sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 24

Szybko wydostałem się z łóżka, jak i z samej sypialni. Zszedłem na dół i na dole leżał Niall na ziemi, przykryty kocem, a na kanapie Katy. Uśmiechnąłem się mimowolnie widząc jak śpi. Podszedłem do niej i pocałowałem w czoło, po czym od razu pobiegłem do kuchni i wyciągnąłem z lodówki butelkę wody. Nie nalewałem jej do szklanki, bo głowa mi rozsadzała. Upijając parę łyków poczułem minimalną poprawę, ale ból nie ustąpił. Po co tyle piłem?
      Siedziałem w kuchni sam od jakiegoś czasu, aż nagle weszła do niej Nicole. Moje serce zabiło szybciej. Bałem się. Cholernie się bałem tego, że powie, że to zrobiliśmy. Nie chciałem zdradzać Katy. Nawet bym o tym nie pomyślał. Kocham tylko ją, a wczoraj urwał mi się film. Nic a nic nie pamiętam.
-Daj mi wodę –powiedziała i usiadła na krześle. Rzuciłem w nią butelką a sam podszedłem do lodówki po więcej i ustawiłem je na stole. Nicole napiła się i spojrzała na mnie. Uśmiech pojawił się na jej twarzy. Zagryzła dolną wargę a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
-Miło spędziliśmy tę noc –wyszeptała, po czym wstała ze swojego miejsca.
-Że co? Chcesz mi powiedzieć, że, że my to zrobiliśmy?
-Tak, Louis. Nic nie pamiętasz? Na szczęście nie piłam tyle co ty –zaśmiała się i już chciała wyjść, ale ją zatrzymałem.
-Nicole…
-tak?
-Chcę żebyś dzisiaj pojechała do swojego domu
-Dlaczego?
-Proszę –patrzałem na swoje buty. Brzydziłem się samego siebie.
-To przez to? –zakpiła- Szkoda by była jakby twoja dziewczyna się o tym dowiedziała –to ostatnie słowa jakie wypłynęły z jej ust, po czym wyszła z kuchni. Ze złości walnąłem ręką w stół, po czym zakryłem twarz w dłoniach. To nie może być prawda…

-Louis, podaj mi wodę, błagam  -po 20 minutach, gdy siedziałem sam w kuchni znalazła się Katy. Wymamrotała, a ja podałem jej to o co prosiła. Bardzo szybko wszystko wchłonęła.
-Miło było, ale się skończyło. Teraz są tego konsekwencje –powiedziała i usiadła mi na kolanach. Spiąłem się. Nigdy tak nie było. To co się wczoraj stało strasznie mnie przygnębiło, a to, że byłem pijany wcale mnie nie usprawiedliwi. Przecież Katy mi nigdy tego nie wybaczy. Nicole nie może jej nic powiedzieć.

*oczami Katy, wieczór*

-Nie mam już na nic siły –wyszeptałam opadając na kanapę. Wszyscy pomogli nam sprzątać, co i tak na nic się nie zdało. Był tu taki bałagan, że jak sama bym musiała to sprzątać, to nie wyrobiłaby się nawet w tydzień.
-Kakao? –Lou podał mi kubek, który złapałam w ręce i upiłam łyka.
-Dziękuję –wymamrotałam i odłożyłam kubek, po czym rozłożyłam się na całej długości kanapy. Chwile tak leżałam a zaraz po tym na dół zeszła Nicole. Trzymała w ręce swoją walizkę. Poczułam szczęście. Wyprowadza się? Nareszcie.
-Wyprowadzasz się? –zapytałam niby smutnie.
-Tak –spojrzała najpierw na mnie a potem na Louisa. Ja również odwróciłam wzrok w jego stronę, a co zobaczyłam? Że siedzi w telefonie. Zaśmiałam się i rzuciłam w niego poduszką. Wydawało mi się, że coś jest nie tak.
-A gdzie będziesz mieszkać?
-Wynajęłam małe mieszkanie w bloku –uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłam ten gest, dlaczego, że cieszyłam się. Bardzo dobrze, że coś sobie wynajęła.
-To do zobaczenia
-Cześć
Poczekałam, aż drzwi się zamknął i zaczęłam krzyczeć.
-Nareszcie! Louis! Nareszcie! Ej, ty będziesz siedział w telefonie a ja sama leżała i się nudziła? –oburzyłam się. Nie lubię gdy siedzi w telefonie i mnie olewa. To strasznie wkurzające.
-Wynagrodzę Ci to. Może jakaś kolacja? –usłyszałam koło swojego ucha. Uśmiechnęłam się i odwróciłam.
-Oczywiście –wymamrotałam i cmoknęłam go w usta.

*następny dzień, 18:00*

Gdy wybiła 18 postanowiłam pójść się umyć. Razem z Lou mieliśmy się wybrać na kolację. Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy związałam w zwykłego kucyka. Nie zajęło mi to wiele czasu. O wiele gorzej było z ubraniem. Nie miałam zamiaru ubierać sukienki, gdyż nie czuję się w tym najlepiej. Nie wiem również gdzie dokładnie idziemy dlatego jest jeszcze gorzej. Louis nie chce mi nic powiedzieć, co może wyjść nam na gorsze. Gdybym wiedziała czy to jakaś droga restauracja, czy może jakieś miejsce gdzie nikt nas nie wiedział wiedziałabym jak mam się ubrać.
Wyciągnęłam z szafy czarne rurki i wciągnęłam je na nogi. Na górę założyłam zwykłą białą bluzkę, a na nią miętowy sweter. Wydaje mi się, że całość wygląda całkiem ładnie.
     Zeszłam na dół, ale nie było tam Louisa. Usiadłam na kanapie i niecierpliwie czekałam na niego. Chciałam jak najszybciej wyjść. Już dawno razem nie wychodziliśmy na jakąś romantyczną kolację.
-Gotowa? –usłyszałam jego delikatny głos i odwróciłam się w prawą stronę. Ujrzałam niewysokiego szatyna odzianego w czarne lekko poszarpane rurki, granatowy t-shirt i wynoszone vansy. Zdałam sobie sprawę, że nie idziemy do żadnej restauracji, bo nawet Lou tak by się nie ubrał. Wygląda to bardziej na jego strój codzienny, jednak dla mnie i tak było idealnie.
-Oczywiście –odparłam, po czym wstałam z kanapy i podeszłam do niego. Lou złożył na moich ustach delikatny pocałunek, po czym się ubraliśmy i wyszliśmy z domu.

