że to Nick. Przytulił mnie do siebie, a ja jeszcze bardziej się w niego wtuliłam. Siedzieliśmy tak z około 4 minuty i wtedy chłopak zaproponował, że wejdziemy do środka. Jedna ręką mnie obejmował a w drugiej trzymał moją torbę. Posadził mnie na kanapie i zniknął. Ja próbowałam natomiast się jakoś uspokoić. Po chwili wrócił i dał mi chusteczki, podziękowałam, a on po raz kolejny zniknął. Usiadłam na jego dużym parapecie, na którym zawsze lubiłam siedzieć, gdy byliśmy razem. Był szeroki, więc spokojnie mogłam się na nim zmieścić. Patrzałam pusto w okno, za którym gdyby nie światła nic bym nie widziała. Śnieg cały czas padał i go przybywało. Poczułam nagle jak chłopak wciska mi w ręce ciepły kubek herbaty, po raz kolejny podziękowałam i popiłam gorącej cieczy. Nick okrył mnie kocem i usiadł naprzeciwko. Nie patrzałam na niego, ale czułam, że mi się przygląda. Obudziłam go tak w nocy, przecież dochodziła pewnie 5.
-Przepraszam
-Za co?
-Że Cię obudziłam tak w nocy. Nie powinnam. Pewnie chcesz, żebym Ci to wyjaśniła..
-Nie dzisiaj. Poczekam do jutra –ciepło się do mnie uśmiechnął, po czym mocno przytulił. Tego teraz potrzebowałam.
-Idź się połóż
-Nie chcę
-Proszę. Zrób to dla mnie. Nick, proszę –widziałam, ze chłopak się waha, że nie chce mnie samej zostawiać. Bardzo to doceniałam, ale nie mogłam pozwolić, żeby przeze mnie zawalał noce.
-No dobrze –po długich prośbach, wreszcie uległ. Wstał ze swojego miejsca i podszedł do kanapy. Wyciągnął z niej poduszkę i kołdrę.
-Jak będziesz chciała to się połóż
-Dobrze, dziękuję –odpowiedziałam. Byłam mu wdzięczna. Chłopak podszedł do mnie i nadstawił policzek. Zawsze tak robił, kiedy zrobił coś dobrego, a to była jego nagroda. Zachichotałam i go pocałowałam. Po tym już zniknął z pola mojego widzenia.
*godzina 12:35* (1 grudzień)
Obudziłam się leżąc w nie swoim łóżku. Oczywiście byłam u Nicka. Przeciągnęłam się leniwie i rozglądnęłam po pokoju. Chłopak siedział na parapecie, na którym siedziałam wczoraj również ja. Uśmiechnęłam się do niego.
-Przyglądałeś mi się?
-Chyba mogę skoro u mnie nocujesz, prawda?
-Oczywiście. Nie mam nic przeciwko –zaśmiałam się i wstałam ze swojego miejsca.
-Gdzie idziesz?
-Do kuchni. Przygotuję jakieś śniadanie
-Nie! Kładź się! Ja pójdę a ty pooglądaj telewizje! –od raz wstał ze swojego miejsca i rzucił się pędem do kuchni.

-Dziękuję –rzekłam gdy chłopak usiadł naprzeciwko mnie i podał mi talerz z jedzeniem do jednej ręki, a do drugiej wsadził kubek z herbatą. Upiłam łyk i odłożyłam herbatę na stolik, a zaczęłam jeść chleb.
-Czy nadal chcesz zwiedzić Liverpool? –zapytał po dłuższej chwili. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo byłam w szoku, że on nadal pamięta, że zawsze chciałam zwiedzić to miasto. –To…?
-Tak, nadal chcę tam pojechać –powiedziałam z uśmiech, a on mi zawtórował i powiedział:
-To dzisiaj tam jedziemy! Mała wycieczka po Liverpoolu!
-Naprawdę? No nie wierzę! –przytuliłam się do niego. Nie mogłam uwierzyć. Ten chłopak wie, jak ma poprawić humor.
*Oczami Nialla, 10:00 (wcześniej)*
Zszedłem na dół do kuchni. Byli tam wszyscy oprócz Liama i Louisa, oraz Katy. Pomyślałem, że może jeszcze śpią, dlatego usiadłem do stołu i przywitałem się zresztą. Byłem bardzo zaspany, dlatego nawet nie kontaktowałem i nie miałem na nic ochoty.
-Niall, na co czekasz? Zrób sobie jedzenie. Nie myśl, że my ci zrobimy –zaśmiał się Zayn, a ja oprzytomniałem.
-Tak jasne, wcale nie chcę żebyś mi robił, bo po tobie można się wszystkiego spodziewać
-Czyli czego? –oburzył się
-Zatrucie pokarmowe?
-Wcale nie!
-Tak oczywiście –wstałem ze swojego miejsca i podszedłem do szafek. Pierwsze co to zrobiłem sobie kawę, której teraz potrzebowałem.
-Gdzie Katy? –zapytałem, a wszyscy na siebie popatrzeli.
-Chyba jeszcze śpi, nie? –zapytał Paul.
-Pójdę sprawdzić –wyrwał się Harry
-Nie, ja pójdę –zaśmiałem się i wyprzedziłem przyjaciela. Od razu skierowałem się na górę. Katy pokój był na samym końcu korytarza, dlatego tam się udałem, jednak kiedy przechodziłem koło drzwi pokoju Liama, na chwilę się zatrzymałem. Usłyszałem coś, co chyba jednak nie powinienem.
-Powinieneś jej powiedzieć
-Nie mogę, zranię ją –odpowiedział Liamowi Louis.
-Naprawdę nie sądzisz, że tak będzie dla niej lepiej? I dla Ciebie?
-Nie. Chcę z tym skończyć raz na zawsze, ale potrzebuję twojej pomocy Liam. Proszę –powiedział bardzo żałośnie Louis, na co Liam- tak mi się wydaje- kiwnął twierdząco głową, a ja szybkim korkiem ruszyłem przed siebie i znalazłem się w pokoju Katy, ale jej tam nie było. Ta rozmowa Louisa z Liamem i brak Katy. Rozejrzałem się po pokoju. Zauważyłem kartkę na jej biurku. Podniosłem ją mimo, że podpisała ją Tata. W środku pisało, że pojechała odwiedzić kolegę. Dziwne. Wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i wybrałem jej numer, po drugim sygnale odebrała.
-Słucham?
-Katy?
-Tak, a kto by inny? –zaśmiała się, a ja poczułem pewną ulgę.
-Gdzie jesteś?
-Napisałam na kartce, że pojechała odwiedzić kolegę
-Ale dlaczego?
-Po prostu musiałam – w jej głosie usłyszałem, że jednak nie ma zamiaru mi powiedzieć o co konkretnie chodzi, a ja nie naciskałem.
-Kiedy wrócisz?
-Nie wiem jeszcze, nie długo
-Okej…widziałaś? Śnieg pada! –krzyknąłem do telefonu, gdy zauważyłem to zjawisko na dworze.
-Widziałam, widziałam. Kiedy wrócę, zrobimy sobie bitwę na śnieżki, ale trochę będziesz musiał mi odpuścić, bo wiesz…noga
-Oczywiście…to do zobaczenia?
-Do zobaczenia –odparła a ja się rozłączyłem.
Zszedłem na dół, do chłopaków. Liam i Louis także zeszli już i siedzieli w kuchni. Z nimi również się przywitałem po czym dodałem:
-Nie ma Katy
-Jak to? –zdziwił się Paul i już chciał wyciągnąć telefon.
-Spokojnie. Napisała, że jest u jakiegoś kolegi. Dzwoniłem do niej i to potwierdziła. Wszystko jest okej –uspokoiłem go i zabrałem się za jedzenie. Widziałem jeszcze jak Liam z Lou dziwnie się na siebie patrzeli. Co oni ukrywają? O co chodzi? Czy są zamieszani w zniknięcie Katy?
*Oczami Katy, tydzień później*
-Dziękuję, że mnie przygarnąłeś. Miło spędziłam ten tydzień, ale czas wracać. Dziękuję
-Nie ma za co. Leć bo taksówka już czeka –odpowiedział mi z uśmiechem, a ja dałam mu buziaka w policzek i zeszłam na dół. Od razu wsiadłam w taksówę i podałam facetowi adres. Na koniec pokiwałam jeszcze Nickowi, który stał w oknie w swoim domu.

