czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 27

W salonie było ciemno co nie było spowodowane tylko porą dnia, ale także tą brzydką pogodą za oknem. Padał deszcz, przez co nic nie było widać. Krople ciurkiem spływały po szybie. W pomieszczeniu paliła się jedynie mała lampka i był włączony telewizor. Ja próbowałam cokolwiek wymyślić, a Louis niby oglądał, lecz widziałam, że co jakiś czas spogląda w telefon. W chwili gdy zadzwonił mój telefon odłożyłam zeszyt i długopis i sięgnęłam po niego. Wskazywał chwilę po 18 a dzwonił mój tata. Spytał jak się czujemy i poprosił by Louis przyjechał do chłopaków domu. Mieli o czymś porozmawiać, więc przekazałam to Lou, który od razu wstał z miejsca i wyszedł z domu. Na pewno wolał zostać w domu, gdyż przy takiej pogodzie nie chce się nigdzie wychodzić, ale nie miał nic do gadania.
Zostałam sama. Nie miałam już ochoty na żadne pisanie, więc nawet nie brałam swego zeszytu z powrotem. Wyszukałam jakiegoś filmu i zaczęłam oglądać. Nie dane mi było jednak długo się na tym skupiać, gdyż zadzwonił ponownie mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się jakiś numer, którego nie miałam zapisane i nie wiedziałam kto to jest. Nie wiem czemu ale poczułam strach. Byłam sama w domu, gdzie było ciemno i dzwoni nieznajomy numer. Przez chwilę można by powiedzieć, że scena jak z horroru, lecz po chwili dostałam smsa od tego samego numeru. Bez chwili namysłu odtworzyłam go, a treść nie była straszna. Jednak, może jak dla kogo.
Musimy się spotkać. Mam Ci do powiedzenia coś ważnego. Chodzi o Louisa. Nicole”
Przez chwilę poczułam strach. Nie mam pojęcia o co jej może chodzić. Czy coś się stało? Moja ciekawość urosła do granic możliwości. Nie lubię tej dziewczyny ale w tym momencie chciałam się z nią spotkać jak najszybciej.
Kiedy chcesz się spotkać?”
„Jak najszybciej, może być jutro?”
„Oczywiście. Starbucks 16:00”
Więcej odpowiedzi nie dostałam.

Czas strasznie mi się dłużył, Louisa nie było już dłuższy czas, a do tego doszły jeszcze myśli związane z Nicole. Pogoda była zła, strasznie zła, krople deszczu cały czas spływały po szybie a w pewnym momencie doszła do tego nawet burza. Po prostu usnęłam przed telewizorem.

Obudził mnie czyjś dotyk. Otworzyłam leniwie oczy i ujrzałam Louisa, który był tuż nade mną. Uśmiech sam cisnął się na moje usta. Złożył krótki pocałunek i podniósł się.
-Która godzina? -zapytałam przecierając oczy.
-Po dwudziestej
-Dawno wróciłeś?
-Nie, przed chwilą
Było mi strasznie zimno, coś czułam, że mogę być chora. Katar aż tak mnie nie męczył, ale też był. Nie miałam ochoty opuścić kocu, bo było mi naprawdę zimno.
-Co jest? Marnie wyglądasz -powiedział Louis widząc moją reakcję. Dotknął mojego czoła -jesteś rozpalona, połóż się, przyniosę jakieś leki -zrobiłam to o co prosił i ułożyłam się na kanapie. Sięgnęłam po pilot i zaczęłam szukać jakiegoś filmu. Niedługo potem przyszedł Louis. Usnęłam dwie godziny później.

*następny dzień*

Rano obudziłam się w swoim łóżku, w naszej sypialni. Gorączki już nie miałam, ale strasznie bolały mnie plecy. Na ramiona zarzuciłam szlafrok a nogi wsadziłam w kapcie. Schodząc na dół wzięłam jeszcze swoją gumkę w ręce i związałam włosy w kucyka. Już na schodach czułam zapach, jednak nie najlepszy. Spalenizna. Weszłam do kuchni i sprawdziłam co robi Louis. Próbował usmażyć naleśniki, ale coś mu nie szło. W pomieszczeniu było pełno dymu, a Lou próbował się go pozbyć. Okno było szeroko otwarte, przez co było zimno.
-Co ty robisz? –zapytałam zabierając mu z rąk patelnię.
-Próbowałem zrobić Ci naleśniki, nie udało się –odparł zmartwiony.
-Sama je zrobię, a ty zamknij okno bo jest zimno i włącz dmuchawę –pognałam go i wyrzuciłam spalone naleśniki, odkładając patelnię z powrotem na ogień. Sama zrobiłam nam śniadanie, które potem zjedliśmy. Louis umył naczynia, a ja poszłam się ubrać. Nie wiem czy jest to dobry pomysł. Przecież jeszcze wczoraj miałam gorączkę, ale chciałam pokazać Lou, że nic mi nie jest, by móc iść na spotkanie z Nicole. Tak, miałam zamiar się z nią spotkać. Byłam bardzo ciekawa co ma zamiar mi powiedzieć.

