niedziela, 29 września 2013

Rozdział 4

Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
Otworzyłam oczy, po czym od razu je przetarłam rękoma. Uśmiech mimowolnie pojawił mi się na ustach, lecz sama nie wiem dlaczego. Spojrzałam na zegar. Była 8:57. Usiadłam na łóżku i patrzałam na podłogę. Wsłuchiwałam się, żeby dowiedzieć się czy chłopcy może już się obudzili, lecz żadne hałasy do mnie nie dochodziły. Wstałam więc i podeszłam do okna. Pogoda nie wyglądała na taką jaką chciałabym żeby była. Otworzyłam balkon i przeszłam przez szklane drzwi. Od razu poczułam zimny powiew wiatru który oblał moją twarz, a włosy porozrzucał na wszelkie możliwe strony. Podeszłam do barierki i zobaczyłam go. Szedł z siatkami w stronę domu. Ubrany w podwinięte spodnie, luźną koszulkę, dżinsową kamizelkę i vansy, z wielkim artystycznym nieładem na głowie przemierzał trasę dzielącą go od drogi do drzwi. Przeszedł mnie dreszcz. Wpatrywałam się w niego i czekałam sama nie wiem na co. Moje serce zaczęło bić szybciej. Ale dlaczego? To uczucie jakie  w tej chwili poczułam było dziwne… Nie wiem dlaczego tak na niego zareagowałam. Ten chłopak sprawiał, że byłam szczęśliwa i zła jednocześnie. Był bardzo przystojny, to fakt, ale jego zachowanie przechodziło wszelkie możliwe bariery. Raz był miły, raz wredny, raz pewny siebie, raz zagubiony, raz nie zwracał na nikogo uwagi, raz tylko na mnie. Zastanawiam się czy to jak on mnie traktuje w jakiś sposób mnie do niego…ciągnie? Nie wiem. Jednego jestem pewna: to co czuje gdy go widzę, lub jest w pobliżu, nie jest normalne. Naprawdę chciałabym być na niego obojętna, lecz nie mogę. Nienawidzę go dlatego, że traktuje mnie bardzo podle, ale…jakoś nie mogę być na niego zła.
Chyba nie tylko on zachowuje się dziwnie..
Nim się zorientowałam go już nie było. Zniknął w głębi naszego domu. Przymknęłam oczy i wsłuchiwałam się w przejeżdżające obok samochody, w to co działo się dookoła. Wiatr cały czas przypominał o swojej obecności, co w pewnym sensie było dobre. Na moim rozgrzanym ciele pojawiła się gęsia skórka, przez co postanowiłam wrócić do środka. Mogłam się przeziębić, bo na dworze za ciepło to to nie było.
Zamknęłam szczelnie drzwi i podeszłam do szafy w celu poszukania jakichkolwiek ciuchów na dzisiaj. Po dłuższym zastanawianiu w końcu coś wybrałam i poszłam do łazienki. Nałożyłam kolejno rzeczy i zrobiłam makijaż. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Gotowa opuściłam łazienkę i wyszłam z pokoju. Pomału schodziłam po schodach wsłuchując się, by dowiedzieć się czy Lou jeszcze tam jest. Lecz albo go nie było, albo tak cicho się zachowywał i nie było go słychać. Niepewnie pchnęłam drzwi prowadzące do kuchni i weszłam do środka. Nie myliłam się, był tam. Stał przodem do blatu, a tyłem do mnie. Różne produkty były porozwalane a Lou chyba je chował do szafek. Usiadłam na krześle i przyglądałam się mu. Ma bardzo seksowny tyłek. Jenki! O czym ty myślisz! Ogarnij się dziewczyno!
-Co jest we mnie takiego ciekawego? –zaśmiał się i przygryzł dolną wargę, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że stoi przodem do mnie i przygląda się mi.
-Yyyy…no nic. Tak tylko patrzę –szybko wypaliłam zmieszana. Kompletnie nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Chyba to wyczuł bo się zaśmiał.
-Okej. Załóżmy, że wierzę. To powiedz mi czemu tak szybko się obudziłaś?
-Bo jestem wyspana? Głupie pytanie…
-Też racja –znowu się zaśmiał. Chyba to lubi.
-A ty czemu ta szybko się obudziłeś? –zapytałam o to samo, bo tak czy inaczej, zdążył już nawet być w sklepie.
-Z jednej strony nie mogłem spać- mina najwyraźniej mu zrzedła, lecz po chwili z sztucznym uśmiechem dodał- A zresztą rano w sklepach nie ma tylu ludzi.
Nie wiem czemu ale musiałam go spytać. Wiem, że może nie miał ochoty by rozmawiać o tym ale coś mnie kusiło:
-A dlaczego nie mogłeś spać?
-Przez pewną osobę –odwrócił wzrok w bok, lecz po chwili ponownie na mnie spojrzał. W jego oczach widziałam jakieś zawiedzenie. Na początku miałam nadzieję, że to może przez mnie? Może on..coś…nie! Naprawdę mam zbyt bujną wyobraźnię! Przecież on mnie nawet nie lubi. Dopiero teraz to sobie przypomniałam i mi również uśmiech zszedł z twarzy
-Coś nie tak? –zapytał z …troską?
-Przecież mnie nie lubisz. Dlaczego ze mną rozmawiasz? Tak normalnie?
-Skąd pomysł, że cię nie lubię? –zaśmiał się, lecz chyba moja mina mówi sama za siebie, że za śmiesznie to nie jest.
-Twoje zachowanie, mówi samo za siebie, Louis. Nie wiem w końcu jak się zachowywać w stosunku do Ciebie. Raz jesteś miły, tak jak teraz. Normalnie rozmawiamy, a raz mnie ignorujesz. Nie sądzę, że jest to normalne zachowanie.
-Przepraszam, nie wiedziałam, że Cię tym ranię. –wypowiedział to bardzo cicho, lecz dzięki ciszy, która tu panowała miałam możliwość dokładnie go usłyszeć. Nie patrzał już na mnie. Wzrok miał spuszczony.
-Ale właśnie to robisz. –powiedziałam i opuściłam pomieszczenie. Wiem, że może zrobiłam źle, przecież mogłam z nim porozmawiać jak kolega z koleżanką, chociaż raz. Normalnie. I nie wykorzystałam tej szansy. Teraz nie wiem czy jeszcze będę miała okazję z nim normalnie porozmawiać. Poszłam do siebie do pokoju i tam się zamknęłam. Łzy cisnęły mi się do oczu, lecz jak na razie nie pozwoliłam im wypłynąć. Dzięki temu co się właśnie stało zrozumiałam, że… on wcale nie jest mi obojętny, jak myślałam na początku. Może zrobił na mnie złe wrażenie na początku. Przedstawił się i nic, ale to nie zmieniło faktu, że mi się podoba. Czuję, że on jest inny i to mnie do niego ciągnie.
Wzięłam laptopa i go odpaliłam. Zalogowałam się na tt a w moich interakcjach…Pełno hejtów, pełno historyjek na mój temat. Wiem, że udawanie dziewczyny Louisa nie jest łatwe i muszę się liczyć z tym, że fanki mnie nie lubią, jednak łagodniej by mogły na mnie pisać. Muszą przecież zrozumieć też to, ze Lou nie będzie z nimi chodził i muszą zaakceptować jego decyzje. Nawet takie które im się nie podobają. Pisząc na mnie różne złe rzeczy, sprawiają, że się źle czuję i nic więcej. Jeżeli o to im chodzi, to nie zasługują na szacunek z mojej strony. Wiedziałam, że teraz będę miała tylko problemy. Wiem, że okłamuję cały świat i…czy to czasem ja się nie zachowuję gorzej od nich? Przecież gdybym tego nie robiła, nie miałabym tylu hejtów. To moja wina, to czemu obwiniam tylko i wyłącznie je? Jesteś naprawdę głupia Katy.
Przejrzałam prawie wszystko co o mnie pisali i znalazłam też nie mało osób, które mnie zaakceptowały, polubiły i życzą nam szczęścia. Przez chwilą byłam szczęśliwa, ale … przecież my je okłamujemy. One sądzą, że jesteśmy razem, kochamy się. A my? A my je okłamujemy. Udajemy. Lecz…przecież robię to dla taty, prawda? Chcę być szczęśliwa, mając go teraz przy sobie.
Sama już zresztą nie wiem, co i jak. Kogo o co obwiniać. Co uważać za dobre, a co nie. Nic nie wiem.
   Siedziałam jeszcze chwilę i napisałam tweeta, bo chyba powinnam, nie?

