poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 26

Wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam do naszej sypialni. Zakluczyłam się od razu. W tamtej chwili obawiałam się go. Bałam się osoby, którą kocham. W tamtej chwili w głowie miałam same czarne myśli. Gdyby ktoś jeszcze dziesięć minut temu powiedziałby mi, że Louis mnie uderzy to bym go wyśmiała, a teraz to stało się faktem. Usłyszałam jak puka do drzwi, jak przeprasza, jak błaga, żebym otworzyła. A po co? W mojej głowie pojawiła się myśl, że on będzie chciał mnie zgwałcić. Po tym uderzeniu poczułam się tak jak wtedy. Ten facet też mnie uderzył, bił i bił, a następnie zrobił to co zrobił. Na samą myśl o nim i o tym zdarzeniu zaczęłam płakać. Nie sądziłam, że kiedyś dojdzie do takiego czegoś. Że Lou podniesie na mnie rękę. Cały czas sądziłam, że on mnie kocha, ale może się myliłam? Może on mnie nie kocha, tylko potrzebuje osoby do bzykania?
W tej chwili miałam pełno myśli, pełno pytań, a żadnych odpowiedzi. Kocham go, ale w tej chwili go nienawidzę. Tak. Nienawidzę. Nienawidzę go za to co przed chwilą zrobił. Nic go nie usprawiedliwi. Nic. To śmieszne, że pomiędzy miłością a nienawiścią jest jedna, cienka linia. A ja stoję na środku. Cała ta sytuacja może wydawać się śmieszna, ale sądzę, że każdy na moim miejscu poczułby się tak samo. Ja przede wszystkim się boję. Boję się, że stanie się to co kiedyś. Że Lou mógłby mnie wykorzystać. Może i sama w to nie wierzę, ale mam taką obawę. Wiedziałam, że przez moją przeszłość już nic nie będzie normalne, ale muszę się starać. Muszę przezwyciężyć strach. To jest trudne, a szczególnie gdy zdarza się takie coś jak przed chwilą. Lou nie chciał? Ale to zrobił. Lou mnie kocha? Ale mnie bije. Teraz to wszystko było nienormalne. Dlaczego? Dlaczego to się stało? Nie rozumiem. Położyłam się na łóżku i rozmyślałam. Słyszałam, że stoi za drzwiami, ale przestałam zwracać na niego uwagę. Louis nie wie, że ja jestem słaba psychicznie i jeszcze trochę a będzie bardzo źle. Nikt tego nie wie. Nikogo to nie obchodzi. Wszyscy mają to gdzieś. Jestem sama. Muszę sobie radzić.

-Chodź do mnie –zobaczyłam Louisa jak wyciąga do mnie rękę. Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej, łapiąc jego rękę. Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Czułam bicie jego serca, które biło tylko dla mnie. To wspaniałe uczucie, wiecie?
-Gdzie idziemy? –spytałam splatając nasze palce.
-Nie musisz tego wiedzieć –odpowiedział patrząc przed siebie. Spojrzałam w jego oczy. Jego źrenice się powiększyły, a zaraz po tym tęczówki zmieniły barwę na czarną. Przestraszyłam się i odsunęłam od niego. Bałam się. Spojrzał na mnie a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nie ten co zawsze, którym uśmiecha się do mnie na przywitanie. To nie ten szczery uśmiech.
Zaczęłam uciekać. Biegłam ile sił w nogach, aż w końcu straciłam go z pola widzenia. Weszłam do jakieś Sali by tam się schronić. By poszukać pomocy.
Była to sala w której znajdowały się lustra. Było ich pełno. Otaczały mnie. W pewnym momencie na każdym z nich pojawił się Louis. Miłość i postrach mojego życia. Nie wiem gdzie był, nie wiem gdzie mam uciekać. Stoję i patrzę na każde lustro po kolei.
Idzie, zbliża się, ma nóż, kieruje go w moją stronę, w moje serce.