*15:30*

Gdy dochodziła już 15:30 postanowiłam poinformować Louisa o swoich planach. Oczywiście nie powiem mu dokładnie gdzie idę, bo nie chcę żeby się dowiedział o naszym spotkaniu, a przynajmniej nie teraz. Chcę się dowiedzieć o co jej chodzi i potem dopiero poinformować o tym Lou.
-Wychodzę, muszę coś załatwić
-Przecież jesteś chora
-Dobrze się czuję, to nie zajmie mi dużo czasu, obiecuję
-A można wiedzieć dokąd?
-Śpieszę się, potem porozmawiamy –rzuciłam szybko i pocałowałam go w czoło. Ubrałam się i poszłam na przystanek autobusowy.
       Weszłam do knajpy i wzrokiem szukałam Nicole. Nigdzie jej nie było, więc rozebrałam się i usiadłam przy wolnym stoliku. Zamówiłam jedynie kawę i czekałam. Spóźniała się już 5 minut. Denerwowałam się. Nie wiem czego mam się po niej spodziewać.
-Cześć –usłyszałam za sobą jej głos.
-cześć –odpowiedziałam, a ona zajęła miejsce naprzeciwko mnie. Od razu podszedł do nas kelner i przyjął jej zamówienie. Niecierpliwiłam się, a ona zwlekała –to o czym chciałaś porozmawiać?
-O Louisa
-Coś z nim nie tak? –zaśmiała się na moje słowa.
-Musisz lepiej go pilnować i najlepiej nie dawać mu pić alkoholu
-Przejdź do rzeczy –byłam zła, w co ona gra?
-Jestem w ciąży
-A co Lou ma do tego?
-jesteś aż tak głupia i naiwna? –nie odpowiedziałam, tylko czekałam na ciąg dalszy –to jego dziecko
-że co proszę?
-to co słyszałaś, w sylwestra spędziliśmy mile noc –widząc jej uśmiech na twarzy nie mogłam wytrzymać. Wstałam z miejsca i zaczęłam się ubierać. –dokąd idziesz?
-nie ma Ci nic więcej do powiedzenia, nie wierzę Ci, do widzenia –wyszłam  z lokalu i od razu skierowałam się w stronę parku. Tamtędy można było łatwo dojść na cmentarz. Nie wierzyłam jej, ale co jeśli to prawda? Co jeśli Lou mnie z nią zdradził? Nie chcę wszczynać kłótni, nie wiem czy mam mu o tym powiedzieć. Nie wiem czy będę wstanie.
     Usidłam na małej ławce przed grobem mamy. Paliło się na nim parę zniczy, a dookoła była ciemność. Po moim policzku spłynęła samotna łza, zostawiając za sobą ślad na policzku. Czy tak już będzie zawsze? Czy ja już nigdy nie będę szczęśliwa?
________________________________________________
Witajcie, wracam z nowym rozdziałem. Pewnie nie wyszedł najlepiej, ale naprawdę nie mam zielonego pojęcia co dalej napisać. Niby mam jakiś pomysł, ale coś mi nie idzie w jego realizacji, a wy nie pomagacie. 5 komentarzy? Tylko na tyle was stać? 19 osób jest w obserwatorach. Cieszę się, ale nie możecie zostawić jednego komentarza z opinią? Przecież wiecie, że nie musi być pozytywna.
Jeśli na tyle wejść co mam będzie znowu tak mało komentarzy to nie liczcie na to, że szybko dodam rozdział, pozdrawiam x
PS. Opowiadanie już powoli się kończy :) 