Tylko tyle. Nie chciałam ich obwiniać tutaj i narzekać na to, że mnie hejtują. Bo tak czy inaczej, przyczyniłam się do tego również ja.
  Minęła godzina, więc wyłączyłam wszystko i postanowiłam zejść na dół. W końcu nie jadłam śniadania i brzuch dawał o sobie znać. Powoli podeszłam do drzwi i nie robiąc zbędnego hałasu je otworzyłam. Zeszłam na dół i już wiedziałam, że wszyscy nie śpią. Była w końcu już 10:30. Pchnęłam drzwi do kuchni i z uśmiech przywitałam się:
-Cześć
-Cześć –odpowiedzieli chórem i posłali ciepłe uśmiechy. Dosiadłam się do stołu i położyłam na talerz naleśnika, który leżał na środku stołu. Nie wiem kto je zrobił, ale to nie ma znaczenia. Byłam głodna, więc szybko zaczęłam go jeść.
-Jesteś fajną…kłamczuchą. –powiedział Harry śmiejąc się i patrząc pod stół.
-O co ci chodzi? –zdziwiłam się, bo naprawdę nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
-Nie wszystkim podoba się to, że jestem z Lou, ale powinniście to zaakceptować. –zacytował to co napisałam, wiec lekko się zarumieniłam. Harry się śmiał, co mnie po chwili wkurzyło, bo tak czy inaczej, musiałam to napisać.
-A co miałam napisać? Słuchajcie, okłamuję was. Nie jestem z Lou, tylko tak sobie udajemy. Lepsze by było? Może by Cię nie bawiło jak teraz. Jeszcze trochę mnie powkurzaj a to napiszę. –zezłościłam się, no i powiedziałam co powiedziałam. Oczywiście, nie napisałabym tego. Nie jestem taka. Ale on chyba uwierzył w moje słowa. Bo mina mu zrzedła.
-Tylko spróbuj. –wycedził przez zęby, ale wiem, że nie jakoś…złośliwie.
-Jeszcze mnie prowokuj. –przewróciłam oczami i popatrzał na resztę. Każdy patrzał na mnie ze zdziwieniem, może też ze strachem? Naprawdę sądzą, że bym to zrobiła?
-Wszystko będzie na mnie. Nie rób tego! –Harry zaczął się stresować i nie mogłam wytrzymać. Musiałam się zaśmiać i to zrobiłam.
-Przeproś
-Przepraszam.
-No i jest dobrze. A tak serio, to bym tego nie napisała. Nie mogę uwierzyć, że w to wierzyliście.
-Niezła jest. –podsumował Zayn, na co się uśmiechnęłam.
-Dzisiaj do kina. –do kuchni wpadł tata.
-Co? –Liam zapytał za nas wszystkich, bo ja też nie rozumiałam, o co mu chodzi.
-Dzisiaj do kina. Lou i Katy. Tak trudno zrozumieć?
-Ah tak. O której? –spytałam. No i się zaczyna. Dzisiejszy dzień też mam spędzić z nim. Ale chociaż w kinie. Nie będę musiała na niego patrzeć. Nawet nie pofatygował się dzisiaj, żeby mnie przeprosić, wytłumaczyć to dlaczego się tak zachowuje…
*godzina 15*
Zrobiłam lekkie poprawki i już byłam gotowa. Wiem, wiem, nie wychodzę na pokaz mody, a tylko do kina, lecz chce jakoś wyglądać. Przejrzałam się w lustrze i uznałam, że jest okej. Ubrałam niezbyt grubą kurtkę i biały szal.

Była końcówka listopada i było naprawdę zimno, nie chciałam być chora, dlatego ciepło się ubrać, to jest podstawa. Zeszłam na dół i ruszyłam w stronę drzwi. Ubrałam tam buty i czekałam na Louisa. Jednak zamiast go, przyszedł Harry. Uśmiechnął się i oparł o ścianę.
-Louis zaraz zejdzie
-Jasne
-Ładnie wyglądasz
-Dziękuję –odparłam i jak zwykle zarumieniłam. Chciałam, żeby tego nie zauważył, dlatego od razu się odwróciłam i niby czegoś tam szukałam. Lecz niestety zauważył bo zaśmiał się pod nosem. To nie moja wina, ze od razu się rumienię. Nie jestem komplementowana, dlatego nie przyzwyczaiłam się do tego.
-Słodko się rumienisz –znowu powiedział, więc się do niego odwróciłam
-Wcale się nie rumienię
-Nie, wcale
-No nie
-Sorry, Styles, ale to moja dziewczyna –ze schodów zszedł Louis i objął mnie ramieniem. Przewróciłam tylko oczami i zwaliłam jego rękę.
-Idziemy?
-Tak
-Pa, Harry –pożegnałam się tak jak wypadało.
-Jeszcze się zobaczymy, ale Paa –odparł z szerokim uśmiechem, a my wyszliśmy z domu.
-Będziemy szli pieszo? Jest zimno, a zresztą mi się nie chce –powiedziałam od niechcenia, ale musiałam, bo znając go, mógł właśnie wymyślić, że będziemy szli.
-Nie, pojedziemy samochodem –powiedział tak chłodno i nim się zdążyłam zorientować poczułam, że bierze moją dłoń, w swoją i złącza nasze palce.
Szybko pokonaliśmy dystans dzielący nas od domu, do podjazdu. Louis otworzył mi drzwi, więc wpakowałam się do środka nic nie mówiąc.
-A dziękuję? –upomniał się, lecz nie miałam zamiaru, mu tego mówić.
-Nie musiałeś mi otwierać drzwi, więc moim obowiązkiem nie jest ci dziękować
-Ale by wypadało
-Bywa –już nic na to powiedział, tylko pokonał krótki dystans do swoich drzwi i usiadł za kierownicą. Odpalił silnik i ruszył. Nic nie mówiliśmy. Patrzałam za okno i zastanawiałam się nad tym wszystkim. To takie głupie. Dlaczego ja go tak traktuje? Przecież podoba mi się. Jak na razie nie mogę powiedzieć, że go kocham, bo praktycznie prawie go nie znam, ale…zawsze coś, prawda? Zastanawia mnie również jego zachowanie. Dzisiaj mówił, że przykro mu i nie wiedział, że mnie rani, a teraz znowu to robi. Znowu ma mnie szeroko i głęboko. Zachowuje się, jakbym była jakimś przedmiotem, którym można się bawić. Traktować źle i tak dalej. Wkurzało mnie to, dlatego byłam dla niego szorstka. Ale to tylko na pokaz. Lou mnie nie lubi, a co dopiero gdyby miał mnie kochać. Nie mogę sobie robić nadziei i nie robię. Doskonale wiem, że nie będziemy razem na serio, dlatego chyba powinnam wykorzystać ten moment gdy mogę chodzić z nim za rękę itp. To może w każdym momencie się skończyć. Gdy już ojciec zdecyduje się powiedzieć, że jestem jego córką, nie będziemy udawali pary. Nie wiem czy powiemy, że ich oszukiwaliśmy, ale chyba nie. Po prostu powiemy, że już nie jesteśmy razem i koniec.
-Wysiadasz? –usłyszałam głos Lou i dopiero teraz zorientowałam się, że ma otwarte drzwi i czeka, aż zrobię to co powinnam. Szybko wysiadłam z auta, a Louis go zakluczył i już po chwili szedł koło mnie. Złapałam go za rękę, tak jak zawsze robił to on. Sądzę, że chyba też mogę, skoro jest `moim chłopakiem`, prawda? Spojrzał na mnie zdezorientowanie, co zignorowałam, ale nie dał mi tak po prostu tego zrobić. Cały czas się na mnie patrzał, z tym samym wyrazem twarzy.
-Coś nie tak? –w końcu zapytałam, bo jego zachowanie w tej chwili było drażniące.
-Nie, tylko…zresztą nie ważne.
-No to przestań się tak patrzeć bo mnie to denerwuje. –Bądź milsza – Przepraszam –powiedziałam, po chwili zastanowienia się nad swoim zachowaniem. Skoro mi się podoba, to muszę chyba dać mu to do zrozumienia, prawda? Nie. Nie mogę. I tak mnie nie zechce, więc lepiej nie, ale być milsza to jednak muszę.
-Za co? –zapytał znowu zdezorientowany. Wywróciłam oczami i powiedziałam:
-No za moje zachowanie. Jestem dla Ciebie nie miła, a nie mam ku temu powodów. Wybacz, ale jestem w takim wieku i…
-Nie musisz przepraszać. I tak Cię lubię –przerwał mi i tym razem to ja spojrzałam na niego zbita z tropu. Patrzał jednak na swoje buty i nie raczył spojrzeć na mnie. Lubi Cię. Lubi Cię. Lubi Cię. On mnie lubi? Właśnie to powiedział. Czyli jednak? Widzę, że sam jest niezdecydowany. Ale skoro mnie lubi, to to wykorzystam. Od teraz będę dla niego miła i spróbuję się zaprzyjaźnić.
   Kupiliśmy bilety, popcorn, colę i weszliśmy na salę. Zajęliśmy swoje miejsca i czekaliśmy aż zrobią to inni. Był to horror, czyli film dla dorosłych. Nie wpuszczają tu dzieci poniżej 18 lat. I dobrze. Nie chodzi, że dla mnie, ale dla Lou. Nie będzie żadnych fanek, a jak już to te starsze czyli będą wiedziały, że nie przeszkadzać. Raczej.
Po chwili nasz horror się zaczął, więc skupiłam się na nim. Na początku nie było straszne, lecz później? Bałam się. Cholernie się bałam. Już nawet nie miałam ochoty na popcorn. Wpatrywałam się w ekran jak zahipnotyzowana.  Praktycznie nie mogłam się ruszać, a od krzyków ledwo się powstrzymywałam. Lecz i to się zmieniło. W pewnym momencie już zrobiłam to nawet nie myśląc, że coś takiego robię. Nie tylko ja krzyknęłam, bo kobiety, dziewczyny które tu były również. Louis to usłyszał i się zaśmiał. Złapał mnie za rękę, spojrzałam najpierw na nią, a potem na niego. Naprawdę w jego oczach widziałam rozbawienie.
-To nie jest śmieszne –powiedziałam najciszej jak mogłam, ale tak by mógł usłyszeć. Nic nie odpowiedział, tylko pokręcił głową i…przybliżył się. Tak właśnie. Spuściłam wzrok, bo nie wiedziałam co chcę zrobić. Byłam zdezorientowana. Jednak Lou wolną swoją ręką złapał mnie za podbródek i podniósł moją głowę do góry, tak, że na niego spojrzałam. Był bliżej niż przed chwilą. A gdy był już naprawdę blisko, szepnął:
-Jestem twoim chłopakiem, więc…chyba mogę prawda?-zapytał, a ja w odpowiedzi tylko pokiwałam głową, że tak. Nie mogłam nic z siebie wydusić. A Louis po moim kiwnięciu przybliżył się tak, że mógł wbić się w moje usta. I to zrobił, ale delikatnie. Czule pocałował mnie i trwało to naprawdę krótko. Zbyt krótko bym mogła się zorientować co się właśnie stało i oddać pocałunek.
Otworzyłam oczy, a on już siedział oparty o swój fotel. Przez światło które padało z wielkiego ekranu mogłam zobaczyć jego twarz, na której spoczywał szeroki uśmiech. Przez resztę filmu nie mogłam się na niczym skoncentrować. Po co on to zrobił? Przecież teraz nie będę mogła się na niczym skupić, przez dwa tygodnie.
*po filmie, w samochodzie*
Usiadłam wygodnie w fotelu i zapięłam pasy. Po chwil tą samą czynność wykonał Louis. Dobry humor towarzyszył mi od tego pocałunku, lecz zrobił to, bo musiał. Ale zaraz, zaraz…przecież tam nie było żadnych paparazzi, więc nikt nie mógł nam zrobić zdjęcia.
-Co to było? –zapytałam gdy już odjechaliśmy spod kina, czym także przerwałam ciszę.
-Ale o co chodzi? –zapytał śmiejąc się. Nie musiał udawać głupiego.
-Nie udawaj głupka, Lou. Wiesz o co –wyszeptałam ledwo słyszalnie. –Przecież tam nie było żadnych osób, które mogłyby nam zrobić zdjęcia..