Szybko się podniosłam do pozycji siedzącej z ledwością łapiąc powietrze. To tylko zły sen, to zły sen. Wyszłam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Rozebrałam się i wzięłam szybki prysznic. Sprawdziłam godzinę. Była 2:38 w nocy. Zachciało mi się pić. Byłam przerażona. Jeszcze ten sen. Otworzyłam powoli drzwi. Chciałam mieć pewność, że go tam nie ma. Bałam się. A co jeśli to się powtórzy? A co jeśli już nie będzie tak samo?
     Najciszej jak potrafiłam zeszłam na dół do kuchni. Tak jak sądziłam, Louis spał na kanapie. Wyciągnęłam z lodówki wodę i już po chwili w moim gardle znalazła się lodowata ciecz. Tego mi było trzeba. Zakręciłam butelkę i wyszłam z kuchni gasząc światło. Zapaliłam je natomiast na korytarzu. Sięgnęłam pilot by wyłączyć telewizor, który Lou zostawił włączony. To nie był jednak najlepszy pomysł bo poczułam na swoim nadgarstku jego rękę. Przestraszyłam się. Chciałam krzyczeć, ale wiedziałam, że nikt mnie i tak nie usłyszy. Wydaje mi się, że zauważył, że się go boję. Wstał z kanapy, trochę zaspany.
-Katy, ja nie wiem co we mnie wstąpiło. Ja nie chciałem Cię uderzyć. Kocham Cię, słyszysz? –odwróciłam twarz. Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy. W jego głosie słyszałam troskę. Nie mogłam patrzeć mu w oczy bo inaczej od razu bym mu wybaczyła. Zapomniałam o wszystkim co złego zrobił. Zapomniałam o wczorajszym zdarzeniu i o śnie. Teraz gdy stał tuż przy mnie serce biło mi szybciej. Kochałam go i byłam tego w stu procentach pewna. Ale nie byłam już taka pewna czy te słowa wypowiedziane przez niego też są szczere. Chciałam w to wierzyć, ale jeśli nie? Mam okłamywać samą siebie? Nie chcę tego, tak bardzo tego nie chcę. –Katy, powiedz coś, proszę –słyszałam, że on tego chce. Wierzyłam w jego słowa, ale może to być dobra mina do złej gry. Jednak czy Louis jest w stanie zrobić coś takiego? Jasne, że tak. Jest facetem, oni wszyscy są tacy sami.
-Skąd mam mieć pewność, że więcej tego nie zrobisz? –spojrzałam w jego oczy. To też był zły pomysł. To co tam zobaczyłam złamało moje serce. Teraz to ja chciałam go pocieszać. Jestem zbyt delikatna, jestem zbyt miła i zbyt troskliwa. Nienawidzę tego. Czemu nie mogę być zimną suką? A przynajmniej w niektórych sytuacjach?
-Obiecuję Katy, nie wiem co we mnie wstąpiło praktycznie wczoraj, naprawdę przepraszam, kocham Cię i mam nadzieję, że ty czujesz to samo
-Louis, ja nie wiem…
-Katy, proszę –widziałam, że on tego żałuje, ale mój strach przed tymi wydarzeniami był równie wielki. Louis tylko mnie uderzył, ale ja boję się, że może zrobić coś innego, gorszego. Boję się tego, co stało się w przeszłości. Ale może to czas, żebym zaczęła żyć teraźniejszością?
Pocałowałam go. Oddał pocałunek i tego właśnie się spodziewałam. Teraz w głowie miałam tylko te dobre i miłe chwile. Teraz wierzyłam, że może jednak być dobrze. Chciałam zaufać Louisowi. Wiem, że popełnił błąd, ale każdy je popełnia. Prawda?
-Czy to oznacza, że mi wybaczasz? –zapytał z szerokim uśmiechem. Tym prawdziwym, tym w którym się zakochałam.
Kiwnęłam głową twierdząco a on mnie podniósł i okręcił w około.  

*następny dzień, 5 stycznia*

To śmieszne, że ten rok dopiero się zaczął, a tyle się wydarzyło. Czasem się zastanawiam czemu ja? Czy po tej złej passie będzie szczęśliwy dzień? Przecież każdemu to nieszczęście musi się kiedyś skończyć, prawda? Moje ciągnie się przez cały rok z kilkoma przerwami. Przecież nie tego oczekuję. Gwałt, śmierć i kłótnie. To ostatnio się wydarzyło, a to ostatnie ciągnie się cały czas. Do tego doszła jeszcze przemoc, ale nie chcę już o tym myśleć. Sądzę, że Louis już mnie nie uderzy, a kłótnie? Na pewno jeszcze będą, chociaż chciałabym, żeby przestał być tak zazdrosny.
-świetna wiadomość –do salonu wparował Louis, który przed chwilą wyszedł porozmawiać z moim ojcem. Podciągnęłam bogi pod brodę i patrzałam na niego uważnie, czekając na dalszą część. Usiadł obok mnie na kanapie i dokończył – mamy wolne, trzyyyyy miesiąceeee –cieszył się, a ja wcale się nie dziwię. Ostatnio bardzo dużo się działo również u nich, mimo, że można by tego nie zauważyć.
-cieszę się, będziemy mieli wiele czasu dla siebie –powiedziałam, niby od niechcenia, ale naprawdę się cieszyłam. Możemy spędzić trochę czasu razem, bez innych, tylko my.
Lou wyciągnął telefon, mimo, że wie jak bardzo tego nie lubię. Chciałam zacząć jakiś temat, ale nie bardzo wiedziałam co mam powiedzieć. Zaczęłam więc skakać po kanałach i szukać jakiegoś fajnego filmu lub serialu. Nic jednak nie było – norma. Na dworze zaczęło padać, po szybach spływały wielkie krople. Wykrzywiłam się i spojrzałam na swojego chłopaka. Patrzał w ten telefon jak w obrazek. Rzuciłam w niego poduszką, więc się otrząsnął.
-o co chodzi?
-jestem ciekawa jak wam wychodzi pisanie piosenek, za boga nie udałoby mi się żadnej napisać
-czemu nie? napisz o tym co czujesz, na pewno Ci się uda
-nie umiem rymować
-uda Ci się, słońce –nic nie odpowiedziałam, bardzo chciałabym napisać ale naprawdę nie sądzę by mogło by to wyjść. Nie umiem rymować i nie wiem o czym mam pisać.
-Nudzi mi się, LouLou