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 26

Wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam do naszej sypialni. Zakluczyłam się od razu. W tamtej chwili obawiałam się go. Bałam się osoby, którą kocham. W tamtej chwili w głowie miałam same czarne myśli. Gdyby ktoś jeszcze dziesięć minut temu powiedziałby mi, że Louis mnie uderzy to bym go wyśmiała, a teraz to stało się faktem. Usłyszałam jak puka do drzwi, jak przeprasza, jak błaga, żebym otworzyła. A po co? W mojej głowie pojawiła się myśl, że on będzie chciał mnie zgwałcić. Po tym uderzeniu poczułam się tak jak wtedy. Ten facet też mnie uderzył, bił i bił, a następnie zrobił to co zrobił. Na samą myśl o nim i o tym zdarzeniu zaczęłam płakać. Nie sądziłam, że kiedyś dojdzie do takiego czegoś. Że Lou podniesie na mnie rękę. Cały czas sądziłam, że on mnie kocha, ale może się myliłam? Może on mnie nie kocha, tylko potrzebuje osoby do bzykania?
W tej chwili miałam pełno myśli, pełno pytań, a żadnych odpowiedzi. Kocham go, ale w tej chwili go nienawidzę. Tak. Nienawidzę. Nienawidzę go za to co przed chwilą zrobił. Nic go nie usprawiedliwi. Nic. To śmieszne, że pomiędzy miłością a nienawiścią jest jedna, cienka linia. A ja stoję na środku. Cała ta sytuacja może wydawać się śmieszna, ale sądzę, że każdy na moim miejscu poczułby się tak samo. Ja przede wszystkim się boję. Boję się, że stanie się to co kiedyś. Że Lou mógłby mnie wykorzystać. Może i sama w to nie wierzę, ale mam taką obawę. Wiedziałam, że przez moją przeszłość już nic nie będzie normalne, ale muszę się starać. Muszę przezwyciężyć strach. To jest trudne, a szczególnie gdy zdarza się takie coś jak przed chwilą. Lou nie chciał? Ale to zrobił. Lou mnie kocha? Ale mnie bije. Teraz to wszystko było nienormalne. Dlaczego? Dlaczego to się stało? Nie rozumiem. Położyłam się na łóżku i rozmyślałam. Słyszałam, że stoi za drzwiami, ale przestałam zwracać na niego uwagę. Louis nie wie, że ja jestem słaba psychicznie i jeszcze trochę a będzie bardzo źle. Nikt tego nie wie. Nikogo to nie obchodzi. Wszyscy mają to gdzieś. Jestem sama. Muszę sobie radzić.

-Chodź do mnie –zobaczyłam Louisa jak wyciąga do mnie rękę. Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej, łapiąc jego rękę. Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Czułam bicie jego serca, które biło tylko dla mnie. To wspaniałe uczucie, wiecie?
-Gdzie idziemy? –spytałam splatając nasze palce.
-Nie musisz tego wiedzieć –odpowiedział patrząc przed siebie. Spojrzałam w jego oczy. Jego źrenice się powiększyły, a zaraz po tym tęczówki zmieniły barwę na czarną. Przestraszyłam się i odsunęłam od niego. Bałam się. Spojrzał na mnie a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nie ten co zawsze, którym uśmiecha się do mnie na przywitanie. To nie ten szczery uśmiech.
Zaczęłam uciekać. Biegłam ile sił w nogach, aż w końcu straciłam go z pola widzenia. Weszłam do jakieś Sali by tam się schronić. By poszukać pomocy.
Była to sala w której znajdowały się lustra. Było ich pełno. Otaczały mnie. W pewnym momencie na każdym z nich pojawił się Louis. Miłość i postrach mojego życia. Nie wiem gdzie był, nie wiem gdzie mam uciekać. Stoję i patrzę na każde lustro po kolei.
Idzie, zbliża się, ma nóż, kieruje go w moją stronę, w moje serce.