-Jak nie? Było tam dość osób, sądzę, że jakaś fanka się znalazła. A z drugiej strony, chciałem sprawdzić jak zareagujesz. Musiałem być pewny, że na ulicy byś się zgodziła, a nie walnęła mnie w policzek. Tu była świetna okazja. Nie było paparazzi którzy od razu by to źle skomentowali. No i wiem, że się nie oprzesz –Mówił to jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie… Zawiodłam się na jego wypowiedzi. Sądziłam, ze on tego chciał. A to był zwykły test. Jesteś naprawdę naiwna. Nie miałaś sobie robić nadziei. Też racja, ale teraz, gdy mnie pocałował, nie będę w stanie o nim nie myśleć. Przecież to było najlepsze co mnie w życiu spotkało. 

środa, 25 września 2013

Rozdział 3

Szliśmy dalej trzymając się za ręce i patrząc na swoje buty. Ja czułam się urażona, a Louis głupio. Jednak nie chciał dalej tego okazywać. Zaczął mi przerzucać włosy, a od czasu do czasu całował mnie w szyję. Każdy jego dotyk sprawiał, że drgałam. Nie chciałam by to robił. Nie był osobą która była do tego upoważniona. Przecież my tylko udawaliśmy parę. Wiem, że teraz nie mogłam nic zrobić, nic powiedzieć, chociaż miałam taką ochotę.
-Usiądziemy? –zapytał tuż przy moim uchu, przez co podniosłam głowę i spojrzałam w jego jakże piękne tęczówki, lecz od razu spuściłam wzrok, ponieważ się speszyłam. Jestem nieśmiałą osobą i takie zachowanie mi nie leży. Louis natomiast zaśmiał się i pociągnął mnie na brązową niedaleko stojącą ławeczkę. Objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie. Jego uśmiech nie podobał mi się. Ten chłopak jest zbyt pewny siebie. Powinien czasem trochę przystopować.
-Wiem, że Ci się podobam –ponownie to on przerwał ciszę, mówiąc kolejne dziwne słowa tuż przy moim uchu. Dreszcz i niechęć. Chciałam jak najszybciej wracać do domu.
-Nie jesteś zbyt pewny siebie, Tomlinson? –odparłam równie cicho jak on. Nie wiem jakbyśmy się wytłumaczyli jakby ktoś to usłyszał, a cały nasz plan wyszedł na jaw… Lou ponownie się zaśmiał i ukazał szereg białych ząbków.
-Nie, nie jestem. Stwierdzam fakty. Lecisz na mnie.
-Jeżeli wyznajesz dziewczynom miłość poprzez mówienie, że ona na ciebie leci, to przykro mi, ale chyba nigdy nie będziesz jej miał. –powiedziałam według mnie bardzo złośliwie, ale taka była prawda
-Skąd pomysł, że ja ci wyznaję miłość? –zaśmiał się po raz kolejny, ale mi do śmiechu nie było. Chciałam się wtedy zapaść pod ziemię. Oczywiście- nie podobał mi się, ale takie słowa nigdy nikt nie chce usłyszeć. Tak czy inaczej, one bolą. Ranią Cię prosto w serce. Może nie jest to nic takiego-dla Ciebie. To w końcu ja usłyszałam słowa od wielkiej gwiazdy, że na niego lecę, a potem, że on mi nie wyznaje miłości, co zabrzmiało również, że nawet by na mnie nie spojrzał gdybym nie była córką jego menadżera.
-Chcę stąd iść. –wypowiedziałam te słowa bardzo cicho, cudem powstrzymując łzy które cisnęły mi się do oczu.
Lou nic nie powiedział, tylko mocniej złapał moją dłoń i pociągnął, żeby dać do zrozumienia, że idziemy. Zrobiłam to o co `prosił` i już po chwili szliśmy w drogę powrotną. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Ten wieczór nie mogłam zaliczyć do udanych. Jeżeli tak mają wyglądać każde następne wyjścia z nim to ja chyba podziękuję.
*25 minut później*
Louis otworzył mi drzwi, żeby przed aparatami nie wyjść na egoistę, którym był. Szybko wkroczyłam do domu i ściągnęłam buty, po czym w mgnieniu oka popędziłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Teraz już pozwoliłam swoim słonym łzom wypłynąć i to się stało. Już po chwili czułam mokrą kroplę spływającą po moim policzku. Nie ścierałam jej. Raczej próbowałam rozwiązać `zagadkę`. Dlaczego aż tak bardzo zareagowałam na takie głupie, nic nie znaczące słowa Louisa? Przecież tyle osób mnie nie lubiło. Każdy miał gdzieś to co się ze mną dzieję. Każdy myślał o sobie, podobnie jak Lou. Lecz czemu akurat na niego nie byłam odporna? Co jest w nim innego? Nie wiem. Będąc w jego towarzystwie czuję się dziwnie. Wkurza mnie swoim zachowaniem, ale jakoś nie specjalnie się na niego wkurzam. Dlaczego? Przecież jest irytujący.
-Coś się stało? –usłyszałam za drzwiami cichy głos blondyna, który ledwo co dosłyszałam. Szybko wytarłam łzy, by w razie jego nagłego wejścia, nie wyglądać tak jak wyglądam i bym nie musiała się tłumaczyć.
-Nie. Wszystko okej. Mogę się wykąpać? Później zejdę. –szybko wypaliłam coś co naszło mi na język, by jak najszybciej się go pozbyć i poczuć ulgę.
-Jasne. Czekam –jego piękny głos znowu rozbrzmiał i już po chwili słyszałam kroki.
Znowu zostałam sama. Ponownie trochę się wypłakałam. Tak jestem mięczakiem. Totalnym. Mam nadzieję, że Louis się trochę zmieni i nie będę musiała znosić jego aroganckiego zachowania, bo przyrzekam, że nie wytrzymam.
Wzięłam do rąk swoją `piżamę` która składała się z za dużej bluzki i spodni dresowych po czym udałam się do małej łazienki która znajdowała się w mojej sypialni. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Gdy zimna woda dotknęła mojego rozgrzanego ciała poczułam jakąś ulgę. Poczułam się lepiej.
*20 minut później*
Gotowa niepewnie otworzyłam drzwi i wyszłam z pokoju. Nie robiąc niepotrzebnego hałasu zeszłam na dół. Chłopaki siedzieli na kanapie i patrzeli w telewizor. Nikt nic nie mówił i każdy miał dziwne miny. Poczułam się źle, bo wiem, że mogło to być spowodowane moim zachowaniem. Przecież oni nic nie zrobili, a ja nie rozmawiając z nimi poszłam do siebie. Zachowałam się trochę samolubnie, prawie tak jak Louis.
-Co oglądacie? –powiedziałam i uśmiechnęłam się chcąc rozluźnić jakoś atmosferę która wyglądała na nie za dobrą.
-Przyszłaś! –blondyn od razu wstał ze swojego miejsca i od razu rzucił mi się na szyję. Zaśmiałam się, bo jego zachowanie były co najmniej dziwne.
-A czemu miałabym nie przyjść?
-No nie wiem –widocznie speszył się. Jestem pewna, że była tu rozmowa o mnie i o Louisie i na pewno pytali go o to co się stało, że poszłam do siebie.
-Dobra, już dobra. Jesteście głodni?
-Tak –wykrzyczał Niall
-Jeśli chcesz to zrób. My się nie pogniewamy –uśmiechnął się do mnie Liam, więc poszłam zrobić im tego jedzenia. Ostatni raz odwróciłam się przez ramię i wyszukałam wzrokiem Louisa. Był dość daleko ale widziałam w jego oczach coś dziwnego. Nie umiem jeszcze określić co to było. Odwróciłam się tak szybko jak zrobiłam to za pierwszym razem i weszłam do kuchni. Zaraz za mną Niall, a już po chwili również Harry.
-To co? Wy obydwoje mi pomagacie? –spytałam śmiejąc się, bo jakoś trudno było mi w to uwierzyć. Popatrzeli po sobie i ponownie patrząc na mnie skinęli głową na znak, że tak. Posłałam im szeroki uśmiech i ponownie zapytałam:
-To co robimy?
-Placek! –tak. Nikt nie ma tak świetnych pomysłów jak ten blondyn.
-Robimy kolację Niall…błagam Cię wymyśl coś normalnego. –powiedział z politowaniem Hazza, na co się zaśmiałam
-To może…
-Zwykłe kanapki? Skoro nie możemy wymyślić nic lepszego to czemu nie?- Zaproponował Harry, na co ja z Niallem się zgodziliśmy. Myślę, że to dobry pomysł, bo tak jak mówi: Nie mamy lepszego pomysłu. Nie wiem dlaczego nie mogę nic ciekawego zrobić. Jakoś dzisiaj nie mam do tego głowy. Cała ta sytuacja z Lou jest dziwna i dopóki wszystko nie będzie okej, będzie ciężko.
*20 minut później*
Dopiero teraz udało nam się wykonać porządny posiłek, więc zadowoleni opuściliśmy kuchnię z tym co zrobiliśmy. Ja niosłam talerz z kanapkami, a chłopaki nasze herbaty. Położyliśmy wszystko na stół i zaprosiliśmy, żeby inni się poczęstowali. Jednak jak to powiedział Niall: On się poświęci i w razie gdyby z kanapkami coś było nie tak, to on będzie chory. Dlatego też, to on wziął jako pierwszy kanapkę z jakąś szynką. A my zaraz za nim. Była już godzina 22 ale że chłopacy nie mieli na jutro żadnych planów, postanowiliśmy obejrzeć film. Oczywiście znowu wybuchła wielka kłótnia i o dziwo Lou też się udzielał. Nie wiem czemu zwracałam na niego uwagę…tak samo wyszło. Ciekawiło mnie jego jakże dziwne zachowanie. Był bardzo…nie wiem. Może tajemniczy? Przecież będąc ze mną przed aparatami i będąc w domu zachowuję się całkiem inaczej. Nie wiem kiedy on udaje kogoś innego, a kiedy jest sobą. Nie daje mi tego odgadnąć, bo w ogóle ze mną nie rozmawia. Nie lubię tego. Nic nie zrobiłam, a on mnie odpycha. Nie rozmawia ze mną tam gdzie raczej powinien. Ale nie zależy mi na tym. W ogóle zmieniając temat, to bardzo przywiązałam się do chłopaków. Są świetni. W jakiś mały sposób pomagają mi. A znam ich z dwa dni? Czy może nawet nie? Nie wiem. Wiem, ze teraz na pewno nie chciałabym ich zostawiać. Nawet Louisa.
-To jaki ? –z zamyślenia wyrwał mnie głos Nialla. Był bardzo zniecierpliwiony, więc popatrzałam na nich. Każdy patrzał na mnie wyczekująco, ale tylko Louis inaczej. Raczej był jakoś… smutny. Tak. W jego oczach widziałam smutek. Ale dlaczego?
-Ten! –pokazałam na byle jaki, żeby tylko dali mi spokój. Niall popatrzył na mnie i głośno wypuścił powietrze z płuc na co się zaśmiałam, a następnie włożył płytę do odtwarzacza i film miał się zacząć. Usiadłam wygodnie na kanapie i przykryłam się kocem, który przed chwilą przyniósł Liam.