Odkluczyłam drzwi i weszłam do środka. Położyłam swoją torbę koło drzwi i ściągnęłam buty, oraz kurtkę. Następnie weszłam do środka domu. Chłopaki chyba byli chyba w kuchni, bo stamtąd dochodziły różne głosy. Weszłam tam i się nie myliłam. Chłopaki oraz ojciec siedzieli i jedli naleśniki.
-Wróciłam! –powiedziałam dość głośno, bo inaczej by mnie nie usłyszeli. Jak na pstryknięcie wszyscy zwrócili się w moją stronę. Jako pierwszy podbiegł do mnie tata.
-Gdzie ty się podziewałaś? Wiesz jak się bałem? –powiedziała i w celu sprawdzenia czy nic mi nie jest obejrzał mnie całą. Zaśmiałam się.
-Nic mi nie jest jak widzisz
-Ja też się bałem –powiedział Irlandczyk i mocno mnie przytulił.
-Wszyscy się martwiliśmy Niall –powiedział Harry i przepchnął go, po czym mnie przytulił.
-Właśnie. Nie wiadomo gdzie byłaś i co się z Tobą działo –powiedział kolejny w kolejce Liam.
-Byłam w dobrych rękach. Byłam u Nicka
-Czy ja go czasem nie znam? –tata zaczął swoje myślenie, ale ułatwiłam mu to.
-Znasz, znasz. Poznałeś go kiedy przyjechałeś, żeby się ze mną spotkać. Wtedy byliśmy razem
-Już nie jesteście? –zapytał Louis, który bardzo mnie tym zdziwił. Jednak postanowiłam mu odpowiedzieć.
-Muszę oddawać twoją dziewczynę, wiec nie. Zapomniałeś? –na moje słowa odwrócił twarz, a ja cieszyłam się, że mogę zobaczyć przyjaciół.
-Byłaś w Liverpoolu –odezwał się tata.
-Skąd wiesz? – zaśmiałam się. Musiałam udawać, że wszystko jest okej, ale to nie takie łatwe. Ta cholerna potrzeba przytulenia go jest nie do zniesienia!
-Widziałem w gazetach
-Śledzili nas!

-Ktoś chętny na spacer? –zapytałam bo mimo, że mam nogę w gipsie to i tak chcę odwiedzić moją mamę na cmentarzu.
-Ale twoja noga…- odezwał się Hazza.
-Spokojnie, umiem chodzić –zaśmiałam się- To jak?
-Ja pójdę –odezwał się Lou. Dlaczego?!

-Chcesz udawać, że wszystko jest okej, tak? –powiedziałam zła na niego, gdy tylko zamknęły się drzwi.
-A nie jest?
-A jest?! Nie pamiętasz już nocy z zeszłego tygodnia? –nic się nie odezwał- Nie rób z siebie głupka Louis –byłam na niego wściekła, mimo, że tak bardzo go kocham. Czemu musiałam się wtedy obudzić? Gdyby nie to, teraz pewnie siedzielibyśmy wtuleni w siebie, a ja byłabym szczęśliwa.

Kiedy już wracaliśmy z cmentarza, Louis poprosił byśmy usiedli na chwilę. Nie chciałam ale strasznie nalegał, więc dla świętego spokoju się zgodziłam.
-Przepraszam Cię za wtedy. Nie mogę Ci powiedzieć prawdy, nie teraz –wywróciłam oczami i wpatrywałam się w swoje buty.
-Chcę Ci coś powiedzieć –powiedzieliśmy w tym samym czasie.
-Ty pierwsza
-Zostańmy przyjaciółmi –powiedziałam. Doszłam do wniosku, że sokoro nie chce ze mną być, to nie zniosę kłótni z nim. Jeśli chce niech się z nią spotyka. Będę próbowała udawać, że mi to nie przeszkadza.
-Naprawdę tego chcesz?
-A jest jakaś inna opcja?
*Oczami Louisa*
-Naprawdę tego chcesz? –zapytałem bo nie sądziłem, że właśnie takie słowa padną z jej pięknych ust.
-A jest jakaś inna opcja? –nic nie odpowiedziałem, chociaż znałem na to odpowiedź. Jest inna opcja. Gdyby nie ta jej głupia propozycja, wyznałbym jej co do niej czuję. A teraz? Jestem w kropce. Wyraźnie nie czuje do mnie tego samego.

 _______________________________________________
No to proszę. Nawet nie minął tydzień, więc jest chyba dobrze, nie? 
Jak zauważyliście - tak sądzę, Louis nie pojechał do Eleanor. Z jednej strony nie chciałam pokazywać jej w złym świetle, bo ją lubię, a z drugiej mam świetny pomysł, więc pasuje!
Rozdział jest długi - tak sądzę i mam nadzieję, że się podoba. Nie zaniedbuję tego bloga, nie kończę z pisaniem na nim, ale założyłam bloga z imaginami. NAPRAWDĘ PROSZĘ WAS O NAWET JEDEN KOMENTARZ, JEDNO GŁUPIE SŁOWO - JEŻELI PISZESZ Z ANONIMA PODPISZ SIĘ JAKOŚ. 
MOŻECIE SKŁADAĆ TAM ZAMÓWIENIA, OCZYWIŚCIE ZE SWOJĄ PROPOZYCJĄ. 
DOPIERO TAM ZACZYNAM WIĘC MOTYWACJA JEST POTRZEBNA. 
JESZCZE DZISIAJ POJAWI SIĘ TAM NOWY IMAGIN- Z ZAYNEM, PONIEWAŻ Z NIALLEM I LOUISEM JUŻ DODAŁAM, NO I MOJA KUZYNKA CHCIAŁA. JEDNAK MUSZĘ JĄ O COŚ SPYTAĆ, DLATEGO BĘDZIE PÓŹNIEJ :) 
DZIĘKUJĘ ZA PRZECZYTANIE I PROSZĘ O KOMENTARZ :) OCZYWIŚCIE ZAPRASZAM NA BLOGA Z IMAGINAMI: http://onedirectionmojeimaginy.blogspot.com/