Szybko się podniosłam do pozycji siedzącej z ledwością łapiąc powietrze. To tylko zły sen, to zły sen. Wyszłam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Rozebrałam się i wzięłam szybki prysznic. Sprawdziłam godzinę. Była 2:38 w nocy. Zachciało mi się pić. Byłam przerażona. Jeszcze ten sen. Otworzyłam powoli drzwi. Chciałam mieć pewność, że go tam nie ma. Bałam się. A co jeśli to się powtórzy? A co jeśli już nie będzie tak samo?
     Najciszej jak potrafiłam zeszłam na dół do kuchni. Tak jak sądziłam, Louis spał na kanapie. Wyciągnęłam z lodówki wodę i już po chwili w moim gardle znalazła się lodowata ciecz. Tego mi było trzeba. Zakręciłam butelkę i wyszłam z kuchni gasząc światło. Zapaliłam je natomiast na korytarzu. Sięgnęłam pilot by wyłączyć telewizor, który Lou zostawił włączony. To nie był jednak najlepszy pomysł bo poczułam na swoim nadgarstku jego rękę. Przestraszyłam się. Chciałam krzyczeć, ale wiedziałam, że nikt mnie i tak nie usłyszy. Wydaje mi się, że zauważył, że się go boję. Wstał z kanapy, trochę zaspany.
-Katy, ja nie wiem co we mnie wstąpiło. Ja nie chciałem Cię uderzyć. Kocham Cię, słyszysz? –odwróciłam twarz. Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy. W jego głosie słyszałam troskę. Nie mogłam patrzeć mu w oczy bo inaczej od razu bym mu wybaczyła. Zapomniałam o wszystkim co złego zrobił. Zapomniałam o wczorajszym zdarzeniu i o śnie. Teraz gdy stał tuż przy mnie serce biło mi szybciej. Kochałam go i byłam tego w stu procentach pewna. Ale nie byłam już taka pewna czy te słowa wypowiedziane przez niego też są szczere. Chciałam w to wierzyć, ale jeśli nie? Mam okłamywać samą siebie? Nie chcę tego, tak bardzo tego nie chcę. –Katy, powiedz coś, proszę –słyszałam, że on tego chce. Wierzyłam w jego słowa, ale może to być dobra mina do złej gry. Jednak czy Louis jest w stanie zrobić coś takiego? Jasne, że tak. Jest facetem, oni wszyscy są tacy sami.
-Skąd mam mieć pewność, że więcej tego nie zrobisz? –spojrzałam w jego oczy. To też był zły pomysł. To co tam zobaczyłam złamało moje serce. Teraz to ja chciałam go pocieszać. Jestem zbyt delikatna, jestem zbyt miła i zbyt troskliwa. Nienawidzę tego. Czemu nie mogę być zimną suką? A przynajmniej w niektórych sytuacjach?
-Obiecuję Katy, nie wiem co we mnie wstąpiło praktycznie wczoraj, naprawdę przepraszam, kocham Cię i mam nadzieję, że ty czujesz to samo
-Louis, ja nie wiem…
-Katy, proszę –widziałam, że on tego żałuje, ale mój strach przed tymi wydarzeniami był równie wielki. Louis tylko mnie uderzył, ale ja boję się, że może zrobić coś innego, gorszego. Boję się tego, co stało się w przeszłości. Ale może to czas, żebym zaczęła żyć teraźniejszością?
Pocałowałam go. Oddał pocałunek i tego właśnie się spodziewałam. Teraz w głowie miałam tylko te dobre i miłe chwile. Teraz wierzyłam, że może jednak być dobrze. Chciałam zaufać Louisowi. Wiem, że popełnił błąd, ale każdy je popełnia. Prawda?
-Czy to oznacza, że mi wybaczasz? –zapytał z szerokim uśmiechem. Tym prawdziwym, tym w którym się zakochałam.
Kiwnęłam głową twierdząco a on mnie podniósł i okręcił w około.  