    A zanim jeszcze film się zaczął usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do domu, a po chwili do pokoju wparował tata. Uśmiech mimowolnie pojawił mi się na ustach. Ojciec zrobił to samo i podał mi gazetę, na której oczywiście byłam ja z Louisem. Dzisiejszego dnia. KIEDY ONI ZDĄŻYLI ZROBIĆ TĄ GAZETĘ?! Chyba muszę zacząć wierzyć z ludzi...
_________________________________________
Podoba się? Mam nadzieję, że tak :D Trochę trudno było mi go napisać, bo sama nie wiedziałam co chcę opisać i wgl. Ale macie! Mam nadzieję, że docenicie to, bo jak na razie nie stać mnie na nic lepszego :) 
Do następnego :**
A no i kuzynka pomagała mi w podejmowaniu jednej decyzji i muszę wspomnieć o tym :D 

poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 2


-To świetnie. –tata ucieszył się, posłał mi ciepły uśmiech, a następnie mocno przytulił –Dziękuję. Ale wiesz, że jak nie chcesz to nie musisz tego robić?
-Wiem tato. –odpowiedziałam i także się uśmiechnęłam, jednak sztucznie. Przecież ja nie chcę tego robić. Tylko tyle, że nie potrafię odmawiać. Nienawidzę tego. Dlaczego nie umiem powiedzieć `nie`? Czy to takie trudne? Nie wydaje mi się. Przeklinam siebie. Doskonale wiem, że jeżeli coś będzie nie tak, mogę obwiniać tylko i wyłącznie siebie. To ja się na to zgodziłam.
-To kto będzie jej chłopakiem? Chyba każdy chce to wiedzieć. –z tych moich świetnych przemyśleń wyrwał mnie głos Nialla. Ten słodki Irlandczyk chyba miał nadzieję, że będzie to on i szczerze nie pogniewałabym się.
-Chyba ta decyzja należy do Katy. –tata odparł i spojrzał na mnie, co uczynili także chłopcy.
-Yyyy…sądzę, że to wy powinniście o tym zdecydować. Mi to obojętnie. –obojętnie? Kogo ty chcesz oszukać? Właśnie. Nie jest mi to obojętne. Powiedziałam tak, ale w duchu modliłam się, żeby nie nim zadumany w sobie dzieciak- tak, chodzi mi tutaj o Louisa. Najpierw w ogóle się do mnie nie odzywa, potem mnie śledzi. O co mu chodzi? W co on gra? Wcale nie mam ochoty by nawet z nim rozmawiać. Chcę żeby moim `chłopakiem` został blondyn, lub Harry.
-A więc Zayn i Liam mają dziewczyny, czyli odpadają. Wiec ktoś z tych trzech. Sądzę, że najlepszym chłopakiem będzie Louis. Wiem, że niedawno rozstałeś się z Eleanor, ale to z tobą widziano Katy i sądzę, że to będzie najlepsze wyjście. Zgadzasz się?
-A mam inne wyjście? –zapytał od niechcenia, co mnie bardzo wpieniło. Ten chłopak doprowadzał mnie do szału. Ile ja go znam? Zaledwie dzień? Tak. A już go nienawidzę.
-Masz. Nie musisz się zgadzać, ale wiedz, że to najlepsze wyjście. –słowa taty bardzo mnie zdziwiły. Go i resztę chłopaków także. Każdy spodziewał się słów: Nie, nie masz inne wyjścia, zostajesz jej chłopakiem.
Teraz tylko czekałam na jego reakcję. To, że był zdziwiony dało się poznać od razu. Nie patrzał już na tatę, tylko spojrzał na podłogę i tam zawiesił swój wzrok. Na co on czeka?
-Zgadzam się. Skoro to jest najlepsze wyjście…
-To dobrze. –W co ten chłopak gra? Przecież mnie nie lubi…a może to tylko ja tak histeryzuję? Może tylko mi się zdawało, że mnie nie lubi? Nie wiem. Teraz muszę czekać tylko na jego reakcję.
   Kiedy już zjadłam swój posiłek, poszłam na górę. Odpaliłam laptopa, którego dostałam od ojca i zalogowałam się na tt. Nic szczególnego się nie działo, więc po 20 minutach powyłączałam wszystko i odłożyłam laptopa na biurko. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarny sweter po czym zeszłam na dół. Po raz kolejny miałam zamiar opuścić ten dom. Jakoś nie uśmiechało mi się siedzenie z moim `chłopakiem` na kanapie. Wiem, że i tak będę musiała się z nim pokazać i może nawet jeszcze dzisiaj, ale chyba nie akurat teraz, prawda? Chcę jeszcze wyjść na dwór jako normalna dziewczyna, a nie dziewczyna sławnego Louisa Tomlinsona.
-Wychodzę! –krzyknęłam, kiedy znalazłam się przy drzwiach i już nakładałam na nogi buty.
-Nie posiedzisz z nami? Obejrzymy jakiś film. –nagle pojawił się tata z kolejną propozycją.
-Przepraszam, ale chcę poszukać jakiejś pracy. Nie mogę ciągle brać od ciebie pieniądze.
-Ale to żaden problem. Nie musisz pracować, naprawdę.
-Ale ja chcę, tato. Pozwól mi.
-Dobrze, wiesz, że Ci tego nie zabronię, ale nie musisz, naprawdę.
-Dobrze, wiem. –uśmiechnęłam się i już naciskałam na klamkę.
-Pamiętaj, że Cię kocham i bardzo ci dziękuję, że się zgodziłaś.
-Też Cie kocham. –podeszłam do niego i przytuliłam najmocniej jak potrafiłam. A następnie opuściłam dom. Szybko pokonałam dystans który dzielił dom od bramy i już po chwili znalazłam się poza posesją. Ruszyłam w kierunku przystanku autobusowego. Chwilę poczekałam i już po chwili weszłam i zajęłam miejsce. Nudziło mi się, więc włożyłam do uszu słuchawki, zatapiając się w swoich myślach. Cały czas dręczy mnie myśl, czy postąpiłam słusznie. Czy dam sobie radę. Nie umiem kłamać i nigdy tego nie robię, a teraz mam okłamywać cały świat? Wiem, że to nie na miejscu, ale robię to dla taty i jedynie dzięki tej myśli, nie wykończyłam się psychicznie.
Nagle poczułam jakieś szturchnięcie. Odwróciłam się i ujrzałam Nathana. Uśmiech mimowolnie pojawił się na moich ustach. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i powiedziałam:
-Cześć. Śledzisz mnie czy co?
-Cześć, cześć. Akurat jadę do pracy.
-O takiej porze? Przecież to już 13.
-No wiem, a mam na 14.
-A gdzie pracujesz?
-W nandos
-A ty nie masz czasem jakiejś kapeli, czy coś? Przecież wczoraj mówiłeś, że jedziesz na próbę.
-Tak, bo z kolegami mamy zespół. The Wanted. Jesteśmy sławni, ale nie tak jak, np. One Direction. Wiem, że mam  kasę, ale w końcu chcę też zachowywać się jak normalny człowiek, dlatego też mam pracę.