Louis zatrzymał samochód na parkingu jakiejś opuszczonej stacji. Naprawdę romantycznie, nie ma co. Jak na razie czułam tylko strach. To miejsce było przerażające. Wyszłam z samochodu, a po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka i tylko obejrzałam się, żeby zobaczyć gdzie jest Lou. Podszedł do mnie i objął swoimi silnymi ramionami moje delikatne ciało. Od razu zrobiło się przyjemniej i cieplej. Przytuliłam się do niego jeszcze bardziej.
-Boisz się? –szepnął do mojego ucha, na co się wzdrygnęłam. Potwierdziłam tylko jego słowa ruchem głowy i spojrzałam w górę, gdzie spotkałam jego wzrok. Pocałował mnie w czoło, po czym splótł nasze palce. Pociągnął mnie w stronę budynku. Odkluczył je kluczami, a ja nie mam pojęcia skąd on je wziął. W środku jakimś cudem było o wiele cieplej. Przecież to opuszczone miejsce!
Louis zapalił światło i kazał mi wejść na górę. Niepewnie go posłuchałam i powoli kierowałam się schodami na górę. Czułam, że to miejsce nie należy do najmilszych, ale posłuchałam Louisa, ufałam mu.
Zapaliłam tam światło i nie bardzo wiedziałam gdzie mam się udać. Zauważyłam jednak otwarte drzwi, więc tam się skierowałam. Pchnęłam je mocniej by więcej zauważyć. Moim oczom ukazał się niewielki pokój, gdzie na środku stało łóżko sypialniane, a dookoła niego wysypane były płatki róż. Na stoliku obok stało wino i dwa kieliszki. W pokoju było jeszcze cieplej, niż na dole. Było miło. Na moje usta wkradł się uśmiech a zaraz na swojej szyi poczułam ciepły oddech. Lekko się przestraszyłam, ale wiedziałam, że jest to Louis, więc się uspokoiłam.
____________________________________________
Nie jest za długi, ale lepszy ryc niż nic:) 
Mam nadzieję, że się spodobał :) 

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 23

-Całowałaś się z Niallem?
-Co proszę?
-Słyszałaś
-Skąd ten pomysł?
-Widziałem was wczoraj na pojeździe –słysząc jego słowa wybuchłam śmiechem.
-Ty sobie żart robisz, prawda?
-Mówię całkiem poważnie
-Niall pocałował mnie tylko w czoło. Tyle. Jest moim przyjacielem, wspierał mnie kiedy ty siedziałeś z tą dziwką w naszym domu
-A przyjaciel może całować przyjaciółki?
-W czoło? Czemu nie?
-Widziałem przecież! –podniósł głos i wstał ze swojego miejsca.
-To źle widziałeś! Nie rozumiesz co się do Ciebie mówi? Jest przyjacielem i tylko przyjacielem! –wykrzyknęłam mu w twarz, a on złapał mnie za nadgarstki.
-Proszę Cię o jedno, nie kłam –puścił i wyszedł. Wzięłam coś co miałam pod ręką i rzuciłam w ścianę. Po pokoju rozszedł się huk, a ja bezsilnie położyłam się na łóżko. Zaczęłam płakać. Czy tak będzie zawsze? Dopiero co się pogodziliśmy, ile minęło? Parę minut, a już zaczęła się kolejna kłótnia. Czemu Louis uważa, że mogłabym go zdradzać z najlepszym przyjacielem? I do tego przed domem? Chyba zgłupiał. Ani ja, ani Niall nic do siebie nie czujemy. Jesteśmy przyjaciółmi.
Usiadłam na łóżku i podniosłam telefon z szafki. Wystukałam sms-a do Nialla, prosząc go by przyjechał. Nie musiałam długo czekać, po 10 minutach zjawił się w moim pokoju. Gdy tylko przekroczył jego próg podbiegł do mnie i mocno przytulił. Zapewnił mi to, czego właśnie potrzebowałam, a Louis nie mógł mi tego dać. Od tego są przyjaciele. Gdy jestem pokłócona z Lou to komu mam się wyżalić? Właśnie jemu! Po to się go ma, ale czy jest sens, gdy chłopak podejrzewa Cię o jakieś chore zdrady?
-Co się stało słonko? –wyszeptał ledwo słyszalnie, masując moje plecy. Uspokoiłam się trochę, lecz i tak zmoczyłam koszulkę.
-Louis…on uważa, że wczoraj się pocałowaliśmy
-Że co?!
-On myśli, że go a Tobą zdradzam, rozumiesz? –spojrzałam w jego błękitne tęczówki. Widziałam w nich żal, smutek i współczucie.
-To moja wina –wyszeptał, a ja pokręciłam przecząco głową –To ja Cię pocałowałem w czoło i to ja muszę to odkręcić –powiedział i odszedł. Zostawił mnie z tym samą. Można uważać, że jestem słaba. Że płaczę o byle głupotę, ale prawda jest taka, że nie każdy ma mocną psychikę. Ja jestem słaba. Z każdą kłótnią czuję się słabsza. Czuję, że go tracę. Tak bardzo chciałabym być z nim szczęśliwa, z osobą którą kocham. Czemu wiecznie coś staje nam na drodze? Kiedy w końcu będzie dobrze? A może wcale nie będzie? A może nie jesteśmy sobie pisani? Może Lou nie jest tym jedynym?
Miałam mętlik w głowie, zaczęłam się zastanawiać czy tego nie zakończyć. Może powinniśmy od siebie odpocząć? Może on tego potrzebuje? Może obojgu nam to wyjdzie na dobre?
            Minęło trochę czasu, gdy usłyszałam kroki i ciche puknięcie w drzwi. Już nie płakałam. Uspokoiłam się. Spojrzałam w górę na drzwi i dostrzegłam w nich...Louisa! Tak strasznie się ucieszyłam. Od razu usiadłam na łóżku i przeczesałam ręką włosy. Szatyn podszedł do mnie i usiadł obok. Spuściłam wzrok i wlepiłam go w swoje skarpetki. Nie długo jednak mogłam, bo Lou złapał mnie za podbródek i sprawił, że nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy były zeszklone, ale nie płakał.
-Przepraszam, nie powinienem był, przepraszam –wyszeptał i musnął moje usta.
-Louis, nie możesz być zazdrosny o Nialla. To tylko przyjaciel. Bardzo kochany, ale przyjaciel
-Wierzę Ci, Katy. Wierzę Ci. Musimy przestać się kłócić, bo to wcale nie wpływa na nas dobrze.
-Masz rację Lou –uśmiechnęłam się i także musnęłam jego usta. Następnie wtuliłam się w jego tors, a on objął mnie ramieniem.
-Niall już pojechał –wyszeptał masując moje plecy. –Zaczynamy robić jedzenie na sylwestra? –zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową.