*następny dzień, 5 stycznia*

To śmieszne, że ten rok dopiero się zaczął, a tyle się wydarzyło. Czasem się zastanawiam czemu ja? Czy po tej złej passie będzie szczęśliwy dzień? Przecież każdemu to nieszczęście musi się kiedyś skończyć, prawda? Moje ciągnie się przez cały rok z kilkoma przerwami. Przecież nie tego oczekuję. Gwałt, śmierć i kłótnie. To ostatnio się wydarzyło, a to ostatnie ciągnie się cały czas. Do tego doszła jeszcze przemoc, ale nie chcę już o tym myśleć. Sądzę, że Louis już mnie nie uderzy, a kłótnie? Na pewno jeszcze będą, chociaż chciałabym, żeby przestał być tak zazdrosny.
-świetna wiadomość –do salonu wparował Louis, który przed chwilą wyszedł porozmawiać z moim ojcem. Podciągnęłam bogi pod brodę i patrzałam na niego uważnie, czekając na dalszą część. Usiadł obok mnie na kanapie i dokończył – mamy wolne, trzyyyyy miesiąceeee –cieszył się, a ja wcale się nie dziwię. Ostatnio bardzo dużo się działo również u nich, mimo, że można by tego nie zauważyć.
-cieszę się, będziemy mieli wiele czasu dla siebie –powiedziałam, niby od niechcenia, ale naprawdę się cieszyłam. Możemy spędzić trochę czasu razem, bez innych, tylko my.
Lou wyciągnął telefon, mimo, że wie jak bardzo tego nie lubię. Chciałam zacząć jakiś temat, ale nie bardzo wiedziałam co mam powiedzieć. Zaczęłam więc skakać po kanałach i szukać jakiegoś fajnego filmu lub serialu. Nic jednak nie było – norma. Na dworze zaczęło padać, po szybach spływały wielkie krople. Wykrzywiłam się i spojrzałam na swojego chłopaka. Patrzał w ten telefon jak w obrazek. Rzuciłam w niego poduszką, więc się otrząsnął.
-o co chodzi?
-jestem ciekawa jak wam wychodzi pisanie piosenek, za boga nie udałoby mi się żadnej napisać
-czemu nie? napisz o tym co czujesz, na pewno Ci się uda
-nie umiem rymować
-uda Ci się, słońce –nic nie odpowiedziałam, bardzo chciałabym napisać ale naprawdę nie sądzę by mogło by to wyjść. Nie umiem rymować i nie wiem o czym mam pisać.
-Nudzi mi się, LouLou

-napisz piosenkę skarbie –na mojej twarzy znalazł się grymas, ale postanowiłam jednak coś napisać. Poszukałam jakiegoś zeszytu i wzięłam długopis. Przykryłam się kocem i zaczęłam wymyślać słowa piosenki. Chyba nie mogę sobie znaleźć lepszego zajęcia na taki beznadziejny dzień. 
_______________________________________________
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale to nie dlatego, że tak późno napisałam tylko dlatego, że nie miałam internetu:) 
Do mnie nie miejcie pretensji:) Sami też dużo komentarzy nie napisaliście, czyli motywacji zbyt wielkiej nie było, co?
Rozdział podoba mi się już bardziej niż te napisane niedawno i jest chyba dłuższy. Skoro tak się nie mogliście doczekać to czekam na komentarze, nie tylko te miłe ale i negatywne, oczywiście uzasadnione :)

Muszę napisać też trochę o naszych igrzyskach olimpijskich. Pięknie wywalczone złoto Bródki: 0,003 sekundy, to jest coś. Szkoda, że Holender nie mógł tego z godnością przyjąć. Nie zawsze muszą Holendrzy wygrywać, prawda? :)
Złoto Kowalczyk, która biegła ze złamaną stopą pokazała, że jest wielka. Typowa góralka, pokłony :)
A na koniec mój ulubieniec - Kamil Stoch. Skoki najbardziej z tych trzech dyscyplin mnie interesują, a Kamil jeszcze trochę i dorówna naszemu mistrzowi Małyszowi. Nie można powiedzieć, że jest lepszy bo wygrał dwa złota, bo Adam wygrał wiele i Kamil musi się jeszcze trochę postarać. Jestem pewna, że mu się uda.
Niemniej jednak naprawdę jestem dumna z Kamila i on zasłużył na te złota. Pierwszy - nokaut, drugi mimo, ze wygrany niewielką przewagą to i tak zasłużenie i jak to się mówi "Szczęście sprzyja lepszym" :)
Co do dzisiejszego konkursu, to jestem załamana. Żyła mnie zawiódł i to bardzo. Pierwszy skok to katastrofa i to najprawdopodobniej on sprawił, że nie ma podium. Kamil mógł skoczyć lepiej, to prawda, ale po pierwsze zrobił wiele, a po drugie to raczej nic by nie zmieniło przy takim słabym skoku Żyły. Niestety.
Trochę się rozpisałam i nie sądzę, żeby ktoś to przeczytał do końca, ale musiałam. Sądzę, że też jesteście dumni z naszego skoczka, panczenisty i biegaczki :) Teraz jeszcze drużynówka panczenistów i panczenistek. Może będzie medal? Mają szanse.
PS. Życzyłam Austriakom złotego medalu, nie Niemcom, no ale trudno.