Ps. Moglibyście zagłosować w ankiecie? Dziekuję x

wtorek, 12 listopada 2013

Pampampam

TADAM! Założyłam! Możecie przeczytać już pierwszy imagin i złożyć zamówienie :)
Dziękuję za każdy komentarz xx

http://onedirectionmojeimaginy.blogspot.com/

Wiadomość

Chciałam się was zapytać czy nie chcielibyście żebym zaczęła pisać imaginy? Ostatnio naszła mnie taka myśl i chciałam wiedzieć co o tym sądzicie, jednak chciałabym, żebyście mi pomogli :))
Jak? Zaraz to wytłumaczę :) Będę pisała imaginy dla was, ze specjalną dedykacją, jednak nie polega to na tym, żebyście napisali z kim chcecie i czy szczęśliwe zakończenie czy nie :)
Nie o to mi chodzi. Ja niestety nie mam takiej głowy i bardzo mało mam pomysłów. Mogę coś napisać, oczywiście, kocham to i daje mi to frajdę, ale nie mam aż tylu pomysłów, dlatego pytam was co o tym sądzicie :) Jeśli sami nie macie pomysłów to nie, wybiję sobie ten pomysł z głowy, ale jeśli tak to byłabym szczęśliwa jakbyście napisali :)
A oto przykład tego komentarza z propozycją:

"Głowna bohaterka jest siostrą Hazzy, po ukończeniu szkoły przeprowadza się do brata, który mieszka wraz z zespołem. Dziewczyna dużo imprezuje, lubi tańczyć, a towarzystwa dotrzymuje jej np Zayn. para zaczyna się coraz częsciej spotykać, aż w końcu są razem, jednak Zayn boi sie wyznać dziewczynie, że ją kocha, bo nigdy tego nikomu nie mówił. Dziewczyna wkurza się na Zayna i wyjeżdża, chłopak jedzie w miejsce gdzie spędzili wakacje (np.Hiszpania), gdyż tam rozkwitło ich uczuciei znajduje dziewczynę poczym się jej oświadcza.. Happy end <3"

To tylko przykład, jeśli macie ochotę i jakiekolwiek propozycję to napiszcie, a ja z chęcią napiszę imagina, gdy tylko będę miała czas :)
______________________________
Jeśli chcecie mogę wstawić jakiegoś mojego imagina :)

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 12

                                   
                                                       31 listopad
                                      *oczami Katy*

Nie spało mi się za wygodnie, jednak narzekać też nie mogę. Poczułam na sobie czyjś dotyk, dlatego podniosłam swoje ciężkie powieki i zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Louisa. Gładził mnie po włosach
-Dzień Dobry księżniczko –przywitał się i zdaje mi się, że też dopiero się obudził bo w jego głosie mogłam usłyszeć poranną chrypkę.
-Cześć Louis, czemu mnie nie obudziłeś? Poszłabym do swojego pokoju i spałoby Ci się wygodnie –byłam na siebie w pewnym sensie zła. Przecież usnęłam na jego kolanach a on musiał spać na siedząco. Wiem, że taka pozycja nie jest wygodna, dlatego czuję się źle, że tak usnęłam.
-Nie szkodzi, słonko. Spało mi się całkiem dobrze, bo z Tobą –przez ten jego piękny uśmiech sama nie mogłam przestać się uśmiechać.
-To się cieszę, ale na następny raz pamiętaj. Nie będę Cię tak wykorzystywać –chciałam się podnieść, żeby mógł w końcu się rozciągnąć, zmienić pozycję. Cokolwiek, by tylko mu było lepiej, jednak pociągnął mnie w dół tak, że leżałam ponownie głową na jego kolanach.
-Leż. Tak mi jest dobrze –powiedział a ja nie chciałam już się z nim kłócić, no i jakby nie patrzeć od dołu jego twarz była równie piękna. Jego kilkudniowy zarost mi wcale nie przeszkadzał, a nawet dodawał mu uroku.
-Która godzina? –zapytałam by przerwać ciszę, która na chwilę zapanowała. Lou podniósł telefon i spojrzał na godzinę.
-8:30
-To szybko wstaliśmy
-No tak, ale nie bój się. Zajmę się Tobą, nie będziesz się nudzić
-Wcale bym o tym nie pomyślała
-To dobrze. Teraz usiądź sobie wygodnie, włącz telewizor a ja pójdę zrobić nam śniadanie, dobrze?
-Okej, ale może Ci pomóc?
-Nie, poradzę sobie. Będę szczęśliwy jeśli będziesz tutaj siedziała i nigdzie się nie ruszała
-Lou, ale ja nie jestem kaleką –zaśmiałam się, ale on pokiwał palcem i rzekł:
-Nie ruszaj się
-Dobrze, już dobrze –brunet opuścił salon i wszedł do kuchni, ja natomiast włączyłam sobie telewizor i odszukałam stacji muzycznej. Nie miałam ochoty na jakikolwiek film, albo serial. Raczej zastanawiałam się nad zachowaniem Louisa. Tak bardzo się cieszyłam gdy był obok mnie. Moje serce na jego widok zawsze biło szybciej.
Pamiętam początek. Pamiętam jak Louis nie zwracał na mnie uwagi, pamiętam jak Louis mnie olewał, był dla mnie szorstki. Krótko mówiąc nie lubił mnie. Jednak gdy teraz się tak zastanowię i porównam te parę dni do tych co są teraz, to nie jestem pewna czy on mnie nie lubił. Wiem, że niedawno rozstał się z Eleanor i może to tak na niego wpłynęło? Może dlatego zachowywał się jakby mnie nie lubił? Może nie chciał mnie w ogóle polubić? Może bał się, że będzie darzył mnie jakimś uczuciem a potem zostanie zraniony? Nie wiem i jak na razie nie potrafię odpowiedzieć na te pytania. Louis teraz zachowuje się o wiele wiele lepiej, ale nie wiem czy mnie kocha. Nie powiedział mi tego wprost, a jego dzisiejsze zachowanie jest może spowodowane tym, że ten wypadek tak jakby był z jego winy? Całkiem możliwe. Cieszę się, że się zmienił, ale poznałam go i pierwsze wrażenie nie należało do tych najlepszych. Wiem, że potrafi świetnie udawać i boję się, że teraz jest podobnie. Że ma mnie gdzieś a nie chce wyjść na egoistę i dupka, dlatego się mną opiekuje. Chciałabym, żeby to nie była prawda. Chciałabym, żeby wyznał mi miłość. Chciałabym być z nim na zawsze. Chciałabym go całować nie tylko przy fotoreporterach gdy udajemy parę. Chciałabym go poznać tak bardzo jak tylko się da.
-Proszę –z transu wyrwał mnie Louis, który właśnie wszedł do pokoju ze śniadaniem. Ustawił je na stole i wrócił ponownie do kuchni. Na talerzy znajdowały się tosty polane czekoladą, a obok nich znajdowała się truskawka. Nie wiem czy będzie to dobre, nie wiem czy Louis jest dobrym kucharzem, ale mam nadzieję, że tak.
Lou po raz kolejny zawitał w salonie i po raz kolejny ustawił coś na stole. Tym razem było to kakao, które osobiście uwielbiałam. Posłałam mu ciepły uśmiech i poprawiłam się na kanapie w tym samym czasie sięgając po talerz na którym było moje śniadanie.