Kończyłam już robić danie, a go nadal nie było. Miał pojechać na chwilę, a nie ma go już pół godziny. Zerkałam kątem oka na Nicole, która pomagała. W końcu jak chce tu mieszkać, to niech coś robi. Nie uśmiechało mi się bycie z nią w jednym pomieszczeniu, ale musiałam. Liczyłam tylko na to, by Louis już wrócił.
Minęły jeszcze kolejne pięć minut i wtedy poczułam na swoich biodrach męskie dłonie. Obróciłam się i zobaczyłam oczywiście Louisa. Uśmiechnął się i przyciągnął w swoją stronę, a następnie złożył na moim czole pocałunek.
-Mam dla Ciebie niespodziankę –powiedział i pociągnął mnie w stronę wyjścia. –Jeśli chcesz zrób sobie przerwę, my nie długo wrócimy –krzyknął jeszcze do Nicole, a ja się zaśmiałam.
-Gdzie idziemy?
-Niespodzianka- Lou był ubrany, a ja musiałam zrobić to samo. Kiedy znaleźliśmy się w samochodzie wcale nie podejrzewałam gdzie może chcieć mnie zabrać.
            Zatrzymał samochód na parkingu jakieś wielkiego budynku. Paparazzi jeszcze nie zdążyło wysiąść ze swoich samochodów, więc korzystając z okazji szybko znaleźliśmy się we wnętrzu pomieszczenia. Rozglądałam się w około, ale nie miałam pojęcia co to jest. Louis kazał mi na chwilę zostać w miejscu, a sam gdzieś poszedł. Nie miałam pojęcia o co chodzi. Na korytarzu nie było ani jednej żywej duszy. Zaczęłam się niecierpliwić, gdy w końcu go zobaczyłam. Podszedł od mnie i wręczył mi deskorolkę. Moje serce na chwilę stanęło. Ja tak dawno nie jeździłam. To od czasu tego ‘wypadku’. Nie potrafiłam znowu na niej ustać i jeździć.
-Podoba się? Pójdziemy pojeździć, niedaleko znajduje się ten tor dla was, nie mam pojęcia jak się nazywa

Rozejrzałam się dookoła. Nie bywałam na tym piętrze za często, dlatego też nie wiedziałam jakie są tu sklepy. Nagle dostrzegłam ten sklep. Poszłam w jego kierunku i raz dwa znalazłam się w środku. Deski były poustawiane na przeróżnych szafkach, albo wisiały na ścianie. Weszłam w jego głąb i tam podziwiałam przepiękne wynalazki. W pewnym momencie dostrzegłam taką samą deskę którą miałam.  Podeszłam bliżej i przyjrzałam jej się dokładnie. Przejechałam po niej opuszkami palców i wtedy przypomniało mi się to, co mi się zdarzyło.
Zima.
Ślisko.
Zimno.
Ciemno.
Wtedy nie sądziłam, że może stać się coś złego. Pojechałam w nieznaną mi uliczkę. Wjechałam tam i wtedy zobaczyłam światła. Przewróciłam się, a deskorolka odjechała gdzieś daleko ode mnie. Wysiadł facet. Myślałam, że chce mi pomóc. Myliłam się…
-Cześć –z tego koszmarnego transu, wyrwał mnie czyjś głos. Nieznany głos. Poczułam łzę na swoim policzku, więc szybko ja wytarłam. Odwróciłam się na pięcie i dostrzegłam go. Co on tu robi? Czego szuka? Dlaczego się odzywa?
-Cześć Louis –powiedziałam całkowicie obojętnie. Nie mam żadnego powodu, by być dla niego miła.
-Jeździsz? –spytał i posłał mi bardzo piękny uśmiech. Nie wiedziałam, że potrafi się uśmiechać.
-Kiedyś jeździłam. Teraz już nie, dlaczego pytasz?
-Tak się temu przyglądasz…może chcesz jakąś kupić? Czemu nie jeździsz już?
-Złe wspomnienia. –odpowiedziałam bez namysłu. Nie mogłam w tamtej chwili się uśmiechnąć mimo, że on cały czas to robił.
-Rozumiem.

-Pamiętałeś –powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Louis odwzajemnił ten gest i mocno mnie do siebie przytulił. Następnie złączył nasze palce i pokierował w stronę krytego Skejt parku. Rozebraliśmy się i odwiesiliśmy nasze rzeczy na wieszak. Było tam dużo chłopaków i ani jednej dziewczyny. Louis dokładnie im się przyglądał, a oni rzucali w naszą stronę zdziwione spojrzenia.
Wiadomo, że niewiele dziewczyn jeździ na desce dlatego gdy mnie zobaczyli, zdziwili się. Louis złapał mnie za rękę i położył swoją deskę na podłodze. Ja zrobiłam to samo i wyswobodziłam się z jego uścisku. Powoli stanęłam na przyrządzie i odepchnęłam się. Fajnie było znowu pojeździć. Nie czułam tej przyjemności już od powyżej 12 miesięcy.
Odwróciłam się a Lou nadal stał w tym samym miejscu. Zaśmiałam się i podjechałam do niego.
-Dlaczego oni się tak na Ciebie patrzą? Jesteś moja –powiedział zerkając za moje plecy. Zaśmiałam się widząc jego pełne zazdrości oczy.
-Nie przejmuj się –pocałowałam go w usta, a następnie zeszłam z deski. –nauczę Cię jeździć
Czeka mnie wiele pracy, ale było warto. Świetnie się razem bawiliśmy zapominając o złych rzeczach.

*następny dzień, 31 grudzień, sylwester*

Otworzyłam leniwie oczy i przeciągnęłam się. Sprawdziłam godzinę. 12:41. To mi się pospało. Louisa nie było obok. Zrzuciłam nogi z łóżka i włożyłam je w kapcie. W piżamie zeszłam na dół, kompletnie ignorując to jak teraz wyglądam. Szatyna zastałam w kuchni razem w Nicole. Weszłam tam zaspana i zniesmaczona. Właśnie się z czego śmiali. Ughh. Nie chciałam robić nie potrzebnych szopek.
-Dzień dobry –przywitałam się tak jak należy, a oni dopiero zwrócili na mnie uwagę.
-Dzień dobry księżniczko –odpowiedział Louisa. Wyciągnęłam z szafki szklankę następnie kładąc ją na blat. Sięgnęłam po napój pomarańczowy i nalałam cieczy do szklanki, następnie wypijając całą jej zawartość.
-O której przychodzą chłopcy? –spytałam odwracając się w ich stronę.
-Prawdopodobnie o 20:00 –uśmiechnął się Louis, a ja zabrałam się a robienie śniadania. Postawiłam na zwykłe, ale dobre płatki.
      Po pół godzinie opuściłam kuchnię i poszłam do sypialni. Od razu podniosłam do ręki telefon i zadzwoniłam do Danielle.
-Tak? –usłyszałam jej głos w słuchawce.
-Cześć Dani, przyjedziesz do mnie z Perrie o 19:20? Przygotowałyśmy byśmy się razem –mimo, że ona mnie nie widziała, to na moich ustach widniał uśmiech.
-Jasne, oczywiście –odpowiedziała entuzjastycznie.
-To wspaniale, do zobaczenia
-Do zobaczenia –rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. Co ja mam ubrać?