-napisz piosenkę skarbie –na mojej twarzy znalazł się grymas, ale postanowiłam jednak coś napisać. Poszukałam jakiegoś zeszytu i wzięłam długopis. Przykryłam się kocem i zaczęłam wymyślać słowa piosenki. Chyba nie mogę sobie znaleźć lepszego zajęcia na taki beznadziejny dzień. 
_______________________________________________
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale to nie dlatego, że tak późno napisałam tylko dlatego, że nie miałam internetu:) 
Do mnie nie miejcie pretensji:) Sami też dużo komentarzy nie napisaliście, czyli motywacji zbyt wielkiej nie było, co?
Rozdział podoba mi się już bardziej niż te napisane niedawno i jest chyba dłuższy. Skoro tak się nie mogliście doczekać to czekam na komentarze, nie tylko te miłe ale i negatywne, oczywiście uzasadnione :)

Muszę napisać też trochę o naszych igrzyskach olimpijskich. Pięknie wywalczone złoto Bródki: 0,003 sekundy, to jest coś. Szkoda, że Holender nie mógł tego z godnością przyjąć. Nie zawsze muszą Holendrzy wygrywać, prawda? :)
Złoto Kowalczyk, która biegła ze złamaną stopą pokazała, że jest wielka. Typowa góralka, pokłony :)
A na koniec mój ulubieniec - Kamil Stoch. Skoki najbardziej z tych trzech dyscyplin mnie interesują, a Kamil jeszcze trochę i dorówna naszemu mistrzowi Małyszowi. Nie można powiedzieć, że jest lepszy bo wygrał dwa złota, bo Adam wygrał wiele i Kamil musi się jeszcze trochę postarać. Jestem pewna, że mu się uda.
Niemniej jednak naprawdę jestem dumna z Kamila i on zasłużył na te złota. Pierwszy - nokaut, drugi mimo, ze wygrany niewielką przewagą to i tak zasłużenie i jak to się mówi "Szczęście sprzyja lepszym" :)
Co do dzisiejszego konkursu, to jestem załamana. Żyła mnie zawiódł i to bardzo. Pierwszy skok to katastrofa i to najprawdopodobniej on sprawił, że nie ma podium. Kamil mógł skoczyć lepiej, to prawda, ale po pierwsze zrobił wiele, a po drugie to raczej nic by nie zmieniło przy takim słabym skoku Żyły. Niestety.
Trochę się rozpisałam i nie sądzę, żeby ktoś to przeczytał do końca, ale musiałam. Sądzę, że też jesteście dumni z naszego skoczka, panczenisty i biegaczki :) Teraz jeszcze drużynówka panczenistów i panczenistek. Może będzie medal? Mają szanse.
PS. Życzyłam Austriakom złotego medalu, nie Niemcom, no ale trudno.

Proszę o komentarze skoro tak się stęskniliście, wyraźcie swoją opinię:) 

5 komentarzy:

  1. Ha nareszcie mój komentarz będzie pierwszy! Jeden był już 69 xD, ale pierwszy to jednak coś! A wracając... Uwielbiam twoje opowiadanie, wchodzę tutaj czasem nawet trzy razy dziennie i czekam na rozdział :3 Masz talent, ogrooomny talent! Czekam na piosenkę Katy :) I doczytałam do końca, zawsze czytam do końca!

    ~ Zniecierpliwiona ja!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały! Dobrze, że się pogodzili :)) Już chcę przeczytać piosenkę Katy! Napewno jest świetna ;* Czekam na next xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, jak to dobrze, że mu wybaczyła :)
    Czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Heeeeeeeej ! ;-)
    Wczoraj przypadkiem natknęłam się na twojego bloga. Szczerze mówiąc to brakuje mi słów i nie wiem co mam napisać. hahhaha Moim zdaniem piszesz genialnie. Kazdy rozdział jest napisany perfekcyjnie i w dodatku bardzo ciekawie. Bardzo cieszę się, że Katy przebaczyła Lou i jestem strasznie ciekawa co wydarzy się w kolejnym rozdziale. Błagam nie trzymaj mnie tak długo w niepowności, bo w końcu umrę z ciekawości. hahaha spopkojnie mogę cię zapewnić, że zyskałaś nową, stałą czytelniczkę. Życzę weny na dalsze rozdziały. ;-D Buziaczki Kate

    OdpowiedzUsuń