                                                 *20 minut później*

Dopijałam już swoje kakao, nadal śmiejąc się z żartów, które opowiadał mi Louis. Jedzenie śniadania zajęło nam naprawdę dużo czasu, ale to przez to ciągłe gadanie. Louis powiedział, że nie będę się z nim nudzić i dotrzymał słowa. Było bardzo wcześnie, mimo, że dochodziła już 9. Moi przyjaciele jeszcze się nie obudzili i właśnie o nich zaczęliśmy teraz rozmawiać.
Do naszych uszu jednak dobiegł dźwięk skrzypienia schodów. Ktoś tu szedł. Louis podniósł się z miejsca i zabrał nasze talerze oraz kubki, po czym zaniósł je do kuchni. A osobą która zeszła ze schodów, okazał się być mój ojciec. Już po porannej toalecie. Usiadł koło mnie i zapytał:
-Jak się spało? Jak się czujesz?
-Świetnie. Na nic nie narzekam
-Wiesz, że dzisiaj będziemy musieli Cię zostawić? Mamy bardzo ważną sprawę do załatwienia i niestety nie możemy jej przełożyć
-Okej, ja się nie gniewam. Mam co robić. Spokojnie załatwcie to co musicie i wróćcie –posłałam mu ciepłu uśmiech, by się trochę uspokoił i się nie martwił. Jestem dużą dziewczynką poradzę sobie.
-Dobrze, to ja idę obudzić chłopaków –pocałował mnie w czoło i ruszył na górę, do ich pokoi.
-Kto to był? –do salonu wszedł Lou z pytaniem.
-Tata. Musicie dzisiaj gdzieś jechać
-Poradzisz sobie beze mnie? Nie chcę Cię zostawiać –strasznie się o mnie martwili, a mnie to śmieszyło. Oczywiście cieszyłam się, ale bez przesady. Mam tylko złamaną nogę, mogę chodzić, mimo, że o kulach, ale mogę! A wszyscy się o mnie martwią jakbym była noworodkiem.
-Poradzę, poradzę

                                                      *godzina później*

-Oczywiście, oczywiście. Poradzę sobie –odkrzyknęłam słysząc ich prośby i pouczenia, gdy już mieli wychodzić. Jedynie Liam spokojny zszedł na dół, gdy chłopcy na niego krzyczeli. –Liam?
-Tak?
-Mógłbyś wypożyczyć mi jakąś książkę?
-Żartujesz sobie? –zaśmiał się na moje słowa.
-A czy wyglądam jakbym żartowała? Chcę książkę
-Idź do mojego pokoju i coś sobie wybierz –zaśmiał się po czym od razu dodał- będziemy przed 18
Nic nie odpowiedziałam bo nie za bardzo wiedziałam co. Nie do końca zrozumiałam jego słowa, gdy mówił, że mam iść do niego. Co prawda nigdy tam nie byłam, nie wiem jak tam wygląda, no i trochę się wstydzę tam wejść, bo w końcu to nie mój pokój i mogę naruszać jego prywatność, no ale skoro sam to zaproponował to czemu nie? Gdy usłyszałam, że drzwi się za nimi zatrzasnęły od razu sięgnęłam po swoje kule. Mówi się, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale w tym momencie to olałam. Chciałam się dowiedzieć jak to jest u nich. Trochę trudno było się wspiąć po schodach, ale jakoś mi się udało. Nie mogę ciągle wykorzystywać Louisa, muszę sobie radzić i idzie mi to całkiem nieźle.

Nacisnęłam klamkę i już po chwili znalazłam się w pokoju Liama. Był tam całkowity porządek. Wiem, że nie jest on takim bałaganiarzem jak reszta, ale żeby aż tak? Przecież on lepiej sprząta ode mnie! No dobra, nie o tym mowa. Zaczęłam się rozglądać by znaleźć jakiekolwiek książki i nie trwało to długo. Zauważyłam nad łóżkiem półkę, na której stało pełno książek. Zawsze lubiłam czytać a to był raj. Co prawda przeczytałam ich dużo i boję się, że nie będzie takiej której nie czytałam, no ale trzeba to sprawdzić. Podeszłam do niego i odłożyłam kule na bok. Udało mi się wdrapać na łóżko, ale potem… Nie dawałam sobie rady z sięgnięciem książek. Próbowałam i próbowałem, ale nic. W końcu musiałam się jakoś wyprostować i dosięgnąć to co chcę. Złapałam się półki i lekko stanęłam na palcach u jednej nogi. Wyciągnęłam dłoń po księgę i już prawię ja miałam, gdy straciłam równowagę i spadłam z łóżka, lądując na ramieniu. Syknęłam z bólu, ale był jeden pozytyw: Spadło parę książek. Szybko zebrałam się z podłogi i przeczołgałam do nich. Zabrałam wszystkie cztery i złapałam swoje kule. Tym razem trudno mi było z nimi zejść, ale dałam radę.

Usadowiłam się na kanapie i położyłam książki na stoliku. Sięgnęłam po koc i okryłam nim swoje nogi po czym wybrałam jedną z książek. Chciałam zacząć, ale zaschło mi w gardle. Musiałam iść do kuchni mimo, że strasznie mi się nie chciało. Teraz gdy nie musiałam się wspinać po schodach, ani wchodzić na łóżku, było o wiele lepiej. Zrobiłam sobie ciepłą herbatę i wzięłam paczkę ciastek. Ułożyłam to wszystko na stole i tym razem gdy już usiadłam, usiadłam na dobre. Ponownie przykryłam nogi kocem i sięgnęłam książkę. Od razu zaczęłam zatapiać się w lekturze.

                                               *godzina 14:03*

W pokoju panowała błoga cisza, a jedyny hałas, który można było usłyszeć to od czasu do czasu przewracane kartki. Książka była bardzo ciekawa, a to, że lubiłam czytać był jako plus. Szło mi to bardzo szybko i sprawnie. Lecz mój spokój przerwał hałas z nadworza. Zaczął padać deszcz, co nie było żadnym zdziwieniem ponieważ to jest tu normalne. Do tego doszła również burza, której za pierwszym razem się zlękłam. Kolejny dźwięk to był dzwonek do drzwi. Odłożyłam moją książkę z powrotem na stół i próbowałam wstać, jednak ta osoba weszłam sobie sama. Nie było w tym nic dziwnego ponieważ był to Louis. Sam Louis. Uśmiech mimowolnie pojawił mi się na ustach, a brunet podszedł do mnie i mocno przytulił, a następnie musnął lekko mój policzek, zahaczając przy tym o konciki ust. Wiem, że robił to na umyśle, a mnie się to podobało.
-Co tak szybko? Gdzie reszta?
-Zostali. Chyba poradzą sobie beze mnie, prawda?
-Bez wątpienia –zaśmiałam się, ale w głębi duszy cieszyłam jak głupia. Byliśmy ponownie sami, tak jak rano. Odpowiadało mi to. Zdziwiłam się jednak, że nie ma z nim taty, który strasznie się o mnie martwi i wiem, że nie pozwoli by ktoś ponownie mnie skrzywdził. Kocham go za to. Jest bardzo opiekuńczy.
-Czytasz książkę? Od Liama? –zapytał Lou i wziął książkę w ręce.
-Uważaj bo mam zaznaczone gdzie skończyłam –pouczyłam go przez co zaśmiał się pod nosem.
-Nie martw się
-A może byś tak ściągnął buty?
-Oczywiście za chwilkę –odpowiedziała i dalej przeglądał książkę. A gdy ja już odłożył spojrzał na mnie.