*19:00*

Weszłam do łazienki w celu wzięcia prysznica, jednak zdecydowałam się na kąpiel w wannie gdyż dziewczyny miały być dopiero za 20 minut. Odprężałam się i zastanawiałam co z Nicole. Czy mamy wziąć ją do siebie? Czy zostawić tam samą? Dan i Pezz jej nie znają, ale głupio mi jej nie zaprosić. Mieszka w tym domu, a ja jestem bardzo miłą osobą i mam wyrzuty sumienia.
Przez całe 15 minut zastanawiałam się tylko nad tą sprawą. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Podeszłam do szafki z kosmetykami i wyciągnęłam je stamtąd, po czym położyłam na biurku. Niedługo potem w pokoju zjawiły się dziewczyny. Dały mi buziaka w policzek i rozsiadły się na łóżku.
-Fajny strój na przyjmowanie gości –zaśmiała się Dan przyglądając się mojemu ciału. Zaśmiałam się i rzuciłam w nią poduszką.
-Niech któraś idzie się już umyć –powiedziałam, a pierwsza poderwała się Perrie. Ja natomiast z Dan zamiast robić makijaż, to żartowałyśmy sobie.
-Dobra, koniec z tym. Zaraz będą chłopcy, a my co?
-To ja Ci zrobię makijaż –powiedziała i zabrała się za jego wykonanie. Nie pozwalała mi zerkać do lustra. Nie miałam się widzieć. Perrie po 10 minutach wyszła z łazienki ubrana jedynie z czarną koronkową bieliznę. Ja wstydziłabym się tak przy nich chodzić, ale ona miała piękną figurę.
-Widzę, że pokusa dla Zayna jest –powiedziałam przyglądając się jej, a ta wykonała jakiś dziwny taniec i potwierdziła moje słowa.
          Kiedy Dan skończyła to poszła się umyć, a ja zrobiłam makijaż Pezz, a Pezz Dan. Każda coś i było okej. Nie mogłam się zdecydować na sukienkę, a one mi pomogły. Założyłam  tak zwaną bombkę w kolorze granatowym. Bardzo mi się podobała, dostałam ją od mamy na 17 urodziny.
Z włosów zrobiłam delikatne fale, a grzywkę spięłam do góry. Efekt był zadowalający. Dziewczyny też bardzo ładnie wyglądały. Całkiem z głowy wyleciała mi sprawa związana z Nicole. Zagadałam się i jej nie zaproponowałam, a wcale nie czułam się z tą myślą źle, tak jak przypuszczałam.
      Przygotowania zajęły nam więcej czasu niż obstawiałyśmy i skończyłyśmy lekko po 20:00. Zakładając na stopy szpilki wyszłyśmy z pokoju. Z dołu już dochodziły hałasy, co oznaczało, że chłopcy już przyjechali. Weszłyśmy do kuchni i tam ich zastaliśmy. Na stole leżały siatki z alkoholem. Louis przyrządzał coś, a reszta siedziała przy stole i głośno się śmiali. Nicole była z nimi. Miałam na sobie czerwoną, opiętą sukienkę i mocny makijaż, który jej służył. Coś mnie zabolało w sercu. Poczułam się zazdrosna. Jestem pewna, że Niallowi i Harremu się podobała, bo jak mogło być inaczej? Przecież jest piękna, a to jak wyglądała jeszcze bardziej kusiło facetów. A szczególnie po alkoholu. Jednak wiem, że na razie nic nie pili.
-Uuu, dziewczyny jak się wystroiły –powiedział Harry lustrując nas od góry do dołu.Od razu przykułyśmy uwagę reszty osób. Louis również oderwał się od swojego zajęcia i spojrzał na mnie. Uśmiech wkradł się na jego usta, a ja nie mogłam go nie odwzajemnić. Podeszłam do szatyna i mocno przytuliłam. Lubiłam czuć ciepło jego ciała i oddech na swoim ciele.
-To co? Zaczynamy imprezę? –zawołał Harry i otworzył butelkę Jacka Danielsa, którą pewnie sam przyniósł. Przygotowałam kieliszki i postawiłam na stole. Nalał każdemu. Wzięłam łyka i się skrzywiłam. Nigdy nie lubiłam alkoholu, ale na takich okazjach piłam. Nie jestem przyzwyczajona, ale z każdym kolejnym było coraz lepiej. Harry mógł nalewać bez opamiętania, widać, że chciał się zabawić. Wiadomo, że chłopcy nie mają zbyt wielu okazji do napicia się bo mają taką pracę, która im to uniemożliwia.
      Już dochodziła 24:00 a my byliśmy kompletnie pijani. Na szczęście film mi się jeszcze nie urwał i wszystko pamiętałam. Wzięłam do ręki telefon i wystukałam wiadomość do taty z treścią „Szczęśliwego nowego roku xx” i odłożyłam go z powrotem na stolik. Niall włączył jakiś program na którym za chwilę miało się zacząć odliczanie. Chłopcy petardy mieli już przyszykowane na dworze, więc tylko zabraliśmy swoje kieliszki i szampana, po czym wyszliśmy na zewnątrz zostawiając szeroko otwarte drzwi. Minuta. Liam już był przygotowany by otworzyć szampana, a Zayn by odpalić petardy. Gdy z zewnątrz domu wydobyły się pierwsze głosy odliczania robiliśmy to razem z nimi.
10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, poczułam, że Louis obraca mnie w swoją stronę i składa na moich ustach pocałunek. Zaraz po tym Liam wystrzelił w górę korek od szampana, a Zayn odpalił petardy. Po całym Londynie rozszedł się wielki hałas. Petardy wybuchały nad naszymi głowami, a ja nadal stałam całując się z Louisem. Jak to się mówi? Najlepiej zakończony i rozpoczęty rok.
Gdy Louis się ode mnie oderwał, oparł swoje czoło o moje i szeroko się uśmiechnął. Odwzajemniłam ten gest i pozwoliłam by Liam nalał nam szampana. Nie sądziłam, że ten sylwester będzie taki wspaniały. To co zrobił Lou strasznie mnie zdziwiło. Nie spodziewałam się.
Wypiliśmy szampana, a mi urwał się film.