-Aha, to ciekawe.
-A ty gdzie znowu jedziesz?
-Ogólnie to sama nie wiem. Chciałam poszukać pracy, ale chyba jeszcze trochę z tym poczekam. Pójdę się gdzieś przejść.
-To mogę dotrzymać ci towarzystwa. Mam jeszcze godzinę do pracy.
-Okej.
*godzina 17:30*
Nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi, po czym znalazłam się w środku domu. Hałas był straszny, wiec ciekawiło mnie co ci znowu wymyślili. Ściągnęłam buty i weszłam do salonu. Chłopaki siedzieli na kanapie i…kłócili się.
-O co chodzi? –zapytałam i zaczęłam się z nich śmiać.
-Bo kłócimy się jaki film mamy obejrzeć. Każdy chce co innego. Pomóż! –odpowiedział mi Niall i zabrał wszystkie płyty, po czym położył je na stole. Leżało ich tam pięć, bo każdy miał jedną. Zaczęłam się im przyglądać i w końcu sięgnęłam po jedną.
-Ta. –powiedziałam i podałam ją blondynowi.
-Co to za film? Kto go wybrał? –zaczął dopytywać Harry
-To film, który wybrał Lou –na te słowa od razu spojrzałam na niego i on zrobił to samo, przez co na mój polik wkradł się rumieniec i spuściłam wzrok. Moje skarpetki są bardzo interesujące. Dlaczego akurat ta płyta? Louis czuł się dumny, że to akurat jego film będą oglądać, a jego głupi uśmieszek właśnie to zdradzał.
-Oglądasz z nami? –zapytał się Liam, wiec od razu podniosłam wzrok i spojrzałam na niego.
-Nie. –w drzwiach stanął mój ojciec.
-Jak to? –zdziwił się Zayn- O co chodzi?
-Teraz dobrze by było, gdyby Louis z Katy wyszli na miasto. Pokazali się gdzieś. –Lou spojrzał na ojca z wyraźną niechęcią. Wkurzyłam się.
-Tak. Pójdziemy. Ruszaj się Lou. –nie wiem  czemu to powiedziałam. Nigdy nie lubiłam się kłócić, chociaż…przecież to nie kłótnia. Uśmiechnęłam się dumnie i poszłam w stronę drzwi. Nałożyłam z powrotem buty i obejrzałam się, żeby znaleźć Louisa.
-Lepiej ubierz coś cieplejszego. Już jest zimno –nagle pojawił się w korytarzu. Patrzał na mnie, przez co się peszyłam. Szybko pobiegłam na górę i tam nałożyłam na siebie ciepłą bluzę. Bo…miał racje. Przecież wieczory w listopadzie nie są ciepłe i przekonałam się o tym wczoraj.
Zeszłam na dół, gdzie Lou stał już ubrany, przy drzwiach. Otworzył mi je, wiec wyszłam na zewnątrz. Patrzałam w ziemię i zastanawiałam się: po co ja kazał mu wyjść, z tego cholernego domu?! Dopiero teraz poczułam stres. Cała drżałam. Chciałam być twarda, ale chyba powinnam wiedzieć, do czego to prowadzi.
-Mogę? –usłyszałam głos Louisa i popatrzałam na niego zdezorientowana. Dopiero po chwili zobaczyłam, że wyciąga do mnie dłoń. No ta, debilu. Mogłaś się przecież tego spodziewać. Niepewnie wyciągnęłam do niego swoją dłoń, a on mocno ją złapał. Kiedy poczułam jego ciepło, przez całe moje ciało przeszedł dreszcz. Na pewno nie był to przyjemny dreszcz. Był to dreszcz…strachu. Tak bałam się. Bałam się jakiegokolwiek dotyku. Lou najwyraźniej widział, że boję się, jednak on raczej myślał, że boje się okłamywać cały świat. Nie wiedział, że boję się jego płci.
-Nie martw się. Będzie dobrze. –usłyszałam koło swojego ucha i poczułam jego ciepły oddech. Spojrzałam na niego i od razu tego pożałowałam. Był strasznie blisko. Za blisko. Ponownie odwróciła twarz i patrzałam na swoje, jakże ciekawe buty. Czułam, że Louis się uśmiecha.
Opuściliśmy naszą posiadłość i szliśmy powolnym krokiem w stronę zaludnionych ulic Londynu. Moje serce z każdym krokiem biło coraz mocniej. Bałam się jak cholera. Wiedziałam jednak, że jakiś paparazzi na pewno już nam zrobił zdjęcia, które jutro ukażą się na pierwszych stronach gazet.
-Kocham Cię –znowu usłyszałam jego głos koło siebie. Strasznie się zdziwiłam. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, na co on się zaśmiał.
-Przecież udajemy parę. Chyba muszę mówić Ci takie rzeczy, prawda? –usłyszałam jego roześmiany głos, koło swojego ucha. Byłam zła. Ten chłopak strasznie mnie wpieniał. Zachowywał się jak jakiś dzieciak. Cała ta sytuacja była dla niego…normalna? Tak, chyba tak. Nie przejmował się niczym. Miał gdzieś innych i doskonale wcielał się w swoją rolę. Jednak tu udawał ciepłego i miłego chłopak. Cały czas się uśmiechał. A w domu? Siedział i się do mnie nie odzywał. Miał mnie szczerze w dupie. Dlatego muszę przyznać, że jest świetnym aktorem. Jednak…zastanawia mnie czemu on się tak zachowuje? Dlaczego on mnie nie lubi? Co ja mu zrobiłam?
Nagle usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Spojrzałam na swoją kieszeń i wyciągnęłam telefon. Nieznany. To pewnie Nathan. Dałam mu swój numer- wiec dzwoni.
-Halo? –powiedziałam i zamiast usłyszeć coś w słuchawce, usłyszałam głos Lou:
-Za halo w mordę walą.
-Cześć Katy. To ja Nathan.
-Cześć. Świetnie, że dzwonisz. Jednak teraz nie mogę za bardzo rozmawiać. Zadzwoń może później, okej?
-Jasne. To do usłyszenia.
-Paa –rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni.
-Musisz? Nie mogłeś się powstrzymać? Wpieniasz mnie.
-Przepraszam –powiedział dalej się śmiejąc, więc wiedziałam, że nie jest to szczere.

-Wolę szczere spierdalaj, niż fałszywe przepraszam –wycedziłam i spojrzałam przed siebie. Lou chyba się zmieszał, bo nic nie powiedział. A gdy spojrzałam na niego kontem oka, nie było już tego cholernego uśmieszku na ustach i patrzał na swoje buty. 
_______________________________________________
No to pojawił się drugi rozdział. Nie wiem czy jest on chociaż w jakimś stopniu ciekawy, bo wiem, że mogłabym go napisać lepiej. No ale cóż, wyszedł jak wyszedł :/ Jedyną moją PROŚBĄ jest to, że jeżeli czytasz, to skomentuj. Może to być nawet jedno głupie słowo, ale chcę wiedzieć, że czytasz i zależy ci na dalszych rozdziałach :) 
To tyle :) 
                Do następnego :**