Leżałam ponownie na jego kolanach. Tak jak wczoraj. Mówiłam mu, że będzie mu niewygodnie ale mnie nie słuchał. Uparcie trzymał się swojego, a mi nie pozostało nic innego jak się do tego dostosować. Był bardzo przekonujący.
Cisza cały czas panowała w salonie i żadne z nas nie chciało jej przerwać. Patrzeliśmy sobie w oczy i uśmiechaliśmy jak głupi do sera. W końcu Lou spoważniał i pochylił się nade mną. Cmoknął moje usta, lecz nim zdążyłam oddać pocałunek przestał.
-Przepraszam
-Za co?
-Za ten pocałunek
-Przepraszasz za coś co mi się podobało? Jesteś całkiem dziwny –zaczęłam się z niego śmiać, przez co on również się uśmiechnął i tym razem gdy znowu mnie pocałował mogłam zareagować i w miarę szybko go oddać. Lou całować zachłannie i podobało mi się to. Przestał dopiero gdy zabrakło nam tchu. Uśmiechnęłam się do niego bardzo promiennie i podniosłam do pozycji siedzącej. Oparłam głowę na jego ramię, a on mnie objął.
-Zaśpiewaj mi coś –powiedziałam po chwili ciszy, czekając na jego reakcję. Kochałam jego głos. Mogłabym go słucha godzinami. Cały czas się zastanawiam dlaczego śpiewa tak mało? Jego głos nie może być aż tak oszczędzany!
-Co byś chciała?
-Cokolwiek. Wszystko będzie piękne, gdy będziesz śpiewał ty –odparłam i czułam, że się nie może opanować. Ja również. Mając go przy sobie nie mogę przestać się uśmiechać. Jest mi z nim bardzo miło i nie chcę by ktoś to przerwał nie spodziewaną wizytą – tak, tu mowa o naszych współlokatorach, którzy mogą w każdej chwili wpaść do domu.
Przestałam jednak o nich myśleć, gdy usłyszałam pierwsze słowa piosenki, którą właśnie zaczął śpiewać Louis.  

The buttons on my phone are worn thin
I don't think that I knew the chaos I was getting in.
But I've broken all my promises to you
I've broken all my promises to you.

Why do you do this to me?
Why do you do this so easily?
You make it hard to smile because
You make it hard to breathe
Why do you do this to me?

A phrasing that's a single tear,
Is harder than I ever feared
And you were left feeling so alone.
Because these days aren't easy
Like they have been once before
These days aren't easy anymore.

Why do you do this to me?
Why do you do this so easily?
You make it hard to smile because
You make it hard to breathe
Why do you do this to me?
To me, to me, to me.

I should have known this wasn't real
And fought it off and fought to feel
What matters most? Everything
That you feel while listening to every word that I sing.
I promise you I will bring you home
I will bring you home.

Why do you do this to me?
Why do you do this so easily?
You make it hard to smile because
You make it hard to breathe
Why do you do this to me?

Why do you do this to me?
Why do you do this so easily?
You make it hard to smile because
You make it hard to breathe
Why do you do this to me?
To me, to me, to me.

Gdy Louis zaczął, nie mogłam uwierzyć w to co on właśnie śpiewa. Zaśpiewał moją ulubioną piosenkę Why. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, lecz szybko ją przetarłam.
-I jak? Podobało się?
-Żartujesz sobie? To było piękne! –na moje słowa Louis się zaśmiał, ale to była prawda. Ja i wiele innych dziewczyn kochamy jego głos i chcemy by  śpiewał więcej. Mam nadzieję, że ja będę mogła go słuchać nie tylko gdy nagra jakąś piosenkę, ale też gdy będę tego chciała.

Louis jeździł ręką po moim ramieniu, w górę i w dół. Patrzałam przed siebie, w czarny ekran telewizora. Dochodziła już godzina 16, a Lou przerwał tą ciszę swoim przestraszonym głosem.
-Co to za siniak?! –na początku przestraszyłam się jego podniesionego głosu, ale gdy doszło do mnie o co zapytał zaczęłam się śmiać.
-Tak wyszło, że… -nie mogłam dokończyć widząc jego przestraszoną minę. Przecież to tylko siniak! Każdy je ma! –spadłam z łóżka sięgając książkę –Louis natychmiast mnie przytulił i szepnął do ucha:
-Nie było mnie tylko parę godzinek, a ty już masz siniaki. To znak, że nie mogę Cię zostawiać –spodobały mi się jego słowa. Czy to oznacza, że będzie ze mną przesiadywał całe dnie? Jeśli tak, to chyba muszę mieć więcej siniaków.
-Obejrzymy jakiś film? –zaproponował Louis, na co ja kiwnęłam tylko głową. Usiadłam na łóżku a Lou poszedł włożyć jakąś płytę do odtwarzacza. Kiedy koło mnie usiadł okrył nas kocem, a na pilocie wcisnął play. Jednak moje powieki był tak ciężkie, że w połowie filmu usnęłam.

Obudziłam się gdy na dworze było już całkowicie ciemno. Usiadłam na łóżku, ale koło mnie nie było Louisa. Rozejrzałam się dookoła i sięgnęłam po telefon, który leżał na stole. W domu było strasznie cicho. Aż za cicho. Godzina była już 17:30, a ja w celu sprawdzenia gdzie są chłopcy sięgnęłam po swoje kule i gdy już chciałam się podnieść, ktoś wyskoczył zza kanapy w świetnym makijażu.
-JEZUS MARIA NIALL! CHCESZ ŻEBYM ZAWAŁU DOSTAŁA?! –nakrzyczałam na niego, na co on zaczął się głośno śmiać. Do pokoju weszła cała reszta, również z szerokimi uśmiechami. –Ta, naprawdę, bardzo śmiesznie. Dosłownie –skrzyżowałam ręce na piersi, udając obrażoną.
-Nie bądź zła –powiedział Niall i przeskoczył na kanapę po czym mocno mnie przytulił. Nie wiem czym się tak zmęczył, że jego cała klatka piersiowa, podnosiła się i opadała w bardzo szybkim tempie. Może śmianiem się ze mnie tak się zmęczył? Całkiem możliwe, bo nic innego nie robił.