*oczami Louisa*

Obudziłem się ze strasznym bólem głowy. Złapałem się za nią i podniosłem do pozycji siedzącej. Sięgnąłem telefon, który leżał na szafce nocnej. Była godzina 13:49. Obejrzałem się w lewą stronę i dostrzegłem…Nicole. Nie, nie, nie! To nie może być to! Byłem w samych bokserkach, a nasze ciuchy leżały porozrzucane na Ziemi.
 ______________________________________________________________
Przez ostatni tydzień nie miałam Internetu, dlatego dopiero teraz dodaję ten rozdział. Miałam czas, bardzo dużo czasu, więc go napisałam. Mam nadzieję, że wam się to spodoba. Bardzo przepraszam za jakiekolwiek błędy. Wiem, że zamiast chłopcy piszczę chłopacy, ale to mi nie podkreśla, a ja się już przyzwyczaiłam. Naprawdę się staram, ale nie wszystko mogę poprawić, dlatego przepraszam.

Komentarze = motywacja = nowy dobry rozdział


Naprawdę bez motywacji ja nic nie napiszę, bo nie mam chęci i mi się nie chce. Zastanawiałam się nad zawieszeniem bloga, bo chciałam skupić się na nowym semestrze. Z geografii ledwo udało mi się dostać 2 na koniec, a w moim przypadku to bardzo źle. Musze wziąć się za naukę, ale ostateczną decyzję jeszcze podejmę. 

Jak widzicie jest nowy szablon, zamówienie:) 

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 22

Roześmiani weszliśmy do domu i się rozebraliśmy. Kiedy przechodziliśmy z korytarza do kuchni zamurowało mnie. W salonie siedziała ona. Jak gdyby nigdy nic siedziała w moim salonie, na kanapie i popijała herbatkę. Nie było nigdzie Louisa. Korzystając z okazji, że nas nie widziała szybko przeszliśmy tam gdzie chcieliśmy. Położyłam zakupy na stół i ciężko opadłam na krzesło.
-Kto to jest? -zapytał mnie blondyn, a ja zdałam sobie sprawę, że przecież on też tu jest. Lou nie było i tutaj, nie mam pojęcia gdzie się podziewa.
-"Przyjaciółka" Louisa -odpowiedziałam, dając szczególny nacisk na słowo przyjaciółka. Niall popatrzał na mnie ze współczuciem. Zapewne on sam też nie chciałby, żeby jego dziewczyna przyprowadzała do domu swojego przyjaciela, który raczej nim nie jest.

*oczami Louisa*

Nareszcie udało mi się mniej więcej ogarnąć cały dom. Zaparzyłem sobie herbaty i usiadłem przed telewizorem. Mój spokój przerwał dzwonek do drzwi. Wstałem i poszedłem otworzyć. Zobaczyłem za nimi Nicole. Co ona tu robi? Uśmiechnęła się i mnie przytuliła. Byłem sztywny.
-Cześć, am, co tu robisz? -nie wiedziałem co mam powiedzieć, plątał mi się język.
-Przepraszam, że tak bez zapowiedzi i bez pytania, ale mam prośbę
-Jaka?
-Mogłabym u Ciebie pomieszkać przez jakiś czas? Znalazłam w Londynie pracę i się przeprowadziłam. Nie mam jednak gdzie zamieszkać, nie mam pieniędzy, ale jak będę już zarabiać to obiecuję, że się wyprowadzę
-Musiałbym porozmawiać z Katy
-Am, to twoja dziewczyna?
-Tak
-Jasne, to może...
-Wejdź, powinna niedługo wrócić

*oczami Katy*

Wkurzyłam się totalnie. To tylko przyjaciółka, nic dla mnie nie znaczy. A w naszym domu czuje się jak u siebie. Nie mam nic przeciwko, niech sobie tu siedzi. Ja idę do dziewczyn.
W między czasie gdy Niall rozpakowywał zakupy, ja zadzwoniłam do Dani. Zgodziła się, żebym do niej przyjechała i powiedziała, że zaprosi Perrie. Ucieszyłam się i pomogłam Niallowi. On powiedział, że idzie już do domu, ale go powstrzymałam.
-Zaczekaj tutaj, ja tylko się przebiorę -powiedziałam i wyszłam z kuchni. Nie udało mi się przejść nie zauważalnie. Louis siedział już na kanapie, obok niej. Uśmiechnęłam się sztucznie, a oni wstali. Podeszłam do nich i Lou próbował nas sobie przedstawić.
-Nicole to moja dziewczyna Katy, Katy to moja przyjaciółka Nicole
-Cześć -podałam jej rękę -pozwólcie, że odejdę, umówiłam się z Dan i Perrie -powiedziałam i skierowałam się w stronę schodów. Jestem pewna, że gdyby mój wzrok mógł zabijać, ta dziewczyna dawno leżałaby martwa.
Wchodząc na górę, słyszałam, że Lou idzie za mną. Wszedł też do sypialni i zamknął drzwi.
-Przepraszam..
-Nic nie mów. Nie obchodzi mnie co ta dziewczyna tu robi. Nie masz z nią nic do czynienia? Właśnie widzę.
-Ale ona prosiła o przenocowanie
-To świetnie! -wybuchłam sztucznym entuzjazmem. -Niech tu sobie mieszka, mam  to gdzieś
-Nie wiedziałem, że tu przyjedzie
-Ja też -uśmiechnęłam się -Możesz wyjść? Chcę się przebrać
-Katy...-podszedł do mnie i złapał za nadgarstki, po czym obrócił w swoją stronę.
-Puść mnie i wyjdź stąd -wycedziłam, a on zrobił to o co go prosiłam. Podszedł do drzwi i złapał za klamkę.
-Przepraszam, ona tu przenocuje, nie ma gdzie się podziać -takie słowa usłyszałam, a zaraz po tym zniknął mi z oczu.
Myślałam, że wybuchnę płaczem. Miałam tego dość, miałam dość jej. Wiem, że ta dziewczyna będzie chciała zniszczyć nasz związek. To normalne. Czy kiedy jest dobrze coś musi się psuć? Czy to tak już zawsze będzie wyglądać?
Wyciągnęłam z szafy zestaw na dzisiaj, chociaż wcale nie musiałam się przebierać. Uznałam, że lepiej będzie jak zrzucę z siebie te ubrania, bo były przepocone. Musiałam w końcu chodzić po sklepach w ubraniach na zimę...
Założyłam na swoje ciało spodnie, bluzkę i sweterek <klik>, poprawiłam trochę makijaż i byłam gotowa. Zeszłam na dół i widziałam oczywiście ich. Lou patrzał na mnie, w jego oczach było widać troskę i zawiedzenie. Olałam to i weszłam do kuchni. Niall znudzony siedział z telefonem.
-Możemy jechać, dzięki, że czekałeś -uśmiechnęłam się i odwróciłam się na pięcie, po czym opuściłam pomieszczenie. Niall szedł za mną. Jestem pewna, że Lou nie wiedział, że on tu jest.