sobota, 21 września 2013

Rozdział 1

-Cześć –chłopak zwrócił się do mnie, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Znamy się?
-Nie –zaśmiał się –Nazywam się Nathan –podał mi rękę, którą mocno uścisnęłam.
-Katy
-Ładne imię –wypowiedział, a na moje policzki wkradł się rumieniec. To głupie, że od byle słowa, moje policzki robią się cieplejsze. Strasznie to wkurzające, ale nic na to nie poradzę.
-Dziękuję –wyszeptałam i obejrzałam się po autobusie.
-Gdzie jedziesz?
-Ogólnie to nie mam jeszcze celu. Może jakieś zakupy –uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił.- a ty?
-Jadę do kolegów. Mamy próbę. –nic nie odpowiedziałam, tylko pokiwałam głową ze zrozumieniem –O to tu. Do zobaczenia wkrótce –posłał mi ostatni uśmiech i wysiadł z autobusu. Miły chłopak i całkiem przystojny. Ciekawe czy go jeszcze gdzieś spotkam. Muszę przyznać, ze bym się nie pogniewała. Nagle zorientowałam się, że właśnie dotarłam tam gdzie chciałam. Wysiadłam i ruszyłam w stronę mojej ulubionej galerii handlowej. Weszłam do budynku i od razu poczułam zimno, które tam panowało. Chyba zapomnieli, że to już nie lato i na dworze jest zimno. Takie myśli przeszły mi przez głowę. Zapięłam swój sweter, poprawiłam torebkę na ramieniu i weszłam do pierwszego sklepu, który znajdował się przy drzwiach. Obejrzałam wszystko co tam się znajdowało, jednak nic mi się nie spodobało. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i sprawdziłam która godzina. Było po 14. Czyli dojechałam tu po 25 minutach. Może i to głupie, ale zgłodniałam. Pojechałam windą na samą górę, -gdzie nie bywałam za często- i weszłam do jednej kawiarni. Zamówiłam sobie szejka i usiadłam przy jednym ze stolików. Patrzałam na ludzi, którzy przechodzili obok lokalu i czekałam na moje zamówienie. Nie minęło długo czasu a na moim stole pojawił się zmówiony wcześniej szejk. Rozsiadłam się wygodnie i wyciągnęłam ponownie telefon. Zalogowałam się na tt i popijałam zamówienie. Na tt nic szczególnego się nie działo, to co zawsze. Wylogowałam się, a zegar wskazywał godzinę 14:32. Spojrzałam przez szybę i zauważyłam osoby które chodziły ze mną do klasy. Zezłościłam się, gdy zobaczyłam ich głupie uśmieszki. Często mi dokuczali, dlatego teraz unikałam ich. Zrezygnowana dopiłam swojego szejka i opuściłam kawiarnię. Dziwne, ale tym się `najadłam`. Nigdy nie potrzebowałam wiele, ale to z przyzwyczajenia. Mama nie zarabiała dużo i nie starczało nam na jakieś wielkie posiłki. A w tym ostatnim roku tym bardziej wiele się działo i praktycznie żyłyśmy z pieniędzy, które tata nam przysyłał. W ostatnim roku dawał więcej, niż powinien. Byłam mu wdzięczna. Potrzebowaliśmy tego.
Rozejrzałam się dookoła. Nie bywałam na tym piętrze za często, dlatego też nie wiedziałam jakie są tu sklepy. Nagle dostrzegłam ten sklep. Poszłam w jego kierunku i raz dwa znalazłam się w środku. Deski były poustawiane na przeróżnych szafkach, albo wisiały na ścianie. Weszłam w jego głąb i tam podziwiałam przepiękne wynalazki. W pewnym momencie dostrzegłam taką samą deskę którą miałam.  Podeszłam bliżej i przyjrzałam jej się dokładnie. Przejechałam po niej opuszkami palców i wtedy przypomniało mi się to, co mi się zdarzyło.
Zima.
Ślisko.
Zimno.
Ciemno.
Wtedy nie sądziłam, że może stać się coś złego. Pojechałam w nieznaną mi uliczkę. Wjechałam tam i wtedy zobaczyłam światła. Przewróciłam się, a deskorolka odjechała gdzieś daleko ode mnie. Wysiadł facet. Myślałam, że chce mi pomóc. Myliłam się…
-Cześć –z tego koszmarnego transu, wyrwał mnie czyjś głos. Nieznany głos. Poczułam łzę na swoim policzku, więc szybko ja wytarłam. Odwróciłam się na pięcie i dostrzegłam go. Co on tu robi? Czego szuka? Dlaczego się odzywa?
-Cześć Louis –powiedziałam całkowicie obojętnie. Nie mam żadnego powodu, by być dla niego miła.
-Jeździsz? –spytał i posłał mi bardzo piękny uśmiech. Nie wiedziałam, że potrafi się uśmiechać.
-Kiedyś jeździłam. Teraz już nie, dlaczego pytasz?
-Tak się temu przyglądasz…może chcesz jakąś kupić? Czemu nie jeździsz już?
-Złe wspomnienia. –odpowiedziałam bez namysłu. Nie mogłam w tamtej chwili się uśmiechnąć mimo, że on cały czas to robił.
-Rozumiem.
-A co ty tu robisz? Miało was nie być do 17..
-No tak. Wpadłem tu tylko po jedzenie dla nas i wracam na dół, gdzie mamy zaparkowany samochód.
-Aha, to leć. Nie będę cię zatrzymywać –chłopak uśmiechnął się, ale według mnie był to tylko sztuczny uśmiech i opuścił pomieszczenie.
Wyszłam ze sklepu i widziałam go w kawiarni naprzeciwko. W której ja też byłam. Uśmiechnęłam się zapominając na chwilę o całej złej przeszłości. Ruszyłam przed siebie i zjechałam windą w dół. Pochodziłam jeszcze po różnych sklepach, w niektórych kupiłam sobie jakieś rzeczy i o 17:00 poszłam na przystanek autobusowy. 
*godzina 17:30*
Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi, które były otwarte. Odłożyłam siatki na podłogę i ściągnęłam buty. Różne głosy dochodziły już z salonu. Poszłam tam zostawiając zakupy na podłodze.
-O czym rozmawiacie? –spytałam, gdy tylko przekroczyłam próg pokoju.
-Zobacz –tata podał mi do rąk gazetę. Najpierw przeczytałam nagłówek „Kim jest tajemnicza dziewczyna?” A później to co znajdowało się niżej:
„Jak wiele z was zdążyło zauważyć, wczoraj w domu znanego boysbandu pokazała się piękna brunetka. Nie mamy pojęcia kim ona jest. Czy spotyka się z którymś z przystojniaków? Nie wiemy. Nigdzie nie wyszła z żadnym z nich, ale podobno widziano ją w galerii handlowej z Louisem. Jednak nic nie jest potwierdzone. Czy spotyka się z kimś, a nie chce tego wyznać? Wątpimy w to, bo w takim wypadku byśmy ją już gdzieś widzieli, a dziewczynę zobaczyliśmy wczoraj po raz pierwszy. Kim ona jest? Co robi z domu chłopaków One Direction? Kiedy się tego dowiemy?”
Wiedziałam, że chłopacy są znani na całym świecie, ale czemu muszą mnie mieszać w niektóre sprawy? Ja naprawdę nie mam na to czasu, ani chęci. Zastanawiam się co teraz będzie? Wiem, że chłopaki mają z tymi fotoreporterami przerąbane i nie chcę mieć tego samego…
-I co z tym robimy? –zapytał Liam, najwyraźniej mojego ojca.
-Jest tylko jedno wyjście. Wiecie, że nie mogą się dowiedzieć na razie, że Katy jest moją córką. Byłoby to nie na miejscu… Za dużo uwagi byśmy przykuwali.
-A więc co chcesz zrobić? –tym razem pytanie zadał Zayn
-Z ciężkim bólem serca, to powiem, ale Katy, czy nie chciałabyś udawać dziewczynę któregoś z chłopaków? Wiesz, że nie możemy teraz powiedzieć ich fanom prawdy. Trzeba jakoś wypromować 1D i nie możemy zwracać na siebie uwagi.
-Czy da się już bardziej nas wypromować? –zaśmiał się Niall i wpakował do ust kolejną kanapkę. Ojciec jednak posłał mu groźne spojrzenie.
-To jak? –zwrócił się do mnie. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Mam okłamywać cały świat? Jak ja mam to robić? Przecież, ja nie potrafię kłamać. Jak ja mam się przyzwyczaić do fotoreporterów? Nie sądzę bym dała sobie radę…
-Mogę to przemyśleć? –zapytałam i nawet nie patrzałam na ojca.
-Oczywiście, że tak. Nie musisz tego robić jak nie chcesz. Naprawdę do niczego Cię nie zmuszam.
-Dziękuję. –powiedziałam, odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę drzwi. Nałożyłam na nogi buty i wyszłam z domu. Na dworze było już ciemno, w końcu była już końcówka listopada. Nie przejmowałam się jednak tym. Spacerkiem poszłam w stronę dobrze znanego mi miejsca.
*10 minut później*
W końcu doszłam. Było mi strasznie zimno, lecz w tamtym momencie to nit to było najważniejsze. Weszłam przez małą bramkę i przyglądałam się zapalonym zniczom, które w ciemności wyglądały przepięknie. Podeszłam do grobu matki. Uklęknęłam i pomodliłam się. Przypomniałam sobie ten cały rok. Najpierw t tragiczna rzecz, która mi się przytrafiła, potem choroba matki. Cały czas z nią byłam. Opiekowałam się nią. Trudno mi było się z nią rozstać, jednak wiedziałam, że dzień jej śmierci będzie blisko. Nastawiłam się na to i wieść o jej zgonie nie zabolała mnie tak mocno, jak bym nic o tym nie wiedziała.
Poczułam jedną łzę na moim zimnym i czerwonym policzku. Przetarłam ją. Byłam sama-przynajmniej tam mi się wydawało.
-I co ja mam zrobić? –zapytałam niby mamy, ale ona i tak mi nie odpowie.
-To co uważasz za słuszne –usłyszałam za sobą czyjś głos. Nie za bardzo mogłam go rozpoznać, ale wiedziałam, że już go gdzieś słyszałam. Przetarłam ostatnie łzy i wstałam. Odwróciłam się na piecie i znowu ujrzałam go.
-Co tu robisz? Śledzisz mnie?
-Y…no…w pewnym sensie. Twój tata mi kazał. Jest ciemno. Martwi się –uśmiechnął się i podszedł bliżej. Dla mnie aż za blisko. Ściągnął swoją bluzę i zarzucił mi ja na ramiona.
-Zmarzłaś –stwierdził. To prawda. Było mi zimno. Policzki i nos całe były czerwone. Głupia byłam, wychodząc w samym swetrze. Głupio się czułam bo teraz to on nie miał nic na sobie. Tzn. miał tylko bluzkę z krótkim rękawkiem.
-Nie chcę. Teraz będzie Ci …
-Nie szkodzi. Miej –nie pozwolił mi dokończyć. To miłe z jego strony.
-Dziękuję. Chodźmy stąd w takim razie. –chłopak nic nie odpowiedział, tylko skinął głową ze zrozumieniem. Całą drogę przeszliśmy w ciszy, co było i dobre. Miałam trochę czasu by pomyśleć. Na świeżym powietrzu jest to chyba lepsze.
*Następny dzień*
Otworzyłam oczy i od razu je przetarłam dłońmi, by wyostrzyć wzrok. Sięgnęłam po telefon i sprawdziłam godzinę. 10. Nieźle. Wstałam niechętnie i podeszłam do szafy chwiejnym krokiem. Wyciągnęłam z niej zestaw na dzisiaj i poszłam do łazienki. <klik> Tam się przebrałam, zrobiłam lekki makijaż i rozczesałam włosy. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i weszłam do pokoju. Następnie udałam się na dół. Weszłam do kuchni i tam zastałam każdego domownika tego domu.
-Cześć –powiedziałam i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź zasiadłam do stołu. Chłopki zgodnym chórem odpowiedzieli mi „cześć” , a kiedy tata położył mi talerz z tostami powiedzieli „smacznego”.
-Dziękuję. Co wy tacy mili? Chcecie coś?
-Nie, coś ty –odpowiedział Liam. Wiedziałam o co im chodzi. Patrzeli na mnie cały czas, wiec w końcu powiedziałam:

-No dobra, już dobra. Zgadzam się. 
__________________________________________
Mam nadzieję, że wam się to spodobało i nie jesteście źli, że skończyłam tamtego :) Wiecie jak miał się skończyć, więc jest chyba dobrze, prawda? :) 
A wracając...chyba nie zanudziłam was tym rozdziałem, co? A jak podoba się nowy szablon? Liczę na komentarze, które mnie motywują :) A i mam nadzieję, że nikt nie zrezygnował z dalszego czytania tego bloga, przez to, że nie dokończyłam tamtego :*
    Do następnego :**

piątek, 20 września 2013

Prolog.

DECYZJA ZAPADŁA. MACIE TUTAJ NAPISANE JAK MIAŁO SIĘ SKOOŃCZYĆ TAMTO OPOWIADANIE, WIEC BEDZIECIE CHYBA ZADOWOLENI, PRAWDA? :) MAM NADZIEJĘ, WIĘC PRZECZYTAJCIE I JUŻ BĘDZIECIE WIEDZIELI, A JA BĘDĘ MOGŁA ZACZĄĆ NOWE OPOWAIDANIE :) 
A więc, chcecie żebym wam napisała jak miało skończyć się tamto opowiadanie, a wiec wam napiszę.…WIĘC, JEŻELI NIE CHCESZ TEGO WIEDZIEĆ NIE CZYTAJ, TYLKO ZACZNIJ CZYTAĆ PROLOG J
Nie napiszę wam szczegółowo, bo możliwe, że pomysł którego nie zrealizowałam tam, zrealizuję tutaj. A wiec, miało się skończyć zdradą Harrego i tak czy inaczej Victoria miała być z Louisem J Chyba to właśnie chcieliście wiedzieć, nie? J
A oto prolog, miłego czytania :**
----------------------------------------------------
      22 listopad
Stanęłam przed wielkim murem, który dzielił dom od drogi. Sama nie wiedziałam czy mam tam wejść czy czekać na kogoś. Jakoś nie mogłam uwierzyć, że mój ociec mieszka w czymś takim. Ja nigdy nawet takiego wielkiego domu na oczy nie widziałam, nie licząc dzisiejszego dnia. Złapałam mocniej rączkę walizki i ruszyłam w stronę małej bramki. Bez trudu ją otworzyłam i pokonałam niedługi dystans do drzwi domu. Odkluczyłam je kluczem, który dostałam od ojca i pchnęłam drzwi. Moim oczom ukazał się piękny korytarz. Każdy mebel świetnie komponował się z kolorem ścian. Byłam zachwycona. Ściągnęłam buty i weszłam głębiej. Dalej był salon, bardzo duży salon, a już nic nie mówię o wystroju. Następnie kuchnia i mała łazienka.
Zabrałam swoje rzeczy i poszłam na górę. Długi korytarz i pełno drzwi. Który to mój pokój? Cały czas zastanawiało mnie po co tacie taki wielki dom? Mieszka sam, czy ma z jakąś inną 10 dzieci?
Podeszłam do pierwszych drzwi. Ciuchy porozwalane po pokoju, więc wiedziałam, że to na pewno nie mój pokój. Tak było z czterema następnymi. A gdy weszłam w ostatnie drzwi, na końcu korytarza, trafiłam tam gdzie miałam. Pokój idealny. Miętowe ściany i drewniane podłogi, na których stało jedno wielkie, białe łóżko, oraz białe meble. Postawiłam walizkę w koncie pokoju i wyszłam z niego. Na zegarze wybiła godzina 20, a ja zrobiłam się głodna i poszłam coś zjeść. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie tosty, które wzięłam na górę. Zjadłem je tam, po czym wypakowałam swoje rzeczy do szafy, a kosmetyczkę zaniosłam do łazienki, która znajdowała się z moim pokoju. Cieszyłam się, że będę mieszkać z ojcem, bo w końcu przez 4 lata widziałam go zaledwie kilkanaście razy, wiem, że to nie jego wina, bo to sąd nie pozwolił mu się ze mną spotykać i miał wyliczone dni. Mama też nie chciała się z nim widywać i mi nie pozwalała chodzić do niego. A zresztą nawet nie wiedziałam gdzie mieszka. Teraz kiedy mama nie żyje, chociaż jest mi z tego powodu bardzo przykro, to się cieszę, że mogę być z ojcem. Że mogę z nim mieszkać. Wiem, że pracuje, ale zawsze chociaż przez chwilę dziennie będę mogła z nim porozmawiać. A wracając do tematu mamy, to umarła tydzień temu, wczoraj był pogrzeb. Miała zaledwie 43 lata, ale miała białaczkę. To było wiadome, że tak się skończy cała ta choroba. Jestem silną dziewczyną, nie płakałam za dużo, mimo, że to właśnie mama była moją przyjaciółką. W szkole z nikim nie rozmawiałam, zawsze siedziałam cichutko, sama, w ostatniej ławce. Wcale mi to nie przeszkadzało. Byłam cichą i zamkniętą w sobie dziewczyną i obecność innych mi przeszkadzała. Nie lubiłam gdy każdy coś ode mnie chciał, pytał, albo w ogóle coś do mnie gadał. Po rozwodzie moich rodziców, zaczęłam sama sobie radzić. Dobrze wiedziałam, że nikt w niczym mi nie pomoże i jak sama sobie nie poradzę, to już po wszystkim. Miałam zaledwie 15 lat, a już wiedziałam, jak mam sobie radzić w życiu. Teraz gdy już mam 19, nikt nie jest mi potrzebny, oprócz taty. Nie widziałam go można nawet tak powiedzieć cztery lata, bo ten raz w miesiącu to było nic. Nie ukrywam, że bardzo mi go brakowało, bo brakowało. Przez ostatni rok wiele w życiu przeżyłam. Po tym co się stało musiałam dojść do siebie i nie trwało to długo. Bo już dwa miesiące później mama powiedziała, że jest chora. Zawsze się nią opiekowałam bo wiedziałam, że mnie potrzebuje. Ona była ze mną gdy ja potrzebowałam jej i byłyśmy kwita…