Proszę o komentarze skoro tak się stęskniliście, wyraźcie swoją opinię:) 

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 25

Louis pociągnął mnie w stronę łóżka, gdzie usiedliśmy. Otworzył wino i nalał nam do kieliszków, po czym podał mi jednego. Rozumiem, że Louis chciał, żebyśmy byli sami, ale żeby aż tak daleko mnie wywoził? Oczywiście doceniam jego starania. Jest tu bardzo miło, ale z drugiej strony trochę się obawiam. Boję się, że ktoś tu przyjdzie. Jesteśmy z dala od wszelkich domów. Tu jest podobnie jak było tam. Wywiózł mnie w podobne miejsce, tylko, że do swojego domu. Wcale nie chcę wiedzieć ilu osobą to zrobił. Ile osób cierpiało tak jak ja. Po takich zdarzeniach jest trudno dojść do siebie. Mi się udało, ale co z innymi? Wiem, że można mieć rozdwojenie jaźni, a to nie jest dobre. Jestem pewna, że wtedy trzeba się leczyć w zakładzie psychiatrycznym. Ze mną jest wszystko w porządku. Miałam mamę, która mi pomogła. Zachowała się tak jak powinna. To dzięki niej nie popadłam w żadną depresję, to dzięki niej nie okaleczałam się, to dzięki niej jestem taka jaka jestem. Wydaje mi się, że gdy wychowujesz się bez jednego rodzica jesteś bardziej czułą osobą, delikatną. Nie jestem pewna czy lepiej radzisz sobie z problemami, ale chyba powinno się. Ze mną raczej tak nie jest. Moja psychika nie jest wytrzymała. Każda głupia kłótnia sprawia, że czuję się słabiej.
-O czym myślisz? –zapytał Lou, a ja powróciłam do rzeczywistości. Upiłam łyk czerwonego wina i spojrzałam na niego.
-O wszystkim i o niczym, a ty? –oparłam się o jego ramię i wtuliłam w tors.
-o Tobie –uśmiechnął się i mnie pocałował, później zaczął zjeżdżać pocałunkami na szyję. Przez chwilę poczułam się przyjemnie. Zdjął jedno ramiączko od mojej sukienki i zaczął całować ramię. Odłożył nasze kieliszki na stolik obok łóżka i powrócił do swojej danej czynności. Można by powiedzieć, że podobało mi się to. Do czasu. Miałam mieszane uczucia. Wiedziałam, że to Louis, chciałam tego, ale z drugiej strony zamiast widzieć Louisa widziałam go. Wyrwałam się, a Lou się przestraszył.
-Co się dzieje?
-Ja nie mogę, Louis. Ja nie chcę! –krzyknęłam jakbym się go bała, ale tak nie było. W jego oczach widziałam strach. Przytulił mnie. Nie wiem jak długo wydarzenia z przeszłości będą przeszkadzać mi w codziennym życiu. Mam nadzieję, że Louis to rozumie.
-Przepraszam –wyszeptałam.
-Nie masz za co, nie denerwuj się –pogładził mnie po plecach w celu uspokojenia.

*następny dzień, 4 stycznia*

Obudziłam się oczywiście obok Louisa. Przeprałam leniwie oczy i wydostałam się z łóżka. Na swoje ciało narzuciłam jedynie szlafrok, a nogi wsadziłam w kapcie. Zeszłam na dół i od razu zaparzyłam sobie herbaty. Nie byłam głodna. Wzięłam kubek z cieczą i usiadłam przed telewizorem. Dochodziła już 11. Oglądałam jakiś serial, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Jak najszybciej potrafiłam wbiegłam po schodach na górę. Po pierwsze chciałam odebrać telefon, a po drugie nie obudzić Louisa.
-Halo? –zapytałam, a w słuchawce usłyszałam głos Nialla.
-Cześć Katy, mam pytania
-Jakie?
-Chcielibyście pojechać ze mną na lodowisko? Będzie fajnie!
-Louis jeszcze śpi…
-To go obudź, nie wiesz, która godzina? –zaśmiał się.
-Okej, to przyjedź po nas za pół godziny
-Do zobaczenia –odłożyłam telefon na szafkę i podeszłam do szatyna. Potrząsnęłam nim i próbowałam obudzić.
-Co chcesz? –zapytał zaspany i odwrócił się w drugą stronę.
-Niall po nas przyjedzie, jedziemy na lodowisko, wstawaj
-Jedźcie sami, chcę spać
-Jesteś pewny, Lou?
-Tak, daj mi spać –westchnęłam tylko i podeszłam do szafy. Jak chce, tylko żeby potem nie było żadnych problemów. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Umalowałam się, przebrałam i gdy byłam gotowa spakowałam tylko potrzebne rzeczy do torebki i zeszłam na dół. Po pięciu minutach przyjechał Niall. Wytłumaczyłam mu, że Louis nie chciał jechać.