Niall zawiózł mnie do dziewczyn. Urządziłyśmy sobie babski wieczór. Opowiedziałam im o tej sprawie trochę później, bo nie chciałam psuć wieczoru. Wysłuchały mnie, pocieszyły. Mówiły, że będzie dobrze, ale nie jestem tego taka pewna, jak one.
Później Dani wzięła lampkę wina. Można by powiedzieć, że trochę się upiłyśmy, ale myślałyśmy jeszcze trzeźwo. Przynajmniej ja. Nie jest mocno odporna, ale pamiętałam wszystko co się działo.
Na koniec imprezy zadzwoniłam po Nialla, który po mnie przyjechał.

*oczami Louisa*

Stałem w oknie i czekałem, aż Katy przyjedzie. Chyba nie postanowiła zostać u dziewczyn na noc, prawda? Poinformowałaby mnie, bo wie, że martwiłbym się. Jest na mnie zła, ja to rozumiem, ale nie mogłem odmówić Nicole. Gdzie ona by poszła?
Nagle usłyszałem zajeżdżający samochód. Myślałem, że jest to może taksówka, jednak się myliłem. Na parkingu zaparkował Niall, a Katy wysiadła ze strony pasażera. Czekała, aż zrobi to Irlandczyk, a po chwili oboje stali naprzeciw siebie. Tyłem do mnie. Niall pochylił się i najpierw ją przytulił, a później? Nie jestem pewny, ale chyba ją pocałował..

*oczami Katy, następny dzień*

Poczułam na swoich ustach czyjeś wargi. Lekko otworzyłam oczy i zauważyłam przed sobą uśmiechniętą twarz Louisa. Na mojej twarzy pojawił się grymas i odwróciłam się na drugi bok.
-Jak długo będziesz się gniewać? Przecież dobrze wiesz, że ona nie miała gdzie się podziać. Przyjechała tutaj z Doncaster. Nie ma rodziny, ma tylko mnie - przyjaciela. Chcę jej pomóc. Znalazła pracę, a jak tylko będzie ją stać - przeprowadzi się -ciągnął swój monolog, a ja robiłam się coraz senniejsza. -Katy...
-Louis czy ty myślisz, że ja ją pokocham? -usiadłam na łóżku, przodem do niego. -Najpierw ją przytulałeś, a teraz ona sobie przychodzi do naszego domu. Co ja mam o tym myśleć? Ty nie byłbyś zazdrosny, gdyby zamieszkał z nami Nick?
-Ale on Cię kocha, a Nicole mnie nie, to jest inna sprawa
-A skąd wiesz, że ona Cię nie kocha? Zna Cię od dawna, jesteś przystojny, wiele dziewczyn oddałoby wszystko byś tylko na nie spojrzał. Czemu z nią ma być inaczej?
-Katy, ja nie wiem
-Właśnie Louis, obawiam się, że nie wiesz wielu rzeczy i to nie wpływa na twoją korzyść. Może nie wiesz czy mnie kochasz, co? Czym jeszcze mnie zadziwisz?
-Tego jestem pewny. Kocham Cię jak nikogo innego na tym świecie. Nie mogę bez Ciebie żyć, czemu mi nie wierzysz?
-Bo nie dajesz mi powodów, bym mogła Ci wierzyć. Wręcz przeciwnie, Lou
-Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła? -i co ja miałam na to odpowiedzieć? Przecież ja wiem, albo raczej chcę, żeby Louis mnie kochał, bo ja nie mogę bez niego żyć. Nie mogę mu tak po prostu przebaczyć, ja nie umiem. Mam swój charakter, a to jest ta wada. Louis nie czekał długo na moją odpowiedź, tylko pocałował mnie. Oddałam pocałunek z taką samą zachłannością. Louis naparł na moje ciało tak, że się położyłam.
-Możemy tak przeleżeć cały dzień -przerwał i powiedział, a ja się uśmiechnęłam. Takie przeprosiny mogą być.
-Nie możemy, jutro sylwester, trzeba coś przygotować, a twoja przyjaciółka jak chce tu być, to musi pomóc. Nie ma lekko -odpowiedziałam i wyślizgnęłam się. Stanęłam koło łóżka i patrzałam na niego. Zaczął się nad czymś zastanawiać, a uśmiech zniknął z twarzy.
-Czy ty wczoraj całowałaś się z Niallem?
_______________________________________
Czy ja pobiłam rekord? Dodałam rozdział 2 stycznia, dzisiaj jest 5, haha. Mogłabym dodać go później, ale dodaję dzisiaj, więc to doceńcie:)
Nie należy do najdłuższych, ale cóż, bywa i tak. Pozostawiam go wam do oceny, sama nie wiem co o nim myśleć. Chyba taki w miarę:)

Dziekuję za te 13 komentarzy, mimo, że na pewno jeden był pisany przez tą samą osobę (czyli dodała dwa), jestem mądra mnie nie oszukacie:)

Dalej: to wszystko na dzisiaj. Jak widzicie zmieniłam szablon, haha, w ankiecie było 41 głosów, czyli 41 osób czyta:) Nieźle:) Może zrobię jeszcze raz takie coś, ale na pewno nie teraz:) Mam jeszcze jeden szablon do możliwej zmiany, ale chyba pozostawię ten. Chodzi o ten: http://s6.ifotos.pl/img/Podgldlpn_ephxnhn.png. Też ładny, prawda?

Ok, to na prawdę wszystko. Może tata przełączy na kwalifikację skoczków i będę oglądać, hehe. No i oczywiście czekam na mecz naszych siatkarek. Polska - Belgia. Obstawiam wynik: 3:0/3:1 dla Polek:) Trzymajcie kciuki:)