W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca

     Zanim się spostrzegłam, była już 22. Moje ciuchy były ładnie poukładane w szafce, więc wzięłam jakąś dużą bluzkę i bieliznę po czym poszłam do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic i dokładnie się umyłam płynem oraz włosy szamponem. Spłukałam swoje ciało z piany, która została i wyszłam. Owinęłam się ręcznikiem i dokładnie wytarłam. Po czym ubrałam bieliznę. Wysuszyłam włosy i zostawiłam je rozpuszczone, po czym nałożyłam za dużą koszulkę i wyszłam z łazienki. Położyłam się do łóżka i do uszu włożyłam słuchawki. Puściłam swoją ulubioną piosenkę, przy której usnęłam.
*Następny dzień*
Obudziły mnie promienie słoneczne, które wpadały przez okno, wprost na moją twarz. Chwila minęła zanim oswoiłam się ze światłem. Spojrzałam na zegar. Była dopiero 8:30. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i wyszłam z pokoju. Panowała cisza, więc byłam pewna, że ojciec jeszcze śpi. Chciało mi się pić, więc skierowałam się w stronę kuchni. Wtedy usłyszałam jakieś hałasy, myślałam, że to ojciec, lecz gdy tylko weszłam do pomieszczenia zobaczyłam piątkę chłopaków, którzy gdy mnie zobaczyli zamknęli się. Z głupimi uśmieszkami na ustach, mierzyli mnie całą. Na moje policzki wkradł się rumieniec, więc spuściłam głowę w dół. Wtedy przypomniałam sobie, ze stoję przy nich w samych majtkach, przez co jeszcze bardziej się zawstydziłam.
-Cześć –wyszeptałam cicho i raz dwa uciekłam z kuchni. Musiałam się ubrać, bo ci chłopacy cały czas patrzeli tam gdzie nie mieli. Pobiegłam schodami na górę, a gdy znalazłam się z pokoju odetchnęłam z ulgą. Co oni tu robią ?! Kto to jest ?!  Jeżeli jest to ten zespół i będę z nimi mieszkać, to.. szczerze, nie jestem przyzwyczajona do chłopaków w domu. A wręcz muszę przyznać, że od jakiegoś czasu obawiam się tej płci.
Szybko podeszłam do szafy i wygrzebałam z niej jakieś spodnie dresowe, które raz dwa znalazły się na moim tyłku. Spojrzałam w lustro i nie mogłam uwierzyć, że tak im się pokazałam. Szybko włosy związałam w luźnego koka i już miałam wychodzić gdy ktoś wszedł. Był to tata. Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam
-Cześć tato
-Cześć słonko. Przepraszam, że nic ci o nich nie powiedziałem, ale byłem taki zajęty, że wyleciało mi to całkiem z głowy
-Nic nie szkodzi.
-Chodź na dół. Poznasz ich –uśmiechnął się do mnie i ruchem głowy pokazał, że mam zejść na dół, razem z nim. Poszłam więc w jego ślady i raz dwa znaleźliśmy się na dole. Tata otworzył drzwi, a tam panował wielki hałas. Chłopacy o coś się chyba kłócili i wyglądali przezabawnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i zerkałam na nich, za pleców taty.
-Chłopaki! –krzyknął głośno, że sama się zlękłam
-Paul…. –blondyn podrapał się po głowie –słyszałeś o czym rozmawiamy? –sztucznie się uśmiechnął
-Nie, a powinienem słyszeć? –tata dziwnie na nich spojrzał, a od razu wtrącił się brunet:
-Nie, nie, Niall nie wie co gada. Nie słuchaj go.
-Dobrze. Uszło wam to na sucho. Teraz chcę wam przedstawić moją córkę: Katy. Katy poznaj chłopaków. Myślę, że sami powinni się przestawić. –dziwnie poruszył brwiami, a chłopaki zaczęli pędem wstawać ze swoich miejsc. Najpierw stanął koło mnie blondyn, którego imię już znałam, lecz i tak się przedstawił mówiąc swoje imię. Wyciągnęłam w jego stronę rękę, lecz on się zaśmiał i mnie przytulił. Wzdrygnęłam się lekko. Nie spodziewałam się tego i zlękłam. Czując jednak ciepło bijące od jego ciała, poczułam się…miło? W jego ślady poszedł każdy. Na początku nie mogła zapamiętać ich imion, dlatego cały czas powtarzałam je sobie w głowie.
Kiedy zapoznawanie zakończyło się, oni usiedli do stołu, a ja zabrałam się za jedzenie. Lecz jako pierwsze nalałam sobie soku do szklanki. Później zrobiłam kanapki i ładnie usiadłam do nich. Panowała cisza. Każdy patrzał na mnie co bardzo mnie krępowało. Liam chrząknął i kiwnął głową, a chłopaki przestali na mnie patrzeć. Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam i mogłam nareszcie w spokoju zjeść. Chłopaki zaczęli rozmawiać. A jedyną osobą która cały czas na mnie zerkała był loczek. Uśmiechał się przez cały czas,  przez co ukazywał swoje dołeczki. Widziałam, że oni są tak samo zestresowani jak ja. Wiec jak tylko zjadła, odstawiłam talerz i poszłam do siebie. Kiedy po raz kolejny oglądnęłam się w lustrze, zaczęłam się zastanawiać co oni o mnie pomyśleli. Przecież jak ja wyglądam?  Pokazałam im się bez nawet lekkiego makijażu, w za dużej bluzce i najpierw w majtkach, a potem w dresach. Cała ta sytuacja strasznie mnie przytłoczyła. Szybko podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej jakiś lepszy zestaw. http://www.polyvore.com/bez_tytu%C5%82u_208/set?id=93786113
Szybko pobiegłam do łazienki i tam się w niego przebrałam. Zrobiłam lekki makijaż, a włosy zostawiłam tak jak miałam, czyli koczek. Gotowa przejrzałam się w lustrze i opuściłam łazienkę. W pokoju zastałam blondyna. Siedział na moim łóżku i objadał się żelkami. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się i wstał z miejsca.
-Żelka? –wyciągnął w moją stronę paczkę, a co ja tylko kiwnęłam głową, że nie. –Sądzę, że powinniśmy się lepiej poznać. W końcu będziemy razem mieszkać. Jesteś córką naszego menadżera, bardzo ładną córką. –powiedział, a ja spuściłam głowę i puściłam buraka. Chłopak się zaśmiał. –To jak? Zejdziesz do nas? Obejrzymy może jakiś film?
-Jasne. –posłałam mu ciepły uśmiech i poszłam za nim na dół. Chłopaki byli w salonie i skakali po łóżku. –Nie wiesz gdzie tata? –zapytałam cicho blondyna, wiec na pewno nikt inny nas nie słyszał
-Jechał chyba coś załatwić. Nie martw się, zajmiemy się tobą, żeby ci się nie nudziło.
Usiedliśmy na łóżku, gdy tylko tamci przestali skakać. Zdyszani siedzieli i patrzeli wyczekująco na Nialla. Blondyn jednak nic sobie z tego nie robił i co chwilę wkładać do ust kolorowe żelki.
-No co się tak patrzycie? Oglądamy film, wyciągnijcie coś! –w końcu odparł a brunet wstał ze swojego miejsca i włożył do odtwarzacza płytę. Chłopaki zadali mi parę pytań, na które odpowiedziałam. Nie patrzałam na nich. Czułam się dziwnie gdy…czterech chłopaków przyglądało mi się z zaciekawieniem. A moją uwagę przykuł brunet, który przed chwilę włączył film. Nie odzywał się, nie patrzał, nie śmiał. Jego zachowanie było co najmniej dziwne.
*dwie godziny później*
Film skończył się jakieś pół godziny temu, a my nadal siedzieliśmy przed telewizorem pochłonięci rozmową. Chłopacy okazali się nie tylko bardzo przystojni, a też inteligentni i śmieszni. Polubiłam każdego…no a małym wyjątkiem. Louis. Ten chłopak zachowywał się tak, jakby był sam w pokoju. Nie zwracał na nas uwagi. Patrzał w ekran telefonu i miał nas wszystkich gdzieś. Nie polubił mnie. Było mi przykro, bo chciałam wypaść jak najlepiej. Jednak…nie każdy uznał mnie za fajną osobę. Ale czym ja się przejmuję? Przecież jest kolejną osobą, która dołącza do grupki osób mnie nielubiących. Nie powinnam się nim przejmować, bo po co? Przecież to jest normalne, że nikt mnie nie lubi…
  
Dobrze widzi się tylko wtedy, kiedy patrzy się sercem, ponieważ najważniejsze jest dla oczu niewidoczne

Nagle do domu wpadł tata. Kazał chłopakom się ubierać bo gdzieś tam mają jechać. Ja natomiast poszłam do swojego pokoju. Zabrałam małą torebkę i wpakowałam do niej telefon, klucze od domu i parę pieniędzy które mi zostały. Zeszłam na dół, gdzie chłopaków zastałam ubierających buty. Poszłam w ich ślady i swoje także ubrałam.
-Wychodzisz gdzieś? –spytał nagle tata, który pojawił się w korytarzu
-Tak. Wyjdę na miasto. –odparłam i nałożyłam na siebie ciepły sweter, bo listopad był zimny
-Masz tu pieniądze. Kupo sobie coś. –podał mi kasę do rąk, więc szybką ją wzięłam i wpakowałam do małej torebki. Razem z nimi opuściłam dom.
-Mamy Cię gdzieś podwieść? –spytał tata, nie chciałam robić im żadnego kłopotu. Pewnie się śpieszą.
-Nie, dziękuję –uśmiechnęłam się do niego
-Będziemy w domu około 17
-Dobrze
To było ostatnie słowo które wypowiedziałam. Ruszyłam w stronę przystanku autobusowego i gdy tylko przyjechał autobus wsiadłam i zajęłam wolne miejsce, koło jakiegoś chłopaka.
----------------------------------------------
No to proszę macie, nowe opowiadanie rozpoczęte. Prolog już jest, teraz tylko czekajcie na pierwszy rozdział J Mam nadzieję, że to was też jakoś zaciekawiło i będziecie czytać. J Myślę, że nic więcej nie muszę tu pisać J
    Do następnego :**