-To ja idę chłopaki wziąć kąpiel i spać. Ty też Niall powinieneś zmyć ten makijaż z twarzy –zaśmiałam się i poszłam na górę. Wzięłam szybki prysznic, po czym od razu położyłam się spać.

Obudziłam się, lecz na dworze było jeszcze ciemno. Spojrzałam na zegar. Okazało się, że dochodzi 3:00. Wierciłam się i nie mogłam usnąć. Postanowiłam pójść do Louisa. Miałam nadzieję, że mnie przyjmie i z nim będzie mi się lepiej spało. Lecz gdy otworzyłam drzwi okazało się, że go nie ma. Było to całkiem dziwne, dlatego zeszłam na dół i w salonie na niego czekałam. Aż serce zaczęło mi bić szybciej. Modliłam się, żeby nie był tam gdzie teraz uważałam, ze jest.
________________________________

Nowy rozdział jest bo napisałam go i nie widziałam powodu by tak był nie dodany tylko dlatego, że skomentowały 3 osoby, co bardzo mi się nie podobało. Nie chcę od was nic wymuszać, ale liczyłam na coś więcej. Sami widzieliście jak się napracowałam nad tym rozdziałem, był on bardzo długi i MAM NADZIEJĘ, że tym razem będzie ich więcej. Patrząc na wejścia liczę na chociaż 7 komentarzy. Nie straszę was niczym! Rozdział się pojawi, ale kiedy zależy tylko od was.

Przepraszam za jakiekolwiek błędy, napiszę wam jeszcze tylko, że jest to rozdział który mi się spodobał. Chyba wiecie, że już dawno nie było takie rozdziału, który bym pochwaliła. Nad tym też się pomęczyłam i widzę postęp, no ale resztę oceniania pozostawiam wam. Nie liczę tylko na pozytywy, możecie mi pisać, jak wam się coś nie podoba.
                        Do następnego @mambigos 

środa, 6 listopada 2013

Rozdział 11

Razem z Paulem nie rozmawialiśmy przez resztę wieczoru. Ja siedziałem i nie mogłem wybaczyć sobie tego jak na nią nakrzyczałem, jak nazwałem ją suką, a Paul po prostu się o nią martwił.
             Następny dzień, 30 listopad
Obudziłem się leżąc na stoliku w Sali w której leżała Katy. Od razu podniosłem głowę i spojrzałem w kierunku łóżka. Katy spała, a na jej nogach leżał Paul. Uśmiech mimowolnie pojawił się na moich ustach gdy tylko spojrzałem na jej śliczną twarzyczkę. Była taka słodka,  a jak na nią patrzałem po prostu zapominałem o tych złych rzeczach. Wiem, że to przeze mnie ona się tu znalazła, ale ja tego żałuję i zrobię wszystko by ona mi wybaczyła.

     Nie chciałem budzić Paula, a musiałem wrócić do domu, by się odświeżyć i coś zjeść. Nie muszę chyba nic pisać, bo Paul się zorientuje, dlatego tylko nałożyłem na ramiona kurtkę i wyszedłem z Sali. Zszedłem na sam dół i zanim wyszedłem ze szpitala nałożyłem na głowę kaptur. Jakoś udało mi się dojść do samochodu, razem z ochroniarzem. Fanki nas nie zauważyły i to był plus. Szybko pojechaliśmy do domu.
*10 minut później*
Odkluczyłem drzwi i wszedłem do domu. Chłopcy raczej spali, bo było bardzo cicho. W końcu była dopiero 8:30. Najpierw poszedłem na górę do swojego pokoju. Wyciągnąłem z szafy potrzebne rzeczy i wszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, a gdy wyszedłem spod prysznica od razu się ubrałem. Opuściłem łazienkę i zszedłem na dół, do kuchni. A tam zastałem zaspanego Liama, który właśnie popijał sok pomarańczowy.
-Cześć –przywitałem się i podszedłem do lodówki, by wyciągnąć z niej coś do jedzenia.
-Cześć Lou –odpowiedział mi Liam i cały czas przyglądał mi się. Ja natomiast nie mogłem się na nic zdecydować. –Może zamkniesz tą lodówkę? Zastanów się i potem wyciągnij –zaśmiał się Li, no ale miał rację. Stoję i patrzę w jej środek, zamiast coś wyciągnąć. W końcu wyciągnąłem mleko i zamknąłem lodówkę. –Lou?
-Tak?
-Możesz mi powiedzieć o co wam poszło?
-Wolę o tym nie rozmawiać
-Jak wolisz, ale pamiętaj, że jeśli chciałbyś pogadać, to możesz zawsze do mnie przyjść
-Dobrze, dziękuję Liam
-Nie ma sprawy –Liam podał mi miskę, do której nasypałem płatków i wlałem mleka. Po czym zasiadłem do stołu i zabrałem się za jedzenie.
-A co tam u Katy? Obudziła się już?
-Nie, jeszcze nie. Paul z nią jest, ale ja tam wrócę i powiem, że z nią zostanę. Przecież on też musi coś zjeść, umyć się
-No tak, ale czy on będzie chciał od niej odejść?
-Mam nadzieję
Dokończyłem swój posiłek i szybko ubrałem się, po czym razem ze swoim ochroniarzem pojechałem do szpitala. Tym razem jednak nie udało mi się szybko wejść do pomieszczenia, ponieważ fani mnie zauważyli. Zrobiłem sobie z nimi zdjęcia, dałem trochę autografów i na koniec przeprosiłem i wszedłem do szpitala.
Od razu wsiadłem do windy i wybrałem 5 piętro. Odnalazłem pokój numer 111 i tam oczywiście zastałem Paula. Już nie spał, tylko patrzał na Katy. Nawet nie spojrzał na mnie gdy wszedłem.
-Cześć Paul
-Cześć Louis
-Może ja z nią zostanę? A ty pojedziesz do domu i się odświeżysz i coś zjesz?
-Nie ma takiej potrzeby
-Proszę Paul. Przecież nic jej się nie stanie. Ja tu będę
-A co jeśli nie będzie miała ochoty Cię widzieć?
-I tego również się obawiam. Chcę ją przeprosić, naprawdę tego żałuję
-No dobrze –Paul w końcu uległ i wstał ze swojego miejsca. Cieszyłem się bo jeśli się obudzi teraz, to będę mógł z nią spokojnie porozmawiać. Przeprosić.
Pożegnałem się z nim i usiadłem na jego miejsce. Paul wyszedł z Sali i zostałem z nią sam. Nie a długo, bo zaraz weszła pielęgniarka. Coś sprawdziła, zapisała na kartce i gdy już miała wyjść zatrzymałem ją.
-Przepraszam
-Tak?
-Wie pani kiedy ona się obudzi?
-Powinna niedługo –kobieta się uśmiechnęła i wyszła
Siedziałem z nią i gładziłem jej malutką dłoń. Była taka bezbronna gdy spała. Nie rozumiem jak ktoś mógł ją tak skrzywdzić. Przecież ona na to nie zasłużyła. W domu nie miała za dobrze. Pieniędzy czasem jej nie starczała, chociaż Paul robił co mógł. On też cierpiał. Wiele razy nam o niej opowiadał. Żałował, ze nie może się z nią zbyt często spotykać. Miał to ograniczone, a gdyby on wiedział, że Katy nie ma tyle pieniędzy, niż myślał, dał by jej. Lecz ona nie była osobą, która by na coś narzekała. Zawsze patrzała na świat pogodnie. I mimo, ze nie miała najlepiej to nie narzekała. Potem jej matka zachorowała. Musiała się nią opiekować. Robiła co mogła. Lecz wiadomo, że nie mogła zrobić nic więcej jak tylko przy niej być. Skoro jej mama umarła na raka, to nawet nie było na to leku, który mogłaby kupić. Żal mi jej, bo bardzo kochała mamę i spędziła z nią bardzo dużo czasu, a teraz jej nie ma. Musi zamieszkać z ojcem, którego prawie nie zna, a o nas już nic nie mówię, ale cieszę się, że nas polubiła.