                     Do następnego xx

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 21

można włączyć: http://www.youtube.com/watch?v=RBumgq5yVrA

Byłam zdziwiona i rozczarowana. Nie wiem kim jest ta dziewczyna i nie mogę nic powiedzieć, ale poczułam ukłucie w serce. Dopiero co wyjechał, a już się z kimś przytula i to na pewno nie jest jego siostra. Są gdzieś na uboczu, gdzie nikt ich nie widzi, ale jak wysłała mi to zdjęcie jedna z fanek to wszystko jest możliwe.
Zaproponowałam wyjście na świeże powietrze, spacer. Tata się zgodził i chyba widział, że coś jest nie tak. Ubraliśmy się, po czym opuściliśmy dom. Wzięłam ze sobą różę. Był ciemny wieczór, jak każdy tej pory roku. Szliśmy oświetloną ulicą Londynu. Była wigilia i nie chodziło zbyt wiele osób. My byliśmy dwoma z kilkunastu. Nasz cel był oczywisty – cmentarz. Ani tata ani ja tam dzisiaj nie byliśmy. Świetna okazja.
Wigilijny wieczór był bardzo zimny i nie przyjemny. Moje policzki zdążyły zrobić się całe czerwone od mrozu, tak samo jak ręce. Prawie nie czułam palców. Nareszcie dotarliśmy tam gdzie chcieliśmy. Ukucnęliśmy i się pomodliliśmy, po czym położyłam na grób matki czerwoną różę, jej ulubioną. Uśmiechnęłam się widząc zapalone znicze, które dokładnie oświetlały tablice na której pisało imię i nazwisko, oraz daty. 14 listopad. Całkiem nie tak dawno, a wydaje się jakby minął cały rok. Strasznie mi jej brakuje. Byłam przyzwyczajona do niej. Wstawałam rano i to ona mnie witała. Szłam spać i to ona mówiła mi dobranoc. To ona mnie wspierała, to ona mnie kochała i była cały czas. Trudno się odzwyczaić, ale mi to przyszło bardzo szybko.
Poczułam na swoim ciele silne ramiona i odwróciłam twarz w prawą stronę. Stał tam oczywiście tata i uśmiechał się do mnie. Tylko on mi został. Teraz to tylko on jest moją rodziną. Go również mi brakowało i zaczynam się przyzwyczajać, że gdy mama umarła zostałam z nim i on mi ją zastępuje.
-Idziemy? –zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Ostatni raz się pomodliłam i razem z tatą ruszyłam w stronę powrotną. Na chwilę zapomniałam o całej sytuacji z Lou, ale łatwo powróciło to do mojej głowy i nie dawało spokoju. Nie chciałam dzwonić do Lou i psuć mu świąt. Porozmawiamy o tym jak wróci.

*następny dzień*

Obudziłam się wypoczęta, w swoim dawnym łóżku. Nocowałam oczywiście u taty. Sięgnęłam po telefon i sprawdziłam godzinę. Była 10:22. Wstałam z łóżka i od razu skierowałam się do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i przebrałam się w wczorajsze ciuchy. Będę musiała pojechać i przebrać się w inne.
Zeszłam na dół. Tata robił śniadanie. Przywitałam się z nim i pomogłam w przygotowaniach.

-Dobrze, ja już dochodzę do domu, przebiorę się tylko i będziemy mogli jechać –powiedziałam do Louisa, z którym rozmawiałam przez telefon. Już dojechał do domu, więc musiałam się spieszyć. Strasznie bolały mnie nogi, a buty na obcasie wcale tego nie ułatwiały.

Pchnęłam drzwi, które były otwarte i weszłam do środka. Nigdzie nie widziałam Lou. Ściągnęłam kurtkę i odwiesiłam ją na wieszak. Ściągnęłam również moje obcasy i rzuciłam je w kąt. Weszłam w głąb mieszkania, gdzie zastałam Louisa. Siedział w salonie na kanapie. Usiadłam koło niego i zauważyłam, że śpi. Uśmiechnęłam się tylko i pocałowałam go w czoło. Poszłam na górę i wyszukałam jakiegoś stroju na dzisiaj oraz jutro. Sięgnęłam małą torbę i zapakowałam do niej ten ciuch. Resztę schował później. Weszłam do łazienki i wzięłam bardzo szybki prysznic, po czym przebrałam się w nowe ciuchy. <kilk> Lekki makijaż i poprawa włosów. Byłam gotowa. Weszłam do pokoju i dopakowałam resztę potrzebnych rzeczy. Zeszłam z nią na dół i położyłam przy drzwiach. Musiałam obudzić Louisa, więc poszłam do pokoju.
-Lou, wstawaj –poklepałam go po ramieniu, ale ani drgnął. –Louis, wstań –próbowałam dalej przez jakiś czas i w końcu się udało. Otworzył leniwie oczy.
-Dzień dobry księżniczko –pociągnął mnie w swoją stronę i złożył na moich ustach pocałunek.
-Możemy jechać
-Która godzina?
-12:23 –powiedziałam patrząc w telefon.
-Dobra, zbieramy się

Dojechaliśmy na miejsce. Moje serce skakało jak oszalałe. Cały czas miałam w głowie, że oni mnie nie zaakceptują, a naprawdę zależało mi na tym, by mnie polubili. W końcu to rodzina ‘mojego’ chłopaka. Louis zaparkował na podjeździe, a ja siedziałam w samochodzie i się denerwowałam. Nawet nie wiem kiedy wysiadł z samochodu, a już był koło mnie i otwierał moje drzwi. Podał mi rękę, którą niepewnie złapałam. Uśmiechnęłam się do niego blado a ten się zaśmiał. Pociągnął mnie w swoją stronę i mocno przytulił. Tego mi było trzeba. Chwilę tak staliśmy, ale ten moment przerwał nam czyjś głos.
-Witajcie –w drzwiach stała mama Louisa i pięknie się do nas uśmiechała. Louis posłał mi uspokajający uśmiech i pociągnął za rękę w jej stronę. Byliśmy już naprawdę blisko, a ja stresowałam się jeszcze bardziej. Z każdą chwilą coraz bardziej. Naprawdę to wcale nie było miłe.
-Mamo poznaj Katy, Katy poznaj moją mamę –przedstawił nam sobie, a kobieta wyciągnęła w moją stronę rękę i wypowiedziała swoje imię. Chwyciłam ją i wykonałam tą samą czynność. Zaprosiła nas do środka, a tam już dochodziły hałasy. Rozebraliśmy się, a mama Lou poszła uspokajać dziewczynki. Chwilę potem znaleźliśmy się w tym samym pomieszczeniu co one. Dziewczynki przywitały się ze mną i przedstawiły. Były naprawdę miłe. Nie spodziewałam się takiego czegoś. Moje serce biło już normalnie i się uspokoiłam. Usiedliśmy z Lou na kanapę, a jego mama poszła zrobić herbaty.
-Widzisz? Nie było, aż tak źle –szepnął mi do ucha, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
-Musimy porozmawiać –wcale nie chciałam tego powiedzieć. Te słowa cisnęły mi się na język, ale w porę się w niego ugryzłam. Tym razem nie dałam rady. Słowa wyszły z moich ust mimowolnie. Naprawdę nie chciałam. Dopiero co przyjechaliśmy. Chciałam ten czas miło spędzić, mimo, że cały czas źle czułam się w myślą, że gdy mnie nie było, Lou miał znakomite towarzystwo i świetnie się bawił. Życzę mu tego, chcę jego szczęścia. Mówi się, że jak kogoś kochasz to pozwól mu odejść. Ja nie jestem na to gotowa, ale podejmę się wyzwania. Jeżeli Louis kocha tą dziewczynę, to ja nie stanę mu na drodze. Nie będę przeszkodą. Ja mogę powiedzieć, że nie jesteśmy już parą, możemy przestać udawać, jeśli tylko tego chce. Tylko niech to powie. Nie chce sama do tego dochodzić. Chcę usłyszeć te słowa z jego ust.
-O co chodzi? –lekko się zdenerwował, a ja musiał coś wymyślić.
-Przepraszam, porozmawiamy o tym później
-O co się stało, słonko?
-Naprawdę nic ważnego, po prostu stęskniłam się i chcę z Tobą porozmawiać –powiedziałam co powiedziałam. Lou się uśmiechnął i mocniej do siebie przytulił.