Razem z Niallem na lodowisku to wyzwanie. Oczywiście były tam jego fanki i nie obyło się bez autografów. Ja miałam spokój, bo nie chciały ode mnie autografów. Czasami tylko niektóre prosiły o zdjęcie, ale mogłam normalnie pojeździć. Nie chciałam, żeby Niall nie miał w ogóle okazji na pojeżdżenie, dlatego zostaliśmy jeszcze kolejne 45 minut i mogliśmy spokojnie pojeździć. Nie bardzo umiał, więc go uczyłam. Świetnie się bawiłam. Niall naprawdę jest świetnym przyjacielem. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Wiem, że zawsze pomoże mi w trudnych chwilach, np. gdy pokłócę się z Louisem. On również może na mnie liczyć i chyba jest tego świadomy.
   Po lodowisku poszliśmy jeszcze do nando’s gdzie się najedliśmy i trochę ogrzaliśmy.

Weszłam do domu i od razu ściągnęłam buty oraz kurtkę. W korytarzu pojawił się Louis. Wyglądał tak jakoś inaczej. Był zdenerwowany, ale próbował to ukryć.
-Gdzie byłaś?
-Z Niallem na lodowisku, przecież Ci mówiłam
-Ah tak?
-No tak, nie chciałeś jechać. Coś się stało? –odłożyłam torebkę na bok i podeszłam do niego. Złapałam jego twarz w dłonie i przyjrzałam się dokładnie.
-Piłeś?
-Ty ździro, znowu zdradzasz mnie z Niallem? To mój przyjaciel! –wyrwał się z moich objęć i zrobił krok w tył. Przestraszyłam się jego tonu głosu.
-Louis opanuj się, co się stało?
-Niall
-Co Niall?! Jesteśmy przyjaciółmi. Pojechaliśmy na lodowisko i jakby nie patrzeć też miałeś tam jechać!
-Nie krzycz –wysyczał przez zęby i podszedł tak blisko, ze doskonale czułam na sobie jego oddech.
-Odejdź ode mnie, ochłoń
-Ja mam ochłonąć? Ja? –nawet nie wiem kiedy, ale po chwili poczułam mocne pieczenie na policzku i upadłam na podłogę. Złapałam się za bolące miejsce i uroniłam parę łez. Nie wierzę. Louis właśnie mnie uderzył. To nie może być prawda. Spojrzałam na niego, ale on nie patrzał na mnie. Nie wierzyłam w to mimo, że właśnie to się stało, a ja doświadczyłam tego na własnej skurze.

-Przepraszam –ukucnął obok mnie. –przepraszam –odsunęłam się i spojrzałam z przerażeniem w jego oczy. 
____________________________________________
Dodaję ten rozdział, ale nie jestem z niego zadowolona. Nie wiem kiedy te rozdziały zaczną mi wychodzić tak jak powinny, na prawdę nie wiem. Postaram się napisać coś lepszego w weekend, gdy będę miała więcej czasu, postaram się dobrze wszystko zaplanować, bo jak na razie to chyba głównie przez brak weny wychodzi takie coś. Chociaż...nie brak weny, a raczej przez to, że niby mam pomysł, ale nie wiem jak go wprowadzić do opowiadania. Wtedy kompletnie się gubię i to co piszę nie można nazwać nawet rozdziałem, niestety.
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział i mam nadzieję, że będziecie cierpliwi, bo jak wiecie skończyły mi się ferie, czas skupić na na nauce, dwa razy w tygodniu chodzę na treningi, wracam późno. Jakoś trzeba sobie radzić. Sądzę, że to rozumiecie i poczekacie:)
LICZĘ TEŻ NA KOMENTARZE, BO JAKBY NIE PATRZEĆ, TO NA TAKĄ ILOŚĆ WEJŚĆ POWINNO BYĆ ICH WIĘCEJ :))))

KOMENTARZE TO MOTYWACJA - TAK TYLKO PRZYPOMINAM :)

możecie pisać na tt, tam jestem często :) @mambigos