   Minęło 30 minut, a ja nie mogłem usiedzieć w miejscu. Nie mogłem się doczekać aż ona się obudzi. A co jeśli coś jest nie tak? A co jeśli się nie obudzi? Zacząłem panikować, gdy sobie to uświadomiłem. Nie jestem lekarzem i nie mam o tym bladego pojęcia i to mnie wkurzało. Chodziłem po Sali w tą i z powrotem. Zacząłem się zastanawiać co jej powiem gdy tylko się obudzi, jednak nie mogłem się skupić. Nic nie wymyślę.
-Louis? –usłyszałem za sobą cichy, ale bardzo piękny głosik. Odwróciłem się i nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Katy, ona się obudziła. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy i szybko do niej podszedłem. Usiadłem na krześle i złapałem jej dłoń, lecz ona ją zabrała. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem, lecz ona odwróciła twarz. Przez chwilę zastanawiałem się dlaczego tak reaguje, ale to jest chyba oczywiste. Przecież nazwałem ją suką i nie dałem jej dojść do słowa, a teraz jeszcze zastanawiam się czemu ona nie chce ze mną gadać? Jestem naprawdę głupi.
-Katy, proszę spójrz na mnie –powiedziałem i złapałem jej podbródek. Odwróciłem w swoją stronę jej twarz i zobaczyłem łzy na jej policzkach. Coś mnie ukuło w serce. Ona płacze przeze mnie. –Katy, ja Cię tak strasznie przepraszam. Ja nic nie wiedziałem, ja…naprawdę tego żałuję i jestem na siebie cholernie zły. Nie wiem dlaczego tak zareagowałem. Nie chcę zwalać winy na emocję, ani nic w tych rzeczy. Po prostu jestem debilem i muszę się do tego otwarcie przyznać…. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Może nie teraz ale kiedyś. –puściłem jej dłoń, lecz ona złapała mnie za rękę i przyciągnęła bliżej siebie, po czym wtuliła się w mój tors. Cieszyłem się bo to już coś. Mocno trzymała się mojej bluzki z tyłu, pozostawiając na moich plecach ślady. Odczułem to, ale nie byłem na nią ani trochę zły. 
-Wybaczam Ci Louis i proszę nie krzycz na mnie więcej, zanim mnie nie wysłuchasz
-Oczywiście. Cieszę się, ze mi wybaczyłaś –powiedziałem i musnąłem jej policzek, po czym wytarłem jej łzy.
-I jak się czujesz?
-Dobrze, chociaż moja noga
-Jest złamana. Ale nie martw się zajmę się Tobą. Chcesz coś zjeść?
-Jak byś mógł, to bardzo chętnie, bo jestem bardzo głodna
-To coś Ci przyniosę –powiedziałem i wyszedłem z Sali. Na korytarzu nic nie było, dlatego musiałem zjechać windą na dół i tak też zrobiłem. Znalazłem jakieś pomieszczenie, taką jakby stołówkę i tam kupiłem wodą oraz bułkę.

    -Proszę –podałem jej do rąk zakupione przed chwilą rzeczy, a Katy zabrała się za jedzenie. Przyglądałem się temu jak je, co chyba trochę ja krępowało.
-Nie patrz się tak –zaśmiała się i popiła trochę wody
-Przykro mi, ale muszę
-Oczywiście… Kiedy będę mogła wyjść?
-Tego nie wiem, ale pewnie nie długo. Przecież masz tylko złamaną nogę i nie musisz tu siedzieć
-Też tak uważam
-Muszę Ci cos pokazać
-Co takiego?
-A pójdziesz ze mną?
-A masz dla mnie jakieś kule? Raczej sama to ja nigdzie nie pójdę
-Pomogę Ci wstać. Nie idziemy nigdzie daleko, a nawet nie wychodzimy z tej Sali
-Jak to?
-Chodź tu –złapałem ją za rękę i pomogłem usiąść, po czym trzymałem ją w pasie i prowadziłem w stronę okna. Chciałem jej pokazać, kto się o nią martwi. Kto ja wspiera. Wiem, że od czasu gdy zaczęła udawać moją dziewczynę, nasze niektóre fanki ją znielubiły i obrażały. A ja chcę pokazać, że nie wszystkie jej nie lubią. Że są też takie które się o nią martwią i kochają ją.
-zobacz, kto Cię odwiedził –odsłoniłem firanę i naszym oczom ukazały się fanki, które stały pod szpitalem i w prawdzie nie wiem na co czekały. Czy na to, aż wyjdzie Katy czy może na mnie? Nie wiem. Wiem tylko tyle, że nie są tu tylko by mnie spotkać, a te kartki które ze sobą wzięły, tylko to potwierdzały. Pisało na nich „Wracaj do zdrowia Katy” „Kochamy Cię Katy” itp. Spojrzałem na nią i znowu dostrzegłem, ze jej oczy się zeszkliły.
-Ej, kochanie, nie płacz –ona nic nie odpowiedziała, tylko znowu mnie przytuliła. Pocałowałem ją w czoło i odprowadziłem do łóżka.
-To piękne. Nie sądziłam, ze tu przyjdą
-Są tu od czasu przywiezienia Cię do szpitala. Może nie od razu, bo nie mogły tego przewidzieć, ale przyszły tu i spędziły tu całą noc. Może się zamieniły, ale ta garstka tu jest cały czas. Od wczoraj na pewno nie ma ich mniej, a jak już to więcej.

*godzina 18:00* 
O tej godzinie mieliśmy przyjechać po Louisa i Katy. Oczywiście mogliby wrócić sami, ale ja z Harrym postanowiliśmy pojechać po nich. Nie mogłem się doczekać aż ją zobaczę całą i zdrową. Gdybym miał na nią czekać w domu dostałbym szału, dlatego też moja decyzja jest taka a nie inna. Miałem nadzieję, że Katy również nie może się mnie doczekać tak jak ja jej. Możliwe, że widziała mnie wczoraj i może nie wie ile my wycierpieliśmy martwiąc się o nią, ale nawet mnie to nie obchodzi. Chcę ją zobaczyć. Teraz martwi mnie jedynie to, dlaczego ona wbiegła pod ten cholerny samochód?! O co jej poszło z Lou i czy już jest wszystko dobrze? Mam nadzieję, bo inaczej byłaby całkiem dziwna atmosfera a tego chyba nie chcemy.
    