*wieczór*

Leżałam w łóżku, przykryta kołdrą. W ręce trzymałam telefon i czekałam, aż Lou wyjdzie z kąpieli. Ten dzień minął naprawdę miło. Cieszę się, że tu przyjechaliśmy. Szkoda, że jutro musimu wyjeżdżać. Przyzwyczaiłam się do ich towarzystwa i czuję bardzo swobodnie. Lou porozmawiał z mamą na osobności, gdy ja rozmawiałam z jego siostrami. Ojczym Lou przyjechał dopiero pod wieczór. Miły facet.
-O czym myślisz? –do pokoju wszedł Louis, a na sobie miał jedynie owinięty, biały ręcznik. Miał niesamowite ciało i mogłabym na nie patrzeć godzinami. W rękach trzymał mniejszy i wycierał nim swoje mokre włosy, które opadały mu na czoło i dodawały uroku.
-O dzisiejszym dniu –odpowiedziałam po chwili przerwy. Louis sięgnął bokserki i naciągnął je na nogi po czym ściągnął ręcznik i odłożył na grzejnik. Nie ubierał nic więcej, a mi to wcale nie przeszkadzało. Usiadł na łóżku i sięgnął telefon. Zauważyłam, że ma sms-a.
-Kto to? –zapytałam, a Lou odpisał i odłożył go na szafkę nocna.
-Nikt ważny –odpowiedział i położył się koło mnie na poduszkę. Oddałam mu trochę kołdry i poprawiłam na miejscu.
-Co się dzieje? –zapytał i objął moją talię, przyciągając mnie bliżej siebie. Czułam jego oddech na swojej skórze, co całkowicie mnie dekoncentrowało. Usiadłam i spojrzałam na niego. Podałam mu telefon, gdzie przytulał się z tą dziewczyną. Najpierw spojrzał na mnie pytająco, a potem sięgnął telefon.
-Dostałam to zdjęcie wczoraj. Nie wiem czy chcę wiedzieć kto to jest, nie wiem. Chyba nie. Chcę tylko wiedzieć, czy czujesz coś do niej. Jeśli tak, to pozwól, że odejdę i nie będę dla was przeszkodą. Jeśli nie to obiecaj, że nie dasz mi powodów do zmartwień, Lou –patrzał na mnie w oszołomieniu. Nie wiem co powiedziałam nie tak. Wydawało mi się, że właśnie to chciał usłyszeć.
-To tylko i wyłącznie moja dawna przyjaciółka. Nie czuję do niej nic a nic. To w Tobie się zakochałem i Ciebie kocham. Wybieram tą drugą wersję. Kocham Cię i nie pozwolę odejść. Nie sądziłem, że dotrze do Ciebie takie zdjęcie, ale to było tylko przytulenie. Jeśli Ci to nie pasuje, to obiecuję, że nigdy więcej nie przytulę żadnej kobiety oprócz Ciebie, no chyba, że mamę i siostry –zaśmiał się, a po moim policzku spłynęła samotna łza. Spodziewałam się najgorszych rzeczy. Już wyobrażałam sobie moje odejście, a tu takie coś. Przytuliłam się do niego i teraz mogłam spokojnie zasnąć.
-Kocham Cię, Lou
-Ja Ciebie też, dobranoc

*3 dni później, 29 grudzień*

Dni świąteczne spędzone z rodziną Louisa i moim tatą były bardzo miłe. Teraz już tylko czekamy na sylwestra. Przyjdą do nas chłopcy, nie wiem jak z tatą. Z grzeczności go zaprosiliśmy, mimo, że chłopcom nie bardzo to odpowiadało. I tak uważam, że nie przyjdzie.
-Musimy zrobić jakieś zakupy, albo coś. Przecież nie możemy mieć pustego domu jak przyjdą –powiedział Louis wchodząc do pokoju.
-Dzwonił do mnie Niall i proponował zakupy. Mogę z nim pojechać i kupić alkohol oraz jedzenie –powiedziałam zgodnie z prawdą.
-A ja nie mogę jechać?
-Możesz, ale możesz też zostać tutaj –zaśmiałam się.
-To może ja zostanę i ogarnę trochę dom
-Ty i sprzątanie? –wybuchłam śmiechem, a ten tylko się skrzywił.
-Idź lepiej zadzwoń do Nialla, a nie jeszcze tu stoisz –rzucił we mnie poduszką. A ja zrobiłam to co mówił. Zadzwoniłam do blondyna i poszłam się przebrać. <klik>
Kiedy byłam gotowa zeszłam na dół i czekałam na niego. Louis już zaczął sprzątać,  wychodziło mu to marnie.

*dwie godziny później*

Dużo czasu zajęły nam te zakupy, ale wcale się nie dziwię. Za alkoholem poszło dość szybko, mimo, że Niall też nie był do końca zdecydowany. A o jedzeniu już nic nie mówię. Byliśmy w pięciu sklepach po trochę jedzenia…no może nie tak trochę. Niall gdy nie mógł się zdecydować brał pełno wszystkiego. Uważał, że będzie nas dużo i damy radę zjeść. Nie wiem co o tym myśleć, ale trzymam go za słowo. Dałam mu wolną rękę.

Roześmiani weszliśmy do domu i się rozebraliśmy. Kiedy przechodziliśmy z korytarza do kuchni zamurowało mnie. W salonie…
__________________________________________________
Rozdział chyba wyszedł nawet długi, nie? Nie do końca mi się podoba, ale nie mogłam napisać lepiej. Muszę mieć naprawdę dobrą wenę i chęć, żeby powstało coś dobrego, a o to mogę się długo starać i nic. Mam jednak nadzieję, że wam się to coś podoba :) Liczę na wasze głosy w ankiecie. Ten szablon jest ładny, ale zmienić go? No nie wiem sama. Wtedy zniknął też ankiety i możliwe, że zdjęcia...eh, no nie wiem.

A teraz coś takiego: 12 komentarzy = nowy rozdział :)
Nie liczę komentarzy anonimowych, bo wtedy dostaję pięć, od tej samej osoby, o treści: fajny, super, genialny. 
Takiego czegoś nie chcę :) Skoro zagłosowało 16/17 osób, że czyta i komentuje to ja chcę te komentarze zobaczyć. Nie masz konta? Ok, napisz anonimowo, ale nie jedno słowo i bardzo proszę nie oszukujcie mnie. 
Ja nie będę liczyć tych anonimowych tak czy tak. Mam teraz problem z pisaniem, bo mam karę i nie mogę zbyt często wchodzić. Niedługo szkoła, więc tym bardziej! Do następnego :)))