Kiedy już dojechaliśmy na miejsce od razu wyszliśmy z samochodu, ja go zakluczyłem a Harry już ruszył w stronę szpitala. Obawiałem się jedynie fanów, którzy stali tam i czekali. Chciałem jak najszybciej wejść do jej Sali i ją mocno przytulić, a oni po prostu by mi to uniemożliwili. Nie chodzi o to, że nie obchodzą mnie, wręcz przeciwnie. Bardzo się cieszę, że oni tu są. Że przyszli wspierać moją malutką Katy. Sądzę, że na pewno się ucieszyła, bo musiała zmierzać się z wyzwiskami, które nie były za miłe. Teraz widzi, że nasi fani nie są tacy źli i ją kochają. A przynajmniej większość.
-Niall idziesz? –z tego malutkiego transu wyrwał mnie głos Harrego, który był już dość daleko ode mnie, jednak czekał na mnie. –Może wejdziemy tyłem? Będzie szybciej i sądzę, że tam unikniemy rozdawania autografów. –zaśmiał się i zaczął kierować w stronę która uznał za najlepsze wyjście.
    Pchnąłem drzwi do Sali w której znajdowała się Katy i oczywiście ją tam zauważyłem. Siedziała już ubrana na łóżku i rozmawiała z Louisem oraz Paulem. Podbiegłem do niej i zamknąłem w mocnym uścisku. Dziewczyna zaczęła się śmiać, a ja ją podniosłem i obkręciłem dookoła.
-Tak się cieszę, że nic Ci nie jest –powiedziałem gdy już dziewczyna siedziała na swoim łóżku, patrząc na mnie.
-No chyba nie do końca nic mi nie jest –zaśmiała się i podniosła lekko swoją nogę, która była w gipsie.
-No tak, ale to nic poważnego
-Emm, Niall? Mogę? –zapytał Harry i lekko mnie pchnął, żeby zrobić sobie miejsce. Również przytulił Katy i pocałował ją w policzek.
-Cieszę się, ze przyjechaliście –powiedziała dziewczyna z szerokim uśmiechem.
-Okej, wszyscy się cieszą, że razem tu jesteśmy ale może jedźmy już do domu, co? –zaproponował Louis, a my wszyscy przytaknęliśmy. –No to się cieszę –dodał i podał Harremu kule, a sam wziął Katy na ręce i ruszył w kierunku drzwi.
-Louis sama mogę iść –zaśmiała się Katy i zaczęła wymachiwać nogami, by ten ją postawił.
-Spokojnie, nic Ci nie zrobię. Najwyżej się przewrócimy, ale to nic takiego
-Louis!

Zaparkowałem na podjeździe i opuściłem samochód, by pomóc Katy wysiąść, jednak wyprzedził mnie Louis. Zaczął się nią strasznie opiekować. Cieszy mnie to bo wiem, że on nie jest obojętny Katy. A takie zachowanie daje mu duży plus.
Otworzyłem drzwi i pierwszy wszedł Lou z Katy, gdzie od razu ją postawił na ziemię, a zajęły się nią dziewczyny, Liam i Zayn, którzy wbiegli na korytarz. My się rozebraliśmy i patrzeliśmy jak oni się witali.
-To ja może pójdę zrobić ciepłe kakao, co wy na to? –zaproponowałem
-Ja dziękuję –powiedział Zayn
-Ja też nie chcę –dodała Parrie
-I ja –dodał Liam
-A co z wami? Ja się oferuję a wy co? Nie chcecie? Pff, zapamiętam sobie –powiedziałem i ruszyłem w kierunku kuchni. Wyciągnąłem pięć kubków i nasypałem do nich kakao. Na gazie podgrzałem mleko i gdy było gorące wlałem je do kubków. Wszystko ustawiłem na tacce i zaniosłem do salonu. Wszyscy siedzieli na kanapie i fotelach. W kominku był rozpalony ogień, a światła były pozgaszane, przez co w pokoju było bardzo miło, gdy tylko ogień z kominka oświetlał pomieszczenie. Położyłem tackę na stole i sam zająłem miejsce na kanapie. Zaczęła się rozmowa, o wszystkim i o niczym. Katy cały czas się śmiała. Wydawało mi się, że była szczęśliwsza, niż przed tym małym wypadkiem. Sądzę, że bardzo nas polubiła i zdążyła się przywiązać. Nawet do dziewczyn, których praktycznie nie znała. I zastanawiam się czy spotkała je prędzej czy dzisiaj był pierwszy raz? Nie mam pojęcia, ale wiem, że dziewczyny również się o nią martwiły i nawet jeśli poznały ją dzisiaj, to polubiły.
*godzina 22:00*
-My już pójdziemy spać –powiedział Zayn i razem z Perrie udali się na górę, wcześniej mówiąc jeszcze ‘dobranoc’. Dan poszła się myć, a ja Harry, i Liam siedzieliśmy na fotelach pozostawiając Katy i Louisowi całą kanapę. On siedział w samym rogu, a Katy leżała głową na jego kolanach. Wyglądali całkiem słodko. Sądzę, że pasują do siebie.
-To na jaki film macie ochotę? –zapytał Liam i wstał by wybrać cos z płyt. –Jest ich całkiem dużo. Może jakiś horror? Paranormal Activity?
-Jasne może być –powiedziałem, a Li włożył płytę do odtwarzacza.
-Ja bym się zastanawiał. Jeżeli nie chcecie słuchać krzyków Katy, to lepiej to wyłączcie –zaczął się śmiać Louis, przez co dostał w ramię od brunetki.
-Tamten film był naprawdę straszny dlatego się nie dziwcie. Sądzę, ze to nie będzie takie, Lou gada głupoty
-Przecież mówię prawdę! –zaczął się bronić, ale śmiech mu to uniemożliwiał.

Film nadal leci, a Liam poszedł spać razem z Dan. Harry usnął na fotelu, a Katy na kolanach Louisa. My jedynie nie spaliśmy.
-Idziesz spać? –zapytałem i wyciągnąłem się , ziewając przy tym.
-Nie chcę jej budzić, więc zostanę tutaj. Mógłbyś mi podać koc?
-Jasne –wstałem z miejsca i podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem ciepły koc i ich nim okryłem. Chciałem też zadbać o Harrego, jednak uznałem, że on może pójść do siebie. Dlatego też go obudziłem.
-Dobranoc –powiedziałem idąc już na górę.
-Dobranoc Niall –odpowiedział mi Louis, a ja po chwili znalazłem się w swoim pokoju. Położyłem się do łóżka i zasnąłem.
______________________________________
Długi ten rozdział, prawda? Też tak sądzę :D
Mam nadzieję, że wam się spodoba, dodaję go bo mam karę, ale mój kochany tatuś mi dzisiaj pozwolił wejść! xx
1. Co sądzicie o nowym szablonie?
2. Jeżeli chcecie to mogę was informować na tt, wystarczy napisać :)
3. Dodawajcie się do obserwatorów :)
4. Komentujesz = motywujesz!
5. A jak podoba się rozdział? :)
6. Możecie pisać swoje propozycje :)
                                        Do następnego xx